showbiz
Mało kto wie, że Bartek Boratyn z „Dzień Dobry TVN” zaczynał karierę w „MasterChefie” – pamiętacie?

Bartek Boratyn to dziś jeden z najbardziej rozpoznawalnych cukierników w polskiej telewizji. Jego słodkie dzieła w „Dzień Dobry TVN” inspirują tysiące widzów, ale mało kto pamięta, że jego historia w świecie mediów zaczęła się od zupełnie innego programu. I to w wieku zaledwie 19 lat, kiedy jak sam przyznaje, nie wiedział jeszcze prawie nic o gotowaniu. Dowiedz się więcej o wyjątkowych wspomnieniach!
Bartek Boratyn od lat podbija serca widzów, pojawiając się regularnie w kuchni programu „Dzień Dobry TVN”. Jego wejścia kulinarne zawsze cieszą się dużą popularnością, bo pokazuje w nich nie tylko proste przepisy dla każdego, ale także kulinarne „cuda”, które wyglądają jak dzieła sztuki. Jego nazwisko stało się gwarancją smaku, estetyki i kreatywności.
Jednak nie każdy pamięta, że medialna droga Bartka Boratyna zaczęła się ponad dekadę temu. To właśnie w 2014 roku zadebiutował w programie „MasterChef”, który dla wielu młodych kucharzy stanowił trampolinę do kariery. Co ciekawe, cukiernik miał wówczas zaledwie 19 lat i jak dziś sam wspomina, nie miał jeszcze wielkiego doświadczenia w kuchni.
Kilka dni temu Boratyn opublikował w mediach społecznościowych wpis, który wywołał w nim falę wspomnień i wzruszeń.
Ależ to była przygoda! Miałem niecałe 19 lat. Jak wiele mi to dało – napisał, pokazując archiwalne zdjęcie ze swoich pierwszych kroków w kulinarnym świecie.
Cukiernik zdradził również, że przygotowania do castingu były dla niego ogromnym stresem. Wspomniał moment, gdy jego mama kazała mu założyć marynarkę brata, by w telewizji prezentował się bardziej elegancko.
Pamiętam poranek przed castingiem, kiedy Mama kazała założyć marynarkę mojego brata, aby pokazać się w telewizji elegancko. To nic, że totalnie taki nie byłem na co dzień – wspomniał.
Jak sam przyznał, przed wejściem na casting nie miał jeszcze sprecyzowanej koncepcji, co zaprezentować jury.
Co zrobić, jaką potrawę przygotować? Nie miałem wtedy pojęcia o gotowaniu, a tym bardziej o pieczeniu. Wiedziałem tylko, że muszę być autentyczny i pokazać siebie na talerzu – czytamy.
POLECAMY: Gwiazdor „The Voice Kids” pokazał chłopaka? Fani Kuby Szmajkowskiego nie mają wątpliwości
Przepis na medialny sukces!
Ta szczerość i intuicja doprowadziły go do stworzenia deseru, który na długo zapisał się w jego pamięci. Bartek Boratyn podał komisji „deserową zupę szampańską zagęszczaną koglem moglem z białą czekoladą i truskawkami”. Choć danie brzmiało ryzykownie, okazało się strzałem w dziesiątkę i pozwoliło mu przejść dalej. To właśnie wtedy zdobył fartuch od samej Magdy Gessler, co dla młodego chłopaka było ogromnym wyróżnieniem i motywacją.
Jak podkreśla dziś cukiernik, tamten moment zdefiniował jego przyszłość. To właśnie udział w „MasterChefie” sprawił, że zrozumiał, iż gotowanie i cukiernictwo to droga, którą naprawdę chce podążać.
Dzięki temu zrozumiałem co chcę robić w życiu – napisał w poście.
Dziś, patrząc z perspektywy czasu, Bartek Boratyn przyznaje, że nie było łatwo. W świecie kulinarnym liczą się lata praktyki, doświadczenie i ciągłe doskonalenie warsztatu. Jednak determinacja i pasja sprawiły, że młody chłopak z marzeniami stał się dziś jednym z najbardziej cenionych cukierników w Polsce. Co więcej, oprócz regularnych występów w telewizji, prowadzi również własną pracownię cukierniczą w Warszawie, gdzie tworzy wyjątkowe desery.
Widzowie „Dzień Dobry TVN” uwielbiają go za pomysłowość i humor, ale też za to, że pokazuje kulinaria w sposób przystępny i przyjazny. Nie ukrywa swoich wpadek i potrafi żartować z samego siebie, co sprawia, że widzowie traktują go jak „swojego człowieka”.
