Śledź nas

news

eLove: Emocje i muzyka, która łączy pokolenia!

Opublikowano

w dniu

Zespół eLove tworzy grupa utalentowanych artystów: Krista Dutchak, Jacek Sadowski i Jacek Hoduń. W pracy cechują się profesjonalizmem, ale nie opuszcza ich poczucie humoru. Dali się poznać za sprawą hitów: „Zabiorę to co chcę”, Masz prawo tu być”, „Gofr czy Ciastko”, „Pies i Kot” czy „Nie ma hajsu”. Właśnie ukazał się ich teledysk do piosenki „Raz, dwa, trzy”, co jest świetną okazją, żeby poznać grupę bliżej. W wywiadzie zdradzają, kilka ciekawych smaczków z życia prywatnego i zawodowego. Wspominają także swój występ w „Must Be The Music”.

Spotykamy się przy okazji najnowszego teledysku do singla, pt. „Raz, dwa trzy”, który nawiązuje do pierwszych szkolnych miłości, potańcówek i pierwszych rozczarowań. Zatem, kto z was był królem bądź królową parkietu, a kto podpierał ściany lub deptał innych po palcach?

Krista Dutchak: Przyznam, że historia tej piosenki jest trochę o moim życiu i mojej sytuacji z lat szkolnych. To ja byłam tą dziewczyną z warkoczem, która na szkolnych dyskotekach podpierała czasem ściany i marzyła, żeby pewien przystojniak z mojej klasy podszedł do mnie i poprosił do tańca. Kiedy już w końcu doczekałam się i za którymś razem chłopak z marzeń odważył się wyciągnąć mnie na parkiet, to stało się dokładnie jak w refrenie piosenki „Raz, dwa trzy”. Taniec okazał się trochę nieudany. Rozczarowanie sprawiło, że czar prysł i „miłość” do Władka przeszła mi niemal natychmiast (śmiech).

Jacek Hoduń: Muszę usprawiedliwić męską część i dodam, że w tamtych czasach, gdy Krysia, która dziś jest lwem scenicznym w kobiecej odsłonie, a kiedyś podpierała ściany, nie było „Tańca z gwiazdami”, żeby panowie mogli sobie w telewizji podpatrzeć, jak się powinno tańczyć (uśmiech).

Jacek Sadowski: Dorzucę, że Beethoven też nie potrafił tańczyć, więc czujemy się usprawiedliwieni (śmiech).

Jacek Hoduń: Natomiast jedno jest pewne, to piosenka, która bazuje na doświadczeniach, które dotknęły każdego z nas i myślę, że każdy sięgając pamięcią wstecz może sobie taką sytuacje przypomnieć i my zachęcamy do tego, żeby nasze piosenki trochę przenosiły słuchaczy do minionych czasów, które były naprawdę fajne. Okazuje się, że nasza młodsza część publiczności również przeżywa to obecnie…

Jacek Sadowski: Kiedy zaczęliśmy nagrywać ten utwór również wróciłem pamięcią wstecz. Przypomniałem sobie wówczas pewne zabawne wyznanie. Otóż po latach jedna z koleżanek wyznała mi, że jako nastolatka długo się we mnie podkochiwała, do tego stopnia, że przez to zakochanie nie mogła odrabiać lekcji i skupić się na nauce, bo ciągle o mnie myślała. Odkochała się dopiero, kiedy pewnego dnia dostrzegła na moim nosie pryszcza (śmiech). Wówczas miłość przeszła jej jak ręką odjął. Za to po kilku latach udało nam się razem zatańczyć na jakiejś licealnej potańcówce. Z damsko męskich historii dodam, że wówczas dziewczyny interesowały się albo sportowcami albo muzykami, więc zacząłem grać na gitarze, żeby mieć większe powodzenie.

Podobno tytuł piosenki „Raz, dwa, trzy” w pierwszym zamyśle był nieco inny. Dlaczego doszło do zmian?

Krista Dutchak: Piosenka w pierwszej wersji nosiła tytuł „Szkolny walc”, jednak w trakcie nagrań zapowiedzi na Tik Toka, nasza nastoletnia koleżanka Magda, zadała nam pytanie, skąd wziął się „Szkolny walc”, skoro nie ma tam nic o walcu, nie pada fraza szkolny walc, a utwór nie jest w rytmie walca? To dało nam do myślenia i postanowiliśmy, nawiązując do słów zawartych w tytule, czyli „Raz, dwa, trzy” dokonać zmiany.

Co jest najtrudniejsze, a co jest najpiękniejsze w pracy zespołowej, bo jednak każde z was cechuje się innym temperamentem, miewa różne pomysły? Z pewnością przy powstawaniu utworów każdy ma swoja wizję. Czy często czasem dojść do porozumienia?

