lifestyle
#FETYSZOWO: “ARTYŚCI SĄ SEZONOWYM PRODUKTEM…” MÓWI MONIKA JAROSIŃSKA I…

Wraca po kilku latach nieobecności w telewizji i upomina się o swoje. W ekskluzywnym, szczerym wywiadzie ponownie daje powody, aby o niej mówili… Od zawsze była na językach, ale ma przecież “status gwiazdy”. To zobowiązuje.
Fetysz: To będzie długi wywiad, ale ktoś musi Cię zoperować publicznie, żeby ludzie bez twarzy mieli o czym mówić. Z jakiegoś powodu nigdy nie wypadłaś z plotkarskiego obiegu, mięło tyle lat, a o Tobie wciąż się mówi. Monika – dlaczego w Polsce robi się z Ciebie beztalencie i odbiera wszelkie sukcesy, albo umniejsza je do rozmiaru Twojego psa, Bożeny?
Monika Jarosińska: Możliwe, że dla niektórych bezpieczniej komuś umniejszać wiedzy, talentu, sukcesów, pozbyć się konkurencji, bądź też dla tak zwanej hecy – dobra, dojedziemy, na przykład Jarosińską, będzie beka, będzie zabawa. Myślę, że ten okres jest za mną… Minęło trochę czasu od tej nagonki medialnej, chociaż… jakiej medialnej? Kurde, przecież ja doskonale wiedziałam kto to pisze! Ludzie których znałam, którzy mnie dobrze znali, uśmiechali się, piliśmy wino… Jak w „Ojcu Chrzestnym” całują się na powitanie, jest przytulanie, łapanie za bary, a za rogiem dostajesz strzał.
Fetysz: To boli? Taki strzał? Jesteś przecież dyplomowaną aktorką, piosenkarką, odnosisz sukcesy. Polski show biznes jest już taki, że co jakiś czas kogoś wynosi się na czerwony murek, dywanik, entliczek pentliczek, stoliczku nakryj się, złoto i brokat, a potem jebut, strzelanina, była kariera, kariery nie ma?
Monika Jarosińska: Przecież wiesz jak to działa. Artyści są sezonowym produktem, jak opony w samochodzie. Zużyją się, wymieniamy na nowe. Może to znak czasów.
Fetysz: Aktorka po Łódzkiej Szkole Filmowej, o której mówi się w Europie, że jest jedną z lepszych szkół aktorskich, nie ma pracy w zawodzie. Wysokie wymagania finansowe, brak ról, czy wszystko obstawione po znajomości?
Monika Jarosińska: Owszem, był czas gdzie nie było mnie nigdzie widać. Myślę, że zaczęło się to kilka lat temu, dokładnie pięć, najpierw tak zwane skandale, a tak na serio miałam taką malutką traumę. Pewien pan, z którym pracowałam przy jednym serialu, wystarczająco mi obrzydził na jakiś czas wykonywanie zawodu… Pamiętam, że jak jeździłam na plan zdjęciowy to wymiotowałam z nerwów czy będzie ten psychol dzisiaj się darł i mnie obrażał, czy będzie miał lepszy dzień… Dwa lata temu zagrałam sporą epizodyczną rolę w „Dziewczynach ze Lwowa”. Tak się spodobała moja postać scenarzystom i reżyserowi Wojtkowi Adamczykowi, że w drugiej serii mam bardzo dużą rozbudowaną rolę. Cieszyłam się jak dziecko! Nie mogłam się doczekać! Na planie zamiast o 7 byłam już 6 (śmiech). Tak ja to kocham!
Fetysz: Wyprzedziłaś mnie, to ja miałem zapytać o serial. Pal licho – powracasz! Po pięciu latach, bytu niebytu, wreszcie come back. I to w Telewizji Polskiej! Oczywiście w swoim stylu, jako żona gangstera, Matylda w “Dziewczynach ze Lwowa”. Jak się czujesz?
Monika Jarosińska: Czuje się fenomenalnie! To prawda że te pięć lat nie były najszczęśliwszym okresem w moim życiu, które bardzo mocno mnie doświadczyło. Ale umiem nawet z takich przeżyć wyciągnąć wnioski. Kiedyś oglądałam się za siebie, myślałam za dużo o przeszłości. Już tego nie robię. Dla mnie najważniejsze jest „tu i teraz”. To nie tak, że mnie w ogóle nie było. Pojawiałam się w różnych produkcjach serialowych, ale nie było to tak często. Chorowałam i nie byłam w stanie myśleć o pracy. Wracam z rolą Matyldy, również jako nowa ja. Z nową energią. Jestem bardzo podekscytowana.
Fetysz: Uważasz, że Twoje pięć minut minęło, czy może że odebrały Ci je niesłusznie media? Nie zrozum mnie źle, nie chcę tu z Ciebie robić jakiejś ofiary bez strat w Smoleńsku, ale zastanawia mnie fenomen tego mechanizmu, cała filozofia. Zaczynałaś w „Samo Życie”, (a może i nie zaczynałaś), ale dało Ci to rozpoznawalność – jak ta rozpoznawalność, wtedy, wpłynęła na Twoje życie?
