showbiz
Doda ujawnia, co ją brzydzi. Padły ostre słowa o zdrowiu i higienie: “Nie wchodzę nikomu do łóżka”
Doda znów mówi bez filtrów i po raz kolejny rozpala internet do czerwoności. W ponad pięciominutowym nagraniu opublikowanym na TikToku zdradziła, czego absolutnie nie robi, co ją brzydzi i jak chroni siebie przed tym, co jej zdaniem – wielu ludzi lekceważy. Dla jednych jej słowa mogą brzmieć kontrowersyjnie, dla innych zaskakująco logicznie i… edukacyjnie. Dowiedz się więcej!
Doda, znana od lat ze swojej bezkompromisowości, odważnych wypowiedzi i charakterystycznego, ciętego języka, ponownie przypomniała, dlaczego wciąż nazywana jest „królową polskiej sceny”. Wokalistka tuż przed swoim występem na wielkim „Sylwestrze z Dwójką” w Katowicach opublikowała nagranie, które w kilka godzin obiegło cały internet. Głośno, otwarcie i bez tabu powiedziała, co ją odrzuca, co uważa za zagrożenie i czego nigdy w życiu nie zrobi.
Dla wielu widzów jej wyznania mogą wydawać się dziwne, zaskakujące, a nawet kontrowersyjne. Ale trudno nie przyznać, że ogromna część tego, o czym mówi, to realne problemy, z którymi mierzy się współczesność – choroby, brud, brak higieny, przypadkowe kontakty i ryzykowne zachowania. Wiele osób w komentarzach przyznało, że wbrew pozorom „rozumie Dodę bardziej niż kiedykolwiek”.
Artystka zaczęła od najbardziej bezpośredzej części swojego wyznania – kwestii seksu.
Nigdy nie uprawiam seksu przypadkowego z osobami, których nie znam, które nie przyniosły mi kompletu badań. Brzydzę się chorób wenerycznych, panicznie boję się HIV-AIDS. Ludzie są, byli i będą bardzo rozwiąźli, bardzo zdradzający i bardzo fałszywi. Nigdy żaden facet nie powie Wam prawdy. Bez kompletu badań nie wchodzę nikomu do łóżka i nikogo nie zapraszacie. To jest jak rosyjska ruletka. HPV wiąże się z rakiem szyjki macicy, a AIDS z wąchaniem kwiatków od dołu – powiedziała.
To fragment, który natychmiast wywołał falę komentarzy – od pełnej aprobaty, po oburzenie. Jedno jest jednak pewne: mało kto mówi o tym tak otwarcie.
W dalszej części nagrania Doda przeszła do codziennych rytuałów i rzeczy, których unika jak ognia.
Nigdy nie używam pęset, cążek, ani wszystkiego, co mogło mieć jakikolwiek kontakt z krwią od osób, których nie znam, przypadkowych, jak jestem w gościach czy nie zdezynfekowanych. Nie daję się głaskać po twarzy, dotykać rękoma obcym osobom, a nawet bliskim. Brzydzi mnie to. Bardzo dbam o siebie. Uważam, że zanim ktoś nie umyje rąk, raczej do mojej cery zbliżać się nie powinien – dodała.
Wokalistka podkreśliła także, że nie znosi fizycznego kontaktu z nieznajomymi – i nie ma tu mowy o wyjątkach.
To samo tam dotyczy się witania, całowania, dotykania policzkami. Absolutnie nie. Samo przytulanie z obcymi osobami również mnie odstrasza. Być może to jest kwestia energii, ale to już jest na oddzielny post – mówi.
Jej słowa zaskoczyły nawet najwierniejszych fanów – mało kto spodziewał się aż tak prywatnego wyznania.
POLECAMY: Joanna Racewicz uderza w TVP. Nagle wspomniała o “panach z góry”. Czy dołączy do ekipy TVN? [SZCZEGÓŁY]
Doda nie lubi nocowania w hotelach?