Jacek Hoduń: Wiadomo, że mamy różne wizje, bo w końcu, ilu ludzi tyle pomysłów. Na szczęście tak się dobraliśmy, że wszyscy rozumiemy pojęcie współpracy, nie tylko w słowach, ale przede wszystkim w praktyce. Naprawdę nie mamy powodów do narzekań i kłótni. Jesteśmy bardzo zdyscyplinowani. Kiedy siadamy do pracy, nasze piosenki po prostu powstają. Nasza współpraca przebiega niezwykle sprawnie. Gdybyśmy spotykali się codziennie, to w ciągu roku moglibyśmy stworzyć co najmniej trzysta utworów. Każde nasze twórcze spotkanie rodzi jakiś pomysł. Niektóre realizujemy od razu, inne chowamy do szuflady z napisem „na później”. Naprawdę nasze ostatnie single są składową wspólnych działań. Każdy przychodzi z czymś innym. Kryśka przychodzi ze swoimi ulubionymi wokalistkami, takimi jak: Beyoncé, Dua Lipa, Lady Gaga, my natomiast pałamy miłością do funkowego grania i udaje nam się uzyskać fajny wspólny rezultat.

Jacek Sadowski: Najważniejsze, że się lubimy i lubimy ze sobą przebywać. Niektórzy nie rozumieją, ale „zespół muzyczny” to najpierw „zespół”, a dopiero później „muzyczny”. Bez wzajemnej sympatii to by się nie mogło udać. Team jest najważniejszy. W swojej twórczości wykorzystujemy różne techniki i środki wyrazu. Lubimy eksperymentować. Staramy się nadążać za trendami, jednocześnie zachowując swój indywidualny styl.

Czy muzyka sama w sobie, kiedyś stała się na jakimś etapie życia, czymś, co przynosi ukojenie, czy pomogła przetrwać jakieś trudne chwile?

Jacek Hoduń: Myślę, że muzyka u każdego z nas ma swoje ważne miejsce, skoro oddajemy się tej pasji, a na dodatek możemy z niej żyć, choć nie zawsze bywa łatwo.

Jacek Sadowski: Najpiękniej jest, kiedy można robić w życiu to, co się lubi. Nie wyobrażam sobie, żebym miał chodzić na osiem godzin do pracy, której się nienawidzi. Taki etap mam za sobą. Próbowałem sił w innych zawodach i w pracy na etatach, co okazało się przykrym doświadczeniem, do którego nie chcę już wracać.

Jacek Hoduń: Ja miałem podobne doświadczenia i również nie odnalazłem się w innych miejscach.

POLECAMY: Zespół eLove podbija sieć hitem „Nie ma hajsu”! Poznajcie bliżej ambitnych artystów

Jakie zajęcia aż tak was zraziły?

Jacek Hoduń: Próbowałem wejść do świata IT. Niektórzy myślą, że to fajne i można dużo zarobić. Okazało się jednak, że to nie mój świat. Siedzenie przed komputerem, nawet za dobre pieniądze nie zatrzymało mnie przy biurku. Uświadomiłem sobie, że nie nadaję się do tego, choćbym nawet bardzo chciał, bo jednak cały czas ciągnęło mnie w stronę muzyki. W czasach studenckich byłem też magazynierem i też nie sprawiało mi to takiej radości jak muzyka, która czasem bywa ciężkim, ale pięknym kawałkiem chleba.

Jacek Sadowski: Pochwalę się, że kiedyś byłem naczelnikiem działu kultury w urzędzie. Wbrew pozorom to jest naprawdę miejsce mocno odbiegające od nazwy, a przede wszystkim od twórczej pracy muzycznej. Dyscyplina i godzinowy system pracy okazały się rzeczami nie dla mnie. Z przyjemnością porzuciłem to zajęcie. Moja decyzja przeraziła moją mamę i żonę, które stwierdziły, że zrezygnowałem z „porządnej pracy”. Mnie natomiast ta decyzja przyniosła ulgę.

Krista Dutchak: W myśl, że warto mieć solidne wykształcenie i stabilny zawód, studiowałam stosunki międzynarodowe. Mimo że śpiewam od szóstego roku życia, moim rodzicom bardzo zależało, żebym skupiła się na edukacji i miała tzw. plan B, na wypadek, gdyby coś nie wyszło. Po moich studiach mogłabym być ambasadorem, asystentką ambasadora, pracować w dyplomacji itp., ale wiem, że nie odnalazłabym szczęścia ani spełnienia w takiej pracy.

Gdybyście mogli cofnąć czas do momentu założenia zespołu i dać sobie jedną radę, żeby coś zrobić lepiej i poprawić, co to by było?

Jacek Hoduń: Kupiłbym bitcoiny i zainwestował w krypto waluty (śmiech) A tak poważnie, to chyba nic bym nie chciał zmieniać.

