Śledź nas

lifestyle

#FETYSZOWO: “ARTYŚCI SĄ SEZONOWYM PRODUKTEM…” MÓWI MONIKA JAROSIŃSKA I…

Opublikowano

w dniu

Wraca po kilku latach nieobecności w telewizji i upomina się o swoje. W ekskluzywnym, szczerym wywiadzie ponownie daje powody, aby o niej mówili… Od zawsze była na językach, ale ma przecież “status gwiazdy”. To zobowiązuje.  

 

Fetysz: To będzie długi wywiad, ale ktoś musi Cię zoperować publicznie, żeby ludzie bez twarzy mieli o czym mówić. Z jakiegoś powodu nigdy nie wypadłaś z plotkarskiego obiegu, mięło tyle lat, a o Tobie wciąż się mówi. Monika – dlaczego w Polsce robi się z Ciebie beztalencie i odbiera wszelkie sukcesy, albo umniejsza je do rozmiaru Twojego psa, Bożeny?
Monika Jarosińska: Możliwe, że dla niektórych bezpieczniej komuś umniejszać wiedzy, talentu, sukcesów, pozbyć się konkurencji, bądź też dla tak zwanej hecy – dobra, dojedziemy, na przykład  Jarosińską, będzie beka, będzie zabawa. Myślę, że ten okres jest za mną… Minęło trochę czasu od tej nagonki medialnej, chociaż… jakiej medialnej? Kurde, przecież ja doskonale wiedziałam kto to pisze! Ludzie których znałam, którzy mnie dobrze znali, uśmiechali się, piliśmy wino… Jak w „Ojcu Chrzestnym” całują się na powitanie, jest przytulanie, łapanie za bary, a za rogiem dostajesz strzał.

Fetysz: To boli? Taki strzał? Jesteś przecież dyplomowaną aktorką, piosenkarką, odnosisz sukcesy. Polski show biznes jest już taki, że co jakiś czas kogoś wynosi się na czerwony murek, dywanik, entliczek pentliczek, stoliczku nakryj się, złoto i brokat, a potem jebut, strzelanina, była kariera, kariery nie ma?
Monika Jarosińska: Przecież wiesz jak to działa. Artyści są sezonowym produktem, jak opony w samochodzie. Zużyją się, wymieniamy na nowe. Może to znak czasów.

Fetysz: Aktorka po Łódzkiej Szkole Filmowej, o której mówi się w Europie, że jest jedną z lepszych szkół aktorskich, nie ma pracy w zawodzie. Wysokie wymagania finansowe, brak ról, czy wszystko obstawione po znajomości?
Monika Jarosińska: Owszem, był czas gdzie nie było mnie nigdzie widać. Myślę, że zaczęło się to kilka lat temu, dokładnie pięć, najpierw tak zwane skandale, a tak na serio miałam taką malutką traumę. Pewien pan, z którym pracowałam przy jednym serialu, wystarczająco mi obrzydził na jakiś czas wykonywanie zawodu… Pamiętam, że jak jeździłam na plan zdjęciowy to wymiotowałam z nerwów czy będzie ten psychol dzisiaj się darł i mnie obrażał, czy będzie miał lepszy dzień… Dwa lata temu zagrałam sporą epizodyczną rolę w „Dziewczynach ze Lwowa”. Tak się spodobała moja postać scenarzystom i reżyserowi Wojtkowi Adamczykowi, że w drugiej serii mam bardzo dużą rozbudowaną rolę. Cieszyłam się jak dziecko! Nie mogłam się doczekać! Na planie zamiast o 7 byłam już 6 (śmiech). Tak ja to kocham!

Fetysz: Wyprzedziłaś mnie, to ja miałem zapytać o serial. Pal licho – powracasz! Po pięciu latach, bytu niebytu, wreszcie come back. I to w Telewizji Polskiej! Oczywiście w swoim stylu, jako żona gangstera, Matylda w “Dziewczynach ze Lwowa”. Jak się czujesz?  
Monika Jarosińska: Czuje się fenomenalnie! To prawda że te pięć lat nie były najszczęśliwszym okresem w moim życiu, które bardzo mocno mnie doświadczyło. Ale umiem nawet z takich przeżyć wyciągnąć wnioski. Kiedyś oglądałam się za siebie, myślałam za dużo o przeszłości. Już tego nie robię. Dla mnie najważniejsze jest „tu i teraz”. To nie tak, że mnie w ogóle nie było. Pojawiałam się w różnych produkcjach serialowych, ale nie było to tak często. Chorowałam i nie byłam w stanie myśleć o pracy. Wracam z rolą Matyldy, również jako nowa ja. Z nową energią. Jestem bardzo podekscytowana.