Historia Bartka Boratyna pokazuje, że czasem wystarczy odrobina odwagi i wiara w siebie, by rozpocząć wielką przygodę. Dziś cukiernik jest inspiracją dla młodych ludzi, którzy marzą o karierze w kuchni i dowodem na to, że nawet brak doświadczenia na początku drogi nie przekreśla szans na sukces.
ZOBACZ RÓWNIEŻ: Klaudia El Dursi ma problem z powrotem do formy po porodzie? Zdradza, ile kilogramów chce zrzucić
Lubicie oglądać Bartka Boratyna w “Dzień dobry TVN”? Dajcie znać w komentarzu pod artykułem oraz na Instagramie, Facebooku i TikToku!







Autor: SJ
showbiz
Robert Stockinger niegdyś katował się treningami – skończyło się u psychologa

Robert Stockinger, dziś kojarzony głównie z „Pytaniem na śniadanie”, zaskoczył internautów brutalnie szczerym wyznaniem. Opisał, jak jeszcze kilka lat temu popadł w niebezpieczną obsesję na punkcie idealnej sylwetki i jak to zrujnowało jego życie prywatne oraz psychikę. Jego szokujące słowa wywołały lawinę reakcji. Dowiedz się więcej, z czym zmagał się prezenter!
Robert Stockinger w ostatnich dniach udowodnił, że w świecie show-biznesu szczerość nadal potrafi wstrząsnąć opinią publiczną. Dziennikarz, który od roku jest twarzą „Pytania na śniadanie”, przyzwyczaił widzów do pogodnego uśmiechu i profesjonalizmu na antenie. Nikt jednak nie spodziewał się, że kulisy jego życia prywatnego kryją tak dramatyczne historie. W emocjonalnym wpisie opublikowanym w mediach społecznościowych przyznał, że w przeszłości żył w toksycznej relacji z własnym ciałem, a pogoń za „formą życia” niemal całkowicie odebrała mu radość codzienności.
We wspomnianym poście Stockinger napisał:
Do czegoś Wam się przyznam. Zauważyłem, że kiedy widzę na instagramie perfekcyjnie „dociętych” gości i takie laski to im współczuję. Zrobiło mi się to kilka lat temu w okresie gdy żona pstryknęła mi tę fotkę gdy napiąłem się dla jajców, durno jak widzicie. Trenowałem wtedy 9 razy w tygodniu. Robiłem formę życia – przyznał.
To wyznanie pokazało, że obsesja na punkcie wyglądu może dotyczyć nie tylko celebrytek, ale również mężczyzn, którzy na pozór mają wszystko – karierę, rodzinę i stabilność. Dziennikarz opisał, jak jego codzienność zamieniła się w nieustanną walkę z samym sobą. Poranki zaczynał od crossfitu na czczo o 7:30, a dwa razy w tygodniu dorzucał do tego jeszcze intensywne treningi piłkarskie. Nie pozwalał sobie na ani jeden dzień przerwy.
Miesiącami, bez dnia przerwy. Robiłem formę życia. Bolało mnie wszystko, ledwo wstawałem z łóżka ale wewnętrzny przymus nie pozwalał odpuścić. Dzień przerwy byłby takim wyrzutem sumienia, że aż bałem się o tym myśleć – wyznał.
POLECAMY: Maja Bohosiewicz oddała całą gażę z „Tańca z Gwiazdami”! Olga Frycz komentuje gest koleżanki
“Bzdura życia” według Robert Stockingera!
To pokazuje skalę jego uzależnienia od wysiłku, które z boku mogło wyglądać jak podziwu godna dyscyplina, ale w rzeczywistości było autodestrukcją. Najbardziej niepokojące w całej historii są słowa o poszukiwaniu pomocy. Stockinger zdradził, że w końcu udał się do psychologa, licząc na ratunek. Niestety, trafił na osobę, która nie rozpoznała skali problemu.
Poprosiłem panią psycholog o konsultacje. Powiedziałem, że jestem nie do życia, wykończony ale jutro wzejdzie słońca, a ja wypiję przedtreningówkę, od której będą pocić mi się dłonie, a serce kołatać i pognam na trening. Pojutrze tak samo i popojutrze też, a boleć będzie jeszcze bardziej. Pani psycholog nie skumała bo zaleciła, żebym może sobie trochę odpoczął jak się zmęczyłem – wspomniał.