Monika Jarosińska: Miałam dużo szczęścia, pasji, wiary i pewności siebie. Mówię w czasie przeszłym bo po tak długiej przerwie i doświadczeniach życiowych uczę się tego na nowo… Przyjechałam z Będzina dostałam się do Filmówki, potem z czarną ortalionową torbą wylądowałam w Warszawie. Taka mała anegdota – wracałam do domu na święta, miałam w tej legendarnej, bazarowej torbie pościel. Zawoziłam ją do domu do prania bo w akademiku mieliśmy pralkę Franię, do której był wręcz komitet kolejkowy… Wtarabaniłam tę torbę do pociągu, jakiś uprzejmy pan mi pomógł ją wrzucić na górę, zaczął mi się przyglądać, raz mnie, raz torbie i po chwili mówi: „I życzę Pani, żeby Pani wszystko sprzedała!” (śmiech). Spałam w Teatrze Ochoty bo nie stać mnie było na mieszkanie, poniewierałam się z kąta w kąt, ale wiedziałam, że dam radę. Mieszkanie bez prądu, w którym uczyłam się przy świeczce oraz z bonusowym kotem bez oka – za opiekę nad nim mogłam mieszkać prawie za darmo. Ja kocham zwierzaki, ale nie przypadliśmy sobie do gustu, wiec robił mi na złość – kupa w wannie, w bucie, w łóżku.. Po premierze w teatrze spakowałam się i uciekłam z tego domu. Dostałam rolę w „Samym Życiu”. Wcześniej były też oczywiście inne pierwsze epizody, jak na przykład „Przychodnia pierwszego przychodnia” (pilot serialu), serial „Miasteczko”, „Zaginiona”. Uczyłam się, miałam dużo pokory i szacunku, wydaje mi się że mam to do dzisiaj. Moja kariera po pewnym czasie ruszyła z kopyta do przodu i nagle… Skończyło się tak jakby ktoś wyjął wtyczkę z gniazdka – stałam się niewidzialną, kobietą cień, która jest – ale jej nie ma… Rozpoznawalność? Nigdy nie robiłam z tego wielkiego halo. Była czymś normalnym, częścią tego zawodu. Dla mnie i moich znajomych nadal byłam i chciałam być tą Moniką z Będzina. Nadal nią jestem. Przejechałam się na tym nie raz, otwierając serce do przyjaciół, którzy chcieli tylko abym otworzyła im drzwi do świata do którego ja dostałam się swoją ciężka pracą. Tak, jestem ofiarą (śmiech) – losu.
Polecamy: #FETYSZOWO: “MAM WŁASNE WYBORY I KRYTERIA” – WYWIAD Z KRYSTYNĄ MAZURÓWNĄ
Fetysz: Jaka jest Warszawa, dla kogoś kto ma pasję, doświadczenie i chęć pracy? Bo prócz ostatnich dwóch, trzech lat, które Ci wycięto z życiorysu, a to przez skandal, a to przez chorobę i depresję, Ty ciągle podróżowałaś, grałaś w klubach, normalnie zmieniałaś tylko majtki, kiecki i buty i na scenę. Wciąż biegłaś przed siebie!
Monika Jarosińska: Myślę, że kiedyś były inne czasy, przyjaźnie. Warszawa była bardziej otwarta i ludzie też. Może po prostu było łatwiej, bo nie miałam tego bagażu i tych doświadczeń… Jest takie angielskie przysłowie „Ignorance is bliss”. Te sytuacje bardzo mnie zmieniły. Jestem ostrożna, boję się zaufać. Może to dobrze bo chronię samą siebie… Kocham muzykę, dzięki temu, że śpiewam i mój mąż też jest związany z muzyka zwiedziłam świat, poznałam fantastycznych ludzi. Nie raz było tak, że trzeba było zapłacić tak zwane wpisowe i musieliśmy występować za darmo. Jestem osobą która kocha wyzwania, mnie nie można powiedzieć, że coś jest za trudne. Najlepiej nie mówić nic. Poza tym to nie były 3 a prawie 5 ostatnich lat! To, że nie zwariowałam doszczętnie, nie popadłam w nałogi to jakiś cud. Depresja to parszywa, podstępna choroba. Nie wiem czy można się z niej wyleczyć.
Fetysz: Monika, muszę o to zapytać. Kiedy ostatni raz u Ciebie byłem, pokazywałaś mi całe pudła z artykułami, okładkami, byłaś w cholerę nośna, tego jest od ciula i ciut więcej! Jak to jest upaść i stracić sławę? Może źle formułuję to pytanie – ale jak to jest być tam, a teraz już nie być i trochę tak rozpamiętywać przeszłość? Sława uzależnia? Sama byłaś kiedyś bohaterką wielu ścianek i salonów.
Monika Jarosińska: To nawet nie chodzi o tę całą sławę ale o poczucie tego, że ktoś Cię kiedyś doceniał, a nagle nie. To boli najbardziej bo upada Twoje własne poczucie wartości i samooceny. To pudło wyniosłam dawno na strych. Może też w ramach terapii (śmiech).
Fetysz: W rolach serialowych jak w życiu jesteś nieobliczalna. Odważna. Dlaczego dzisiaj, nie ma Cię na salonach?
