Śledź nas

showbiz

Sławek Uniatowski miał wypadek samochodowy – wypłynęły zdjęcia z miejsca zdarzenia. Jak się czuje?

Opublikowano

w dniu

W drodze na koncert w Zamościu Sławomir Uniatowski przeżył chwile grozy. Artysta opublikował w sieci zdjęcie z miejsca wypadku, informując, że wszyscy uczestnicy zdarzenia przeżyli, ale jego stan nie pozwala na występ. Sprawa jest poważna, a organizatorzy przekazali oficjalne oświadczenie. Dowiedz się więcej!

Choć dziś jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych polskich wokalistów, droga Sławomira Uniatowskiego do kariery wcale nie była prosta. Po raz pierwszy szersza publiczność poznała go w 2003 roku, kiedy wziął udział w trzeciej edycji „Idola”. Mimo że wtedy nie dotarł do ścisłego finału, jego talent i charakterystyczna barwa głosu zapisały się w pamięci widzów.

Dwa lata później Uniatowski wrócił do programu, udowadniając, że determinacja i ciężka praca przynoszą efekty. Tym razem zdobył drugie miejsce – sukces, który otworzył mu drzwi do profesjonalnej kariery i stał się początkiem jego obecności w świecie show-biznesu. Od tamtej pory regularnie koncertuje, nagrywa i występuje na największych polskich scenach.

Wydawało się, że obecna trasa koncertowa przebiega bez zakłóceń, aż do dramatycznych wydarzeń z 14 listopada. W drodze na występ w Zamościu doszło do poważnego wypadku samochodowego, w którym uczestniczył sam Sławomir Uniatowski. Informacja o zdarzeniu błyskawicznie obiegła media społecznościowe.

POLECAMY: Monika Olejnik na żywo ujawniła dramat, który skrywała latami: „Dwa razy mnie pobił”

Sławek Uniatowski miał wypadek – odwołano koncert

To właśnie na Instagramie artysta zamieścił niepokojące zdjęcie rozbitego pojazdu, dodając krótki, ale wymowny komunikat: „Wszyscy cali”. Fani od razu zaczęli zasypywać go wiadomościami wsparcia, choć fotografia nie pozostawia złudzeń – zdarzenie mogło skończyć się znacznie gorzej. Sam Uniatowski nie ukrywał, że to, co wydarzyło się w drodze na koncert, było ogromnym szokiem.

Wypadek miał miejsce zaledwie kilka godzin przed planowanym występem, co postawiło całą ekipę koncertową w sytuacji bez precedensu. Organizatorzy natychmiast wystosowali oficjalne oświadczenie, w którym przekazali, że wydarzenie zostaje przełożone. Podkreślili również, że wina nie leży po stronie artysty ani zespołu.

W komunikacie, jaki pojawił się w mediach społecznościowych, organizatorzy napisali jasno:

Organizatorzy koncertu Sławka Uniatowskiego informują, że z przyczyn niezależnych od artysty, zespołu i organizatora dzisiejszy koncert został przesunięty na 15 marca 2026. W drodze na wydarzenie artysta uległ wypadkowi samochodowemu. Na szczęście nic nie zagraża jego życiu, jednak zaistniała sytuacja uniemożliwia mu występ w planowanym terminie. Prosimy o zrozumienie i poszanowanie prywatności artysty w tym trudnym momencie – czytamy.

Koncert zaplanowany na 14 listopada został przesunięty na 15 marca 2026 roku. To aż kilka miesięcy różnicy, co świadczy o powadze sytuacji. Organizatorzy zapewnili jednak, że wszystkie bilety zachowują ważność, a osoby, które nie mogą pojawić się w nowym terminie, mają możliwość zwrotu środków.

Wszystkie zakupione bilety zachowują ważność na termin 15 marca 2026. Istnieje również możliwość zwrotu biletów – w takim przypadku prosimy o kontakt z punktem, w którym zakupiono bilety. Przepraszamy za niedogodności i prosimy o wyrozumiałość – brzmi oficjalny komunikat.

Dla samego wokalisty był to ogromny cios – tym bardziej że obecna trasa koncertowa była jedną z najbardziej intensywnych w ostatnich latach. Sławomir Uniatowski słynie z profesjonalizmu i rzadko odwołuje swoje występy, dlatego decyzja o przełożeniu koncertu została podjęta wyłącznie z konieczności.