Fetysz: Uważasz, że Twoje pięć minut minęło, czy może że odebrały Ci je niesłusznie media? Nie zrozum mnie źle, nie chcę tu z Ciebie robić jakiejś ofiary bez strat w Smoleńsku, ale zastanawia mnie fenomen tego mechanizmu, cała filozofia. Zaczynałaś w „Samo Życie”, (a może i nie zaczynałaś), ale dało Ci to rozpoznawalność – jak ta rozpoznawalność, wtedy, wpłynęła na Twoje życie?
Monika Jarosińska: Miałam dużo szczęścia, pasji, wiary i pewności siebie. Mówię w czasie przeszłym bo po tak długiej przerwie i doświadczeniach życiowych uczę się tego na nowo… Przyjechałam z Będzina dostałam się do Filmówki, potem z czarną ortalionową torbą wylądowałam w Warszawie. Taka mała anegdota – wracałam do domu na święta, miałam w tej legendarnej, bazarowej torbie pościel. Zawoziłam ją do domu do prania bo w akademiku mieliśmy pralkę Franię, do której był wręcz komitet kolejkowy… Wtarabaniłam tę torbę do pociągu, jakiś uprzejmy pan mi pomógł ją wrzucić na górę, zaczął mi się przyglądać, raz mnie, raz torbie i po chwili mówi: „I życzę Pani, żeby Pani wszystko sprzedała!” (śmiech). Spałam w Teatrze Ochoty bo nie stać mnie było na mieszkanie, poniewierałam się z kąta w kąt, ale wiedziałam, że dam radę. Mieszkanie bez prądu, w którym uczyłam się przy świeczce oraz z bonusowym kotem bez oka – za opiekę nad nim mogłam mieszkać prawie za darmo. Ja kocham zwierzaki, ale nie przypadliśmy sobie do gustu, wiec robił mi na złość – kupa w wannie, w bucie, w łóżku.. Po premierze w teatrze spakowałam się i uciekłam z tego domu. Dostałam rolę w „Samym Życiu”. Wcześniej były też oczywiście inne pierwsze epizody, jak na przykład „Przychodnia pierwszego przychodnia” (pilot serialu), serial „Miasteczko”, „Zaginiona”. Uczyłam się, miałam dużo pokory i szacunku, wydaje mi się że mam to do dzisiaj. Moja kariera po pewnym czasie ruszyła z kopyta do przodu i nagle… Skończyło się tak jakby ktoś wyjął wtyczkę z gniazdka – stałam się niewidzialną, kobietą cień, która jest – ale jej nie ma… Rozpoznawalność? Nigdy nie robiłam z tego wielkiego halo. Była czymś normalnym, częścią tego zawodu. Dla mnie i moich znajomych nadal byłam i chciałam być tą Moniką z Będzina. Nadal nią jestem. Przejechałam się na tym nie raz, otwierając serce do przyjaciół, którzy chcieli tylko abym otworzyła im drzwi do świata do którego ja dostałam się swoją ciężka pracą. Tak, jestem ofiarą (śmiech) – losu.

 

Polecamy: #FETYSZOWO: “MAM WŁASNE WYBORY I KRYTERIA” – WYWIAD Z KRYSTYNĄ MAZURÓWNĄ

 

Fetysz: Jaka jest Warszawa, dla kogoś kto ma pasję, doświadczenie i chęć pracy? Bo prócz ostatnich dwóch, trzech lat, które Ci wycięto z życiorysu, a to przez skandal, a to przez chorobę i depresję, Ty ciągle podróżowałaś, grałaś w klubach, normalnie zmieniałaś tylko majtki, kiecki i buty i na scenę. Wciąż biegłaś przed siebie!
Monika Jarosińska: Myślę, że kiedyś były inne czasy, przyjaźnie. Warszawa była bardziej otwarta i  ludzie też. Może po prostu było łatwiej, bo nie miałam tego bagażu i tych doświadczeń… Jest takie angielskie przysłowie „Ignorance is bliss”. Te sytuacje bardzo mnie zmieniły. Jestem ostrożna, boję się zaufać. Może to dobrze bo chronię samą siebie… Kocham muzykę, dzięki temu, że śpiewam i mój mąż też jest związany z muzyka zwiedziłam świat, poznałam fantastycznych ludzi. Nie raz było tak, że trzeba było zapłacić tak zwane wpisowe i musieliśmy występować za darmo. Jestem osobą która kocha wyzwania, mnie nie można powiedzieć, że coś jest za trudne. Najlepiej nie mówić nic. Poza tym to nie były 3 a prawie 5 ostatnich lat! To, że nie zwariowałam doszczętnie, nie popadłam w nałogi to jakiś cud. Depresja to parszywa, podstępna choroba. Nie wiem czy można się z niej wyleczyć.

Fetysz: Monika, muszę o to zapytać. Kiedy ostatni raz u Ciebie byłem, pokazywałaś mi całe pudła z artykułami, okładkami, byłaś w cholerę nośna, tego jest od ciula i ciut więcej! Jak to jest upaść i  stracić sławę? Może źle formułuję to pytanie – ale jak to jest być tam, a teraz już nie być i trochę tak rozpamiętywać przeszłość? Sława uzależnia? Sama byłaś kiedyś bohaterką wielu ścianek i salonów.
Monika Jarosińska: To nawet nie chodzi o tę całą sławę ale o poczucie tego, że ktoś Cię kiedyś doceniał, a nagle nie. To boli najbardziej bo upada Twoje własne poczucie wartości i samooceny. To pudło wyniosłam dawno na strych. Może też w ramach terapii (śmiech).

Fetysz: W rolach serialowych jak w życiu jesteś nieobliczalna. Odważna. Dlaczego dzisiaj, nie ma Cię na salonach? 
Monika Jarosińska: W Warszawie wszystko już było. Powiem Ci szczerze, że nie zamierzam iść gdzieś gdzie Cię obgadają, że założyłaś tą samą kieckę czy buty. To naprawdę nic nie daje. To żaden fejm tylko żałosne pompowanie własnego ego. Zdarzają się eventy na których należy być ale i tak za moich czasów to były imprezy (śmiech), a i gifty dla celebrytów były fajne, a nie tanie pomadki do ust i ohydny catering. Teraz wolę spotkać się ze znajomymi w domu i coś im ugotować. Wiesz, że są tacy ludzie, którzy tylko chodzą na takie imprezy? Nie są artystami, nie są nawet celebrytami. Nazywam ich „chodziarzami” bo potrafią obskoczyć nawet kilka imprez jednego wieczoru.