Monika Jarosińska: W Warszawie wszystko już było. Powiem Ci szczerze, że nie zamierzam iść gdzieś gdzie Cię obgadają, że założyłaś tą samą kieckę czy buty. To naprawdę nic nie daje. To żaden fejm tylko żałosne pompowanie własnego ego. Zdarzają się eventy na których należy być ale i tak za moich czasów to były imprezy (śmiech), a i gifty dla celebrytów były fajne, a nie tanie pomadki do ust i ohydny catering. Teraz wolę spotkać się ze znajomymi w domu i coś im ugotować. Wiesz, że są tacy ludzie, którzy tylko chodzą na takie imprezy? Nie są artystami, nie są nawet celebrytami. Nazywam ich „chodziarzami” bo potrafią obskoczyć nawet kilka imprez jednego wieczoru.
Fetysz: Od serialowej prostytutki poprzez reklamy i epizody do gangsterki. W międzyczasie jednak długo nic. W Polsce nie ma ról dla kobiet po czterdziestce?
Monika Jarosińska: Pokutuje takie coś, że albo postacie kobiece to młode sex bomby albo matki lub matrony. Gdy oglądamy amerykańskie seriale zawsze znajdzie się postać silnej kobiety w moim wieku, często wrednej szefowej albo kobiety po przejściach. W wachlarzu postaci zawsze ktoś taki jest. U nas bardzo często nadal jedzie się sztampą lub brak jest pomysłu na taką postać. Może w naszej mentalności nie istnieją takie kobiety, a singielki po czterdziestce, samotnie wychowujące dzieci i wciąż robiące karierę czy wręcz kierujące mężczyznami w naszym społeczeństwie nie istnieją lub zasługują na społeczną śmierć i potępienie. Nie można takich kobiet ignorować nawet w serialach czy filmach. One istnieją i trzeba opowiadać ich historię.
Fetysz: Monika Jarosińska to aktorka dramatyczna, komediowa czy może z cyklu zabili ją i uciekła, czyli sensacyjna, ale nikt nie dał Ci szansy na zaistnienie w wielu kreacjach, które mogłabyś pokazać?
Monika Jarosińska: W pewnym sensie tak było – zabili ją i uciekła (śmiech). Gdy byłam młodsza grałam amantki, chociaż tak na serio, nigdy tego nie lubiłam. Miałam taki wizerunek blond laski z szerokim uśmiechem z domieszka, powiedzmy, sex appealu. Zawsze chciałam zagrać w serialu bądź filmie kostiumowym. A wracając do akcji, do roli policjantki w sensacyjnym serialu „Tak czy Nie” w reżyserii Ryszarda Bugajskiego, przeszłam szkolenie z instruktorami GROM’u w zakresie obsługi broni krótkiej. Fajna rola. Biegałam z pistoletem, potrafiłam składać i rozkładać broń na czas i pamiętam, że jak mieliśmy zdjęcia na strzelnicy to mnie pozwolono strzelać z ostrej amunicji, a mojemu serialowemu partnerowi nie. Był bardzo obrażony (śmiech). Tam też poznałam na planie Bogusia Lindę. Pamiętam też historię dosyć dramatyczną z naszego pobytu w Katowicach gdzie odbywały się zdjęcia. Mieszkaliśmy w pewnym starym hotelu, który lata świetności już dawno miał za sobą. Całą ekipą byliśmy tam zakwaterowani. Podejrzewam, że od czasu PRL’u nic tak wyjątkowego im się nie przytrafiło jak mieszkająca tam wielka ekipa filmowa – to było coś! No i jak w każdym hotelu z tamtych czasów na poziomie -1 była dyskoteka. Rezydowały tam pracujące panie „lekkich obyczajów”. Codziennie inaczej ubrane to w pióra, to w kabaretki, nowe fryzury, nowe trwałe. Coś pięknego! Któregoś dnia wracamy do hotelu, a tam istne szaleństwo! Słyszymy krzyki i zamieszanie. Na moim piętrze, dwa pokoje od mojego, leżał nagi facet reanimowany przez dwie obsługujące go wcześniej Panie. Można się tylko domyślać co działo się wcześniej bo niestety delikwent nie przeżył.
Bardzo miło wspominam też pracę w serialu „Plebania” czy „Pierwsza Miłość”. To były fajne czasy…
Fetysz: Dobrze jest powspominać, ale masz się czym chwalić, więc skupmy się na teraźniejszości. Razem z mężem, znanym DJ’em, Mr Root’em, tworzycie muzyczny kolektyw. Skąd pomysł na taki kierunek w karierze?