Fani zaczęli spekulować, czy wypadek wpłynie na kolejne zaplanowane występy oraz kondycję psychiczną wokalisty. W mediach pojawiły się pytania o to, jak poważne są obrażenia muzyka. Na razie jednak sam Uniatowski ograniczył się do krótkiego komunikatu, nie zdradzając szczegółów dotyczących stanu zdrowia.

Jedno jest pewne – to zdarzenie na pewno odciśnie piętno na całym zespole i samym artyście. Takie sytuacje przypominają, jak kruche potrafi być życie osób funkcjonujących w ciągłym biegu między miastami i koncertami. Dziś najważniejsze jest jednak to, że Sławomir Uniatowski i pasażerowie wyszli z wypadku cali, choć konsekwencje zdarzenia będą odczuwalne jeszcze długo.

ZOBACZ RÓWNIEŻ: Ewa Minge ostro skomentowała aferę z Kaczorowską i Rogacewiczem. Co dzieje się za kulisami?

Lubicie słuchać piosenek Sławka Uniatowskiego? Dajcie znać w komentarzu pod artykułem oraz na Instagramie, Facebooku i TikToku!

Sławek Uniatowski (fot. screen Instagram Uniatowski)
Sławek Uniatowski (fot. screen Instagram Sławek Uniatowski)
Sławek Uniatowski (fot. screen YouTube TVP Info)
Sławek Uniatowski (fot. screen Instagram Sławek Uniatowski)
Sławek Uniatowski (fot. screen Instagram Sławek Uniatowski)
Sławek Uniatowski (fot. screen Instagram Sławek Uniatowski)

Autor: Szymon Jedynak

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

showbiz

Maryla Rodowicz nie gryzła się w język oceniając Sanah – te słowa zaskakują

Opublikowano

w dniu

przez

Maryla Rodowicz wydała nowy album „Niech żyje bal”, na którym przypomina swoje największe hity – w zupełnie nowym wydaniu i z gwiazdorskimi duetami. W jednym z wywiadów zdradza, że młodzi artyści są dla niej prawdziwą konkurencją i nie owija w bawełnę, komentując fenomen Sanah. Dowiedz się więcej!

Maryla Rodowicz, jedna z ikon polskiej sceny muzycznej, po raz kolejny pokazuje, że potrafi zadziwiać i sięgać po nowe terytoria. 14 listopada ukazał się jej nowy album pt. „Niech żyje bal”, który mimo nostalgii i szacunku dla przeszłości, tętni świeżością. To nie klasyczny „greatest hits” – to nowe wersje dawnych piosenek, odświeżone, odmłodzone i nagrane we współpracy z najpopularniejszymi artystami polskiej współczesnej sceny.

Na płycie pojawiają się duety z Igorem Herbutem, Roxie Węgiel, Lanberry, Bryską, Krzysztofem Zalewskim, Ralphem Kamińskim, Mrozem i Dawidem Kwiatkowskim. Każdy z tych wykonawców wnosi coś zupełnie innego: jego talent, swój styl, ale i nową interpretację klasycznych przebojów Rodowicz. Dzięki temu album zyskuje podwójną wartość – jest zarówno hołdem przeszłości, jak i manifestem ciągłego muzycznego rozwoju.

W rozmowie z portalem Pomponik Maryla Rodowicz nie kryła podziwu dla młodych artystów, z którymi pracowała. Te słowa pokazują, że legenda polskiej muzyki dostrzega w młodszym pokoleniu nie tylko gościnnych partnerów, ale realną siłę artystyczną.

Dowiedziałam się, jak mocna jest ta moja nowa konkurencja. Naprawdę, to nie są jakieś wydmuszki, tylko to są głosy, wielkie talenty – powiedziała.

Rodowicz nie boi się mówić wprost ani o swoich ambicjach, ani o roli, jaką widzi dla siebie w dzisiejszym show-biznesie. Dla niej ten projekt to coś więcej niż nostalgia – to dialog pokoleń i potwierdzenie, że muzyka nie zna granic wiekowych. Współpraca z młodymi gwiazdami ma swoją wagę i symbolikę: Maryla nadal jest w grze, nadal ma coś do powiedzenia.

POLECAMY: Sławek Uniatowski miał wypadek samochodowy – wypłynęły zdjęcia z miejsca zdarzenia. Jak się czuje?