Fetysz: Od serialowej prostytutki poprzez reklamy i epizody do gangsterki. W międzyczasie jednak długo nic. W Polsce nie ma ról dla kobiet po czterdziestce? 
Monika Jarosińska: Pokutuje takie coś, że albo postacie kobiece to młode sex bomby albo matki lub matrony. Gdy oglądamy amerykańskie seriale zawsze znajdzie się postać silnej kobiety w moim wieku, często wrednej szefowej albo kobiety po przejściach. W wachlarzu postaci zawsze ktoś taki jest. U nas bardzo często nadal jedzie się sztampą lub brak jest pomysłu na taką postać. Może w naszej mentalności nie istnieją takie kobiety, a singielki po czterdziestce, samotnie wychowujące dzieci i wciąż robiące karierę czy wręcz kierujące mężczyznami w naszym społeczeństwie nie istnieją lub zasługują na społeczną śmierć i potępienie. Nie można takich kobiet ignorować nawet w serialach czy filmach. One istnieją i trzeba opowiadać ich historię. 

 

 

Fetysz: Monika Jarosińska to aktorka dramatyczna, komediowa czy może z cyklu zabili ją i uciekła, czyli sensacyjna, ale nikt nie dał Ci szansy na zaistnienie w wielu kreacjach, które mogłabyś pokazać?
Monika Jarosińska: W pewnym sensie tak było – zabili ją i uciekła (śmiech). Gdy byłam młodsza grałam amantki, chociaż tak na serio, nigdy tego nie lubiłam. Miałam taki wizerunek blond laski z szerokim uśmiechem z domieszka, powiedzmy, sex appealu. Zawsze chciałam zagrać w serialu bądź filmie kostiumowym. A wracając do akcji, do roli policjantki w sensacyjnym serialu „Tak czy Nie” w reżyserii Ryszarda Bugajskiego, przeszłam szkolenie z instruktorami GROM’u w zakresie obsługi broni krótkiej. Fajna rola. Biegałam z pistoletem, potrafiłam składać i rozkładać broń na czas i pamiętam, że jak mieliśmy zdjęcia na strzelnicy to mnie pozwolono strzelać z ostrej amunicji, a mojemu serialowemu partnerowi nie. Był bardzo obrażony (śmiech). Tam też poznałam na planie Bogusia Lindę. Pamiętam też historię dosyć dramatyczną z naszego pobytu w Katowicach gdzie odbywały się zdjęcia. Mieszkaliśmy w pewnym starym hotelu, który lata świetności już dawno miał za sobą. Całą ekipą byliśmy tam zakwaterowani. Podejrzewam, że od czasu PRL’u nic tak wyjątkowego im się nie przytrafiło jak mieszkająca tam wielka ekipa filmowa – to było coś!  No i jak w każdym hotelu z tamtych czasów na poziomie -1 była dyskoteka. Rezydowały tam pracujące panie „lekkich obyczajów”. Codziennie inaczej ubrane to w pióra, to w kabaretki, nowe fryzury, nowe trwałe. Coś pięknego! Któregoś dnia wracamy do hotelu, a tam istne szaleństwo! Słyszymy krzyki i zamieszanie. Na moim piętrze, dwa pokoje od mojego, leżał nagi facet reanimowany przez dwie obsługujące go wcześniej Panie. Można się tylko domyślać co działo się wcześniej bo niestety delikwent nie przeżył.
Bardzo miło wspominam też pracę w serialu „Plebania” czy „Pierwsza Miłość”. To były fajne czasy…

Fetysz: Dobrze jest powspominać, ale masz się czym chwalić, więc skupmy się na teraźniejszości. Razem z mężem, znanym DJ’em, Mr Root’em, tworzycie muzyczny kolektyw. Skąd pomysł na taki kierunek w karierze?
Monika Jarosińska: Pamiętasz, że poznaliśmy się w podczas jednego z moich klubowych koncertów w Poznaniu. Zawsze chciałam śpiewać. Mimo że moim zawodem jest aktorstwo, od zawsze ciągnęło mnie do śpiewania. Śpiewałam w Górniczym Chórze Śląskim „Polonia Harmonia” jako mała dziewczyna, występowałam też w konkursach piosenki aktorskiej mimo że nigdy mnie do tego nie ciągnęło. Zawsze fascynowały mnie gwiazdy takie jak Donna Summer, Madonna czy Michael Jackson. Zawsze chciałam być taka jak oni. Wystartowałam z Zenonem Boczarem i piosenką „First Kiss” w preselekcjach do Eurowizji i niewiele nam zabrakło, aby to wygrać. Byliśmy drudzy. Śpiewałam w projekcie „Poland, Why Not” z którym zjeździliśmy pół świata. Moje pierwsze spotkanie z prawdziwą elektroniką to był udział w nagraniu płyty zespołu Mathplanete, wydanej przez EMI Polska. To była świetna płyta, która zebrała bardzo dobre recenzje. Jednak to nie wystarczyło, aby płyta stała się prawdziwym sukcesem. To był okres gdzie byłam naprawdę bardzo rozpoznawalna. Pamiętam jak poszłam na spotkanie z promotorami i PR’owcami z EMI. Gdy opowiadałam sama co zrobiłam w mediach aby wypromować ten projekt oraz jak dalej powinni poprowadzić promocję miałam wrażenie, że rozmawiam z ludźmi nie z tej planety. To były czasy gdy PR i marketing dopiero raczkował. Jakieś dziwne laski siedziały naprzeciw mnie z notatnikami i notowały wszystko co im mówiłam. Coś co teraz w marketingu jest rzeczą oczywistą, wtedy było czarną magią. Projekt w efekcie upadł, laski nie zrobiły nic, zespół Mathplanete się rozpadł, a ja chyba powinnam się zajmować zawodowo marketingiem i PR-em (śmiech).