Krista Dutchak: Również niczego bym nie poprawiała, bo każda droga, nawet, jeśli zdarzają się na niej błędy i potknięcia uczy nas czegoś i to właśnie te trudne doświadczenia sprawiają, że stajemy się silniejsi, budują nas i czasem sprowadzają na ziemię. Nic w życiu nie przychodzi łatwo, bywa, że trzeba się czymś rozczarować, żeby coś zrozumieć, choć naprawdę jestem zadowolona z tego jak rozwija się nasza dwuletnia współpraca zespołowa.

Jacek Sadowski: Nie wyobrażam sobie, że nagle wchodzimy na rynek i mamy natychmiast sukces. Wszystko trzeba sobie wypracować. Zbyt szybki sukces mógłby poskutkować tym, że przysłowiowa woda sodowa uderzyłaby nam do głów. Tak więc jak mówi Krysia, błędy bywają bolesne, ale przede wszystkim kształcą. Poza tym zespół jest trochę jak małżeństwo – trzeba się dotrzeć i my w zespole eLove, naszym muzycznym kolektywie też się docieramy, uczymy się siebie nawzajem, swoich różnych humorów, upodobań, emocji i charakterów. Spędzamy ze sobą naprawdę dużo czasu, więc musimy umieć ze sobą żyć, żeby tworzyć.

Jacek Hoduń: To prawda, dlatego droga do sukcesu jest niezbędna. Każda ścieżka obarczona jest jakimiś błędami. Każdy z artystów, który jest na topie przebył jakąś drogę, która go ukształtowała. Jesteśmy więc zdeterminowani i wierzymy, że będziemy mieli swój czas. Ten projekt uczy nas wszystkich pokory i cierpliwości. Póki co fajnie się rozwija, a my nie odpuszczamy.

Jacek Sadowski: Uczymy się od siebie nie tylko w kwestii muzycznej. Np. Krysia w moje życie wniosła element social mediów, które wcześniej były mi obce. Dzięki jej zaangażowaniu mamy możliwość docierania, zwłaszcza do młodszej części publiczności poprzez TikTok, Facebook czy Instagram. W sumie nasz viral ma 15 milonów odsłon. Uświadomiliśmy sobie, że siła Internetu jest ogromna.

Jacek Hoduń: Krysia przychodzi do nas ze scenariuszami na filmiki do Internetu, a my już nawet nie dyskutujemy tylko z radością zapoznajemy się z tematami i nagrywamy.

ZOBACZ RÓWNIEŻ: Małgorzata Rozenek “Gwiazdą roku”! Zdradziła, co sądzi o portalach plotkarskich

Jesteście z różnych pokoleń. Jak widać muzyka łączy ludzi. A czy z racji „przepaści wiekowej” bywają też jakieś nieporozumienia?

Jacek Hoduń: Różnica pokoleń w naszym przypadku na szczęście ma więcej plusów niż minusów. Ta przepaść nie jest nie wiadomo jak duża. Ponadto jesteśmy tak zgrani, że nasze pesele nie mają tu znaczenia. Wymieniamy się doświadczeniem, energią, nowymi pomysłami.

Kto was najbardziej wspiera w tej muzycznej drodze?

Krista Dutchak: Rodzice. Głównie mama, która mój potencjał muzyczny dostrzegła, kiedy byłam w przedszkolu. Zauważyła, że śpiewając piosenkę, trafiam w dźwięki, więc zaprowadziła mnie na zajęcia wokalne, żebym mogła rozwijać się w tym kierunku. Sprawiało mi to ogromną radość i sprawia do dziś. Mama zawsze, gdy tylko mogła stała za kulisami wszystkich ważnych występów, koncertów, czy festiwali, co było ogromnym wsparciem. Nawet, kiedy ja czasem w siebie wątpię, ona we mnie wierzy i motywuje mnie. Tata także jest ze mnie dumny. Kiedyś marzył, żebym była wokalistką rockową. Pamiętam, że zawsze w aucie słuchaliśmy mocniejszych brzmień, takich jak: Queen, Metallica, Scorpions, czy AC/DC. Przez moment byłam nawet frontmenką zespołu rockowego, a tata menadżerem, więc na chwilę spełniłam jego marzenie. Zdecydowanie jednak lepiej odnajduję się w stylu, jaki prezentujemy jako eLove.

Jacek Sadowski: Mnie najbardziej wspiera kuzynka Olga, która kiedyś porzuciła pracę, żeby kibicować nam w „Must Be The Music”. Jest bardzo pozytywna i trochę szalona, w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Zabrała ze sobą za kulisy także ciocię Krysię.

Co zyskaliście dzięki udziałowi w programie „Must Be The Music”?

Jacek Hoduń: Program dał nam przede wszystkim bardzo dużo znajomości z ludźmi z branży, zdolnymi muzykami. Zawarliśmy wiele przyjaźni. Niektóre owocują wspólnymi projektami. Z perspektywy czasu, myślę, że te relacje są dla nas dużo ważniejsze niż sam występ przed jury. Choć oczywiście to była fajna przygoda i możliwość zaprezentowania się również przed widzami.