Maryla Rodowicz ocenia fenomen Sanah

Jednak najbardziej kontrowersyjnym fragmentem rozmowy był moment, gdy Maryla Rodowicz odniosła się do fenomenu Sanah – jednej z najważniejszych polskich artystek ostatnich lat. Choć docenia sukces młodej wokalistki i to, co osiągnęła, to jednak nie szczędziła słów krytyki pod względem wokalnym.

To jest taki grzeczny, szkolny wokal. Ja nie jestem fanką takich wokali, ale podziwiam i gratuluję jej takiego sukcesu, bo sprzedawać takie wielkie stadiony to jest wyczyn – komentuje.

Sanah, której pełne nazwisko to Zuzanna Jurczak, wydała już kilka płyt — m.in. „Królowa dram”, „Irenka” – i skomponowała wiele przebojów, które goszczą na listach radiowych i playlistach młodzieży. Jej utwory, takie jak „Szampan” czy „Ale Jazz!”, stały się hymnami nowego popu, a jej koncerty gromadzą tysiące fanów. To czyni ją fenomenem młodej sceny i artystką, której komercyjny sukces trudno podważyć.

Rodowicz podkreśliła jednak, że jej własna kariera była zupełnie inna. Te słowa brzmią jak przypomnienie: jej sukces nie miał lęku przed dużą sceną.

Ja wprawdzie, jak jeszcze nie było tego pokolenia Sanah, to zagrałam te wszystkie największe hale, takie jak Hala Stulecia we Wrocławiu czy Hala Arena w Poznaniu. Jeszcze nie było wtedy tych wielkich, tych takich największych hal sportowych. Ale to, co było, to zagrałam – dodała.

Choć krytyka może zaskakiwać, Maryla nie zamierza prowokować – jej komentarze są raczej wyrazem szczerej refleksji niż agresywnej konkurencji. Premiera płyty „Niech żyje bal” to także szansa na nowe otwarcie dla Maryli. Dzięki współpracy z młodymi gwiazdami ma szansę dotrzeć do zupełnie innej publiczności – tej, która dorastała na popie nowej ery. Jednocześnie pozostawia wiernym fanom coś z dawnej Maryli: melodie, które znają i kochają, ale w zupełnie nowym brzmieniu.

ZOBACZ RÓWNIEŻ: Monika Olejnik na żywo ujawniła dramat, który skrywała latami: „Dwa razy mnie pobił”

Jak Wam się podoba nowy album Maryli Rodowicz? Dajcie znać w komentarzu pod artykułem oraz na Instagramie, Facebooku i TikToku!

Sanah (fot. screen YouTube only_sanah)
Maryla Rodowicz (fot. screen YouTube Polsat)

Autor: Szymon Jedynak

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kontynuuj czytanie

showbiz

Monika Olejnik na żywo ujawniła dramat, który skrywała latami: „Dwa razy mnie pobił”

Opublikowano

w dniu

przez

Monika Olejnik, jedna z najbardziej rozpoznawalnych twarzy polskich mediów, niespodziewanie otworzyła się na temat swojej traumatycznej przeszłości. W rozmowie o nowym filmie Wojciecha Smarzowskiego ujawniła własne doświadczenia z przemocą domową, o których przez lata nie mówiła publicznie. Jej słowa mogą stać się ważnym sygnałem dla kobiet, które wciąż boją się odejść. Dowiedz się więcej!

Monika Olejnik, ikona niezależnego dziennikarstwa i nieodłączna twarz programu „Kropka nad i”, w najnowszym wydaniu „Wstajesz i wiesz” poruszyła miliony widzów. Dziennikarka została zaproszona, by podzielić się swoimi spostrzeżeniami na temat najnowszego filmu Wojciecha Smarzowskiego „Dom dobry”. Nikt jednak nie spodziewał się, że rozmowa o produkcji przerodzi się w osobiste i niezwykle bolesne wyznanie, które rzuciło nowe światło na jej życiową historię.

Film „Dom dobry”, który od niedawna można oglądać w kinach, opowiada o kobiecie uwikłanej w relację z pozornie idealnym mężczyzną. Szybko jednak fasada sielanki pęka, a widz obserwuje dramat rozgrywający się za zamkniętymi drzwiami. Jedną z bohaterek filmowej opowieści jest postać grana przez Agatę Kuleszę, która sama w przeszłości mierzyła się z przemocą psychiczną.