Jego dramat polegał na tym, że zamiast zrozumienia i realnego wsparcia, usłyszał banalne rady, które w niczym mu nie pomogły. Wszystko to działo się w okresie, gdy Stockinger oczekiwał narodzin dziecka. To właśnie wizja ojcostwa sprawiła, że zaczął jeszcze mocniej katować swoje ciało.
Niedługo miało mi się urodzić dziecko. Wiedziałem, że obowiązki nie pozwolą tak oddać się aktywności fizycznej. Próbowałem natrenować się na zapas, a odpocznę sobie jako tatusiek i zjem coś słodkiego – czytamy.
Pytanie, które sam sobie w pewnym momencie zadał, brzmi niezwykle mocno: „Zaraz, co to w ogóle jest forma życia?”. Okazuje się, że to hasło, które w świecie fitnessu brzmi jak synonim sukcesu, dla niego stało się pułapką.
Czyli zajechać się tak jak się tylko da, ale w sumie zawsze można bardziej i bardziej. Taka to historia mojej bzdury życia, z której mam złe wspomnienia ale przynajmniej nigdy i nikomu nie zazdroszczę „wyciętego” brzucha – napisał.
Dziś Stockinger podchodzi do sprawy zupełnie inaczej. Przyznał, że kilka dni temu po prostu odpuścił trening, bo nie miał na niego ochoty, i wcale nie miał z tego powodu wyrzutów sumienia.
A wczoraj nie byłem na treningu bo mi się nie chciało, dziś byłem ale jutro znów odpuszczę. Doceniam moje dzisiejsze sukcesy sportowe – zakończył.
Warto przypomnieć, że obecnie Stockinger jest jedną z głównych twarzy „Pytania na śniadanie”. Widzowie kojarzą go z energią, humorem i profesjonalnym podejściem do gości programu. Mało kto zdawał sobie sprawę, że jeszcze kilka lat temu zmagał się z problemem, który dla wielu kończy się depresją, a czasem nawet poważnymi konsekwencjami zdrowotnymi. Jego historia to przestroga, że obsesja na punkcie wyglądu nie ma nic wspólnego z prawdziwym sukcesem.
Fani i obserwatorzy nie kryją, że wyznanie dziennikarza zrobiło na nich ogromne wrażenie. W komentarzach dominują głosy wdzięczności za szczerość i odwagi za podzielenie się osobistym doświadczeniem. W świecie, gdzie Instagram pełen jest idealnych ciał i uśmiechów, słowa Stockingera brzmią jak potrzebne przypomnienie, że za perfekcyjnym obrazkiem kryją się często łzy, ból i przemęczenie.
Super, że o tym piszesz!; Pan jest naprawdę super gość; Fajnie, że przyszła refleksja; Dobrze, ze zacząłeś łapać balans; Świetnie Pan wygląda teraz i przedtem – pisali internauci.
Jego historia to nie tylko zapis walki z własnym ciałem, ale również dowód na to, jak trudno jest wyrwać się z zaklętego kręgu perfekcjonizmu. I choć dziś Stockinger cieszy się większą równowagą, sam określa tamten etap jako „bzdurę życia”. Dla wielu młodych ludzi zapatrzonych w „formę życia” jego słowa mogą być ważnym ostrzeżeniem: cena obsesji na punkcie sylwetki bywa zbyt wysoka.
ZOBACZ RÓWNIEŻ: Roztańczony PGE Narodowy 2025: Doda, Steczkowska i Martyniuk – poznaj listę gwiazd i sprawdź, gdzie oglądać
A czy Wy macie obsesję na punkcie swojego wyglądu i sylwetki? Dajcie znać w komentarzu pod artykułem oraz na Instagramie, Facebooku i TikToku!






Autor: SJ
Dodaj komentarz
news
Roztańczony PGE Narodowy 2025: Doda, Steczkowska i Martyniuk – poznaj listę gwiazd i sprawdź, gdzie oglądać

Już w przyszyłym tygodniu Warszawa zamieni się w stolicę muzycznych emocji. PGE Narodowy znów otworzy swoje bramy, by pomieścić tysiące fanów, którzy wspólnie zatańczą i zaśpiewają największe hity ostatnich dekad. Organizatorzy zapowiadają gigantyczną produkcję, pełną zaskoczeń, premierowych utworów i widowiskowych efektów. Co wydarzy się 27 września, kto wystąpi i poprowadzi koncert? Dowiedz się więcej i poznaj całą plejadę gwiazd!
