news
Jakub Rzeźniczak nie zgadza się z Magdaleną, która mówi o 2% szans na przeżycie Oliwiera: Lekarze nie wiedzą tego
Jakub Rzeźniczak udzielił obszernego wywiadu Krzysztofowi Stanowskiemu, w którym opowiedział o swoich przeżyciach w tym trudnym czasie
Jakub Rzeźniczak i jego była partnerka Magdalena Stępień nie schodzą ze stron portali plotkarskich. W styczniu mama małego Oliwiera poinformowała, że chłopiec cierpi na rzadki nowotwór wątroby i ma jedynie 2% szans na przeżycie. Krótko później rozpoczęła zbiórkę pieniędzy na wyjazd do Izraela, gdzie chłopiec miałby lepsze rokowania. Mimo że kwotę 350 tys. złotych udało się zebrać błyskawicznie, internauci szybko wytknęli jej, że jest niesprawiedliwe, że tak bogaci ludzie proszą o pieniądze. Wtedy rozpoczęły się medialne przepychanki między Magdaleną, a internautami. W pewnym momencie do dyskusji dołączył również Jakub Rzeźniczak.
HOT NEWS- “Zamknięty Świat” Michała Anioła, czyli historia muzyki do serialu BUNT!
Piłkarz udzielił szczerego wywiadu dziennikarzowi Krzysztofowi Stanowskiemu z Kanału Sportowego, który został opublikowany na YouTubie w kolejnym odcinku serii “Dziennikarskie zero”. Na początku rozmowy, Stanowski zaznaczył, że oddaje głos Rzeźniczakowi, by miał szansę opowiedzieć o swoich odczuciach i nie ma zamiaru “rozjeżdżać rozjeżdżanego”. Dziennikarz dodał, że sam miał “ambiwalentne uczucia”, co do Rzeźniczaka i sam był niechętny rozpoczętej zbiórce. Zaczął:
Pod wieloma względami Kuba nie jest gościem z mojej bajki, ale na ile go poznałem, to mogę powiedzieć jedno: jest d*pcyngielem, ma problem z kobietami, jest kochliwy ponad miarę, ale nie jest potworem. Teraz robi się z niego potwora, który ma wywalone na dziecko
Zaznaczył, że piłkarz był obecny w czasie leczenia syna i bardzo martwił się o jego zdrowie:
Nie poleciał na obóz do Turcji, dlatego, że jego dziecko w tym czasie przebywało w Centrum Zdrowia Dziecka, gdzie podano mu chemioterapię. Jakub Rzeźniczak doskonale zna personel Centrum Zdrowia Dziecka. Jest to zawodnik, który odwiedzał chore na raka dzieci przez wiele, wiele lat
Okazuje się, że po pierwszej dawce chemii chłopiec zachorował na koronawirusa i piłkarz nie mógł już go odwiedzać w szpitalu. Wtedy postanowił jednak udać się do Turcji na zgrupowanie. Jakub wyznał też, że nie jest przekonany, co do pomysłu leczenia w Izraelu:
Sytuacja jest jeszcze bardziej skomplikowana. Bo nie jest pewne, czy ta cała operacja z Izraelem pomoże dziecku, a wręcz przeciwnie – wydaje się, że może mu zaszkodzić. Dzisiaj rozmawiałem z Kubą, wierzcie mi, to jest wrak człowieka. On cały czas płacze. Ale mówi, że dziecko zareagowało na pierwszą bardzo dobrze, zaskakująco dobrze zdaniem lekarzy. Guz się znacząco zmniejszył.
Co ciekawe, piłkarz nie wie, dlaczego Magdalena mówi o 2% szans na przeżycie. Według jego relacji, lekarze nie są w stanie tego oszacować!
On nie wie, dlaczego jego była partnerka mówi o dwóch procentach szans na przeżycie, bo lekarze nie wiedzą tego, gdy z nim rozmawiają. Nie wiedzą, skąd te procenty. To jest tak rzadki przypadek, że oni sami nie potrafią tego do końca oszacować. Ale na pewno jest tak, że jest gorzej, niż lepiej
Jakub zdradził, że chłopiec nie mógł kontynuować chemii przez zakażenie Covid-19. Jeśli wyjedzie do Izraela w najbliższym czasie, na pewno nie otrzyma drugiej dawki chemioterapii, co właśnie go martwi. Okazuje się, że polscy lekarze nie popierają wyjazdu Oliwiera za granicę:
Zdaniem Kuby wyjazd do Izraela nie pomoże temu dziecku, wręcz przeciwnie. Koszt 350 tysięcy złotych to nie jest koszt leczenia w Izraelu, to jest koszt samych badań. On tu w Polsce przeszedł badania, ma dobrą opiekę lekarską – taką, na jaką nasz kraj stać. Czy na pewno w Izraelu ta opieka będzie lepsza? Nie wiem, ale zdaniem lekarzy z Centrum Zdrowia Dziecka, przynajmniej jak mi przekazał Kuba, ta wycieczka nie pomoże. On dzisiaj stoi przed dylematem (…). Jak nie wyda zgody [na wyjazd – przyp. red.], a dziecko umrze, to zrobi się z niego publicznie mordercę (…). A jak się zgodzi, to musi postąpić wbrew lekarzom, którzy mówią mu, że trzeba kontynuować leczenie tutaj. W każdej sytuacji będzie przegranym
Po rozmowie Rzeźniczak ponownie udał się do Centrum Zdrowia Dziecka, gdzie lekarze potwierdzili swoje poprzednie słowa. Stanowski relacjonował:
Utwierdzili go w tym, że chemia daje dobre efekty, kto wie, może na tyle dobre, że guz stanie się operowalny (…). Powiedział mi, że lekarze przekonują jego byłą partnerkę, by odstąpiła od wyjazdu do Izraela i nie przerywała terapii, którą to dziecko na tutaj
Stanowski wyjaśnił, że Rzeźniczak podpisał zgodę na wyjazd syna, jeśli w Polsce wyczerpią się metody leczenia.