Monika Jarosińska: Pamiętasz, że poznaliśmy się w podczas jednego z moich klubowych koncertów w Poznaniu. Zawsze chciałam śpiewać. Mimo że moim zawodem jest aktorstwo, od zawsze ciągnęło mnie do śpiewania. Śpiewałam w Górniczym Chórze Śląskim „Polonia Harmonia” jako mała dziewczyna, występowałam też w konkursach piosenki aktorskiej mimo że nigdy mnie do tego nie ciągnęło. Zawsze fascynowały mnie gwiazdy takie jak Donna Summer, Madonna czy Michael Jackson. Zawsze chciałam być taka jak oni. Wystartowałam z Zenonem Boczarem i piosenką „First Kiss” w preselekcjach do Eurowizji i niewiele nam zabrakło, aby to wygrać. Byliśmy drudzy. Śpiewałam w projekcie „Poland, Why Not” z którym zjeździliśmy pół świata. Moje pierwsze spotkanie z prawdziwą elektroniką to był udział w nagraniu płyty zespołu Mathplanete, wydanej przez EMI Polska. To była świetna płyta, która zebrała bardzo dobre recenzje. Jednak to nie wystarczyło, aby płyta stała się prawdziwym sukcesem. To był okres gdzie byłam naprawdę bardzo rozpoznawalna. Pamiętam jak poszłam na spotkanie z promotorami i PR’owcami z EMI. Gdy opowiadałam sama co zrobiłam w mediach aby wypromować ten projekt oraz jak dalej powinni poprowadzić promocję miałam wrażenie, że rozmawiam z ludźmi nie z tej planety. To były czasy gdy PR i marketing dopiero raczkował. Jakieś dziwne laski siedziały naprzeciw mnie z notatnikami i notowały wszystko co im mówiłam. Coś co teraz w marketingu jest rzeczą oczywistą, wtedy było czarną magią. Projekt w efekcie upadł, laski nie zrobiły nic, zespół Mathplanete się rozpadł, a ja chyba powinnam się zajmować zawodowo marketingiem i PR-em (śmiech).
Fetysz: Koncertujesz na całym świecie. Był Paryż, Londyn, Ibiza, teraz Malta… Znowu sypią się cekiny, znowu pod butem trzeszczy brokat. Dlaczego w żadnych polskich mediach nie ma nic na temat Twoich sukcesów, za to zostałaś naczelną Maryją z odkręcaną główką i tętniakiem, nie tykać, bo wybuchnę?
Monika Jarosińska: Czyś ty stracił rozum w tym Londynie? Kogo to interesuje, że ktoś się rozwija, jest kreatywny, po co ludzi wkurzać, że gdzieś tam jeżdżę, poza tym nie ma w tym mięcha, żaru, może gdybym śpiewała na bani zataczając się z włosami w kieszeni to byłby news. Wiesz że mam oddanych fanów za granicą? Gdy śpiewałam w jednym gejowskim miejscu za Ibizie, paru Hiszpańskich chłopaków specjalnie wzięło urlop i przyjechało na mój koncert.
Fetysz: Rozum to ja w tym Londynie straciłem, życie mi się zatrzymało, pociąg mi się wykoleił, ale co się naoglądałem to moje. Teraz w Polsce oglądam kalejdoskop karier i ja nie wiem kim są ci ludzie! Gdzie jest cała stara gwardia? Teraz jakaś blogerka pokaże wargi na salonie to zostaje gwiazdą i portale plotkarskie robią w majtki, bo oto mamy wydarzenie na skalę światową! Jest cipka, Britney i Paris pokazywały to fajnie jak jest wreszcie motyw polski… Co się dzieje?
Monika Jarosińska: Nie bluźnij. Kiedyś krytyk czy tak zwany selekcjoner, jak to się teraz mówi „contentu” musiał mieć wiedzę i coś sobą reprezentować. Tacy ludzie to teraz wymierający gatunek. Wystarczy poczytać dowolny portal internetowy aby zdać sobie sprawę, że piszący tam „redaktorzy” mają problemy z gramatyką i składnią, nie mówiąc o wiedzy.
Polecamy: #FETYSZLIGHT: KATE MOSS X RESERVED, CZYLI NAJLEPSZA SUPERMODELKA I ROLOWANIE
Fetysz: Co potrafi zmienić agencja PR? I dlaczego w związku z tym, żadnej sobie nie wynajmiesz? Też by się o Tobie pisało.
Monika Jarosińska: Wolę pracować z moją agentką Anną Szymczak, niż z typową agencją PR’ową. Najczęściej za usługi takiej agencji trzeba zapłacić „z góry”. Ja tego nie chcę. Bądźmy uczciwi w stosunku do siebie. Dzielmy się tym, co razem wypracujemy. Kiedyś artyści nie potrzebowali agencji PR’owych. Wystarczyło że taki czy inny decydent zobaczył utalentowanego aktora czy piosenkarza i od razu dawał mu szansę. Tak było w moim przypadku.
Fetysz: Ustawki i „rączka rączkę myje”, albo „zmiatamy pod dywanik” to temat tabu w polskich mediach. Dlaczego jedni są tak nachalnie promowani, za nic, za sprzedawanie dupy, za Dubaj, a inni, zdolni – stoją w kącie i liczą rosnące oprocentowanie kredytów?
Monika Jarosińska: Nie wiem jak to już jest. Wypadłam z obiegu plotek i domysłów. Może jestem za stara. Jest na kogoś tak zwana moda – potem mija i tak w kółko. Możliwe, że producenci sami wybierają albo, tego lubimy, tego nie lubimy, cholera wie! Kiedyś nie był agencji PR i tego kto się klikał, a kto nie. Było chyba bardziej normalnie.