Największe emocje wzbudziła jednak część dotycząca… hoteli. Doda nie ukrywa, że spanie w takich miejscach to dla niej prawdziwa fobia i dotyczy to zarówno wyjazdów koncertowych, jak i wakacji w Polsce czy za granicą. Wokalistka wielokrotnie podkreślała, że woli unikać sytuacji, w których obce osoby mają dostęp do jej rzeczy, przestrzeni czy łóżka, nawet jeśli chodzi jedynie o wymianę pościeli. Co więcej, Doda już wcześniej zdradzała w w wielu wywiadach, że po koncertach, nawet tych granych na drugim końcu Polski, często zamiast zatrzymywać się w hotelu woli wracać do własnego domu, by „czuć się bezpiecznie, czysto i u siebie”.
Wiem, nie rozumiecie mnie. Nie znoszę spać w hotelach Zawsze, obojętnie, czy jestem tydzień, czy dwa, czy trzy, wystawiam etykietkę, czytam tę zawieszkę, proszę nie przeszkadzać, i tak tydzień później dyrekcja dzwoni do mnie, czy przechowuję tam zmarłe ciało swojego partnera, czy zrobię laboratorium amfetaminy. Niestety, w każdym z tych przypadków odpowiedź jest, że nie – powiedziała Doda na TikToku.
W kolejnej części ostrzej wytłumaczyła źródło swojej niechęci.
Po prostu nie lubię, jak ktoś obcy wchodzi do mojego miejsca, w którym aktualnie mieszkam, grzebie w moich rzeczach, przestawia to lub zmienia pościel na nie wiadomo jaką, jak i tak, i tak nie śpię nigdy na poduszkach hotelowych. Zawsze mam swoją poduszkę jedwabną – wyjaśniła.
Wokalistka podkreśliła, że szczególnie brzydzi się publicznych miejsc higieny – basenów, jacuzzi czy hotelowych łazienek.
Nigdy nie wchodzę do wanny, czy pod prysznic na boso. Jeżeli chodzi o hotel, jeżeli chodzi o baseny publiczne, na basen również nie. Mam obrzydzenie, jeżeli chodzi o jakiekolwiek wirusowe zapalenia, czy tam brodawki HPV pod stopami. Jest to bardzo ciężko leczone, z różnymi skutkami, także tylko i wyłącznie klapki. Brzydzę się jacuzzi, wymiotować mi się chce na samą myśl. Czasami parę razy w życiu zmusiłam się, jeżeli chodzi o swojego partnera, czy moich przyjaciół. Ludzie się nie myją, ludzie tam mieszają różne swoje płyny ustrojowe – powiedziała artystka.
To wyznanie dobitnie pokazało, że artystka nie tylko dba o swoje zdrowie, ale kieruje się zasadami, od których nigdy nie robi wyjątku – nawet jeśli w oczach innych wygląda to przesadnie. Jej szczerość wywołała ogromne poruszenie – jedni pękali ze śmiechu, inni dziękowali, że w końcu ktoś mówi o higienie, zdrowiu i ryzykach wprost, bez owijania w bawełnę.
ZOBACZ RÓWNIEŻ: Hi Hania z Genzie przerwała milczenie. Otworzyła się na temat odrzucenia propozycji z „Tańca z Gwiazdami”
Co uważacie o tych wyznaniach Dody? Dajcie znać w komentarzu pod artykułem oraz na Instagramie, Facebooku i TikToku!
@doda ♬ dźwięk oryginalny – Doda


Autor: Szymon Jedynak
-
No niech już nie koloruje, Ci którzy ją znają wiedzą, że często nie wszystko co mówi jest prawdą
showbiz
Kazik Staszewski kończy karierę po feralnym koncercie? „Mój czas nadszedł” – padła konkretna deklaracja
Koncert Kultu w Zielonej Górze wywołał prawdziwą burzę. Fani, którzy czekali na występ przez cały rok, nie mogli uwierzyć w to, co zobaczyli na scenie. Niedyspozycja lidera zespołu wywołała falę krytyki, a w sieci pojawiły się nagrania, które obiegły cały kraj. Dowiedz się więcej, jak swój występ skomentował sam Kazik Staszewski!