Fetysz: Koncertujesz na całym świecie. Był Paryż, Londyn, Ibiza, teraz Malta… Znowu sypią się cekiny, znowu pod butem trzeszczy brokat. Dlaczego w żadnych polskich mediach nie ma nic na temat Twoich sukcesów, za to zostałaś naczelną Maryją z odkręcaną główką i tętniakiem, nie tykać, bo wybuchnę?
Monika Jarosińska: Czyś ty stracił rozum w tym Londynie? Kogo to interesuje, że ktoś się rozwija, jest kreatywny, po co ludzi wkurzać, że gdzieś tam jeżdżę, poza tym nie ma w tym mięcha, żaru, może gdybym śpiewała na bani zataczając się z włosami w kieszeni to byłby news. Wiesz że mam oddanych fanów za granicą? Gdy śpiewałam w jednym gejowskim miejscu za Ibizie, paru Hiszpańskich chłopaków specjalnie wzięło urlop i przyjechało na mój koncert.

Fetysz: Rozum to ja w tym Londynie straciłem, życie mi się zatrzymało, pociąg mi się wykoleił, ale co się naoglądałem to moje. Teraz w Polsce oglądam kalejdoskop karier i ja nie wiem kim są ci ludzie! Gdzie jest cała stara gwardia? Teraz jakaś blogerka pokaże wargi na salonie to zostaje gwiazdą i portale plotkarskie robią w majtki, bo oto mamy wydarzenie na skalę światową! Jest cipka, Britney i Paris pokazywały to fajnie jak jest wreszcie motyw polski… Co się dzieje?
Monika Jarosińska: Nie bluźnij. Kiedyś krytyk czy tak zwany selekcjoner, jak to się teraz mówi „contentu” musiał mieć wiedzę i coś sobą reprezentować. Tacy ludzie to teraz wymierający gatunek. Wystarczy poczytać dowolny portal internetowy aby zdać sobie sprawę, że piszący tam „redaktorzy” mają problemy z gramatyką i składnią, nie mówiąc o wiedzy.

 

Polecamy: #FETYSZLIGHT: KATE MOSS X RESERVED, CZYLI NAJLEPSZA SUPERMODELKA I ROLOWANIE

 

Fetysz: Co potrafi zmienić agencja PR? I dlaczego w związku z tym, żadnej sobie nie wynajmiesz? Też by się o Tobie pisało.
Monika Jarosińska: Wolę pracować z moją agentką Anną Szymczak, niż z typową agencją PR’ową. Najczęściej za usługi takiej agencji trzeba zapłacić „z góry”. Ja tego nie chcę. Bądźmy uczciwi w stosunku do siebie. Dzielmy się tym, co razem wypracujemy. Kiedyś artyści nie potrzebowali agencji PR’owych. Wystarczyło że taki czy inny decydent zobaczył utalentowanego aktora czy piosenkarza i od razu dawał mu szansę. Tak było w moim przypadku. 

Fetysz: Ustawki i „rączka rączkę myje”, albo „zmiatamy pod dywanik” to temat tabu w polskich mediach. Dlaczego jedni są tak nachalnie promowani, za nic, za sprzedawanie dupy, za Dubaj, a inni, zdolni – stoją w kącie i liczą rosnące oprocentowanie kredytów?
Monika Jarosińska: Nie wiem jak to już jest. Wypadłam z obiegu plotek i domysłów. Może jestem za stara. Jest na kogoś tak zwana moda – potem mija i tak w kółko. Możliwe, że producenci sami wybierają albo, tego lubimy, tego nie lubimy, cholera wie! Kiedyś nie był agencji PR i tego kto się klikał, a kto nie. Było chyba bardziej normalnie. 

Fetysz: Od niedawna mieszkasz na Malcie. Co sprawiło, ze opuściłaś Warszawę? Warszawa nie jest dla Ciebie wystarczająco cool?
Monika Jarosińska: Zaraz po zakończeniu Łódzkiej szkoły filmowej przyjechałam do Warszawy. Miałam wtedy 25 lat. Spałam w teatrze Ochota, a potem po ciemku w mieszkaniu koleżanki, która zapomniała zapłacić rachunek za elektryczność. Przeszłam wszystkie możliwe etapy jakie tylko można sobie wyobrazić. Wszystko w Warszawie. Przez ten cały czas doświadczyłam wiele dobrego i złego. W pewnym momencie zdajesz sobie sprawę, że praktycznie wszystkich znasz. Miejsca które kiedyś Cię fascynowały stają się rutyną. I nawet gdy Twoi przyjaciele i znajomi znikają a pojawiają się inni, to po prostu przestaje Cię to inspirować. I nagle razem ze „starą gwardią” znikasz, zamykając się w swoich czterech ścianach i w efekcie zdajesz sobie sprawę, że po prostu musisz zrobić coś nowego. Musisz zmienić miejsce. Malta jest piękną, a co najważniejsze, bardzo ciekawą wyspą. Posiada niesamowitą historię. I to tylko dwie i pól godziny lotu do Warszawy.

