Śledź nas

showbiz

Maciej Musiał nie owijał w bawełnę po pytaniu o zarobki w “The Voice of Poland” – te słowa mogą zaskoczyć

Opublikowano

w dniu

Maciej Musiał, od lat jedna z najbardziej uwielbianych twarzy młodego pokolenia, ponownie znalazł się w centrum uwagi. Choć widzowie kojarzą go z uśmiechem, elegancją i lekkością, z jaką prowadzi talent show TVP, to tym razem aktor zdecydował się na wyjątkowo szczere i momentami zaskakujące wyznania o kulisach „The Voice of Poland”, o samym formacie i o tym, co jego zdaniem – dzieje się z uczestnikami po zakończeniu programu. Jego słowa mogą wywołać emocje. Dowiedz się więcej!

Maciej Musiał, który przez lata prowadził 10. i 11. edycję programu, a później – po dłuższej przerwie – wrócił, by ponownie poprowadzić show, stał się nieodłącznym elementem „The Voice of Poland”. Jego styl bycia, naturalność i wyczucie momentu sprawiają, że publiczność traktuje go niemal jak dobrego znajomego, który wprowadza ich w świat wielkich emocji i prawdziwych historii. Choć nadal jest przede wszystkim aktorem, którego kojarzymy z rolami w „Rodzince.pl”, „Ślebody” czy wielu filmach i serialach, to właśnie w „Voice’ie” pokazuje pełnię swojej charyzmy.

Mimo to w jednym z ostatnich wywiadów postanowił przerwać milczenie i powiedzieć wprost coś, czego wielu widzów wolałoby nie usłyszeć. W rozmowie z dziennikarką serwisu Plejada.pl przyznał, że… nie śledzi kariery zwycięzców po finale. Jego szczerość momentalnie wywołała poruszenie, bo rzadko który prowadzący mówi o kulisach własnego programu z taką otwartością.

Nie obserwuję, jeśli mogę być szczery. Oczywiście, trzymam mocno kciuki – wyznał szczerze.

Jak podkreślił, choć „The Voice of Poland” może być świetną trampoliną, to sam sukces to znacznie więcej niż zwycięstwo.

Natomiast, czy to dobry pomysł, żeby przychodzić do tego programu? Myślę, że to jest bardziej konkurs rywalizacji na to, kto rzeczywiście ma ten głos, the voice, to on jest jakimś takim centrum. To nie jest chyba też tak, że ludzie, którzy wygrywają nasz program, zawsze robią kariery w świecie muzyki. Jednak to zawsze jest jakaś suma nie tylko głosu, ale też prawdy, tego, co chcesz powiedzieć, jaką muzykę lubisz, jak siebie chcesz stworzyć. To jest strasznie skomplikowane. W ogóle nie jestem z tego muzycznego świata, więc tylko obserwuję to z boku, ale myślę, że to wciąż jest ekscytujące dla naszych uczestników. Mnóstwo osób tu przychodzi, żeby dać sobie kopa na życie, trochę się pobawić – powiedział wprost.

Maciej Musiał zauważył również, jak bardzo zmienili się uczestnicy programu na przestrzeni lat. Telewizja – jak powiedział – przestała być jedynym oknem na świat. Social media przejęły dużą część uwagi, dlatego osoby, które pojawiają się w show, są bardziej naturalne, odprężone i mniej wystraszone.

Telewizja już nie jest tym głównym medium, tylko jest jednym z mediów, które mamy, to ludzie, którzy tu przychodzą, mam wrażenie, są bardziej wyluzowani i dzięki temu też autentyczni – powiedział dziennikarce.

Zaskoczenie przyszło jednak w momencie, w którym zapytano go o krążące w sieci opinie, że bierze udział w programie tylko dla pieniędzy. Zamiast unikać odpowiedzi, uśmiechnął się i powiedział wprost:

To jest moja praca, więc [czyt. pieniądze] to też jest ważny aspekt, jak mam być szczery, ale tak jak mówiłem, po prostu to lubię – wyznał.