Ustalmy jedną rzecz: dlaczego, nie będąc psychologiem czy terapeutą, w ogóle daję sobie prawo do rozmawiania o tym? Niestety jestem fachowcem. Byłam ofiarą przemocy psychicznej. Wiem, że w przemoc domową wpisana jest izolacja. Zamknięcie w czterech ścianach, odcięcie od rodziny, przyjaciół – wyjaśniła w rozmowie z magazynem “Pani”.

Smarzowski – znany z brutalnego realizmu – inspiracji szukał w prawdziwych aktach spraw dotyczących przemocy domowej. Produkcja już w weekend otwarcia przyciągnęła do kin ponad 310 tysięcy widzów, o czym informował portal Wirtualne Media.

Monika Olejnik przyznała, że już sama produkcja „wbija w fotel”, ale dla niej była czymś znacznie więcej niż filmem. Podczas porannej rozmowy w TVN24 podkreśliła, że Smarzowski nie opierał się na fikcji, ale na autentycznych historiach, które przez lata wstrząsały polskim wymiarem sprawiedliwości.

To nie są wymyślone historie, kiedy kobiety są bite, kiedy stosowana jest wobec nich przemoc. On wysłuchał, czytał akta. Dużo się dowiedział na ten temat i opowiadał mi, jak realizowano ten film – mówiła w porannym “Wstajesz i wiesz” na antenie TVN24.

POLECAMY: Ewa Minge ostro skomentowała aferę z Kaczorowską i Rogacewiczem. Co dzieje się za kulisami?

Monika Olejnik ujawnia bolesną prawdę z przeszłości

Dziennikarka zdradziła, że podczas seansu miała momenty, w których „nie mogła oddychać”. To właśnie wtedy zdecydowała się po raz pierwszy publicznie opowiedzieć o swojej młodzieńczej relacji, z której ocalała tylko dlatego, że podjęła decyzję o ucieczce.

W pewnym momencie nawet nie mogłam oddychać w czasie seansu, bo też doświadczyłam przemocy […] Jak miałam 20 lat, wyszłam za mąż za uroczego chłopaka, który był ode mnie kilka lat starszy. Niestety dwa razy pobił mnie i zadzwoniłam do rodziców, że muszę wrócić – powiedziała Olejnik w programie.

Po tych dramatycznych słowach opowiedziała także o momencie, w którym była zmuszona zostawić wszystko, co znała. Zabrała jedynie swojego misia i wróciła do rodzinnego domu, by tam znaleźć bezpieczeństwo i wsparcie, którego tak bardzo potrzebowała. Późniejszy rozwód okazał się nie tylko emocjonalnie, ale i prawnie obciążający. Jak przyznała:

Zabrałam swojego misia, wróciłam do domu. Miałam rozwód, który dużo mnie kosztował, rozwód z udowodnieniem winy – dodała.

W jednym z kolejnych zdań Monika Olejnik zwróciła uwagę na aspekt, o którym wiele kobiet nie mówi na głos – strach przed odejściem, gdy w grę wchodzą dzieci. Przyznała, że dla niej decyzja o rozstaniu była łatwiejsza właśnie dlatego, że nie miała jeszcze rodziny.

Też jest pewnie łatwiej, jak się nie ma dzieci – wyjaśniła na antenie.

W dalszej części wywiadu dziennikarka wyjaśniła, dlaczego zdecydowała się po latach ujawnić tę historię publicznie. W jej głosie nie było wstydu – była za to determinacja, by jej słowa dotarły do kobiet, które wciąż milczą z obawy przed reakcją otoczenia. To właśnie o nich mówiła, gdy podkreśliła, że wiele osób z najbliższego otoczenia potrafi bagatelizować krzywdę, mówiąc:

Czasami są rodzice, którzy mówią: “Musisz w tym wytrwać, on się zmieni”, “Nie możesz zostawić męża. Co ludzie powiedzą?”. Tak się wydaje, że żyjemy w XXI wieku, że się zmieniło, a się nie zmieniło – tłumaczyła.

Wyznanie dziennikarki ma szansę stać się ważnym punktem w debacie o przemocy domowej. Dzięki swojej pozycji i rozpoznawalności może wpłynąć na świadomość tysięcy kobiet, które wciąż żyją w lęku, przekonane, że nie mają wyjścia. Jej historia jest dowodem, że można wyrwać się z toksycznej relacji – nawet jeśli wymaga to odwagi, której na początku brakuje.