Kazik Staszewski od zawsze był głosem buntu i obserwatorem rzeczywistości. Jego utwory komentowały współczesne absurdy, polityczne napięcia i realia PRL-u, w których zaczynał tworzyć. Nigdy nie bał się kontrowersji, a jego teksty pełne były ironii i gorzkich spostrzeżeń. Tym bardziej niedzielny koncert w Zielonej Górze był zaskoczeniem i szokiem dla wiernych fanów, którzy przywykli do wysokiego poziomu występów Kultu.
Wielu widzów narzekało na chaos w wykonaniu utworów, bełkotliwe partie wokalne i zapominane fragmenty znanych piosenek. Internauci nie kryli frustracji: „To chyba żart. Byłem i wyszedłem. Kazik nawalony, nie dało się tego słuchać. Nie wiem jak macie zamiar zrekompensować to, co się stało. Człowiek czeka cały rok od wielu lat, jest to stały punkt w kalendarzu i co… masakara jakaś. Kiedy powtarzacie z Kazikiem na trzeźwo?” – pisał jeden z fanów.
Niektórzy uczestnicy koncertu opuszczali halę jeszcze przed końcem, inni domagali się zwrotów kosztów biletów, argumentując, że to, co otrzymali, było dalekie od standardów, do których przyzwyczaił ich Kult przez dekady. Fala krytyki rosła w zastraszającym tempie, a sytuacja w internecie stawała się coraz bardziej napięta.
Tuż po wydarzeniu Kazik Staszewski sam przyznał, że koncert był katastrofalny. W emocjach obiecał zwrot pieniędzy każdemu, kto prześle mu bilet, jednak później wycofał się z deklaracji. Wyjaśnił, że formalności związane z zwrotami są skomplikowane, a fani powinni kontaktować się bezpośrednio z organizatorem. Ta decyzja jeszcze bardziej wzmogła negatywne reakcje w sieci.
POLECAMY: Małgorzata Kożuchowska i Joanna Liszowska w żałobie. Ich słowa po śmierci Nikodema Mareckiego rozrywają serce
Kazik Staszewski zabrał głos po koncercie
Jeszcze tego samego dnia Kazik Staszewski opublikował obszerne oświadczenie na oficjalnym profilu zespołu Kult, w którym podzielił się szczerymi przeprosinami:
Chciałbym złożyć szczere przeprosiny za moją wczorajszą niedyspozycję, która uniemożliwiła mi wykonanie występu na odpowiednim poziomie. Biorę za to pełną odpowiedzialność – zaczął.
Lider zespołu wyjaśnił przyczyny swojego stanu:
W trosce o swoje zdrowie chcąc „ratować się” przed covidem oraz dokuczliwym bólem brzucha sięgnąłem po środki, które, jak się okazało, w połączeniu z alkoholem zadziałały zupełnie odwrotnie do zamierzonego. Z marnym skutkiem. Była to poważna lekkomyślność, za którą szczerze żałuję – tłumaczył na Facebooku.
Przeprosił także fanów, współpracowników i cały zespół:
Przepraszam wszystkich, którzy przyszli i oczekiwali normalnego występu. Wypada mi nie tylko wyrazić głęboki żal, lecz także zwrócić koszty tym, którzy byli obecni i zostali zawiedzeni moją postawą. Przepraszam również kolegów z zespołu i całą naszą ekipę za dyskomfort oraz wstyd, którego musieli doświadczać podczas prawie 3 godzin obecności na scenie – czytamy.
W oświadczeniu pojawiła się również szokująca deklaracja dotycząca przyszłości zespołu:
Po tym wczorajszym wydarzeniu i po rozmowach z żoną oraz dziećmi doszedłem do trudnego, ale koniecznego wniosku, że „mój czas nadszedł”. Stałem się własną karykaturą, czego zawsze chciałem uniknąć. Jest tego wszystkiego po prostu za dużo. Dlatego podjąłem decyzję, że w roku 2027 Kult zagra bardzo ograniczoną, minimalną ilość koncertów – zapewnił.