Krista Dutchak: Na pewno to było ważne doświadczenie i możliwość zaprezentowania się z autorska piosenką przed publicznością w studiu, ale i szansa dotarcia do telewidzów. Osobiście miałam frajdę z tego występu.

Jacek Sadowski: Na pewno występ w programie przełożył się na dotarcie do szerszej grupy publiczności. Nie od dziś wiadomo, że jak telewizja coś pokaże, to później internet także się tym interesuje. Ogólnie jesteśmy zadowoleni ze swojego występu.

Skąd wzięła się nazwa eLove?

Jacek Sadowski: Ze snu. I to dosłownie. Współpracujący z nami gitarzysta Krzysztof Paul, przyszedł na próbę i powiedział, że śniło mu się, że nasz zespół będzie nazywał się eLove. Wówczas mieliśmy kilka różnych pomysłów, ale do żadnego nie byliśmy na sto procent przekonani. Później zaczęliśmy tę nazwę analizować. Doszliśmy do wniosku, że w życiu najważniejsza jest miłość, czyli love, e – natomiast kojarzy się z siecią i nowoczesnością, oraz z emocjami. I nasz muzyka taka jest o życiu i o miłości.

Jakie macie muzyczne plany, kiedy już wypromujecie numer „Raz, dwa, trzy”?

Jacek Sadowski: Nasz plan to zagranie jak największej liczby koncertów dla jak największej liczby publiczności. Oczywiście pracujemy nad kolejnymi piosenkami, a singiel „Raz, dwa, trzy” nie będzie ostatnim, który wydamy w tym roku. Zapraszamy też do śledzenia nas w social mediach, do oglądania i komentowania naszych teledysków.

Fot. archiwum prywatne zespołu eLove
SM

news

Wojna Kaczorowskiej i Peli w sądzie dobiegła końca. Nikt nie spodziewał się takiego finału

Opublikowano

w dniu

przez

Ich małżeństwo od dawna przypominało emocjonalny rollercoaster. Plotki o zdradach, konflikty zawodowe i sądowe batalie – to wszystko sprawiło, że o ich rozstaniu mówiła cała Polska. Dziś już wiadomo, jak zakończyła się historia Agnieszki Kaczorowskiej i Macieja Peli. Finał ich sprawy zaskoczył wszystkich. Dowiedz się więcej i poznaj kulisy!

Choć jeszcze dwa lata temu tworzyli jedno z najbardziej rozpoznawalnych małżeństw polskiego show-biznesu, dziś Agnieszka Kaczorowska i Maciej Pela definitywnie zamknęli wspólny rozdział. Ich rozwód był jednym z najgłośniejszych w kraju – nie tylko ze względu na emocje, ale też na dramatyczne kulisy rozpraw, które od miesięcy przyciągały uwagę mediów. Dziś już wiadomo, że sąd oficjalnie orzekł rozwód, a obie strony doszły do porozumienia w kluczowych kwestiach.

Pierwsze sygnały o kryzysie w małżeństwie pojawiły się już w 2024 roku. Z początku nikt nie chciał wierzyć, że para, która jeszcze niedawno wspólnie występowała w telewizji i chwaliła się rodzinnym szczęściem, zmaga się z poważnymi problemami. Jednak kolejne publikacje i przecieki nie pozostawiały wątpliwości – ich związek wisiał na włosku. Z czasem zaczęły krążyć plotki o zdradach, wzajemnych pretensjach i zawodowych napięciach.

Sytuacja wymknęła się spod kontroli, gdy Agnieszka Kaczorowska dołączyła do reality show „Królowa przetrwania”. Media rozpisywały się o kłótniach na planie i o słynnej „aferze liścikowej”. Później wróciła w wielkim stylu jako uczestniczka „Tańca z Gwiazdami”, gdzie znów stała się bohaterką medialnych emocji. Partnerujący jej Filip Gurłacz miał być – według portali – kimś więcej niż tylko scenicznym partnerem, choć oboje konsekwentnie zaprzeczali tym pogłoskom.

Wszystko nabrało tempa, gdy tancerka pojawiła się na parkiecie z Marcinem Rogacewiczem. Ich występy pełne emocji i napięcia budziły ogromne kontrowersje. Gdy w jednym z odcinków zakończyli taniec długim pocałunkiem, internet dosłownie eksplodował. Widzowie zaczęli zastanawiać się, czy to jeszcze show, czy już prywatna opowieść o nowym uczuciu. Choć Kaczorowska nie komentowała tych spekulacji, jej milczenie tylko podsycało emocje.