Jeśli znajdujesz się w trudnej sytuacji i potrzebujesz wsparcia, nie zostawaj z tym sama lub sam. Możesz skontaktować się z psychologiem, dzwoniąc pod bezpłatny numer 116 123 (telefon zaufania dla osób w kryzysie emocjonalnym) lub pod numer 22 484 88 01 (Antydepresyjny Telefon Zaufania Fundacji ITAKA) W sytuacjach zagrożenia życia lub zdrowia należy natychmiast dzwonić pod numer alarmowy 112.

ZOBACZ RÓWNIEŻ: Agnieszka Woźniak-Starak poprowadzi “Pytanie na śniadanie”. Szykuje się wielka rewolucja w śniadaniówce TVP?

Jesteście widzami programu “Kropka nad i” w TVN24? Dajcie znać w komentarzu pod artykułem oraz na Instagramie, Facebooku i TikToku!

Monika Olejnik (fot. screen YouTube TVN24)
Monika Olejnik (fot. screen YouTube TVN24)
Monika Olejnik (fot. screen YouTube TVN24)
Monika Olejnik (fot. screen YouTube TVN24)
Monika Olejnik (fot. screen YouTube TVN24)

Autor: Szymon Jedynak

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kontynuuj czytanie

showbiz

Ewa Minge ostro skomentowała aferę z Kaczorowską i Rogacewiczem. Co dzieje się za kulisami?

Opublikowano

w dniu

przez

Jubileuszowa edycja „Tańca z Gwiazdami” miała być wielkim świętem programu, ale atmosfera przed finałem przypomina raczej pole minowe. W centrum zamieszania ponownie znaleźli się Agnieszka Kaczorowska i Marcin Rogacewicz, którzy publicznie zarzucili uczestnikom hejterskie zachowania. Ich słowa wywołały falę komentarzy, a pozostali tancerze i gwiazdy zaczęli odpowiadać po swojemu. Dowiedz się więcej!

Tuż przed wielkim finałem jubileuszowej edycji „Tańca z Gwiazdami” emocje osiągnęły poziom, jakiego dawno nie widziano w historii programu. Zamiast skupiać się na widowiskowych choreografiach i przygotowaniach do ostatniego odcinka, na pierwszy plan wysunął się konflikt między uczestnikami. Najgłośniej jest oczywiście o duecie, który od kilku tygodni nie schodzi z medialnych nagłówków – Agnieszce Kaczorowskiej i Marcinie Rogacewiczu.

Wszystko zaczęło się od wpisu, który Marcin Rogacewicz opublikował w czwartek wieczorem na Instagramie. Aktor nie ograniczył się do aluzji czy niedomówień – wprost oskarżył innych uczestników i tancerzy o jawny hejt skierowany przeciwko niemu i jego partnerce. W emocjonalnym poście napisał:

Kochani. Bardzo długo milczałem patrząc na to wszystko co się dzieje „od środka”. Obserwując i doświadczając ogromnego hejtu milczałem dalej i robiłem swoje, jak to ja. Jestem twardy. Ponieważ wiem, że prawda zawsze się obroni sama i prędzej czy później wyjdzie na jaw. Tak się właśnie stało. Jesteście świadkami nieprawdopodobnego – jawnego już hejtu z imienia i nazwiska przeciwko nam, hejtu wśród uczestników i tancerzy tej „wyjątkowej, jubileuszowej” edycji. Do tej pory nie mogę w to uwierzyć co zobaczyłem i usłyszałem! Poza tym co zostało wypowiedziane, mowa ciała mówi już wszystko – czytamy na Instagramie.

Aktor podkreślał, że długo znosił nieprzyjemne sytuacje i milczał, ale po tym, co zobaczył i usłyszał, miarka się przebrała.

Brakuje mi słów by opisać uczucie, którego doświadczyłem widząc co robią „koleżanki i koledzy”. Nie umiem i nigdy nie umiałem o nikim myśleć źle. I wszystkim (przede wszystkim Wam) życzę wszystkiego dobrego z całego serca. Bądźcie dla siebie dobrzy – szczególnie w tych trudnych czasach – zakończył.