Fetysz: W jakim miejscu w życiu jesteś teraz? Nie ma Cię w Polsce. Co robisz?
Monika Jarosińska: Mieszkam zagranicą. Oczywiście nie jest tak, że zerwałam kontakty z Polską. W końcu to tylko dwie i pół godziny lotu samolotem z Warszawy. Dłużej zajmuje dojechanie z Katowic lub z Trójmiasta do Warszawy pociągiem. Przylatuję na zdjęcia, gdy mam pracę bądź jakieś zlecenie. Tutaj odwiedza mnie rodzina i znajomi. Na Malcie razem z mężem organizujemy eventy, imprezy oraz oczywiście występujemy w klubach. Malta jest przepiękna, ma wspaniałą historię, a co najważniejsze, dobre jedzenie i produkty spożywcze. Uwielbiam gotować. Już dawno nie miałam takiej frajdy z gotowania jak tutaj. Pomidory wreszcie mają znów zapach pomidorów, a chleb nie czerstwieje w godzinie po zakupie. Nie każdy wie, że na Malcie jest dużo agencji aktorskich oraz kręci się mnóstwo produkcji filmowych, również tych hollywoodzkich. Kto wie, co się wydarzy w przyszłości.

Fetysz: Muzyka. Malta. Serial. Co dalej? 
Monika Jarosińska: Nie wiem. Żyję chwilą. Co będzie to będzie. Kiedyś uwielbiałam latać do Londynu. Zagrałam tam kilka koncertów. Chcę tam wrócić. To jedno z moich ulubionych miast na świecie. 

 

 

Autor: Bartek Fetysz
Zdjęcia: Archiwum artystki

lifestyle

„Poczuj się pięknie” – wyjątkowy dzień w Butiku La Moda Miechów. Kobiecość, emocje i piękno w centrum uwagi

Opublikowano

w dniu

przez

W Butiku La Moda Miechów odbyło się niezwykłe wydarzenie, które na długo pozostanie w pamięci uczestniczek oraz wszystkich obecnych gości. Event pod nazwą „Poczuj się pięknie” był nie tylko pokazem mody, lecz także prawdziwym świętem kobiecości, emocji i wewnętrznej siły. Właścicielka butiku, Grażyna Rożek, po raz kolejny udowodniła, że moda może być czymś znacznie więcej niż tylko ubraniem – może być sposobem na odkrycie siebie na nowo.

Dzień pełen kobiecej energii

Już od rana w rozległych przestrzeniach butiku La Moda Miechów panowała wyjątkowa atmosfera. Grażyna Rożek – właścicielka butiku, znana z ogromnej pasji, otwartości i niezwykłego wyczucia stylu, z ogromnym zaangażowaniem stylizowała zaproszone do projektu kobiety. Każda z uczestniczek mogła poczuć się wyjątkowo, nie tylko dzięki profesjonalnym stylizacjom, ale także dzięki ciepłej atmosferze, serdecznym rozmowom i uśmiechom, które towarzyszyły przygotowaniom. Większość kobiet obecnych na evencie po raz pierwszy miało okazję oddać się w ręce profesjonalnych wizażystek, wziąć udział w sesji zdjęciowej, i pomaszerować po czerwonym dywanie. Nad choreografią pokazu czuwała Renata Cubulska, słynna organizatorka Kobiecych wyjazdów, a całe wydarzenie w wrodzonym wdziękiem poprowadziła Agnieszka Kałuża, znana w sieci jako Aga Pomaga.  Grażyna Rożek, która jest profesjonalną brafitterką, kolorystką i stylistką, charyzmą oraz wyczuciem piękna i estetyki, dobierała stroje w taki sposób, aby podkreślić osobowość każdej kobiety. Nie chodziło jedynie o modę, ale o poczucie pewności siebie, radości z bycia sobą i odkrywanie własnej siły. Jak sama właścicielka podkreśla: – Chciałam, aby każda z kobiet poczuła, że piękno nie ma wieku, rozmiaru ani statusu. Piękno to energia, którą nosimy w sobie, a moda jest tylko jej odzwierciedleniem.  W butiku znajdziemy szeroki asortyment, od bielizny renomowanych polskich marek poprzez dresy, dżinsy, aż do eleganckich sukienek i kreacji na wielkie wyjścia. – Nasz sklep, bo to firma rodzinna, oferuje bieliznę, odzież i obuwie głównie polskich marek oraz marki własnej La Moda, płaszcze, kurtki torebki, biżuteria i inne dodatki, ubrania na co dzień. Słyniemy jednak z ogromnego wyboru sukienek, od takich na dzień po wyszukane kreacje na bale, andrzejki, studniówki i wesela. Krótko mówiąc – można się u nas ubrać od stóp do głów. Oferujemy rozmiary od 36 do 56 oraz świadczymy na miejscu usługi krawieckie. Dopasowujemy stroje na miarę dla każdej klientki i klienta – wymienia Grażyna Rożek, dla której butik La Moda to nie tylko praca, ale coś więcej, bo każda zadowolona klientka jest dowodem, że to, co robi ma sens. Nie traktuje ludzi przedmiotowo. Każdemu poświęca tyle czasu, ile dana osoba potrzebuje, służy nie tylko profesjonalizmem zawodowym, ale też dobrą radą w prywatnych sprawach, bo klientki często zwierzają się jej ze swoich sekretów. – Ten butik to nie tylko biznes, to miejsce przyjazne wszystkim, także mężczyznom, bo znaczną część naszej przestrzeni zajmuje Recman, oferujący garderobę dla panów – dodaje.