Tymczasem w cieniu medialnej burzy znalazł się Maciej Pela. Jak donosił portal Pudelek.pl, tancerz nie pozostał długo sam. Paparazzi przyłapali go w jednym z warszawskich lokali w towarzystwie Pauliny Wicher z programu „Love Never Lies”. Świadkowie opisywali ich spotkanie jako wyjątkowo intymne, a zdjęcia szybko obiegły internet. Zaledwie kilka tygodni później pojawiły się doniesienia o kolejnej bliskiej relacji – tym razem z Izabelą Płóciennik z „The Voice of Poland”.

POLECAMY: Maciej Kurzajewski pochwalił się synem. Julian już nie jest dzieckiem – trudno go teraz poznać

Jak potoczyła się sprawa sądowa?

Kulminacja nastąpiła 3 listopada, gdy Agnieszka Kaczorowska i Maciej Pela spotkali się w sądzie. Jak relacjonował Pudelek.pl, na rozprawę jako pierwsza dotarła Kaczorowska – wyraźnie przygnębiona i poważna. „Agnieszka nie wygląda na zadowoloną. Oczekiwanie na rozprawę umila sobie pogawędką z prawniczką” – relacjonował reporter. Chwilę później na miejscu pojawił się jej były mąż. Ich powitanie było chłodne, ograniczone do krótkiego „cześć” i uścisku dłoni. Usiedli osobno, nie wymieniając spojrzeń.

W sądzie pojawili się także członkowie rodziny. Pierwsza zeznawała mama Agnieszki Kaczorowskiej, która przywitała byłego zięcia krótkim „dzień dobry”. Potem przyszła kolej na matkę Macieja Peli, która również została wezwana na świadka. W sali panowało napięcie, a gdy fotoreporterzy zaczęli robić zdjęcia, atmosfera stała się jeszcze bardziej gęsta. Po zakończeniu przesłuchań oboje opuścili budynek tylnym wyjściem, nie udzielając żadnych komentarzy.

Choć wielu spodziewało się, że tego dnia zapadnie wyrok, tak się nie stało. Sąd odroczył rozprawę, a ich sprawa wciąż pozostawała bez finału. Dopiero teraz, po wielu miesiącach ciszy, wiadomo już, jak zakończyła się historia jednej z najgłośniejszych par ostatnich lat. Jak donosi Super Express, rozwód został oficjalnie orzeczony. Decydujący okazał się argument dotyczący dobra ich córek – to właśnie troska o dzieci sprawiła, że obie strony zrezygnowały z dalszej batalii.

Sąd przyznał naprzemienną opiekę nad dziećmi. Zarówno Agnieszka, jak i Maciej będą dzielić obowiązki rodzicielskie i wspólnie podejmować decyzje dotyczące wychowania córek.

Najwięcej emocji wzbudziła jednak sprawa majątku. Wielu fanów sądziło, że to Agnieszka Kaczorowska wyjdzie z tego sporu zwycięsko. Tymczasem sąd zadecydował inaczej – rodzinny dom pozostał przy Macieju Peli, który przez ostatni rok samodzielnie spłacał kredyt.

Dziś oboje starają się ułożyć życie na nowo, z dala od medialnego zgiełku. Agnieszka Kaczorowska skupia się na pracy artystycznej i projektach scenicznych, natomiast Maciej Pela konsekwentnie unika publicznych komentarzy na temat życia prywatnego. Nie wiadomo, czy tancerz jest obecnie w związku – od dłuższego czasu nie pojawia się z żadną partnerką publicznie. Ich historia pozostaje przykładem, jak medialny związek może przerodzić się w publiczny dramat, ale też pokazuje, że nawet po burzy można próbować zacząć od nowa – z godnością i spokojem.

ZOBACZ RÓWNIEŻ: Jaka będzie pogoda na święta? Czeka nas pogodowy zwrot, jakiego nikt się nie spodziewał

Śledzicie medialne losy Kaczorowskiej i Peli? Dajcie znać w komentarzu pod artykułem oraz na Instagramie, Facebooku i TikToku!

Maciej Pela (fot. screen Instagram Maciej Pela)
Agnieszka Kaczorowska (fot. screen YouTube PrzeAmbitni.pl)

Autor: Szymon Jedynak

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kontynuuj czytanie

news

Jaka będzie pogoda na święta? Czeka nas pogodowy zwrot, jakiego nikt się nie spodziewał

Opublikowano

w dniu

przez

Od lat Polacy narzekają, że Boże Narodzenie coraz rzadziej wygląda jak z kartki świątecznej. Zamiast białego puchu – deszcz, błoto i szare niebo. Tym razem jednak prognozy są wyjątkowo obiecujące. Czy w końcu doczekamy się prawdziwie bajecznych, białych świąt? Dowiedz się więcej i poznaj wstępne prognozy!