Kazik Staszewski podkreślił, że mimo ograniczeń, zakontraktowane koncerty odbędą się, ale on sam musi zwolnić tempo i zadbać o swoje zdrowie:
Obecnie mamy zakontraktowanych jeszcze kilkadziesiąt koncertów i one oczywiście się odbędą. Później jednak muszę zwolnić. Nie wiem, jak wytrzymam bez grania, nigdy tego nie robiłem ale tym razem hamulec musi zostać wciśnięty. W tym roku zagram 104 koncerty, do tego dochodzi wiele innych muzycznych obowiązków. To przekracza moje możliwości – dodał.
Na zakończenie Kazik złożył ostatnie słowa pełne skruchy i wdzięczności:
Być może jeszcze kiedyś się usłyszymy i zobaczymy. Na ten moment jednak jest to decyzja, którą muszę podjąć dla dobra swojego zdrowia, rodziny i wszystkich, którzy są częścią tego świata. Jeszcze raz przepraszam z całego serca. Dziękuję za wszystkie lata wsparcia. Z wyrazami szacunku i skruchy – zakończył.
Ten koncert i całe zamieszanie wokół niego stają się teraz jednym z najbardziej kontrowersyjnych wydarzeń w historii zespołu Kult. Fani, krytycy i media nie kryją szoku i choć wielu z nich wciąż czeka na kolejne występy, pytanie o przyszłość Kultu i formę Kazika Staszewskiego pozostaje otwarte.
ZOBACZ RÓWNIEŻ: Zaskakujące sceny na koncercie Beaty Kozidrak. Widownia dosłownie zaniemówiła [WIDEO]
Co uważacie o tym incydencie? Dajcie znać w komentarzu pod artykułem oraz na Instagramie, Facebooku i TikToku!


Autor: Szymon Jedynak
Dodaj komentarz
showbiz
Małgorzata Kożuchowska i Joanna Liszowska w żałobie. Ich słowa po śmierci Nikodema Mareckiego rozrywają serce
Wiadomość o śmierci młodego aktora sparaliżowała branżę filmową i poruszyła tysiące widzów. Kolejne osoby z ekipy produkcyjnej, aktorzy i twórcy publikują pełne bólu pożegnania, podkreślając, że odszedł ktoś absolutnie wyjątkowy. Jak wyglądały jego ostatnie dni i dlaczego ta tragedia tak mocno wstrząsnęła opinią publiczną? Dowiedz się więcej, co napisała Liszowska i Kożuchowska!
Nikodem Marecki był jednym z tych dziecięcych aktorów, o których branża mówiła wprost — „on zajdzie daleko”. Na planach filmowych czuł się jak w domu, zaskakiwał profesjonalizmem i wrażliwością, której niejeden dorosły mógłby mu pozazdrościć. Popularność przyniosła mu rola w „Białej odwadze”, gdzie jego talent dostrzegł i docenił reżyser Marcin Koszałka. Widzowie obserwowali, jak z każdym projektem rozwija się coraz szybciej, a jego kolejne występy tylko potwierdzały, że przed nim stoi wielka przyszłość.
Oprócz udziału w „Białej odwadze” Nikodem pojawił się także w filmie „Zołza”, gdzie partnerował ekranowo Małgorzacie Kożuchowskiej, a ostatnio trafił do obsady serialu „Szpital św. Anny”. To właśnie tam zagrał syna bohaterki granej przez Joannę Liszowską, z którą stworzył jedną z najbardziej naturalnych ekranowych relacji w produkcji. Ekipa serialu jako jedna z pierwszych wydała oficjalne oświadczenie, w którym nie kryła rozpaczy.