POLECAMY: “SOR” – komedia, która bawi do łez. Rewelacyjna premiera z udziałem gwiazd w Teatrze Kultura na Bemowie

Emocje, wzruszenia i siła kobiecego wsparcia

W ciągu dnia w butiku panowała wyjątkowa atmosfera, pełna wzruszeń, śmiechu, rozmów i serdecznych gestów. Kobiety, które na co dzień pełnią różne role – matek, żon, pracownic, przedsiębiorczyń – mogły na chwilę zatrzymać się i skupić na sobie. Przeszły oszałamiające metamorfozy, wydobywające nie tylko ich piękno zewnętrzne, ale i podbudowujące je na duchu. Tego dnia każda kobieta, niezależnie od statusu społecznego mogła poczuć się gwiazdą. Czas spędzony w La Moda Miechów był dla wielu z nich swoistą terapią piękna i kobiecej solidarności. Gdy uczestniczki zobaczyły się w nowych stylizacjach, często pojawiały się łzy szczęścia i wzruszenia. – Jedna z pań powiedziała, że nawet na swoim ślubie nie wyglądała tak pięknie… To przedsięwzięcie miało podkreślić, że można wyglądać znakomicie, niezależnie od wzrostu, wagi czy figury – podkreśla Grażyna Rożek. To właśnie w takich chwilach można było zobaczyć i odczuć, że „Poczuj się pięknie” to coś znacznie więcej niż tylko pokaz mody – to emocjonalna podróż do wnętrza kobiecości.

Pokaz mody, który poruszył serca

Zwieńczeniem dnia był wieczorny pokaz mody, który zgromadził licznych gości i sympatyków La Moda Miechów. Sklep zmienił się w przestrzeń pełną blasku, muzyki i emocji. Wydarzenie poprowadziła z wielką klasą i energią Agnieszka Kałuża, która doskonale wprowadzała publiczność w klimat wydarzenia, opowiadając o każdej prezentowanej stylizacji z pasją i ciepłem. Nad choreografią czuwała Renata Cybulska, dzięki której pokaz nabrał profesjonalnego, ale jednocześnie naturalnego charakteru. Każdy krok modelek – kobiet, które jeszcze kilka godzin wcześniej były uczestniczkami stylizacji był dowodem na to, że piękno i pewność siebie można w sobie odkryć w każdym momencie życia. Publiczność każde wyjście nagradzała gromkimi brawami. – Jestem pod wrażeniem działalności Grażyny, która ma fantastyczny kontakt z kobietami, co widać na jej live’ach sprzedażowych. Do każdej podchodzi z ciepłem, szacunkiem i pełnym profesjonalizmem. To kobieta o wielkim sercu. Dzięki eventowi „Poczuj się pięknie” wiele kobiet odzyskało pewność siebie. Zarówno dla mnie, jak i dla Grażyny i Renaty ważne jest, by pracować nad odzyskaniem poczucia wartości i piękna z kobietami, które często zapominają o samych sobie. Pomagają w tym także kobiece wyjazdy. Zresztą na jednej z takich wypraw – na Cyprze połączyły się też nasze drogi i dziś tworzymy wspólne projekty – mówi Agnieszka Kałuża, która jest autorką hasła „Poczuj się pięknie” oraz całego scenariusza tej niezapomnianej imprezy.

ZOBACZ RÓWNIEŻ: Małgorzata Rozenek “Gwiazdą roku”! Zdradziła, co sądzi o portalach plotkarskich

Gość specjalny – Dominika Tajner

Wśród zaproszonych gości znalazła się również Dominika Tajner – kobieta znana z siły, odwagi i autentyczności. Jej obecność dodała wydarzeniu wyjątkowego blasku. Dominika, z właściwą sobie naturalnością, dzieliła się z uczestniczkami refleksjami na temat kobiecości, pewności siebie i odwagi w realizowaniu marzeń. Gwiazda ubiera się w butiku La Moda Miechów na co dzień i na ważne wyjścia do programów telewizyjnych, w których często gości. Jej słowa były inspiracją dla wielu obecnych kobiet. – Każda z nas ma w sobie coś pięknego. Czasem wystarczy, że ktoś nam o tym przypomni – tak jak dziś zrobiła to Grażynka i La Moda Miechów. Tego wieczoru każda kobieta była gwiazdą. Cieszę się, że mogłam być częścią tego wydarzenia. Z Grażynką znamy się od wielu lat i mogę na nią liczyć za każdym razem, kiedy potrzebuję stylizacji, nawet na ostatnią chwilę. Na szczęście jej butik usytuowany jest w doskonałej lokalizacji, niedaleko trasy Kraków-Warszawa. Zawsze znajduję u niej świetne stylizacje na każdą okazję. Wszystko jest w dobrych cenach. Ujmuje mnie jej profesjonalizm i serce, jakie wkłada obsługując każdego człowieka. Widać w niej pasję, oddanie i serdeczność. To niesamowita kobieta – zdradza Dominika Tajner.

La Moda Miechów – miejsce, które inspiruje

Butik La Moda Miechów już od dawna jest czymś więcej niż tylko miejscem zakupów. To przestrzeń, w której spotykają się kobiety, rozmowy i emocje. Grażyna Rożek, z pasją i ogromnym sercem, tworzy miejsce, które łączy pokolenia i inspiruje do odważnego wyrażania siebie poprzez modę. Wydarzenie „Poczuj się pięknie” pokazało, że piękno ma wiele wymiarów, a moda może być mostem do samoakceptacji i pewności siebie. Dzień i wieczór spędzony w La Moda Miechów były prawdziwym świętem kobiecości. Emocje, wzruszenia, energia i autentyczność – te słowa najlepiej oddają atmosferę tego wyjątkowego wydarzenia. Dzięki zaangażowaniu Grażyny Rożek i jej zespołu każda z uczestniczek mogła poczuć się naprawdę piękna – nie tylko zewnętrznie, ale przede wszystkim wewnętrznie. To spotkanie, udowodniło, że moda ma moc – moc przemiany, radości i budowania pewności siebie.