Jeszcze kilkanaście lat temu grudzień w Polsce był gwarancją śniegu, a święta Bożego Narodzenia miały prawdziwie zimowy klimat. Dzieci lepiły bałwany, dorośli narzekali na odśnieżanie, a w powietrzu unosił się zapach mrozu i gorącego barszczu. Dziś coraz częściej zamiast śniegu widzimy deszcz, a Wigilia przypomina raczej późną jesień niż początek zimy.

Od kilku sezonów meteorolodzy powtarzają to samo – klimat się ociepla, a białe święta w Polsce stają się rzadkością. Statystyki nie kłamią. W większości regionów kraju ostatni raz Boże Narodzenie z prawdziwego zdarzenia mieliśmy kilka lat temu. Z roku na rok coraz częściej zamiast śniegu pojawia się błoto, wilgoć i chłodny deszcz.

Jednak w tym roku sytuacja może się odwrócić. Synoptycy zapowiadają, że tegoroczne święta Bożego Narodzenia mogą być wyjątkowe. Z pierwszych długoterminowych prognoz wynika, że już od 22 grudnia temperatury zaczną gwałtownie spadać, a termometry w wielu miejscach pokażą około 0°C.

Co więcej, modele pogodowe wskazują, że od Wigilii aż do 27 grudnia może regularnie sypać śnieg. Nie będą to intensywne zamiecie, ale wystarczające, by przykryć kraj białym puchem. Jeśli prognozy się sprawdzą, czeka nas pierwszy od lat świąteczny krajobraz jak z filmu.

POLECAMY: Sławek Uniatowski nareszcie pokazał syna. Wiktor zachwyca urodą jak tata?

Czy faktycznie będzie śnieg na święta?

Synoptycy podkreślają jednak, że wciąż mamy przed sobą ponad sześć tygodni do świąt, a pogoda w tym czasie może się jeszcze zmienić. Mimo to trend wydaje się wyjątkowo obiecujący. Front chłodny znad Skandynawii ma przynieść zimowe powietrze i utrzymać je nad Polską przez kilka dni.

Dla wielu Polaków to doskonała wiadomość. W końcu trudno o większy klimat niż choinka, zapach pierników i śnieg za oknem. Wielu z nas tęskni za czasami, gdy Wigilia była naprawdę zimowa, a pierwszy dzień świąt zaczynał się od spaceru wśród skrzypiącego pod butami śniegu.

Eksperci dodają jednak, że choć prognozy są obiecujące, zimowa aura może pojawić się nierównomiernie. Największe szanse na śnieg mają regiony południowe i wschodnie, zwłaszcza Małopolska, Podkarpacie, Ziemia Świętokrzyska i Lubelszczyzna. Na północy i w centrum Polski opady mogą być bardziej zmienne, ale nawet tam możliwe są przelotne śnieżyce.

Warto też dodać, że oprócz śniegu święta mają być chłodne, choć bez ekstremalnych mrozów. W ciągu dnia temperatura ma się utrzymywać w granicach od –4 do +2 stopni Celsjusza, natomiast nocami spadać nawet do –10 stopni. To oznacza, że jeśli prognozy się sprawdzą, biały puch utrzyma się na dłużej i nie stopnieje zbyt szybko, tworząc prawdziwie zimowy, świąteczny klimat.

Dla kierowców i drogowców zapowiadana pogoda oznacza jedno — czas najwyższy na wymianę opon na zimowe i przygotowanie aut do niższych temperatur. Choć biały puch i świąteczna aura cieszą, to warunki na drogach mogą być zdradliwe. Eksperci przypominają, że już przy temperaturze poniżej 7 stopni Celsjusza opony letnie tracą swoje właściwości, co znacząco wydłuża drogę hamowania. Lepiej więc nie czekać na pierwszy śnieg — w tym roku może pojawić się tuż przed Wigilią.

Czy tym razem los się do nas uśmiechnie i wreszcie doczekamy się prawdziwej zimy w Boże Narodzenie? Czas pokaże. Jedno jest pewne – tegoroczne święta zapowiadają się wyjątkowo klimatycznie.

ZOBACZ RÓWNIEŻ: Daniel Martyniuk nie odpuszcza po aferze w samolocie. Jego słowa mrożą krew w żyłach

Marzycie o śnieżnych świętach w tym roku? Dajcie znać w komentarzu pod artykułem oraz na Instagramie, Facebooku i TikToku!

Autor: Szymon Jedynak

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kontynuuj czytanie

news

Sławek Uniatowski nareszcie pokazał syna. Wiktor zachwyca urodą jak tata?

Opublikowano

w dniu

przez

Sławomir Uniatowski od lat budzi zainteresowanie nie tylko swoim talentem muzycznym, ale też dyskretnym życiem prywatnym. Choć rzadko dzieli się szczegółami ze swojego życia rodzinnego, ostatnio zrobił coś, co wywołało prawdziwą sensację w sieci. Dowiedz się więcej!