Choć wokół talent show od lat krążą różne opinie, jedno jest pewne – Maciej Musiał stał się jego ważnym elementem, a jego powrót przywrócił programowi lekkość i szczerość, które widzowie bardzo cenią. Jego najnowsze wypowiedzi pokazały, że za telewizyjnym uśmiechem kryje się także refleksyjny, świadomy człowiek, który doskonale zna realia branży.

POLECAMY: Joanna Jabłczyńska trafiła do szpitala. Fani w ogromnym niepokoju. Co się stało?

Nadchodzi wielki finał 16. edycji. Kto powalczy o wygraną? Jakie stacja przygotowała niespodzianki?

Już dziś o godzinie 20:30 tuż po finałowym odcinku serialu “Rodzinka.pl”, widzowie TVP2 zobaczą wielki finał 16. edycji „The Voice of Poland”. Rok temu triumfowała Anna Iwanek, a w tym sezonie emocje mogą być jeszcze większe. Na scenie spotkają się reprezentanci aż pięciu trenerów, co już jest wydarzeniem samym w sobie i gwarantuje widowisko pełne różnorodności.

O zwycięstwo walczą: Jasiek Piwowarczyk z drużyny Margaret, Łukasz Reks od Kuby Badacha, Mateusz Jagiełło z ekipy Tomsona i Barona, Hanna Kuzimowicz prowadzona przez Michała Szpaka oraz Żaneta Cheminiak, której droga do finału wiodła przez etap „The Voice Comeback Stage Powered by Orange” u Ani Karwan. To zestawienie obiecuje pojedynek pełen zaskoczeń, emocji i muzycznych kontrastów.

Wieczór uświetnią wyjątkowi goście specjalni. Na scenie pojawią się ubiegłoroczna triumfatorka Anna Iwanek, fenomen polskiej sceny alternatywnej Ralph Kaminski, młodziutka reprezentantka Polski na Eurowizji Junior Marianna Kłos, a także sensacyjny zwycięzca Eurowizji 2024 – Nemo. To jeden z najbardziej imponujących zestawów artystów w historii finałów programu.

ZOBACZ RÓWNIEŻ: Karolina Gilon poprowadzi “Mam Talent”? Te informacje nie pozostawiają wątpliwości

Komu kibicujecie w wielkim finale “The Voice of Poland”? Dajcie znać w komentarzu pod artykułem oraz na Instagramie, Facebooku i TikToku!

Paulina Chylewska i Maciej Musiał (fot. Waldemar Kompała, TVP) – zdjęcie prasowe TVP
Maciej Musiał (fot. Waldemar Kompała, TVP) – zdjęcie prasowe TVP
Maciej Musiał (fot. Waldemar Kompała, TVP) – zdjęcie prasowe TVP
Maciej Musiał (fot. screen Instagram Maciej Musiał)

Autor: Szymon Jedynak

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

showbiz

Kazik Staszewski kończy karierę po feralnym koncercie? „Mój czas nadszedł” – padła konkretna deklaracja

Opublikowano

w dniu

przez

Koncert Kultu w Zielonej Górze wywołał prawdziwą burzę. Fani, którzy czekali na występ przez cały rok, nie mogli uwierzyć w to, co zobaczyli na scenie. Niedyspozycja lidera zespołu wywołała falę krytyki, a w sieci pojawiły się nagrania, które obiegły cały kraj. Dowiedz się więcej, jak swój występ skomentował sam Kazik Staszewski!

Kazik Staszewski od zawsze był głosem buntu i obserwatorem rzeczywistości. Jego utwory komentowały współczesne absurdy, polityczne napięcia i realia PRL-u, w których zaczynał tworzyć. Nigdy nie bał się kontrowersji, a jego teksty pełne były ironii i gorzkich spostrzeżeń. Tym bardziej niedzielny koncert w Zielonej Górze był zaskoczeniem i szokiem dla wiernych fanów, którzy przywykli do wysokiego poziomu występów Kultu.

Wielu widzów narzekało na chaos w wykonaniu utworów, bełkotliwe partie wokalne i zapominane fragmenty znanych piosenek. Internauci nie kryli frustracji: „To chyba żart. Byłem i wyszedłem. Kazik nawalony, nie dało się tego słuchać. Nie wiem jak macie zamiar zrekompensować to, co się stało. Człowiek czeka cały rok od wielu lat, jest to stały punkt w kalendarzu i co… masakara jakaś. Kiedy powtarzacie z Kazikiem na trzeźwo?” – pisał jeden z fanów.