W oświadczeniu produkcji „Szpitala św. Anny” pojawiły się słowa, które momentalnie zaczęły krążyć w sieci:
Z niedowierzaniem i ogromnym bólem przyjęliśmy wiadomość o tragicznej śmierci Nikodema Mareckiego. Zawsze radosny, uśmiechnięty, bardzo zdolny, iskierka dobrej energii na planie. Wspaniale wcielił się w rolę Igora Hajduka w serialu “Szpital św. Anny”. Będzie nam go bardzo brakowało. Składamy wyrazy współczucia rodzinie i bliskim Nikodema. Łączymy się w niewyobrażalnym bólu – czytamy.
Jako jeden z pierwszych wstrząsającą wiadomość potwierdził twórca „Białej odwagi”, reżyser Marcin Koszałka, który opublikował wstrząsający wpis. Jego słowa odbiły się szerokim echem w internecie:
Okropna wiadomość, nie żyje Nikodem Marecki, który grał w “Białej odwadze”, synka głównej bohaterki, Bronki. Nikodem wybiegł z autobusu szkolnego i potrącił go samochód. Straszne, wielka strata, był bardzo zdolny i świat się przed nim otwierał. Do zobaczenia – czytamy we wpisie zamieszczonym na Facebooku.
Opisany przez reżysera wypadek natychmiast wstrząsnął opinią publiczną. Nikodem miał zginąć po opuszczeniu autobusu szkolnego – jeden moment nieuwagi okazał się tragiczny w skutkach. Tego typu zdarzenia niestety pojawiają się w statystykach drogowych, ale gdy dotyczą dziecka, które znała cała Polska, cały kraj w jednej chwili zamiera. Na świadomość ludzi spadła brutalna prawda o kruchości życia, zwłaszcza życia najmłodszych.
POLECAMY: Zaskakujące sceny na koncercie Beaty Kozidrak. Widownia dosłownie zaniemówiła [WIDEO]
Kożuchowska i Liszowska żegnają Nikodema Mareckiego
Mimo zaledwie 11 lat Nikodem zostawił po sobie wyjątkowy artystyczny ślad. Każda rola, w której wystąpił, nabiera dziś symbolicznego znaczenia, a jego obecność na ekranie będzie już zawsze niosła dodatkowy ładunek emocjonalny. Oglądając go w filmach i serialach, widzowie zobaczą nie tylko utalentowanego chłopca, ale dziecko, które miało przed sobą całe życie i ogromne marzenia. To w nich zostanie zapisana historia młodego aktora, którego droga została brutalnie przerwana.
Hołd Nikodemowi złożyła również Małgorzata Kożuchowska, z którą pracował na planie „Zołzy”. Jej słowa poruszyły internautów:
Ogromne wyrazy współczucia dla całej rodziny! Trudno uwierzyć w to, co się stało. Serce pęka. Nikodem był wspaniały – napisała pod wpisem rodziców młodego aktora na Instagramie.
Jedno z najbardziej poruszających pożegnań opublikowała Joanna Liszowska, serialowa mama Nikodema z serialu „Szpital św. Anny” . Jej długi, emocjonalny wpis jest dziś jednym z najczęściej udostępnianych. Aktorka pisała z rozdzierającą szczerością:
Nikoś… Nie ma słów, które wyraziłyby to, co czuję po twoim nagłym odejściu… Pamiętasz? Często żartowałam, że gdybym miała syna, chciałabym, żeby był taki jak Ty. Bystry, inteligentny, wesoły, z wyobraźnią, dowcipny, łobuzerski, a przy tym tak wrażliwy i ciepły – czytamy.
W dalszej części swojego wpisu Joanna Liszowska dodała słowa, które poruszyły do łez nawet obcych ludzi:
Byłeś wyjątkowy. Byłam twoją tylko serialową mamą, a kiedy to piszę, znowu płyną mi łzy. Nie wyobrażam sobie bólu, jaki czują Twoi Rodzice, Rodzina i bardzo mocno ich przytulam. Mam nadzieję, że odnajdą w sobie tę nieludzką siłę, by to przetrwać i żyć w tej innej rzeczywistości… bo bez Ciebie – dodała aktorka.