Tego typu zarzuty, szczególnie rzucone tuż przed finałem, wywołały niemałe poruszenie – zwłaszcza że wcześniejsze zachowanie Kaczorowskiej i Rogacewicza również budziło kontrowersje. W dniu swojego odpadnięcia para natychmiast opuściła studio po wyłączeniu kamer, unikała rozmów z uczestnikami i zignorowała zaplanowanego live’a. Widzowie i inni tancerze nie kryli zdziwienia tak gwałtowną reakcją.

Możemy schować się wreszcie przed całym tym hejtem, którego doświadczaliśmy i cholernie bolał. Ludzie, bądźcie dla siebie dobrzy, życzliwi. Mówcie dobrze o innych, zwłaszcza że nie macie o nas zielonego pojęcia […] Można żyć szczęśliwie, można żyć po swojemu. Można tańczyć według własnej melodii, a nie cudzej, na własnych zasadach […] Możemy teraz tańczyć tylko dla siebie, kocham cię, skarbie – mówiła po eliminacji z programu, Agnieszka Kaczorowska.

POLECAMY: Agnieszka Woźniak-Starak poprowadzi “Pytanie na śniadanie”. Szykuje się wielka rewolucja w śniadaniówce TVP?

Atmosfera za kulisami gęstnieje? Całą aferę postanowiła skomentować Ewa Minge

Nie pomagają też sytuacje z kolejnych dni. Kiedy Katarzyna Zillmann zorganizowała transmisję na żywo, większość gwiazd programu pojawiła się na łączu. Wśród nieobecnych ponownie znaleźli się Kaczorowska i Rogacewicz. Wtedy głos zabrał Tomasz Karolak, który na pytanie o ich nieobecność rzucił dosadne: “w d…e!” – słowo, które natychmiast obiegło sieć i dolało oliwy do ognia.

Co ciekawe, mimo całej burzy, oboje mają pojawić się w finale show. Ich powrót na próby był szeroko komentowany, a internauci zastanawiają się, czy atmosfera między uczestnikami nie będzie podczas finału wręcz lodowata. Jedno jest pewne – relacje między gwiazdami są dalekie od sielanki, a konflikt stał się częścią narracji końcówki sezonu.

Do sytuacji odniosła się także projektantka Ewa Minge, która sama wcześniej wspominała o hejcie po swoim szybkim odpadnięciu. Jednak w przypadku tej konkretnej afery stwierdziła, że nie zauważyła niczego podobnego:

Trudno mi powiedzieć, co dzieje się za kulisami w miejscach, w których mnie nie ma. Osobiście nie zauważyłam, aby takie sytuacje miały miejsce, ale nie mogę negować odczuć Marcina. Możliwe, że jakieś sytuacje są przez nich tak, a nie inaczej odbierane. Mają do tego prawo, gdyż ich wrażliwość jest obecnie wyostrzona – wyjaśniła na łamach serwisu Pudelek.pl.

W rozmowie z Pudelkiem Minge podkreśliła również, że po powrocie Kaczorowskiej i Rogacewicza na próby przytuliła Agnieszkę i okazała jej wsparcie. Zdaniem projektantki para ma pełne prawo przeżywać porażkę w emocjonalny sposób:

Po odpadnięciu pary z programu zamieściłam długi, wspierający wpis na moim Instagramie. Po pojawieniu się Agi i Marcina na pierwszej próbie mocno przytuliłam Agnieszkę. Mają prawo przeżywać porażkę po swojemu. Mają prawo być nadwrażliwi. To jest ich historia i tylko oni znają okoliczności. Z pewnością w mojej obecności nikt nie hejtował. Wymagamy często od ludzi reakcji szablonowej pod linijkę, ale nie zawsze się da. Emocje i konsekwencje często są nieprzewidywalne. Podczas prób, na których byłam, nikt ich nie krzywdził – dodała.

Jej komentarz wywołał jednak kolejne dyskusje, tym bardziej, że w tym samym wywiadzie bagatelizowała dosadne słowa Tomasza Karolaka, twierdząc, że „to jest Tomek. Miewa mocne żarty”.

Niezależnie od tego, jakie są prawdziwe kulisy konfliktu, jedno jest pewne – jubileuszowa edycja „Tańca z Gwiazdami” przejdzie do historii nie tylko dzięki wysokiemu poziomowi tanecznemu, lecz także dzięki jednej z największych afer interpersonalnych w dziejach programu. Spór między uczestnikami absolutnie zdominował rozmowy widzów przed finałem.