Fot. Sara Piszczek Fotografia
Tekst: SM

Kontynuuj czytanie

lifestyle

Igor Ponichtera i Jan Trojanowicz dumą Białegostoku. Młodzi kierowcy zakończyli sezon z ogromem nagród!

Opublikowano

w dniu

przez

Sześcioletni Igor Ponichtera oraz szesnastoletni Jan „Jaahuu” Trojanowicz to młodzi zawodnicy motorsportu, którzy bez wątpienia są wielka dumą dla mieszkańców i władz Białegostoku. Obaj zakończyli miniony sezon wieloma sukcesami, a ich półki uginają się od pucharów i nagród! Podczas konferencji prasowej na terenie Toru Białystok gratulacje złożył im sam prezydent miasta Tadeusz Truskolaski.

Igor Ponichtera to jeden z najmłodszych zawodników kartingowych w Polsce. Ma dopiero sześć lat, a już drugi sezon ściga się w seriach Rotax Max Challenge, Rok Cup Poland i Kartingowych Mistrzostwach Polski. Brał udział w zawodach w Polsce (Poznań, Słomczyn, Toruń, Bydgoszcz, Zielona Góra, Biłgoraj) oraz w Czechach i Austrii. Trenuje w Polsce i we Włoszech. Jest członkiem Akademii Pierwszy Krok Polskiego Związku Motorowego. W sezonie 2025 zdobył aż 14 pucharów na zawodach certyfikowanych przez PZM, a licząc od początku jego startów, w sumie ma ich ponad 30. Startuje w barwach własnego teamu Igor Racing Team. Dumnie reprezentuje Białystok i Województwo Podlaskie występując z logotypami województwa i miasta. Obecnie jest kierowcą JR Racing – jednego z największych i najbardziej utytułowanych zespołów kartingowych w Polsce. Nad karierą Igora czuwają jego rodzice, zwłaszcza tata – Paweł Ponichtera, który jeździ z ambitnym synem na każde zawody oraz towarzyszy mu podczas treningów. Igor może liczyć na wsparcie miasta również w przyszłym sezonie. – Wychodzimy z założenia, że białostoczanie i mieszkańcy województwa podlaskiego, są najlepszymi ambasadorami miasta i regionu. Wspaniale promują nas w kraju i za granicą – podkreślał Rafał Rudnicki, wiceprezydent Białegostoku.

POLECAMY: Agnieszka Kaczorowska “WYRZUCONA” z “Tańca z Gwiazdami’? Tomasz Wygoda zdradza SYSTEM!

Jakie osiągnięcia ma Jaahuu?

Podczas wydarzenia doceniono także 16-letniego Jana „Jaahuu” Trojanowicza, ucznia XI LO w Białymstoku. Młody kierowca zakończył sezon 2025 jako Mistrz Polski w klasie SuperNational 1600 oraz Wicemistrz Polski w klasyfikacji łącznej SuperNational, stając się najmłodszym mistrzem w historii podlaskiego rallycrossu. Zawodnik startował Citroënem C2 z numerem 325. Podczas konferencji dał też pokaz swoich umiejętności, przejeżdżając kilka rund po białostockim torze.

Igor Ponichtera i Jan „Jaahuu” Trojanowicz to wielkie nadzieje polskiego motorsportu. Trzymamy kciuki za ich sukcesy w startach w kolejnych sezonach.

Fot. materiały prasowe / Maciej Nowakowski
Tekst: SM

Kontynuuj czytanie

lifestyle

Optyk Janisz – profesjonalna opieka nad Twoim wzrokiem w Ursusie i okolicach

Opublikowano

w dniu

przez

W warszawskim Ursusie działa miejsce, które od lat cieszy się zaufaniem mieszkańców – Optyk Janisz. To rodzinny salon optyczny z tradycją i doświadczeniem, który od kilkunastu lat pomaga klientom zadbać o zdrowie i komfort widzenia. Choć salon mieści się w Ursusie, jego renoma sięga dalej – coraz częściej odwiedzają go mieszkańcy Pruszkowa, Raszyna, Nadarzyna i innych okolicznych miejscowości.

Zespół specjalistów z doświadczeniem

Optyk Janisz to nie tylko salon, ale przede wszystkim zespół profesjonalistów. Na miejscu przyjmują okuliści i optometryści z wieloletnim doświadczeniem, którzy na co dzień pracują również w szpitalach i ośrodkach medycznych. Dzięki temu każdy pacjent ma pewność, że trafia w ręce prawdziwych ekspertów, a dobór okularów czy soczewek odbywa się z pełną dbałością o zdrowie wzroku.

Kompleksowa oferta – od badań po dobór idealnych okularów

W salonie Optyk Janisz można wykonać pełne badanie wzroku, a następnie dobrać odpowiednie szkła i oprawy – zarówno dla dorosłych, jak i dla dzieci. Oferowane są:

  • soczewki kontaktowe renomowanych marek, również dla osób z wadami wzroku,
  • szkła progresywne, idealne dla tych, którzy potrzebują korekcji do bliży i dali w jednym okularze,
  • okulary korekcyjne i przeciwsłoneczne, w tym markowe modele w atrakcyjnych cenach.