Aktorka zakończyła swoje pożegnanie w sposób, który poruszył tysiące internautów:
Nikoś będziemy, już za Tobą tęsknimy. I wiesz? Czyniłeś ten świat lepszym. Dziękuję, że mogłam Cię poznać. I nie wiem, dlaczego takie rzeczy się wydarzają… może by zrozumieć, że nasze “problemy” codzienności tak naprawdę nimi nie są – napisała Liszowska na Instagramie.
Odejście Nikodema Mareckiego to jedna z tych tragedii, które nie mieszczą się w głowie, bo dotyczą dziecka, które miało przed sobą całe życie i ogromny potencjał. Jego rodzina, przyjaciele, twórcy oraz widzowie będą nieść tę historię w sobie jeszcze długo. Po młodym aktorze pozostały wspomnienia, role i miłość ludzi, którzy mieli szczęście go poznać. W świecie filmu takich dzieci jak on jest niewiele, dlatego jego strata boli podwójnie.
ZOBACZ RÓWNIEŻ: Joanna Racewicz uderza w TVP. Nagle wspomniała o “panach z góry”. Czy dołączy do ekipy TVN? [SZCZEGÓŁY]



Autor: Szymon Jedynak
Dodaj komentarz
news
Zaskakujące sceny na koncercie Beaty Kozidrak. Widownia dosłownie zaniemówiła [WIDEO]
Po miesiącach milczenia, chorobie i zniknięciu z życia publicznego, Beata Kozidrak wróciła na scenę w sposób, jakiego nikt się nie spodziewał. Jej wielki powrót stał się wydarzeniem sezonu – pełnym emocji, odwagi i spektaklu, jakiego nie widziała jeszcze żadna polska hala. Co wydarzyło się za kulisami i jak wyglądała jej droga do tego momentu? Dowiedz się więcej!
Powrót Beaty Kozidrak na scenę był jednym z najgoręcej komentowanych momentów w polskiej muzyce ostatnich miesięcy. Gdy jesienią 2024 roku artystka zniknęła z mediów, odwołała trasę i podjęła leczenie, tysiące fanów zastanawiało się, co dzieje się z ikoną polskiej sceny. Dopiero później wyznała, że zmagała się z chorobą nowotworową, która zmusiła ją do zatrzymania się i walki o zdrowie. Dziś wraca – silniejsza, obecna i gotowa na nowy etap artystycznego życia.
Kilkanaście tygodni temu w szczerej rozmowie z Piotrem Wojtasikiem w “Dzień dobry TVN” Beata ujawniła, że choroba była dla niej momentem granicznym.
Bardzo się źle czułam. Proste przejście u mnie w domu z łóżka do toalety było dla mnie wielkim problemem i czułam, że to nie są żarty. Oczywiście zrobiłam wszystkie badania i tak jak każdy człowiek – bałam się bardzo, jaka będzie diagnoza […] Trafiłam do szpitala. Diagnoza była dość szybka, była to choroba nowotworowa – wyznała kilkanaście tygodni temu w rozmowie z Piotrem Wojtasikiem w “Dzień dobry TVN”.
Powrót w postaci wielkiego koncertu HOUSE OF BEATA w łódzkiej Atlas Arenie stał się symbolem jej determinacji i ogromnej siły. To nie był zwykły koncert – to było wydarzenie, które zamieniło jedną z największych hal w Polsce w wielką, pulsującą domówkę, pełną muzyki i emocji. Publiczność weszła w świat Beaty i zespołu KAMP! już w momencie, gdy pulsujące odliczanie pojawiło się nad sceną, a dźwięki miasta zaczęły przechodzić w rytm przygotowań do imprezy.
Współpraca Beaty Kozidrak z KAMP! okazała się artystyczną fuzją, o której będzie się mówić długo. Gdy muzycy pojawili się na scenie, publiczność dosłownie eksplodowała energią. W nowej, elektronicznej wersji „Olek” otworzył koncert z potężnym brzmieniem, które od razu narzuciło tempo całemu spektaklowi. Elektronika, moc, nowoczesność – Beata wyszła ze swojej strefy komfortu i zrobiła to z pełną odwagą.