Fetysz: Od niedawna mieszkasz na Malcie. Co sprawiło, ze opuściłaś Warszawę? Warszawa nie jest dla Ciebie wystarczająco cool?
Monika Jarosińska: Zaraz po zakończeniu Łódzkiej szkoły filmowej przyjechałam do Warszawy. Miałam wtedy 25 lat. Spałam w teatrze Ochota, a potem po ciemku w mieszkaniu koleżanki, która zapomniała zapłacić rachunek za elektryczność. Przeszłam wszystkie możliwe etapy jakie tylko można sobie wyobrazić. Wszystko w Warszawie. Przez ten cały czas doświadczyłam wiele dobrego i złego. W pewnym momencie zdajesz sobie sprawę, że praktycznie wszystkich znasz. Miejsca które kiedyś Cię fascynowały stają się rutyną. I nawet gdy Twoi przyjaciele i znajomi znikają a pojawiają się inni, to po prostu przestaje Cię to inspirować. I nagle razem ze „starą gwardią” znikasz, zamykając się w swoich czterech ścianach i w efekcie zdajesz sobie sprawę, że po prostu musisz zrobić coś nowego. Musisz zmienić miejsce. Malta jest piękną, a co najważniejsze, bardzo ciekawą wyspą. Posiada niesamowitą historię. I to tylko dwie i pól godziny lotu do Warszawy.
Fetysz: W jakim miejscu w życiu jesteś teraz? Nie ma Cię w Polsce. Co robisz?
Monika Jarosińska: Mieszkam zagranicą. Oczywiście nie jest tak, że zerwałam kontakty z Polską. W końcu to tylko dwie i pół godziny lotu samolotem z Warszawy. Dłużej zajmuje dojechanie z Katowic lub z Trójmiasta do Warszawy pociągiem. Przylatuję na zdjęcia, gdy mam pracę bądź jakieś zlecenie. Tutaj odwiedza mnie rodzina i znajomi. Na Malcie razem z mężem organizujemy eventy, imprezy oraz oczywiście występujemy w klubach. Malta jest przepiękna, ma wspaniałą historię, a co najważniejsze, dobre jedzenie i produkty spożywcze. Uwielbiam gotować. Już dawno nie miałam takiej frajdy z gotowania jak tutaj. Pomidory wreszcie mają znów zapach pomidorów, a chleb nie czerstwieje w godzinie po zakupie. Nie każdy wie, że na Malcie jest dużo agencji aktorskich oraz kręci się mnóstwo produkcji filmowych, również tych hollywoodzkich. Kto wie, co się wydarzy w przyszłości.
Fetysz: Muzyka. Malta. Serial. Co dalej?
Monika Jarosińska: Nie wiem. Żyję chwilą. Co będzie to będzie. Kiedyś uwielbiałam latać do Londynu. Zagrałam tam kilka koncertów. Chcę tam wrócić. To jedno z moich ulubionych miast na świecie.
Autor: Bartek Fetysz
Zdjęcia: Archiwum artystki
lifestyle
Ed Sheeran zawita do Wrocławia: Ostatnie bilety na koncert ikony muzyki!

Ed Sheeran, niekwestionowana gwiazda muzyki pop i folk, określany jako „Artysta Dekady 2010-2019” przez Official Charts Company, już wkrótce wystąpi we Wrocławiu. Z ponad 200 milionami sprzedanych płyt, 4 nagrodami Grammy, 5 statuetkami Brit Awards i 14 singlami na szczycie brytyjskich list przebojów, Sheeran to fenomen, którego popularność nie zna granic. Jego trasa koncertowa Mathematics Tour, promująca albumy „Equals” i „Subtract”, przyciągnęła już blisko 7 milionów fanów na pięciu kontynentach. We Wrocławiu artysta zagra dwa koncerty na Tarczyński Arena – 15 i 16 sierpnia 2025 roku. Pierwszy koncert wciąż ma dostępne bilety, ale drugi jest już wyprzedany!
Niepowtarzalne show Eda Sheerana
Hity takie jak „Shape of You”, „Perfect”, „Bad Habits” czy „Thinking Out Loud” podbiły serca milionów, a każdy album studyjny Sheerana debiutował na pierwszym miejscu brytyjskich list sprzedaży. Jego koncerty to prawdziwa magia – artysta występuje solo, z gitarą, klawiszami i looperem, tworząc intymną atmosferę nawet wśród dziesiątek tysięcy widzów. Fani, którzy przyszli na jego występy, często wychodzą jako oddani wielbiciele, zachwyceni energią i autentycznością Anglika.
W ramach Mathematics Tour, rozpoczętej w 2022 roku, Sheeran odwiedził ponad 100 miast, dając niezapomniane widowiska. Wrocławskie koncerty będą częścią tej wyjątkowej trasy, która łączy emocjonalny folk z tanecznymi rytmami electro popu. To niepowtarzalna okazja, by usłyszeć na żywo zarówno największe przeboje, jak i nowe utwory z nadchodzącego albumu „Play”, który ukaże się we wrześniu 2025 roku.