27 września stadion narodowy zamieni się w gigantyczny parkiet, na którym spotkają się dziesiątki tysięcy uczestników. Trybuny wypełnią fani muzyki tanecznej, popowej, rockowej i rapowej, a ogromna scena stanie się centrum emocji dla całego kraju. Polsat zapewnia transmisję na żywo od 19:55, a ci, którzy nie będą mogli być na stadionie, przeżyją tę muzyczną ucztę przed telewizorami. Po godzinie 23:20 zabawa przeniesie się do Polo TV, by fani mogli bawić się do rana.
Na scenie pojawi się prawdziwa plejada gwiazd, a wśród nich nie zabraknie artystki, której nazwisko od lat elektryzuje publiczność. Justyna Steczkowska to bez wątpienia jedna z najbarwniejszych postaci polskiej estrady. Jej koncerty łączą perfekcyjny wokal, niesamowitą charyzmę i teatralny rozmach. Tym razem również zapowiada widowisko, które – jak podkreślają organizatorzy – ma być jedną z najbardziej magicznych części całego wieczoru.
Publiczność czeka także spotkanie z królem polskiej muzyki tanecznej. Zenek Martyniuk po raz kolejny udowodni, że jest niekwestionowanym liderem disco polo. W duecie z zespołem Łobuzy zaprezentuje premierowy hit „Mandacik”, który już teraz jest typowany na przebój jesieni.
Tegoroczna edycja to jednak nie tylko disco polo. Organizatorzy zadbali, by repertuar był naprawdę zróżnicowany. Na scenie pojawią się ikony rocka – Big Cyc, Kombii i Perfect, które przypomną swoje największe przeboje, a także artyści młodszego pokolenia, jak Lanberry, Feel, Antek Smykiewicz czy duet Liber & Mezo. Do tego dochodzą przedstawiciele sceny tanecznej: Boys, MIG, Piękni i Młodzi, Sławomir, After Party, Defis, MiłyPan i Topky. Lista nazwisk robi ogromne wrażenie i pokazuje, że każdy widz znajdzie tu coś dla siebie.
Największym zaskoczeniem ma być jednak udział legendy światowej sceny disco. Gościem specjalnym wydarzenia będzie Boney M, zespół, którego piosenki od dekad królują na parkietach całego świata. To spotkanie polskiej publiczności z muzycznym gigantem, który z pewnością zaśpiewa swoje największe hity i sprawi, że PGE Narodowy zamieni się w jedną wielką dyskotekę.
Na szczególną uwagę zasługuje również udział artystów, których fani Polsatu jeszcze nie mieli okazji oglądać na żywo w ramach tej imprezy. Po raz pierwszy wystąpią Tede, Tymek oraz duet Kalwi & Remi, którzy wspólnie z zespołem Guzowianki przygotowali remix folkowego „Ech Poleczko”. Ten niezwykły miks hip-hopu, rapu, elektroniki i ludowej tradycji ma być jednym z najbardziej zaskakujących momentów całego wieczoru.
Koncert otworzy widowiskowa parada, która ma przejść do historii. Weźmie w niej udział blisko 700 osób – chór liczący aż 350 głosów, wyłoniony przez Radio ZET, a także 100 par tanecznych, które zwyciężyły w ogólnopolskim konkursie. To będzie największy i najbardziej spektakularny początek, jaki kiedykolwiek widzieliśmy w historii „Roztańczonego PGE Narodowego”, zapewniają producenci.
POLECAMY: Maja Bohosiewicz oddała całą gażę z „Tańca z Gwiazdami”! Olga Frycz komentuje gest koleżanki
Kto poprowadzi i wystąpi podczas koncertu?
Nie można zapomnieć o najbardziej wyczekiwanej gwieździe wieczoru. Doda, która od lat nie schodzi z czołówki polskiego show-biznesu, przygotowuje spektakularny występ z elementami teatralnymi, nową oprawą sceniczną i niespodziankami. Organizatorzy zapowiadają, że jej koncert stanie się punktem kulminacyjnym całej imprezy i wydarzeniem, które będzie długo wspominane.
Oprócz występów solistów i zespołów widzowie będą świadkami kilku absolutnych premier. Po sukcesie ubiegłorocznego hitu „Złoto” nadszedł czas na nowe kompozycje. Po raz pierwszy usłyszymy „Lato w Polsce”, wykonane wspólnie przez Skolima, Stachursky’ego i Tede. To wyjątkowy projekt, który łączy disco, pop i hip-hop w jeden muzyczny hymn. Organizatorzy zapewniają, że to właśnie ten numer stanie się symbolem tegorocznej edycji.
Podczas koncertu zadebiutuje także utwór „Ten świat należy do nas”, który wykona prawdziwa elita sceny disco polo. Na jednej scenie spotkają się MIG, Defis, Sławomir, Kajra, Marcin Miller, Magda Narożna, Topky, Łobuzy, Zenek Martyniuk i Skolim.