Niektórzy uczestnicy koncertu opuszczali halę jeszcze przed końcem, inni domagali się zwrotów kosztów biletów, argumentując, że to, co otrzymali, było dalekie od standardów, do których przyzwyczaił ich Kult przez dekady. Fala krytyki rosła w zastraszającym tempie, a sytuacja w internecie stawała się coraz bardziej napięta.

Tuż po wydarzeniu Kazik Staszewski sam przyznał, że koncert był katastrofalny. W emocjach obiecał zwrot pieniędzy każdemu, kto prześle mu bilet, jednak później wycofał się z deklaracji. Wyjaśnił, że formalności związane z zwrotami są skomplikowane, a fani powinni kontaktować się bezpośrednio z organizatorem. Ta decyzja jeszcze bardziej wzmogła negatywne reakcje w sieci.

POLECAMY: Małgorzata Kożuchowska i Joanna Liszowska w żałobie. Ich słowa po śmierci Nikodema Mareckiego rozrywają serce

Kazik Staszewski zabrał głos po koncercie

Jeszcze tego samego dnia Kazik Staszewski opublikował obszerne oświadczenie na oficjalnym profilu zespołu Kult, w którym podzielił się szczerymi przeprosinami:

Chciałbym złożyć szczere przeprosiny za moją wczorajszą niedyspozycję, która uniemożliwiła mi wykonanie występu na odpowiednim poziomie. Biorę za to pełną odpowiedzialność – zaczął.

Lider zespołu wyjaśnił przyczyny swojego stanu:

W trosce o swoje zdrowie chcąc „ratować się” przed covidem oraz dokuczliwym bólem brzucha sięgnąłem po środki, które, jak się okazało, w połączeniu z alkoholem zadziałały zupełnie odwrotnie do zamierzonego. Z marnym skutkiem. Była to poważna lekkomyślność, za którą szczerze żałuję – tłumaczył na Facebooku.

Przeprosił także fanów, współpracowników i cały zespół:

Przepraszam wszystkich, którzy przyszli i oczekiwali normalnego występu. Wypada mi nie tylko wyrazić głęboki żal, lecz także zwrócić koszty tym, którzy byli obecni i zostali zawiedzeni moją postawą. Przepraszam również kolegów z zespołu i całą naszą ekipę za dyskomfort oraz wstyd, którego musieli doświadczać podczas prawie 3 godzin obecności na scenie – czytamy.

W oświadczeniu pojawiła się również szokująca deklaracja dotycząca przyszłości zespołu:

Po tym wczorajszym wydarzeniu i po rozmowach z żoną oraz dziećmi doszedłem do trudnego, ale koniecznego wniosku, że „mój czas nadszedł”. Stałem się własną karykaturą, czego zawsze chciałem uniknąć. Jest tego wszystkiego po prostu za dużo. Dlatego podjąłem decyzję, że w roku 2027 Kult zagra bardzo ograniczoną, minimalną ilość koncertów – zapewnił.

Kazik Staszewski podkreślił, że mimo ograniczeń, zakontraktowane koncerty odbędą się, ale on sam musi zwolnić tempo i zadbać o swoje zdrowie:

Obecnie mamy zakontraktowanych jeszcze kilkadziesiąt koncertów i one oczywiście się odbędą. Później jednak muszę zwolnić. Nie wiem, jak wytrzymam bez grania, nigdy tego nie robiłem ale tym razem hamulec musi zostać wciśnięty. W tym roku zagram 104 koncerty, do tego dochodzi wiele innych muzycznych obowiązków. To przekracza moje możliwości – dodał.

Na zakończenie Kazik złożył ostatnie słowa pełne skruchy i wdzięczności:

Być może jeszcze kiedyś się usłyszymy i zobaczymy. Na ten moment jednak jest to decyzja, którą muszę podjąć dla dobra swojego zdrowia, rodziny i wszystkich, którzy są częścią tego świata. Jeszcze raz przepraszam z całego serca. Dziękuję za wszystkie lata wsparcia. Z wyrazami szacunku i skruchy – zakończył.