Ostatnie godziny przed wielkim finałem zapowiadają się burzliwie, a atmosfera między gwiazdami może okazać się bardziej napięta niż kiedykolwiek wcześniej. Choć produkcja próbuje łagodzić sytuację, internet żyje konfliktem i czeka na to, jak uczestnicy zachowają się podczas ostatecznego starcia na parkiecie. Jedno jest pewne – to nie będzie zwykły finał, a emocje nie skończą się wraz z ostatnim występem jednej z par.

ZOBACZ RÓWNIEŻ: Tak naprawdę wygląda życie w Pałacu Prezydenckim. Marta Nawrocka mówi o codzienności u boku męża

Co uważacie o tej aferze między uczestnikami “Tańca z Gwiazdami”? Dajcie znać w komentarzu pod artykułem oraz na Instagramie, Facebooku i TikToku!

Ewa Minge i Michał Bartkiewicz (fot. Paweł Wrzecion/AKPA) – zdjęcie prasowe Polsat (odc.2)
Kaczorowska, Rogacewicz (fot. Paweł Wrzecion/AKPA) – zdjęcie prasowe Polsat (odc.2)

Autor: Szymon Jedynak

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kontynuuj czytanie

showbiz

Agnieszka Woźniak-Starak poprowadzi “Pytanie na śniadanie”. Szykuje się wielka rewolucja w śniadaniówce TVP?

Opublikowano

w dniu

przez

Po latach nieobecności w Telewizji Polskiej, Agnieszka Woźniak-Starak może wrócić na ekran w nowej roli. Doniesienia tabloidu sugerują, że dziennikarka szykuje się do kolejnego rozdziału swojej kariery, który może zaskoczyć widzów. Dowiedz się więcej o planowanych zmianach i możliwościach, które na nią czekają!

Po ponad dwunastu latach intensywnej współpracy Agnieszka Woźniak-Starak zakończyła swoją przygodę z TVN w czerwcu 2023 roku. Jej odejście było sporym zaskoczeniem zarówno dla widzów, jak i dla branży medialnej. W tym czasie dziennikarka zdążyła zapisać się w historii stacji, prowadząc wiele zróżnicowanych programów – od kontrowersyjnego „Na językach”, przez przygodowy „Azja Express”, rodzinny „Aplauz Aplauz”, aż po poranne pasmo „Dzień Dobry TVN” i później „Mam Talent”.

Każdy z tych formatów pokazywał inną stronę Agnieszki – raz odważną i bezkompromisową, innym razem ciepłą i empatyczną osobę, potrafiącą nawiązać autentyczny kontakt z uczestnikami. Sukces Woźniak-Starak nie był przypadkowy. Jej otwartość, profesjonalizm i gotowość do podejmowania nowych wyzwań sprawiały, że wyróżniała się wśród innych dziennikarzy telewizyjnych. Nigdy nie unikała trudnych tematów, a charakterystyczny styl przyciągał uwagę widzów. Każdy projekt, w którym brała udział, był dowodem jej elastyczności i pasji do pracy przed kamerą, co sprawiło, że zdobyła sympatię widzów i uznanie branży.

W 2023 roku w TVN doszło do dużych zmian. Nowa dyrektorka stacji, Lidia Kazen, postanowiła zakończyć współpracę Agnieszki z „Dzień Dobry TVN”, które przez lata współprowadziła z Ewą Drzyzgą. Dla wielu fanów był to spory cios, bo duet stał się jednym z najbardziej rozpoznawalnych elementów porannego pasma. Stacja podkreśliła jednak, że nie jest to pożegnanie na stałe, a jedynie zmiana kierunku zawodowego dziennikarki, pozostawiająca jej przestrzeń na nowe wyzwania.

Niedługo później Woźniak-Starak powróciła na antenę TVN jako współprowadząca nową odsłonę „Mam Talent”, tym razem u boku Jana Pirowskiego. Program spotkał się z bardzo ciepłym przyjęciem widzów, a krytycy chwalili naturalność, profesjonalizm i charyzmę dziennikarki. Okazało się, że mimo zmian jej pozycja w mediach pozostaje silna, a publiczność wciąż docenia autentyczność i doświadczenie Agnieszki, która z powodzeniem łączy profesjonalizm z osobistym ciepłem.