Rok 2025 to także czas jubileuszy. Wydarzenie będzie okazją do świętowania 35-lecia Radia ZET, a także 20-lecia zespołu Pectus. Bracia Szczepanikowie szykują wyjątkowy koncert, w którym przypomną swoje największe przeboje i podziękują fanom za dwie dekady wspólnej muzycznej podróży. Jak podkreśla lider grupy Tomasz Szczepanik, najważniejsze wartości, jakie zawsze im towarzyszyły, to miłość, szacunek i rodzina – i właśnie te emocje mają wybrzmieć w ich jubileuszowym występie.
To, że jesteśmy w świadomości polskich słuchaczy już tyle lat, to dla nas wielka duma. Tworząc jedyny taki braterski skład, zawsze powtarzamy o prostych, ale jakże ważnych wartościach, które nas ukształtowały. Miłość, szacunek, rodzina, były i będą w naszym przekazie najsilniejsze. Za nami piękne artystyczne momenty, wzruszenia, spotkania z fanami a przed nami kolejne wyzwania muzyczne i życiowe – zapowiada Tomasz Szczepanik.
Na scenie nie zabraknie również prowadzących, którzy swoimi osobowościami nadadzą całości tempa i humoru. Publiczność zobaczy siostry Milena i Ilona Krawczyńskie (prowadzące program “Farma”), uwielbianego prezentera Olka Sikorę (gospodarza “Halo tu Polsat”), showmana Rafała Maseraka (jurora “Tańca z Gwiazdami”) oraz pełnego energii radiowca Kamila Baleję. To właśnie oni będą czuwali nad tym, by atmosfera przez cały wieczór nie opadła ani na chwilę.
Olek Sikora, który zdobył serca publiczności już podczas poprzednich edycji, także w tym roku stanie się jedną z twarzy wydarzenia. Choć obecnie intensywnie trenuje do programu „Dancing with the Stars. Taniec z Gwiazdami”, nie wyobraża sobie, by mogło go zabraknąć na tej scenie. Jak sam podkreśla, 27 września to dzień, w którym zapominamy o zegarkach, kalendarzach i obowiązkach – liczy się tylko radość i wspólna zabawa.
27 września zapominamy o zegarkach, kalendarzach, poniedziałkach i wszystkich obowiązkach, bo Roztańczony PGE Narodowy 25 to jedyne miejsce, gdzie znajdziecie czystą radość […] A już dziś daję słowo, że nie mogę się doczekać, żeby po raz kolejny spotkać się z Wami na tym stadionie i wspólnie zamienić go w największy parkiet w Polsce. Coś czuję, że będziecie jeszcze latami opowiadać znajomym, co robiliście z nami tego wieczoru w Warszawie lub przed telewizorami – powiedział.
Patronem medialnym imprezy jest Radio ZET, a organizatorem Krysiak Polska. To właśnie dzięki współpracy tych podmiotów udało się stworzyć wydarzenie, które ma szansę przejść do historii polskiej muzyki. Wszystko wskazuje na to, że tegoroczna edycja Roztańczonego PGE Narodowego będzie rekordowa – zarówno pod względem liczby artystów, premierowych utworów, jak i liczby widzów przed telewizorami.
ZOBACZ RÓWNIEŻ: Damian Ukeje, zwycięzca “The Voice of Poland”, usłyszał diagnozę: nowotwór! Teraz mówi całą prawdę o walce o zdrowie
Będziecie oglądać koncert na żywo na PGE Narodowym czy przed telewizorami? Dajcie znać w komentarzu pod artykułem oraz na Instagramie, Facebooku i TikToku!









źródło/fot – informacja prasowa Telewizja Polsat
Dodaj komentarz
news
Maja Bohosiewicz oddała całą gażę z „Tańca z Gwiazdami”! Olga Frycz komentuje gest koleżanki

Nowa edycja „Tańca z Gwiazdami” ledwo się rozpoczęła, a już nie milkną komentarze dotyczące jednej z uczestniczek. Maja Bohosiewicz nie tylko zachwyciła jury pierwszym tańcem, ale również zadeklarowała coś, czego rzadko podejmują się gwiazdy show-biznesu. Jej gest zaskoczył fanów, a to dopiero początek historii. Dowiedz się więcej, co o tym myśli sama Olga Frycz!