Ten koncert i całe zamieszanie wokół niego stają się teraz jednym z najbardziej kontrowersyjnych wydarzeń w historii zespołu Kult. Fani, krytycy i media nie kryją szoku i choć wielu z nich wciąż czeka na kolejne występy, pytanie o przyszłość Kultu i formę Kazika Staszewskiego pozostaje otwarte.

ZOBACZ RÓWNIEŻ: Zaskakujące sceny na koncercie Beaty Kozidrak. Widownia dosłownie zaniemówiła [WIDEO]

Co uważacie o tym incydencie? Dajcie znać w komentarzu pod artykułem oraz na Instagramie, Facebooku i TikToku!

Kazik Staszewski (fot. screen YouTube TVN Talent Show)
Kazik Staszewski (fot. screen YouTube Rymanowski Live)

Autor: Szymon Jedynak

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kontynuuj czytanie

showbiz

Małgorzata Kożuchowska i Joanna Liszowska w żałobie. Ich słowa po śmierci Nikodema Mareckiego rozrywają serce

Opublikowano

w dniu

przez

Wiadomość o śmierci młodego aktora sparaliżowała branżę filmową i poruszyła tysiące widzów. Kolejne osoby z ekipy produkcyjnej, aktorzy i twórcy publikują pełne bólu pożegnania, podkreślając, że odszedł ktoś absolutnie wyjątkowy. Jak wyglądały jego ostatnie dni i dlaczego ta tragedia tak mocno wstrząsnęła opinią publiczną? Dowiedz się więcej, co napisała Liszowska i Kożuchowska!

Nikodem Marecki był jednym z tych dziecięcych aktorów, o których branża mówiła wprost — „on zajdzie daleko”. Na planach filmowych czuł się jak w domu, zaskakiwał profesjonalizmem i wrażliwością, której niejeden dorosły mógłby mu pozazdrościć. Popularność przyniosła mu rola w „Białej odwadze”, gdzie jego talent dostrzegł i docenił reżyser Marcin Koszałka. Widzowie obserwowali, jak z każdym projektem rozwija się coraz szybciej, a jego kolejne występy tylko potwierdzały, że przed nim stoi wielka przyszłość.

Oprócz udziału w „Białej odwadze” Nikodem pojawił się także w filmie „Zołza”, gdzie partnerował ekranowo Małgorzacie Kożuchowskiej, a ostatnio trafił do obsady serialu „Szpital św. Anny”. To właśnie tam zagrał syna bohaterki granej przez Joannę Liszowską, z którą stworzył jedną z najbardziej naturalnych ekranowych relacji w produkcji. Ekipa serialu jako jedna z pierwszych wydała oficjalne oświadczenie, w którym nie kryła rozpaczy.

W oświadczeniu produkcji „Szpitala św. Anny” pojawiły się słowa, które momentalnie zaczęły krążyć w sieci:

Z niedowierzaniem i ogromnym bólem przyjęliśmy wiadomość o tragicznej śmierci Nikodema Mareckiego. Zawsze radosny, uśmiechnięty, bardzo zdolny, iskierka dobrej energii na planie. Wspaniale wcielił się w rolę Igora Hajduka w serialu “Szpital św. Anny”. Będzie nam go bardzo brakowało. Składamy wyrazy współczucia rodzinie i bliskim Nikodema. Łączymy się w niewyobrażalnym bólu – czytamy.

Jako jeden z pierwszych wstrząsającą wiadomość potwierdził twórca „Białej odwagi”, reżyser Marcin Koszałka, który opublikował wstrząsający wpis. Jego słowa odbiły się szerokim echem w internecie:

Okropna wiadomość, nie żyje Nikodem Marecki, który grał w “Białej odwadze”, synka głównej bohaterki, Bronki. Nikodem wybiegł z autobusu szkolnego i potrącił go samochód. Straszne, wielka strata, był bardzo zdolny i świat się przed nim otwierał. Do zobaczenia – czytamy we wpisie zamieszczonym na Facebooku.