Sławomir Uniatowski zdobył szeroką rozpoznawalność dzięki udziałowi w trzeciej edycji programu „Idol” w 2003 roku. Choć nie udało mu się dojść wtedy do finału, dwa lata później powrócił do show i zajął drugie miejsce, co otworzyło przed nim drzwi do świata polskiego show-biznesu. Już wtedy pokazał, że posiada niezwykły talent muzyczny i charyzmę, która przyciąga uwagę widzów.

W 2005 roku Uniatowski nagrał utwór z legendarną Marylą Rodowicz, a jego piosenka „Kocham cię” zdobyła dodatkową popularność dzięki filmowi „Ja wam pokażę”. Już w tym momencie było jasne, że młody artysta ma szansę na trwałą karierę w przemyśle muzycznym, a jego interpretacje piosenek szybko trafiały do serc fanów.

Artysta próbował swoich sił także w aktorstwie. Od 2019 do 2021 roku mogliśmy oglądać go w popularnym serialu „M jak miłość”. Choć współpraca z Telewizją Polską zakończyła się, udział w serialu przyniósł Sławomirowi Uniatowskiemu jeszcze większą popularność i sympatię widzów, którzy doceniali zarówno jego talent aktorski, jak i muzyczny.

Na koncie Uniatowskiego znajduje się wiele utworów, które zyskały ogromne uznanie publiczności. Wśród nich znajduje się filmowy hit – interpretacja utworu „Szukaj mnie”, którą wykonał wraz z Anną Rusowicz. Fani doceniają również jego wykonania piosenek Zbigniewa Wodeckiego, w których wielu odnajduje własne emocje i doświadczenia.

POLECAMY: Daniel Martyniuk nie odpuszcza po aferze w samolocie. Jego słowa mrożą krew w żyłach

Sławek Uniatowski pokazał swojego syna!

Mimo rosnącej popularności, Sławomir Uniatowski zawsze cenił sobie prywatność. Choć aktywny w mediach społecznościowych, gdzie zgromadził blisko 150 tysięcy obserwujących, rzadko dzieli się tam osobistymi szczegółami swojego życia. Kiedy jednak postanawia pokazać coś prywatnego, wywołuje natychmiastowe zainteresowanie fanów i mediów.

Ostatnio Uniatowski zrobił coś, czego nikt się nie spodziewał – opublikował w sieci zdjęcie jednego z dwóch swoich synów. Chodzi o Wiktora, który jest już nastolatkiem i ma 16 lat. Poza Wiktorem, Sławomir Uniatowski jest ojcem jeszcze jednego syna. Choć artysta nie ujawnia jego twarzy w mediach, fani mogą jedynie spekulować, że rośnie kolejny przystojniak, który być może kiedyś zrobi karierę w show-biznesie. Ta dyskrecja tylko potęguje zainteresowanie prywatnym życiem muzyka.

Pokazywanie rodziny w mediach społecznościowych dla Uniatowskiego jest zawsze przemyślane. Każdy post wzbudza emocje, a szczególnie te dotyczące jego dzieci, które od lat były strzeżone przed wzrokiem publiczności.

Choć Sławomir Uniatowski nadal pozostaje człowiekiem, który chroni swoje życie prywatne, ostatnie pokazanie syna pokazuje, że czasem warto dzielić się wyjątkowymi momentami z fanami. Pokazanie Wiktora nie tylko wzbudziło ogromne emocje, ale również przypomniało wszystkim, że artysta jest nie tylko muzykiem i aktorem, ale przede wszystkim ojcem, którego życie rodzinne jest dla niego niezwykle ważne.

ZOBACZ RÓWNIEŻ: Katarzyna Zillmann nie wytrzymała po odpadnięciu z „TzG”. Dopiero teraz opowiedziała, co naprawdę się działo

Słuchacie utworów Sławka Uniatowskiego? Dajcie znać w komentarzu pod artykułem oraz na Instagramie, Facebooku i TikToku!

Wiktor, syn Sławka Uniatowskiego (fot. screen Instagram Stories Uniatowski) – 09.11.2025
Sławek Uniatowski (fot. screen Instagram Sławek Uniatowski)
Sławek Uniatowski (fot. screen Instagram Sławek Uniatowski)
Sławek Uniatowski (fot. screen Instagram Sławek Uniatowski)
Sławek Uniatowski (fot. screen YouTube TVP Info)

Autor: Szymon Jedynak

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kontynuuj czytanie

news

W taki sposób Barbara Kurdej-Szatan uczciła Narodowe Święto Niepodległości. Wybuchła lawina komentarzy

Opublikowano

w dniu

przez

11 listopada dla wielu Polaków to dzień wolny od pracy, moment refleksji i wspólnego świętowania w gronie rodziny. Nie brakuje wyjazdów, leniuchowania, spotkań przy stole, a także obchodów w przestrzeni publicznej. W tym wyjątkowym dniu nie zabrakło też celebrytów, którzy w mediach społecznościowych postanowili podzielić się swoimi uczuciami. Dowiedz się, jak Barbara Kurdej-Szatan uczciła to święto.