Już w premierowym odcinku nowej edycji „Tańca z Gwiazdami” widzowie mogli się przekonać, że Maja Bohosiewicz nie traktuje udziału w programie jako zwykłej przygody. Aktorka, znana z energii i poczucia humoru, od pierwszego tańca udowodniła, że na parkiecie potrafi być profesjonalistką. W duecie z Albertem Kosińskim zaprezentowała wymagającego quickstepa do hitu Zary Larsson „Lush Life”. Choć wielu obserwatorów zakładało, że dopiero pierwsze odcinki będą służyć jej oswojeniu się ze sceną i kamerami, para zebrała znakomite recenzje. Jury przyznało 28 punktów, co natychmiast postawiło ich w gronie faworytów, a sam występ pary na YouTubie obejrzało blisko 60 tysięcy osób.
Najwięcej emocji wzbudziła opinia Tomasza Wygody, który nie ukrywał entuzjazmu po występie. Juror stwierdził: „Będziesz fruwać w tym programie, masz ciało do tego stworzone”. Te słowa nie tylko podbudowały morale aktorki, ale również jasno pokazały, że już na samym starcie sezonu ma w sobie potencjał, by sięgnąć po finał.
Ten program będzie okazją, żebyś odnalazła się inna. Było bardzo lekko, więcej używaj mięśni. Podobało mi się, że jak się pomyliłaś, uśmiechnęłaś się – wtrąciła Iwona Pavlović.
Równolegle z emocjami tanecznymi aktorka wzbudziła dyskusję na zupełnie innym polu. Udział w „Tańcu z Gwiazdami” zawsze wiąże się z niemałym wynagrodzeniem, jednak Maja Bohosiewicz jeszcze zanim stanęła na parkiecie, głośno zadeklarowała, że nie zatrzyma dla siebie ani złotówki. Już podczas konferencji ramówkowej Polsatu, która odbyła się 31 lipca, mówiła otwarcie, że całość gaży przekaże na cele charytatywne. Wtedy wielu obserwatorów traktowało jej słowa jak miły gest lub efekt chwili, ale aktorka szybko udowodniła, że to nie była pusta obietnica, tylko realny plan, który krok po kroku wprowadza w życie.
Słowa Bohosiewicz nie były jedynie pustą deklaracją. Na jej profilu w mediach społecznościowych pojawiła się rolka, w której można zobaczyć moment przekazania czeku opiewającego na 18 tysięcy złotych. Pieniądze trafiły do Fundacji Herosi, zajmującej się pomocą dzieciom w walce o zdrowie i powrót do normalnego życia. Gest został udokumentowany, ale co ważniejsze – wywołał ogromne wzruszenie zarówno wśród fanów, jak i samych podopiecznych fundacji.
Na tym jednak się nie skończyło. Maja Bohosiewicz razem z Albertem Kosińskim nie ograniczyli się do formalnego przekazania czeku. Para postanowiła odwiedzić dzieci przebywające w szpitalu, dla których obecność znanej aktorki i tancerza była wyjątkowym wydarzeniem. Spędzili z podopiecznymi fundacji czas, rozmawiając, żartując i próbując na chwilę oderwać ich od trudnej codzienności. Takie spotkania często mają większe znaczenie niż nawet najbardziej imponujące sumy pieniędzy, bo dają dzieciom i ich rodzinom poczucie, że ktoś znany i podziwiany naprawdę pamięta o ich walce.
POLECAMY: Damian Ukeje, zwycięzca “The Voice of Poland”, usłyszał diagnozę: nowotwór! Teraz mówi całą prawdę o walce o zdrowie
Olga Frycz komentuje gest Bohosiewicz
Gest Bohosiewicz nie przeszedł bez echa wśród osób ze świata show-biznesu. Szczególnie poruszająco zareagowała Olga Frycz, prywatnie przyjaciółka aktorki i partnerka Alberta Kosińskiego, z którym spodziewa się dziecka:
Ogromny szacunek dla Ciebie! To, że wszystkie pieniądze z udziału w “Tańcu z gwiazdami” przeznaczasz na cele charytatywne, jest niezwykłym gestem serca. Pierwsza wpłata dla Fundacji Herosi pokazuje, że Twoja pomoc trafia tam, gdzie naprawdę jest potrzebna. Podziwiam Cię nie tylko za hojność, ale też za odwagę – za to, że pojechaliście z Albertem do szpitala, spotkaliście się z dziećmi i spędziliście z nimi czas. To wymaga ogromnej siły i wrażliwości. Nie każdy byłby w stanie to unieść psychicznie, ja chyba bym sobie z tym nie poradziła. Dajesz piękny przykład – napisała na InstaStories, Frycz.