BILETY DO NABYCIA POD TYM LINKIEM: https://www.eventim.pl/event/ed-sheeran-x-european-tour-2025-tarczynski-arena-wroclaw-18900196/
Nowy album „Play” i egzotyczne inspiracje
Ósmy studyjny album Eda Sheerana, „Play”, zapowiada się jako kolejny przełom w jego karierze. Single „Azizam”, „Sapphire” i „Old Phone” już zdobyły status hitów, zaskakując fanów wpływami muzyki Indii i Bliskiego Wschodu. Sheeran po raz kolejny pokazuje, że potrafi łączyć różnorodne style, pozostając wiernym swojemu unikalnemu brzmieniu.
Artysta z sercem
Mimo globalnej sławy Ed Sheeran pozostaje blisko swoich korzeni. W 2017 roku, w wieku zaledwie 26 lat, otrzymał Order Imperium Brytyjskiego za swoje osiągnięcia muzyczne i działalność charytatywną. Założona przez niego Ed Sheeran Suffolk Music Foundation wspiera młodych artystów z jego rodzinnego Ipswich, finansując ich edukację muzyczną. Artysta przekazał także setki tysięcy funtów na lokalny szpital i szkoły, w tym na otwarcie Gingerbread Man Studios, gdzie młodzież może rozwijać swoje umiejętności w produkcji muzycznej.
Sheeran to także wierny kibic Ipswich Town. Od 2021 roku jest sponsorem klubu, a od niedawna także jego mniejszościowym udziałowcem. Logo jego trasy koncertowej zdobiło koszulki drużyny w sezonie Premier League, co artysta traktuje jako wyraz wdzięczności wobec społeczności, która go ukształtowała.
Koncert w Bhutanie i troska o fanów
Jednym z najbardziej niezwykłych momentów trasy był koncert w Thimphu, stolicy Bhutanu, gdzie Sheeran jako pierwszy międzynarodowy artysta wystąpił dla lokalnej publiczności. Z myślą o mieszkańcach ustalił niskie ceny biletów (10 dolarów), a przyjezdni płacili dodatkową opłatę na wsparcie kultury Bhutanu. To pokazuje, jak bardzo artysta dba o dostępność swoich występów dla fanów na całym świecie.
Nie przegap koncertu we Wrocławiu!
Wrocławskie występy Eda Sheerana na Tarczyński Arena to wydarzenie, którego nie można przegapić. Koncert 16 sierpnia jest już wyprzedany, ale bilety na 15 sierpnia 2025 roku wciąż są dostępne. To ostatnia szansa, by zobaczyć na żywo jednego z największych artystów współczesnej muzyki!
Ed Sheeran ‘+-=÷x’ Tour
Data: Piątek, 15.08.2025 (ostatnie bilety!)
Data: Sobota, 16.08.2025 (WYPRZEDANE!)
Miejsce: Tarczyński Arena Wrocław
BILETY DO NABYCIA POD TYM LINKIEM: https://www.eventim.pl/event/ed-sheeran-x-european-tour-2025-tarczynski-arena-wroclaw-18900196/
ARTYKUŁ GOŚCINNY
lifestyle
Odkryj mroczne sekrety Abu Zabi w nowej książce „Byłam asystentką szejka” Anny Kolasińskiej-Szemraj!

Czy kiedykolwiek marzyłeś o życiu w luksusie, wśród złota, diamentów i prywatnych odrzutowców? A co, jeśli za fasadą bogactwa kryje się mroczna prawda? „Byłam asystentką szejka” to nowa, porywająca powieść autorstwa Anny Kolasińskiej-Szemraj, wydana przez Wydawnictwo Prószyński i S-ka, która zabierze Cię w podróż do świata przepychu, tajemnic i niebezpieczeństw Abu Zabi.
O czym jest książka „Byłam asystentką szejka”?
Polska stewardesa Natalia, pracująca w prestiżowych arabskich liniach lotniczych, otrzymuje propozycję, która zmienia jej życie – zostaje osobistą asystentką szejka. Świat pełen luksusowych marek, egzotycznych podróży i nieograniczonych możliwości wydaje się spełnieniem marzeń. Jednak wkrótce Natalia odkrywa, że za błyszczącą fasadą kryją się mroczne sekrety: wyzysk, nędza i śmierć, która nigdy nie miała ujrzeć światła dziennego.
Gdy jej przyjaciółka zostaje znaleziona martwa na pustyni, Natalia zdaje sobie sprawę, że złota klatka, w której żyje, może stać się jej więzieniem. Czy zdoła uciec, zanim będzie za późno? Czy śmierć przyjaciółki to tragiczny wypadek, czy ostrzeżenie? Ta inspirowana prawdziwymi wydarzeniami historia wciąga od pierwszej strony, zmuszając do zadania pytania: czy bogatym wolno więcej?
Dlaczego musisz przeczytać tę książkę?
- Wciągająca fabuła: Dramatyczna opowieść pełna zwrotów akcji, która łączy blask showbiznesu z mrokiem ukrytych tajemnic.
- Prawdziwe inspiracje: Autorka, Anna Kolasińska-Szemraj, przez trzy lata mieszkała w Abu Zabi, pracując jako stewardesa i asystentka szejka. Jej doświadczenia nadają historii autentyczności.
- Literatura obyczajowa z dreszczykiem: Idealna dla fanów opowieści o luksusie, intrygach i walce o przetrwanie.