Opisany przez reżysera wypadek natychmiast wstrząsnął opinią publiczną. Nikodem miał zginąć po opuszczeniu autobusu szkolnego – jeden moment nieuwagi okazał się tragiczny w skutkach. Tego typu zdarzenia niestety pojawiają się w statystykach drogowych, ale gdy dotyczą dziecka, które znała cała Polska, cały kraj w jednej chwili zamiera. Na świadomość ludzi spadła brutalna prawda o kruchości życia, zwłaszcza życia najmłodszych.

POLECAMY: Zaskakujące sceny na koncercie Beaty Kozidrak. Widownia dosłownie zaniemówiła [WIDEO]

Kożuchowska i Liszowska żegnają Nikodema Mareckiego

Mimo zaledwie 11 lat Nikodem zostawił po sobie wyjątkowy artystyczny ślad. Każda rola, w której wystąpił, nabiera dziś symbolicznego znaczenia, a jego obecność na ekranie będzie już zawsze niosła dodatkowy ładunek emocjonalny. Oglądając go w filmach i serialach, widzowie zobaczą nie tylko utalentowanego chłopca, ale dziecko, które miało przed sobą całe życie i ogromne marzenia. To w nich zostanie zapisana historia młodego aktora, którego droga została brutalnie przerwana.

Hołd Nikodemowi złożyła również Małgorzata Kożuchowska, z którą pracował na planie „Zołzy”. Jej słowa poruszyły internautów:

Ogromne wyrazy współczucia dla całej rodziny! Trudno uwierzyć w to, co się stało. Serce pęka. Nikodem był wspaniały – napisała pod wpisem rodziców młodego aktora na Instagramie.

Jedno z najbardziej poruszających pożegnań opublikowała Joanna Liszowska, serialowa mama Nikodema z serialu „Szpital św. Anny” . Jej długi, emocjonalny wpis jest dziś jednym z najczęściej udostępnianych. Aktorka pisała z rozdzierającą szczerością:

Nikoś… Nie ma słów, które wyraziłyby to, co czuję po twoim nagłym odejściu… Pamiętasz? Często żartowałam, że gdybym miała syna, chciałabym, żeby był taki jak Ty. Bystry, inteligentny, wesoły, z wyobraźnią, dowcipny, łobuzerski, a przy tym tak wrażliwy i ciepły – czytamy.

W dalszej części swojego wpisu Joanna Liszowska dodała słowa, które poruszyły do łez nawet obcych ludzi:

Byłeś wyjątkowy. Byłam twoją tylko serialową mamą, a kiedy to piszę, znowu płyną mi łzy. Nie wyobrażam sobie bólu, jaki czują Twoi Rodzice, Rodzina i bardzo mocno ich przytulam. Mam nadzieję, że odnajdą w sobie tę nieludzką siłę, by to przetrwać i żyć w tej innej rzeczywistości… bo bez Ciebie – dodała aktorka.

Aktorka zakończyła swoje pożegnanie w sposób, który poruszył tysiące internautów:

Nikoś będziemy, już za Tobą tęsknimy. I wiesz? Czyniłeś ten świat lepszym. Dziękuję, że mogłam Cię poznać. I nie wiem, dlaczego takie rzeczy się wydarzają… może by zrozumieć, że nasze “problemy” codzienności tak naprawdę nimi nie są – napisała Liszowska na Instagramie.

Odejście Nikodema Mareckiego to jedna z tych tragedii, które nie mieszczą się w głowie, bo dotyczą dziecka, które miało przed sobą całe życie i ogromny potencjał. Jego rodzina, przyjaciele, twórcy oraz widzowie będą nieść tę historię w sobie jeszcze długo. Po młodym aktorze pozostały wspomnienia, role i miłość ludzi, którzy mieli szczęście go poznać. W świecie filmu takich dzieci jak on jest niewiele, dlatego jego strata boli podwójnie.