Co sądzicie?









Fot. Screen Instagram
AW
news
Czy drogie etui naprawdę są lepsze? Porównanie popularnych marek
Wybór nowego smartfona, jak iPhone 17 Pro czy Galaxy S25, to dopiero początek wydatków. Zaraz potem stajemy przed dylematem zakupu odpowiedniego zabezpieczenia. Półki sklepowe uginają się pod ciężarem akcesoriów w bardzo różnych cenach. Zastanawiamy się, dlaczego jedne pokrowce kosztują ułamek wartości innych. Spróbujmy przeanalizować, czy wyższa cena faktycznie przekłada się na lepszą jakość ochrony.
Co kryje się za wysoką ceną etui premium?
Wysoka cena produktów marek premium, takich jak oryginalne etui Apple czy Samsung Capella, nie bierze się znikąd. Płacimy przede wszystkim za zaawansowane badania i rozwój danego produktu. Producenci telefonów projektują te akcesoria, gwarantując idealne dopasowanie do każdego milimetra urządzenia. Materiały, takie jak wysokiej jakości poliwęglan czy termoplastyczny poliuretan (TPU), są starannie selekcjonowane. Oferują one znacznie lepszą absorpcję wstrząsów oraz odporność na uszkodzenia. Do tego dochodzą technologie, jak pełna integracja z systemem MagSafe, zapewniająca mocne przyleganie ładowarek. Kupując droższy produkt, inwestujemy w spokój ducha i pewność, że etui nie zawiedzie.
Czy tańsze zamienniki oferują wystarczającą ochronę?
Rynek jest pełen budżetowych alternatyw, które kuszą niską ceną. Wiele z nich zapewnia podstawową ochronę przed codziennymi zarysowaniami obudowy czy ekranu. Problem pojawia się jednak podczas poważniejszego upadku z większej wysokości. Tańsze materiały mogą nie poradzić sobie z rozproszeniem energii uderzenia tak skutecznie. Warto jednak zauważyć, że istnieją marki ze średniej półki, jak choćby XLINE. Oferują one solidne wykonanie i wsparcie dla MagSystem, stanowiąc złoty środek. Szeroki wybór różnorodnych produktów, w tym sprawdzone etui na telefon, pozwala znaleźć kompromis. Zawsze warto sprawdzić opinie innych użytkowników przed finalnym zakupem tańszego modelu.
Jakie są realne różnice w codziennym użytkowaniu?
Różnice między segmentami cenowymi odczuwamy każdego dnia. Etui premium zazwyczaj znacznie lepiej leży w dłoni, zachowując smukły profil telefonu. Przyciski boczne działają z idealnym “klikiem”, a wycięcia na porty są perfekcyjnie wykonane. Tańsze zamienniki często szybciej tracą walory estetyczne, na przykład przezroczyste modele potrafią żółknąć. Ponadto, siła magnesów w nieoryginalnych akcesoriach MagSafe bywa rozczarowująca. Komfort użytkowania jest więc realnie wyższy w droższych modelach. Wybierając pokrowiec, warto porównać kilka istotnych cech.
Oto aspekty, które realnie odróżniają droższe modele:
- Jakość użytych materiałów (np. poliwęglan premium kontra zwykły plastik).
- Obecność certyfikatów (np. testy upadkowe Military Grade).
- Precyzja wykonania (dopasowanie przycisków i portów).
- Wsparcie dla technologii (gwarantowana siła magnesów MagSafe).
- Odporność na starzenie (brak żółknięcia czy łuszczenia się farby).