Atmosfera HOUSE OF BEATA przypominała najbardziej roztańczoną domówkę roku. Dziesięć tysięcy fanów zanurzyło się w świat neonów, świetlnych pejzaży, baniek, wizualizacji i efektów, które sprawiały, że arena drżała od energii. Po ośmiu tysiącach koncertów z Bajmem ten projekt pokazał, że Beata nadal potrafi ryzykować, zaskakiwać i sięgać po nowe środki wyrazu i robi to z rozmachem, którego nie powstydziliby się najlepsi światowi performerzy.
POLECAMY: Nie żyje 11-letni Nikodem Marecki. Widzowie poznali go w serialu “Szpital św. Anny”. Co się stało?
Relacja z koncertu ‘House of Beata”
W kolejnych utworach publiczność miała okazję zanurzyć się w muzycznym „domu Beaty”. Połączenie skrzypiec, orkiestry dętej i chóru stworzyło wielowymiarową, emocjonalną konstrukcję, która niosła zarówno nostalgię, jak i taneczną energię. Każdy kolejny numer stawał się kolejnym pokojem w tym domu – innym, emocjonalnie unikatowym i pełnym charakteru.
Wielkie poruszenie wywołał gościnny występ Kasi Moś, która zeszła z balkonu otoczonego przyjaciółkami Beaty wprost w światło sceny. Wspólne wykonanie „Upiłam się Tobą” stało się jednym z emocjonalnych szczytów wieczoru. Ich duet udowodnił, że scena muzyczna w Polsce może być miejscem nie tylko talentu, ale i autentycznej kobiecej solidarności.
Kulminacyjny moment wieczoru przyniosła „Rzeka marzeń” – wykonana z chórem, przy wizualizacjach opowiadających o dzieciństwie i niewinności. Hala zamieniła się w przestrzeń pełną wspólnego wzruszenia, a konfetti i światła tylko podkreśliły wyjątkowość chwili. Publiczność nie wypuściła Beaty ze sceny – bisy były nieuniknione.
Na bis zabrzmiały „Żal mi tamtych nocy i dni” oraz ponownie „Upiłam się Tobą”, tym razem śpiewana przez dziesięć tysięcy ludzi jednocześnie. Ten moment scementował wyjątkowość wieczoru – nie był to powrót, lecz triumf. Triumf kobiety, która przetrwała chorobę, wróciła silniejsza i podarowała publiczności wydarzenie, które trudno będzie powtórzyć.
HOUSE OF BEATA zapisał się w historii nie tylko jako koncert, ale też jako symbol odwagi, odbudowy i radości powrotu do życia. Beata Kozidrak i KAMP! stworzyli przestrzeń, która na tę jedną noc stała się domem tysięcy ludzi. Intensywnym, tanecznym, wzruszającym – jedynym w swoim rodzaju.
Koncert powstał we współpracy z Miastem Łódź, Radio ZET oraz organizatorem Note the Note i bez wątpienia zostanie zapamiętany jako jedno z najważniejszych wydarzeń muzycznych roku.
ZOBACZ RÓWNIEŻ: Doda ujawnia, co ją brzydzi. Padły ostre słowa o zdrowiu i higienie: “Nie wchodzę nikomu do łóżka”
Którą piosenkę z repertuaru Beaty Kozidrak lubicie najbardziej? Dajcie znać w komentarzu pod artykułem oraz na Instagramie, Facebooku i TikToku!






































Autor: Szymon Jedynak
Dodaj komentarz
news
„Lubię siebie, nawet kiedy mam gorszy dzień” – ambasadorki 6. edycji #lubiesiebie obnażają prawdę o samoakceptacji
Ruszyła 6. odsłona kultowej kampanii #lubiesiebie – projektu stworzonego z inicjatywy dr Franciszka Strzałkowskiego, który od lat pokazuje kobietom, że akceptacja nie zaczyna się na filtrach, tylko w codziennych, prawdziwych momentach. W tej edycji ponownie nie ma miejsca na pudrowanie rzeczywistości – jest za to szczerość, odwaga i powiedzenie „lubię siebie” także wtedy, gdy dzień nie jest idealny.