ZOBACZ RÓWNIEŻ: Joanna Racewicz uderza w TVP. Nagle wspomniała o “panach z góry”. Czy dołączy do ekipy TVN? [SZCZEGÓŁY]

Nikodem Marecki i Joanna Liszowska (fot. screen Instagram Joanna Liszowska)
Nikodem Marecki i Piotr Stramowski (fot. screen Instagram Nikodem Marecki)
Nikodem Marecki (fot. screen Instagram Iwona Marecka Knafel)

Autor: Szymon Jedynak

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kontynuuj czytanie

news

Zaskakujące sceny na koncercie Beaty Kozidrak. Widownia dosłownie zaniemówiła [WIDEO]

Opublikowano

w dniu

przez

Po miesiącach milczenia, chorobie i zniknięciu z życia publicznego, Beata Kozidrak wróciła na scenę w sposób, jakiego nikt się nie spodziewał. Jej wielki powrót stał się wydarzeniem sezonu – pełnym emocji, odwagi i spektaklu, jakiego nie widziała jeszcze żadna polska hala. Co wydarzyło się za kulisami i jak wyglądała jej droga do tego momentu? Dowiedz się więcej!

Powrót Beaty Kozidrak na scenę był jednym z najgoręcej komentowanych momentów w polskiej muzyce ostatnich miesięcy. Gdy jesienią 2024 roku artystka zniknęła z mediów, odwołała trasę i podjęła leczenie, tysiące fanów zastanawiało się, co dzieje się z ikoną polskiej sceny. Dopiero później wyznała, że zmagała się z chorobą nowotworową, która zmusiła ją do zatrzymania się i walki o zdrowie. Dziś wraca – silniejsza, obecna i gotowa na nowy etap artystycznego życia.

Kilkanaście tygodni temu w szczerej rozmowie z Piotrem Wojtasikiem w “Dzień dobry TVN” Beata ujawniła, że choroba była dla niej momentem granicznym.

Bardzo się źle czułam. Proste przejście u mnie w domu z łóżka do toalety było dla mnie wielkim problemem i czułam, że to nie są żarty. Oczywiście zrobiłam wszystkie badania i tak jak każdy człowiek – bałam się bardzo, jaka będzie diagnoza […] Trafiłam do szpitala. Diagnoza była dość szybka, była to choroba nowotworowa – wyznała kilkanaście tygodni temu w rozmowie z Piotrem Wojtasikiem w “Dzień dobry TVN”.

Powrót w postaci wielkiego koncertu HOUSE OF BEATA w łódzkiej Atlas Arenie stał się symbolem jej determinacji i ogromnej siły. To nie był zwykły koncert – to było wydarzenie, które zamieniło jedną z największych hal w Polsce w wielką, pulsującą domówkę, pełną muzyki i emocji. Publiczność weszła w świat Beaty i zespołu KAMP! już w momencie, gdy pulsujące odliczanie pojawiło się nad sceną, a dźwięki miasta zaczęły przechodzić w rytm przygotowań do imprezy.

Współpraca Beaty Kozidrak z KAMP! okazała się artystyczną fuzją, o której będzie się mówić długo. Gdy muzycy pojawili się na scenie, publiczność dosłownie eksplodowała energią. W nowej, elektronicznej wersji „Olek” otworzył koncert z potężnym brzmieniem, które od razu narzuciło tempo całemu spektaklowi. Elektronika, moc, nowoczesność – Beata wyszła ze swojej strefy komfortu i zrobiła to z pełną odwagą.

Beata Kozidrak (fot. Yaroalv Altunin)
Beata Kozidrak (fot. Yaroalv Altunin)

Atmosfera HOUSE OF BEATA przypominała najbardziej roztańczoną domówkę roku. Dziesięć tysięcy fanów zanurzyło się w świat neonów, świetlnych pejzaży, baniek, wizualizacji i efektów, które sprawiały, że arena drżała od energii. Po ośmiu tysiącach koncertów z Bajmem ten projekt pokazał, że Beata nadal potrafi ryzykować, zaskakiwać i sięgać po nowe środki wyrazu i robi to z rozmachem, którego nie powstydziliby się najlepsi światowi performerzy.

POLECAMY: Nie żyje 11-letni Nikodem Marecki. Widzowie poznali go w serialu “Szpital św. Anny”. Co się stało?

Relacja z koncertu ‘House of Beata”

W kolejnych utworach publiczność miała okazję zanurzyć się w muzycznym „domu Beaty”. Połączenie skrzypiec, orkiestry dętej i chóru stworzyło wielowymiarową, emocjonalną konstrukcję, która niosła zarówno nostalgię, jak i taneczną energię. Każdy kolejny numer stawał się kolejnym pokojem w tym domu – innym, emocjonalnie unikatowym i pełnym charakteru.