W czerwcu 2025 roku dziennikarka ogłosiła oficjalne rozstanie z TVN, tłumacząc, że przyszedł czas na chwilę oddechu i skupienie się na życiu prywatnym.

Trudno mi w to uwierzyć, ale właśnie minęło 20 lat od mojego telewizyjnego debiutu. Przez ten czas przeżyłam kilka żyć, po drodze zamieniając TVP na TVN. Moja zawodowa droga, podobnie jak ta życiowa, bywała trudna i wyboista, ale jednak na tyle ciekawa i pełna zaskakujących zwrotów akcji, że nigdy nie wybrałabym innej. Zawsze marzyłam o tym, żeby moja praca była moją pasją i to się udało. Zawsze z wielkim entuzjazmem rzucałam się na nowe wyzwania, bo lubię zmiany. No właśnie, lubię zmiany… DLATEGO PO 12 LATACH ZDECYDOWAŁAM, ŻE ODCHODZĘ Z TVN-u – napisała wówczas.

POLECAMY: Tak naprawdę wygląda życie w Pałacu Prezydenckim. Marta Nawrocka mówi o codzienności u boku męża

Agnieszka Woźniak-Starak wróci do TVP i poprowadzi “Pytanie na śniadanie”?

Obecnie dziennikarka cieszyła się spokojniejszym rytmem życia na Mazurach. Otoczona naturą i zwierzętami, spędzała czas z dala od zgiełku mediów, pielęgnując to, co dla niej najważniejsze – spokój, wolność i równowagę. Jednak media dzisiaj obiegła sensacyjna wiadomość – Agnieszka Woźniak-Starak wraca do TVP po 13 latach nieobecności, ustalił portal Pudelek.pl.

W połowie października dziennikarka niespodziewanie pojawiła się na kanapie śniadaniówki TVP 2 w charakterze gościa. Był to jej powrót do Telewizji Polskiej po latach. Wcześniej Woźniak-Starak prowadziła „Pytanie na Śniadanie” w latach 2010-2012, a wcześniej od 2005 roku inne formaty, w tym „Kawa czy herbata?”. Jej pojawienie się wzbudziło falę emocji wśród widzów i przywołało wspomnienia o jej początkach w publicznej telewizji.

Super tu być. Wczoraj tak próbowałam policzyć i minęło chyba 13 lat. Czuję się świetnie, jesteśmy w nowym budynku, który widzę pierwszy raz – powiedział wówczas na antenie “Pytania na śniadanie”.

Jak dowiedział się Pudelek, wizyta dziennikarki na Woronicza w siedzibie TVP wywołała u niej tęsknotę za śniadaniówką. Wyraziła również chęć powrotu w roli prowadzącej, co spotkało się z dużym entuzjazmem osób odpowiedzialnych za program.

Byliśmy tym pozytywnie zaskoczeni. Rozmowy przebiegły pomyślnie i wkrótce będziemy mogli podzielić się szczegółami. Cieszymy się, że taka profesjonalistka zasili grono prowadzących – zdradziła osoba z produkcji portalowi Pudelek.pl.

Źródła tabloidu wskazują, że kwestie formalne są już na finiszu i niedługo Agnieszka ponownie pojawi się na antenie, co oznacza powrót jednej z najbardziej rozpoznawalnych twarzy telewizji publicznej.

ZOBACZ RÓWNIEŻ: To koniec programu „Rolnik szuka żony”? TVP podjęła decyzję – widzowie będą zaskoczeni

Cieszycie się z powrotu Agnieszki Woźniak-Starak do TVP? Dajcie znać w komentarzu pod artykułem oraz na Instagramie, Facebooku i TikToku!

Agnieszka Woźniak Starak (fot. screen TVP VOD) – 19 października 2025
Agnieszka Woźniak-Starak (fot. screen “Pytanie na śniadanie) – odcinek z 4 września 2025
Agnieszka Woźniak-Starak (fot. screen Instagram Agnieszka Woźniak-Starak)
Agnieszka Woźniak-Starak (fot. screen Instagram Agnieszka Woźniak-Starak)

Autor: Szymon Jedynak

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kontynuuj czytanie

HITY

Copyright © 2019 Przeambitni.pl. Stworzona z miłością