- Pytania o moralność: Książka zmusza do refleksji nad granicami władzy, bogactwa i sprawiedliwości.
O autorce: Anna Kolasińska-Szemraj
Anna Kolasińska-Szemraj to nie tylko utalentowana pisarka, ale także mama Zoi i twórczyni popularnego podcastu „Rozmowy w dresie”, w którym porusza tematy życiowych wyborów, rozwoju osobistego i nieoczywistych ścieżek kariery. Jej doświadczenia z życia w Abu Zabi stały się inspiracją dla tej poruszającej powieści, która balansuje na granicy rzeczywistości i fikcji.
Wydawnictwo Prószyński i S-ka – gwarancja jakości
Wydawnictwo Prószyński i S-ka od lat dostarcza czytelnikom książki, które poruszają, inspirują i pozostają w pamięci na długo. „Byłam asystentką szejka” to kolejna perełka w ich katalogu, która zachwyci miłośników literatury obyczajowej i historii z dreszczykiem. Dzięki dbałości o detale i doskonałemu wyczuciu czytelniczych gustów, Prószyński i S-ka po raz kolejny udowadnia, dlaczego jest jednym z liderów na polskim rynku wydawniczym.
Gdzie kupić książkę?
Nie przegap szansy, by zanurzyć się w fascynującym świecie Abu Zabi! „Byłam asystentką szejka” jest już dostępna w księgarniach stacjonarnych i online. Znajdziesz ją m.in. na stronie Wydawnictwa Prószyński i S-ka oraz w popularnych księgarniach internetowych.
📚 Kup teraz i odkryj, gdzie kończy się blask, a zaczyna mrok!
Dlaczego warto sięgnąć po tę książkę już dziś?
- Fascynujący świat szejków: Poznaj kulisy życia najbogatszych ludzi na świecie.
- Emocje i tajemnice: Historia, która trzyma w napięciu do ostatniej strony.
- Autentyczność: Opowieść inspirowana prawdziwymi wydarzeniami z życia autorki.
- Idealny prezent: Świetny wybór dla fanów literatury obyczajowej i opowieści o egzotycznych miejscach.
Nie czekaj! „Byłam asystentką szejka” to książka, która zabierze Cię w podróż pełną luksusu, intryg i niebezpieczeństw. Przekonaj się, czy Natalia znajdzie drogę ucieczki z złotej klatki, i odkryj, jak wiele prawdy kryje się w tej literackiej opowieści.

ARTYKUŁ GOŚCINNY
lifestyle
Letnia promocja w Teatrze Kwadrat! Bilety na spektakle w Warszawie nawet 30 zł taniej!

Lato w mieście nie musi być nudne! Jeśli szukasz ciekawego pomysłu na wakacyjny wieczór w Warszawie, Teatr Kwadrat przygotował coś specjalnego. Tylko teraz możesz kupić bilety na spektakle w niższych cenach! Skorzystaj z wyjątkowej promocji i przeżyj teatralne emocje bez nadwyrężania portfela.
Tanie bilety na spektakle – idealna okazja na lato
W wakacje 2025 Teatr Kwadrat wychodzi naprzeciw widzom, oferując zniżki do 30 zł na wybrane spektakle z repertuaru. Dzięki tej promocji, każdy może pozwolić sobie na odrobinę kultury – niezależnie od tego, czy jest mieszkańcem Warszawy, czy turystą odwiedzającym stolicę.
Jak skorzystać z promocji?
To proste! Wystarczy wejść na oficjalną stronę Teatru Kwadrat i sprawdzić, które spektakle objęte są promocją. Liczba miejsc jest ograniczona, więc warto działać szybko – bilety w niższej cenie znikają błyskawicznie!
Co zobaczysz w Teatrze Kwadrat latem?
W wakacyjnym repertuarze znajdziesz komedie, hity sceniczne i spektakle z gwiazdorską obsadą, które od lat cieszą się ogromną popularnością. To doskonała okazja, by nadrobić zaległości teatralne lub po raz pierwszy odwiedzić Teatr Kwadrat – jeden z najbardziej lubianych teatrów w Warszawie.
Dlaczego warto odwiedzić Teatr Kwadrat?
- Świetna lokalizacja w centrum Warszawy
- Kameralna, przyjazna atmosfera
- Profesjonalna obsada i najwyższy poziom artystyczny
- Idealne miejsce na randkę, wieczór z przyjaciółmi lub prezent
Spędź lato z kulturą – w sercu Warszawy!
Nie przegap tej okazji! Lato to idealny moment, by pozwolić sobie na chwilę relaksu i śmiechu w dobrym towarzystwie. Zarezerwuj bilety już dziś i dołącz do tysięcy zadowolonych widzów, którzy regularnie odwiedzają Teatr Kwadrat.