Internet bardzo szybko podchwycił nagrania i zdjęcia, a sekcje komentarzy w mediach społecznościowych zaczęły wypełniać się falą uznania i ciepłych słów. Fani podkreślali, że w czasach, gdy gwiazdy zazwyczaj chwalą się luksusowym stylem życia, zagranicznymi wakacjami czy drogimi samochodami, Maja Bohosiewicz zdecydowała się pokazać zupełnie inną twarz show-biznesu. Jej publiczny gest przekazania czeku na cele charytatywne został uznany za piękny i inspirujący przykład, który może zmotywować innych artystów do podobnych działań. Komentujący zgodnie pisali, że to niezwykle budujące, gdy osoba znana z ekranów telewizji pokazuje, iż popularność można wykorzystać w tak szlachetny sposób.
Brawo kochana, Inspirujesz; Łezka w oku się kręci; Pomagajmy i to pokazujmy. Chwalmy się tym; Świetna inicjatywa; Masz ogromne serce – pisali zgodnie jej obserwatorzy.
Nie jest tajemnicą, że wynagrodzenia w „Tańcu z Gwiazdami” potrafią być wysokie i dla wielu uczestników stanowią główną motywację. Tym bardziej decyzja Mai Bohosiewicz zyskała taką siłę rażenia. To rzadkość, aby ktoś publicznie deklarował oddanie całości zarobków, a jeszcze rzadziej – by faktycznie dokumentował każdy krok tego procesu. Dzięki temu artystka udowodniła, że można łączyć świat rozrywki z realną pomocą i że show-biznes wcale nie musi być kojarzony wyłącznie z egoizmem czy pogonią za pieniędzmi.
Historia Bohosiewicz pokazuje też, jak ogromny wpływ mają gwiazdy na swoich fanów. Jednym gestem aktorka sprawiła, że dyskusja wokół „Tańca z Gwiazdami” nie kręci się wyłącznie wokół tanecznych popisów i ocen jury, ale również wokół wartości, które niosą ze sobą uczestnicy. Jej przykład udowadnia, że medialna popularność może być potężnym narzędziem do czynienia dobra – a kiedy za słowami idą czyny, widzowie potrafią to docenić znacznie bardziej niż najbardziej błyszczące występy.
ZOBACZ RÓWNIEŻ: Kontrowersje wokół Viki Gabor – młoda artystka opowiedziała o rzekomej ciąży i zarobkach
Podoba Wam się gest Bohosiewicz? Dajcie znać w komentarzu pod artykułem oraz na Instagramie, Facebooku i TikToku!




Autor: SJ
Dodaj komentarz
news
Damian Ukeje, zwycięzca “The Voice of Poland”, usłyszał diagnozę: nowotwór! Teraz mówi całą prawdę o walce o zdrowie

Wokalista, zwycięzca pierwszej edycji “The Voice of Poland”, przez lata zachwycał publiczność swoim niepowtarzalnym głosem i sceniczną charyzmą. Tymczasem ostatnie lata przyniosły mu dramatyczne wyzwania zdrowotne, o których dopiero teraz postanowił otwarcie opowiedzieć w mediach. Historia Damiana Ukeje to opowieść o chorobie, nadziei i niezwykłej determinacji, która pokazuje, że nawet w obliczu dramatycznych trudności można znaleźć siłę do walki. Dowiedz się więcej!
Damian Ukeje zyskał ogromną popularność dzięki udziałowi w pierwszej edycji “The Voice of Poland”, w którym zdobył pierwsze miejsce i serca milionów widzów. Już wtedy było widać, że młody wokalista dysponuje nie tylko talentem, ale też niezwykłą pasją i determinacją, które pozwalają mu konsekwentnie rozwijać karierę. Po programie jego życie zawodowe nabrało błyskawicznego tempa – koncerty, nagrania, współprace z producentami i występy telewizyjne sprawiły, że stał się jednym z najbardziej rozpoznawalnych artystów młodego pokolenia. Jednak to, co z początku wydawało się spełnieniem marzeń, wkrótce zostało wystawione na ciężką próbę.
Podczas pandemii Covid-19 Ukeje zaczął zauważać niepokojące zmiany w swoim głosie. Najpierw były to drobne problemy z dykcją i siłą wokalu, które z czasem przybrały na sile, wpływając także na jego codzienne funkcjonowanie.
To było podczas Covidu. To muszę oddać też Ani Karwan z którą się przyjaźnimy, usłyszała, że coś z moim głosem jest nie tak i wysłała mnie do wspaniałej Pani doktor, która uratowała mi głos – przyznał w rozmowie z Grzegorzem Dobkiem.