Dzień 11 listopada w kalendarzu Polaków to przede wszystkim Narodowe Święto Niepodległości, upamiętniające odzyskanie przez Polskę wolności w 1918 roku, po 123 latach zaborów. To czas refleksji nad historią, dumy narodowej, ale również okazja do spędzenia czasu z najbliższymi. W wielu domach obchodzony jest poprzez wspólne obiady, wyjazdy rodzinne, spacer po mieście czy po prostu leniuchowanie w domowym zaciszu pod kocem przed telewizorem.

Dla niektórych jest to dzień redakcji lub pracy zdalnej, dla innych – moment oderwania się od codziennych obowiązków. W przestrzeni publicznej odbywają się uroczystości, marsze i koncerty, które mają przypominać o znaczeniu tego dnia dla historii Polski. Jednocześnie coraz więcej osób celebruje święto w mediach społecznościowych, dzieląc się własnymi refleksjami, zdjęciami czy emocjami związanymi z ojczyzną.

Jedną z osób, które w tym roku aktywnie uczciły Święto Niepodległości, była Barbara Kurdej-Szatan. Aktorka na swoim Instagramie opublikowała wpis, który w zwięzły, ale niezwykle emocjonalny sposób wyrażał przywiązanie do ojczyzny. „Kocham Cię Polsko. Wszystkiego najpiękniejszego Polacy” – napisała, towarzysząc słowom pięknymi fotografiami polskich miast i malowniczych zakątków Warszawy.

Post Kurdej-Szatan został dodatkowo wzbogacony muzycznie. Aktorka dołączyła fragment interpretacji wiersza Wisławy Szymborskiej „Nic dwa razy” w wykonaniu Sanah. Wybór tego utworu podkreślił refleksyjny i poetycki charakter wpisu, jednocześnie pokazując szacunek do polskiej kultury i literatury.

POLECAMY: Jak dostać pracę w TVN? Magda Adamowicz ujawnia kulisy pracy prezentera pogody [CASTING]

Internauci reagują na wpis aktorki

Internauci zareagowali błyskawicznie, w komentarzach pojawiły się dziesiątki wpisów pełnych uznania i wdzięczności. „Niech żyje wolna i bezpieczna”, „Celebrujmy pokój”, „Piękne słowa” czy „Cieszmy się tym, co mamy” – pisali fani. Post aktorki stał się jednym z bardziej angażujących wpisów tego dnia w polskim internecie.

Warto zwrócić uwagę, że takie inicjatywy pokazują, jak celebryci łączą życie prywatne z refleksją nad historią. Barbara Kurdej-Szatan, która w ostatnich latach była często obecna w mediach, niejednokrotnie wykorzystywała swoje platformy społecznościowe do promowania wartości patriotycznych i społecznych, a tegoroczny wpis wpisuje się w tę tradycję.

Dzień wolny od pracy sprzyjał również wspólnym aktywnościom rodzinnych. Wiele osób spędzało czas na spacerach, wyjazdach poza miasto czy na wspólnych posiłkach. To moment, w którym refleksja historyczna miesza się z codziennymi przyjemnościami i świętowaniem w gronie najbliższych, co sprawia, że 11 listopada staje się nie tylko dniem zadumy, ale także świętem życia rodzinnego.

Nie można zapominać o znaczeniu edukacyjnym tego dnia. W przestrzeni publicznej i w szkołach organizowane są lekcje historii, pokazy filmów dokumentalnych i wystawy, które mają przybliżyć młodszym pokoleniom wydarzenia sprzed ponad wieku. To również dzień, który przypomina o poświęceniu i walce poprzednich pokoleń Polaków o wolność i suwerenność kraju.

ZOBACZ RÓWNIEŻ: Rafał Maserak komentuje przyszłość Kaczorowskiej w „Tańcu z Gwiazdami” – te słowa zaskakują

Co zazwyczaj robicie 11 listopada? Dajcie znać w komentarzu pod artykułem oraz na Instagramie, Facebooku i TikToku!

Basia Kurdej-Szatan (fot. screen Instagram Basia Kurdej-Szatan)
Basia Kurdej-Szatan (fot. screen Instagram Basia Kurdej-Szatan)
Basia Kurdej-Szatan (fot. screen Instagram Basia Kurdej-Szatan)
Basia Kurdej-Szatan (fot. screen Instagram Basia Kurdej-Szatan)
Basia Kurdej-Szatan (fot. screen Instagram Basia Kurdej-Szatan)

Autor: Szymon Jedynak

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kontynuuj czytanie

HITY

Copyright © 2019 Przeambitni.pl. Stworzona z miłością