Wielkie poruszenie wywołał gościnny występ Kasi Moś, która zeszła z balkonu otoczonego przyjaciółkami Beaty wprost w światło sceny. Wspólne wykonanie „Upiłam się Tobą” stało się jednym z emocjonalnych szczytów wieczoru. Ich duet udowodnił, że scena muzyczna w Polsce może być miejscem nie tylko talentu, ale i autentycznej kobiecej solidarności.

Kulminacyjny moment wieczoru przyniosła „Rzeka marzeń” – wykonana z chórem, przy wizualizacjach opowiadających o dzieciństwie i niewinności. Hala zamieniła się w przestrzeń pełną wspólnego wzruszenia, a konfetti i światła tylko podkreśliły wyjątkowość chwili. Publiczność nie wypuściła Beaty ze sceny – bisy były nieuniknione.

Na bis zabrzmiały „Żal mi tamtych nocy i dni” oraz ponownie „Upiłam się Tobą”, tym razem śpiewana przez dziesięć tysięcy ludzi jednocześnie. Ten moment scementował wyjątkowość wieczoru – nie był to powrót, lecz triumf. Triumf kobiety, która przetrwała chorobę, wróciła silniejsza i podarowała publiczności wydarzenie, które trudno będzie powtórzyć.

HOUSE OF BEATA zapisał się w historii nie tylko jako koncert, ale też jako symbol odwagi, odbudowy i radości powrotu do życia. Beata Kozidrak i KAMP! stworzyli przestrzeń, która na tę jedną noc stała się domem tysięcy ludzi. Intensywnym, tanecznym, wzruszającym – jedynym w swoim rodzaju.

Koncert powstał we współpracy z Miastem Łódź, Radio ZET oraz organizatorem Note the Note i bez wątpienia zostanie zapamiętany jako jedno z najważniejszych wydarzeń muzycznych roku.

ZOBACZ RÓWNIEŻ: Doda ujawnia, co ją brzydzi. Padły ostre słowa o zdrowiu i higienie: “Nie wchodzę nikomu do łóżka”

Którą piosenkę z repertuaru Beaty Kozidrak lubicie najbardziej? Dajcie znać w komentarzu pod artykułem oraz na Instagramie, Facebooku i TikToku!

Beata Kozidrak (fot. Dorota Tyszka) – zdjęcie prasowe
Beata Kozidrak (fot. Dorota Tyszka) – zdjęcie prasowe
Beata Kozidrak (fot. Dorota Tyszka) – zdjęcie prasowe
Beata Kozidrak (fot. Dorota Tyszka) – zdjęcie prasowe
Beata Kozidrak (fot. Dorota Tyszka) – zdjęcie prasowe
Beata Kozidrak (fot. Dorota Tyszka) – zdjęcie prasowe
Beata Kozidrak (fot. Dorota Tyszka) – zdjęcie prasowe
Beata Kozidrak (fot. Dorota Tyszka) – zdjęcie prasowe
Beata Kozidrak (fot. Dorota Tyszka) – zdjęcie prasowe
Beata Kozidrak (fot. Dorota Tyszka) – zdjęcie prasowe
Beata Kozidrak (fot. Dorota Tyszka) – zdjęcie prasowe
Beata Kozidrak (fot. Dorota Tyszka) – zdjęcie prasowe
Beata Kozidrak i Kasia Moś (fot. Dorota Tyszka) – zdjęcie prasowe
Beata Kozidrak (fot. Dorota Tyszka) – zdjęcie prasowe
Beata Kozidrak (fot. Dorota Tyszka) – zdjęcie prasowe
Beata Kozidrak (fot. Dorota Tyszka) – zdjęcie prasowe
Beata Kozidrak (fot. Dorota Tyszka) – zdjęcie prasowe
Beata Kozidrak (fot. Yaroalv Altunin)
Beata Kozidrak (fot. Yaroalv Altunin)
Beata Kozidrak (fot. Yaroalv Altunin)
Beata Kozidrak (fot. Yaroalv Altunin)
Beata Kozidrak (fot. Yaroalv Altunin)
Beata Kozidrak (fot. Yaroalv Altunin)
Beata Kozidrak (fot. Yaroalv Altunin)
Beata Kozidrak (fot. Yaroalv Altunin)
Beata Kozidrak (fot. Yaroalv Altunin)
Beata Kozidrak (fot. Yaroalv Altunin)
Beata Kozidrak (fot. Yaroalv Altunin)
Beata Kozidrak (fot. Yaroalv Altunin)
Kasia Moś (fot. Yaroalv Altunin)
Kasia Moś (fot. Yaroalv Altunin)
Beata Kozidrak i Kasia Moś (fot. Yaroalv Altunin)
Kasia Moś (fot. Yaroalv Altunin)
Beata Kozidrak (fot. Yaroalv Altunin)
Beata Kozidrak (fot. Yaroalv Altunin)
Beata Kozidrak (fot. Yaroalv Altunin)
Beata Kozidrak (fot. Yaroalv Altunin)
Beata Kozidrak (fot. Yaroalv Altunin)