Diagnoza była wstrząsająca: nowotwór krtani. Choć niezłośliwy, oznaczał poważne zagrożenie dla głosu, którym Ukeje od lat oczarowywał publiczność.
Diagnoza nie była zbyt ciekawa, bo dowiedziałam się, że mam nowotwór na strunach głosowych, niezłośliwy co prawda, ale oznaczało to, że gaśnie mi głos. Miałem problemy z mówieniem, finalnie przestałem odbierać telefony, siedziałem sobie w domu – dodał.
Ratująca głos klinika w Kajetanach pod Warszawą okazała się być dla Ukeje prawdziwym miejscem nadziei. Leczenie nie było proste ani krótkie, a artysta przeszedł serię aż trzynastu operacji strun głosowych, które wymagały ogromnej cierpliwości i determinacji.
Tam przeszedłem serię bodajże 13 operacji strun głosowych. Dzięki temu mogę nie dość, że mówić, to jeszcze śpiewać – zaskoczył widzów.
POLECAMY: Kontrowersje wokół Viki Gabor – młoda artystka opowiedziała o rzekomej ciąży i zarobkach
Damian Ukeje mógł stracić całkowicie głos!
Mimo że kryzysowa sytuacja została już zażegnana, Ukeje podkreśla, że wciąż musi dbać o głos i kontrolować stan zdrowia.
Powiedziano mi, że na ten moment wszystko jest super. Jestem rok bez operacji i jestem śpiewny, więc to nadaje mi światełko na tej krętej drodze – powiedział.
Podczas rozmowy z prowadzącym Damian Ukeje przyznał, że doświadczenie choroby całkowicie zmieniło jego podejście do życia i kariery. Przeszedł drogę pełną strachu, niepewności i bólu, a jednocześnie nauczył się doceniać każdą chwilę, możliwość mówienia i śpiewania.
Nie ukrywam, że teraz jest dobrze, bo parę lat temu, nie byłbym w stanie przeprowadzić tej rozmowy – zakończył.
Historia wokalisty pokazuje również, jak ważna jest wsparcie bliskich i przyjaciół. To Ania Karwan skierowała go do lekarza, co w efekcie uratowało jego głos i karierę. Ten gest przypomina, że w trudnych momentach często wsparcie innych może mieć znaczenie kluczowe, a odwaga do szukania pomocy bywa decydująca w walce z chorobą.
Pomimo dramatycznych doświadczeń Ukeje nie traci optymizmu i energii scenicznej. Jego powrót do śpiewania, planowany nowy singiel i udział w mediach po operacjach jest dowodem nie tylko na jego talent, ale także na determinację i siłę charakteru. Historia artysty inspiruje młodych i starszych, pokazując, że nawet w obliczu poważnej choroby można odnaleźć nadzieję i wrócić do realizowania pasji.
ZOBACZ RÓWNIEŻ: Kinga Rusin wróciła do „Dzień Dobry TVN” i popłakała się w studiu – czy powróci na stałe do śniadaniówki?
Pamiętacie pierwszą edycję “The Voice of Poland”? Dajcie znać w komentarzu pod artykułem oraz na Instagramie, Facebooku i TikToku!





Autor: SJ
Dodaj komentarz
-
showbiz5 dni temu
Qczaj padł ofiarą kradzieży i kończy współpracę z menedżerem? Teraz głos zabrał jego współpracownik
-
showbiz4 dni temu
“Taniec z Gwiazdami”: wielki powrót Mołek i Urbańskiego, niskie noty i pierwsza eliminacja. Kto odpadł z programu?
-
showbiz4 dni temu
Pocałunek Kaczorowskiej i Rogacewicza oburzył widzów: “Takiej żenady się nie spodziewałam”
-
showbiz5 dni temu
„Halo tu Polsat” bez Katarzyny Cichopek? Maciej Kurzajewski pojawił się u boku innej partnerki
-
news5 dni temu
Łukasz Urbański po operacji guza mózgu. Fryzjer gwiazd pokazał zdjęcie prosto ze szpitala
-
showbiz4 dni temu
Katarzyna Cichopek i Maciej Kurzajewski biorą ślub? Znana jest już konkretna data
-
showbiz3 dni temu
Tomasz Karolak w ogniu krytyki po występie w „Tańcu z Gwiazdami”! Aktor w końcu zabrał głos
-
news3 dni temu
Gwiazdor „The Voice Kids” pokazał chłopaka? Fani Kuby Szmajkowskiego nie mają wątpliwości
Dodaj komentarz