Optyk, któremu ufają mieszkańcy Ursusa i okolic

Klienci doceniają Optyk Janisz za indywidualne podejście, precyzyjne badania i fachowe doradztwo. Wielu wraca tu od lat, polecając salon rodzinie i znajomym. Dzięki rzetelności, wysokiej jakości obsługi oraz profesjonalnemu zapleczu, salon zyskał opinię jednego z najbardziej zaufanych punktów optycznych w tej części Warszawy.

Zadbaj o swój wzrok z Optykiem Janisz

Jeśli mieszkasz w Pruszkowie, Nadarzynie, Raszynie lub okolicach i szukasz sprawdzonego specjalisty od wzroku – warto odwiedzić salon Optyk Janisz w Ursusie. Tutaj zdrowie oczu, precyzja i komfort klienta zawsze są na pierwszym miejscu.

Kontynuuj czytanie

lifestyle

Jak wybrać tusz idealny do drukowania? 

Opublikowano

w dniu

przez

Jeśli często drukujesz, wiesz, jak ważne jest, aby zawsze mieć pod ręką wystarczającą ilość tuszu. Ale jak wybrać idealny tusz do drukarki? Zanurzmy się razem w świat wkładów atramentowych i odkryjemy, co najlepiej odpowiada Twoim potrzebom.

Dlaczego warto wybierać wysokiej jakości wkłady atramentowe?

Pewnie nie jeden raz zdarzyło Ci się pomyśleć: „Dlaczego mam płacić więcej za wysokiej jakości wkłady atramentowe, skoro są tańsze alternatywy?”. Otóż warto! Dowiedz się dlaczego. 

Trwałość

W czasach, gdy zrównoważony rozwój i ekologia stają się coraz ważniejsze, dobrze wiedzieć, że wysokiej jakości wkłady atramentowe są często bardziej przyjazne dla środowiska. Produkowane są z mniejszą ilością szkodliwych substancji i działają dłużej, co oznacza, że rzadziej musisz je wymieniać i produkujesz mniej odpadów.

Oszczędność kosztów

Owszem, na pierwszy rzut oka tańsze wkłady wydają się mądrym wyborem, ale na dłuższą metę mogą okazać się… droższe. Tanie alternatywy szybciej się wyczerpują i mogą uszkodzić Twoją drukarkę, co sprowadza się do tego, że ostatecznie wydasz więcej pieniędzy na naprawę lub wymianę drukarki. Wysokiej jakości wkłady to stała wysoka wydajność i realna oszczędność.

Niezawodność

Nic nie frustruje tak, jak drukarka, która nie działa, ponieważ wkład nie jest prawidłowo rozpoznawany lub jakość druku jest słaba. Dzięki niezawodnym markom masz pewność, że Twoje wydruki zawsze będą wyglądały profesjonalnie i że drukarka będzie działała bez problemów.

Trendy, których nie możesz przegapić

Świat druku nie stoi w miejscu. Oto kilka trendów, które warto śledzić, jeśli szukasz nowych wkładów atramentowych.

Ekologiczne opcje

Od lat rośnie zapotrzebowanie na produkty przyjazne dla środowiska i wkłady atramentowe nie są tu wyjątkiem. Wielu producentów oferuje obecnie opcje wykonane z materiałów z recyklingu lub napełniane ponownie. To nie tylko lepsze dla środowiska, ale także może pomóc zaoszczędzić koszty.

Inteligentne drukarki

Technologia rozwija się błyskawicznie – także w kontekście urządzeń do drukowania. Inteligentne drukarki mogą same wskazywać, kiedy kończy się tusz i nawet automatycznie zamawiać nowe wkłady. Dzięki temu nigdy nie zabraknie Ci tuszu w kluczowych momentach.

Wygoda zakupów online

Dlaczego masz chodzić do sklepu, skoro wszystko można zamówić online? Wiele firm oferuje szybką dostawę, dzięki czemu nie czekasz długo na swoje zamówienie. Dodatkowo często możesz skorzystać z rabatów i ofert dostępnych online.

Jak wybrać odpowiedni wkład atramentowy?

Wybór odpowiedniego wkładu atramentowego może być czasami trudny ze względu na dużą liczbę dostępnych opcji. Oto kilka wskazówek, które pomogą Ci dokonać wyboru.

Kompatybilność

Nie każdy wkład pasuje do każdej drukarki. Dlatego zawsze sprawdzaj, czy dany wkład jest kompatybilny z konkretnym modelem drukarki.

Oryginalny vs kompatybilny

Oryginalne wkłady są produkowane przez tego samego producenta, co Twoja drukarka, dzięki czemu zazwyczaj oferują najlepszą jakość i niezawodność. Kompatybilne wkłady produkują inne firmy i, choć mogą wydawać się  tańszą opcją, jakość ich pracy często zawodzi. 

Zawartość i pojemność

Zwróć uwagę na zawartość i pojemność wkładu. Niektóre wkłady zawierają więcej tuszu niż inne, co oznacza, że działają dłużej. To może być szczególnie przydatne jeśli dużo drukujesz.

Gdzie najlepiej kupić wkłady atramentowe?

Teraz wiesz, na co zwracać uwagę przy wyborze wkładów atramentowych. Pojawia się jednak pytanie: gdzie je kupić? Tusz do drukarki oferuje szeroki wybór opcji dopasowanych do różnych potrzeb i budżetów.

Wybór odpowiednich wkładów atramentowych może zrobić dużą różnicę zarówno dla Twojego portfela, jak i spokoju ducha. Inwestując w wysokiej jakości produkty, zapewniasz sobie optymalną wydajność drukarki oraz przyczyniasz się do bardziej zrównoważonego świata.

Kontynuuj czytanie

HITY

Copyright © 2019 Przeambitni.pl. Stworzona z miłością