Autor: Szymon Jedynak

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kontynuuj czytanie

news

„Lubię siebie, nawet kiedy mam gorszy dzień” – ambasadorki 6. edycji #lubiesiebie obnażają prawdę o samoakceptacji

Opublikowano

w dniu

przez

Ruszyła 6. odsłona kultowej kampanii #lubiesiebie – projektu stworzonego z inicjatywy dr Franciszka Strzałkowskiego, który od lat pokazuje kobietom, że akceptacja nie zaczyna się na filtrach, tylko w codziennych, prawdziwych momentach. W tej edycji ponownie nie ma miejsca na pudrowanie rzeczywistości – jest za to szczerość, odwaga i powiedzenie „lubię siebie” także wtedy, gdy dzień nie jest idealny.

Do projektu dołączyły cztery wyjątkowe kobiety: każda z nich reprezentuje inną odsłonę samoakceptacji.

Roma Gąsiorowska mówi wprost o byciu dla siebie zarówno przyjaciółką, jak i krytykiem:
„Lubię siebie taką, jaka jestem. W lepszy dzień i w gorszy. Najważniejsze, że nigdy siebie nie zostawiłam.”

Karolina Gorczyca, mama dwójki dzieci, podkreśla wartość codziennego budowania pewności siebie:
„Przez lata uczyłam się własnej wartości. Dziś chcę, żeby moje dzieci widziały obok siebie kobietę, która naprawdę się lubi – a nie taką, która udaje perfekcyjną.”

Paulina Chapko, aktorka znana z wrażliwości, dodaje:
„Lubię swoją wrażliwość i to, że ciągle szukam prawdy – w życiu i w aktorstwie. Nie muszę się nikomu podobać, żeby lubić siebie.”

Ola Żelazo, trenerka ruchu, zwraca uwagę na to, jak wiele kobiet zmaga się z surową oceną własnego ciała i emocji:
„Na sali pilatesu widzę codziennie kobiety, które czują, że nie są wystarczające. Chcę im pokazać, że kiedy przestaniesz z sobą walczyć – pojawia się siła. Prawdziwa.”


Kampania, która odczarowuje presję idealności

#lubiesiebie od 2022 roku gromadzi najważniejsze nazwiska polskiego show-biznesu i kultury – Marię Sadowską, Lidię Popiel, Joannę Liszowską, Agnieszkę Więdłochę czy Jowitę Budnik. Celem projektu jest jedno: pokazać, że prawdziwa akceptacja nie ma nic wspólnego z pozą na zdjęciu.

W tegorocznej odsłonie partnerami wspierającymi kampanię są: Laboratoires Vivacy Polska oraz Euroscalemed. Podkreślają oni, że medycyna estetyczna ma służyć komfortowi i dobremu samopoczuciu, a nie ukrywaniu siebie.


Jedno przesłanie: lubienie siebie to codzienny wybór

To nie kampania o perfekcji. To kampania o chwili, w której patrzysz w lustro i mówisz: „Nawet jeśli dzisiaj jest trudniej – nadal jestem wystarczająca”.

Kontynuuj czytanie

HITY

Copyright © 2019 Przeambitni.pl. Stworzona z miłością