Do projektu dołączyły cztery wyjątkowe kobiety: każda z nich reprezentuje inną odsłonę samoakceptacji.
Roma Gąsiorowska mówi wprost o byciu dla siebie zarówno przyjaciółką, jak i krytykiem:
„Lubię siebie taką, jaka jestem. W lepszy dzień i w gorszy. Najważniejsze, że nigdy siebie nie zostawiłam.”
Karolina Gorczyca, mama dwójki dzieci, podkreśla wartość codziennego budowania pewności siebie:
„Przez lata uczyłam się własnej wartości. Dziś chcę, żeby moje dzieci widziały obok siebie kobietę, która naprawdę się lubi – a nie taką, która udaje perfekcyjną.”
Paulina Chapko, aktorka znana z wrażliwości, dodaje:
„Lubię swoją wrażliwość i to, że ciągle szukam prawdy – w życiu i w aktorstwie. Nie muszę się nikomu podobać, żeby lubić siebie.”
Ola Żelazo, trenerka ruchu, zwraca uwagę na to, jak wiele kobiet zmaga się z surową oceną własnego ciała i emocji:
„Na sali pilatesu widzę codziennie kobiety, które czują, że nie są wystarczające. Chcę im pokazać, że kiedy przestaniesz z sobą walczyć – pojawia się siła. Prawdziwa.”
Kampania, która odczarowuje presję idealności
#lubiesiebie od 2022 roku gromadzi najważniejsze nazwiska polskiego show-biznesu i kultury – Marię Sadowską, Lidię Popiel, Joannę Liszowską, Agnieszkę Więdłochę czy Jowitę Budnik. Celem projektu jest jedno: pokazać, że prawdziwa akceptacja nie ma nic wspólnego z pozą na zdjęciu.
W tegorocznej odsłonie partnerami wspierającymi kampanię są: Laboratoires Vivacy Polska oraz Euroscalemed. Podkreślają oni, że medycyna estetyczna ma służyć komfortowi i dobremu samopoczuciu, a nie ukrywaniu siebie.
Jedno przesłanie: lubienie siebie to codzienny wybór
To nie kampania o perfekcji. To kampania o chwili, w której patrzysz w lustro i mówisz: „Nawet jeśli dzisiaj jest trudniej – nadal jestem wystarczająca”.







-
showbiz4 dni temuBartek Jędrzejak niespodziewania przeklął na antenie “Dzień dobry TVN”. Reakcja Prokopa i Wellman zaskoczyła widzów
-
news1 dzień temuNie żyje 11-letni Nikodem Marecki. Widzowie poznali go w serialu “Szpital św. Anny”. Co się stało?
-
news5 dni temuNie żyje Agnieszka Maciąg. Tragiczne informacje przekazał jej mąż. Co się stało i jakie są przyczyny śmierci?
-
showbiz2 dni temuBartłomiej Kasprzykowski komentuje decyzję o zakończeniu serialu „Przyjaciółki” – padły zaskakujące słowa o ekipie
-
showbiz4 dni temuPolsat podjął trudną decyzję. Kultowy serial znika z anteny – fani w totalnym szoku. Co będzie w zamian w ramówce?
-
news3 dni temuJoanna Jabłczyńska trafiła do szpitala. Fani w ogromnym niepokoju. Co się stało?
-
showbiz3 dni temuKarolina Gilon poprowadzi “Mam Talent”? Te informacje nie pozostawiają wątpliwości
-
showbiz2 dni temuDanuta Martyniuk wreszcie się wygadała. Czy Daniel Martyniuk usiądzie przy wigilijnym stole?

Dodaj komentarz