➡️ Rezerwacja i szczegóły promocji dostępne są na stronie: www.teatrkwadrat.pl
lifestyle
Naturalna rewolucja w makijażu! SENSUM MARE wprowadza 6 premierowych hitów

SENSUM MARE przedstawia najbardziej zmysłową premierę tego roku! Linia make-up w portfolio marki rozszerza się o sześć nowości, które łączą skuteczność kosmetyków do makijażu z pielęgnacyjną mocą natury. W skład premierowej kolekcji wchodzą dwa transparentne sypkie pudry – MATTE oraz SATIN, innowacyjny puszek do aplikacji oraz trzy odcienie olejków do ust ALGOLIPS: carmin, rose i nude. To odpowiedź marki na potrzeby świadomych kobiet, które od kosmetyków wymagają czegoś więcej, niż jedynie efektu wizualnego.
ALGOTONE MATTE i SATIN – utrwalenie w dwóch odsłonach
Nowości z linii ALGOTONE stanowią ukłon w stronę tych, którzy oczekują zarówno trwałości makijażu, jak i komfortu w ciągu dnia. Obie wersje – matująca oraz satynowa, bazują na wyjątkowo delikatnie zmielonej formule opartej na naturalnej mice oraz ekstraktach z alg Undaria pinnatifida i Chlorella vulgaris. Produkty wyróżniają się delikatną teksturą, która doskonale stapia się ze skórą.
ALGOTONE aksamitnie miękki puszek – precyzja i komfort aplikacji
Kolejną nowością jest puszek do pudru zaprojektowany z myślą o precyzyjnej aplikacji w najmniej dostępnych obszarach twarzy. Odpowiednio wyprofilowany i wykonany z wyjątkowo miękkiego materiału, umożliwia równomierne rozprowadzenie produktu oraz profesjonalne wykończenie makijażu.
„Wierzymy, że każda cera zasługuje na pielęgnację, nawet w fazie makijażu. Zależało nam na tym, aby efekt końcowy był naturalny, ale trwały. Tak powstały nasze dwa pudry, które łączą perfekcyjne wykończenie makijażu z właściwościami pielęgnacyjnymi – tłumaczy Łukasz Kołodziejek, współtwórca marki SENSUM MARE
ALGOLIPS – soczysty blask i pielęgnacja w jednym
Olejki do ust ALGOLIPS to propozycja dla tych, którzy cenią sobie komfort noszenia i estetykę naturalnego glow na ustach. Formuła została oparta na ekstraktach z alg i kiełków kozieradki, kompleksie peptydów oraz mieszance olejów roślinnych, które wspólnie nawilżają, regenerują i wizualnie powiększają usta. Trzy klasyczne odcienie – carmin, rose i nude – zostały stworzone z myślą o różnorodności karnacji, stylów i potrzeb.
„W przypadku ALGOLIPS zależało nam na stworzeniu produktu, który nie tylko nadaje blask oraz kolor, ale również działa na głębszym poziomie – odbudowuje, pielęgnuje i wzmacnia naturalne piękno ust” – dodaje Maciej Tęsiorowski, współtwórca marki SENSUM MARE
Nowa ambasadorka marki
Twarzą nowej linii make-up została Aleksandra Kochańska (@kochanska_optyk). Prywatnie znana jako pasjonat mody, autorka treści cyfrowych, która z pasją przybliża świat optycznych perełek, zawodowo jest właścicielką renomowanej sieci salonów optycznych Optyk Kochański. Estetyczne wyczucie oraz wyrazisty, indywidualny styl Aleksandry, doskonale wpisują się w filozofię marki, opartej na świadomym i pielęgnującym podejściu do makijażu.
„Tak jak makijaż potrafi podkreślić charakter i osobowość, tak samo odpowiednio dobrane okulary są dziś ważnym elementem wizerunku. Ta współpraca to nieprzypadkowy wybór – to duet oparty na spójnym podejściu oraz indywidualizmie” – dodają właściciele marki.
Premierowe produkty z linii ALGOTONE i ALGOLIPS są już dostępne na stronie internetowej marki: sensummare.pl.






-
showbiz4 dni temu
Margaret zastąpi Lanberry w nowej edycji „The Voice of Poland” – kto jeszcze zasiądzie w fotelu trenera?
-
showbiz4 dni temu
Ewa Wachowicz nie wytrzymała! Publicznie zwróciła się do Karoliny Gilon po jej wyrzuceniu z Polsatu
-
showbiz1 dzień temu
Maciej Mindak nie żyje! Popularny agent nieruchomości z TVN Style miał zaledwie 38 lat
-
showbiz3 dni temu
Maja Bohosiewicz WYGRYZIE Karolinę Gilon z „Love Island”? Te słowa nie pozostawiają złudzeń
-
showbiz4 dni temu
Karolina Gilon wyrzucona z Polsatu po macierzyńskim? Mocna odpowiedź gwiazdy na słowa Edwarda Miszczaka
-
showbiz4 dni temu
Jesienna ramówka TVN: Krzan w Afryce, Stramowski w szpitalu, Wojciechowska w podróży, Gessler w kuchni
-
showbiz4 dni temu
Kinga Rusin WRACA do “Dzień dobry TVN” – wiemy, kiedy pierwszy dyżur po pięcioletniej przerwie
-
news5 dni temu
Jesienna ramówka Telewizji Polsat: Gąsowski randkuje, Herbuś śpiewa, Steczkowska ocenia, Karolak tańczy, Romanowska remontuje – zobacz relację i galerię zdjęć