Ostateczna decyzja o zakupie zależy od naszych indywidualnych priorytetów. Jeśli posiadamy drogi sprzęt, jak iPhone 17 Pro Max, inwestycja w oryginalne akcesorium wydaje się bardzo rozsądna. Gwarantuje to najlepszą kompatybilność oraz najwyższy poziom zabezpieczenia. Jeżeli jednak szukamy oszczędności, warto celować w sprawdzone marki ze średniej półki, unikając najtańszych produktów. Pamiętajmy, że dobrze dobrany pokrowiec to ochrona naszej inwestycji na długie lata użytkowania.
news
Wojna Kaczorowskiej i Peli w sądzie dobiegła końca. Nikt nie spodziewał się takiego finału
Ich małżeństwo od dawna przypominało emocjonalny rollercoaster. Plotki o zdradach, konflikty zawodowe i sądowe batalie – to wszystko sprawiło, że o ich rozstaniu mówiła cała Polska. Dziś już wiadomo, jak zakończyła się historia Agnieszki Kaczorowskiej i Macieja Peli. Finał ich sprawy zaskoczył wszystkich. Dowiedz się więcej i poznaj kulisy!
Choć jeszcze dwa lata temu tworzyli jedno z najbardziej rozpoznawalnych małżeństw polskiego show-biznesu, dziś Agnieszka Kaczorowska i Maciej Pela definitywnie zamknęli wspólny rozdział. Ich rozwód był jednym z najgłośniejszych w kraju – nie tylko ze względu na emocje, ale też na dramatyczne kulisy rozpraw, które od miesięcy przyciągały uwagę mediów. Dziś już wiadomo, że sąd oficjalnie orzekł rozwód, a obie strony doszły do porozumienia w kluczowych kwestiach.
Pierwsze sygnały o kryzysie w małżeństwie pojawiły się już w 2024 roku. Z początku nikt nie chciał wierzyć, że para, która jeszcze niedawno wspólnie występowała w telewizji i chwaliła się rodzinnym szczęściem, zmaga się z poważnymi problemami. Jednak kolejne publikacje i przecieki nie pozostawiały wątpliwości – ich związek wisiał na włosku. Z czasem zaczęły krążyć plotki o zdradach, wzajemnych pretensjach i zawodowych napięciach.
Sytuacja wymknęła się spod kontroli, gdy Agnieszka Kaczorowska dołączyła do reality show „Królowa przetrwania”. Media rozpisywały się o kłótniach na planie i o słynnej „aferze liścikowej”. Później wróciła w wielkim stylu jako uczestniczka „Tańca z Gwiazdami”, gdzie znów stała się bohaterką medialnych emocji. Partnerujący jej Filip Gurłacz miał być – według portali – kimś więcej niż tylko scenicznym partnerem, choć oboje konsekwentnie zaprzeczali tym pogłoskom.
Wszystko nabrało tempa, gdy tancerka pojawiła się na parkiecie z Marcinem Rogacewiczem. Ich występy pełne emocji i napięcia budziły ogromne kontrowersje. Gdy w jednym z odcinków zakończyli taniec długim pocałunkiem, internet dosłownie eksplodował. Widzowie zaczęli zastanawiać się, czy to jeszcze show, czy już prywatna opowieść o nowym uczuciu. Choć Kaczorowska nie komentowała tych spekulacji, jej milczenie tylko podsycało emocje.
Tymczasem w cieniu medialnej burzy znalazł się Maciej Pela. Jak donosił portal Pudelek.pl, tancerz nie pozostał długo sam. Paparazzi przyłapali go w jednym z warszawskich lokali w towarzystwie Pauliny Wicher z programu „Love Never Lies”. Świadkowie opisywali ich spotkanie jako wyjątkowo intymne, a zdjęcia szybko obiegły internet. Zaledwie kilka tygodni później pojawiły się doniesienia o kolejnej bliskiej relacji – tym razem z Izabelą Płóciennik z „The Voice of Poland”.
POLECAMY: Maciej Kurzajewski pochwalił się synem. Julian już nie jest dzieckiem – trudno go teraz poznać
Jak potoczyła się sprawa sądowa?
Kulminacja nastąpiła 3 listopada, gdy Agnieszka Kaczorowska i Maciej Pela spotkali się w sądzie. Jak relacjonował Pudelek.pl, na rozprawę jako pierwsza dotarła Kaczorowska – wyraźnie przygnębiona i poważna. „Agnieszka nie wygląda na zadowoloną. Oczekiwanie na rozprawę umila sobie pogawędką z prawniczką” – relacjonował reporter. Chwilę później na miejscu pojawił się jej były mąż. Ich powitanie było chłodne, ograniczone do krótkiego „cześć” i uścisku dłoni. Usiedli osobno, nie wymieniając spojrzeń.
W sądzie pojawili się także członkowie rodziny. Pierwsza zeznawała mama Agnieszki Kaczorowskiej, która przywitała byłego zięcia krótkim „dzień dobry”. Potem przyszła kolej na matkę Macieja Peli, która również została wezwana na świadka. W sali panowało napięcie, a gdy fotoreporterzy zaczęli robić zdjęcia, atmosfera stała się jeszcze bardziej gęsta. Po zakończeniu przesłuchań oboje opuścili budynek tylnym wyjściem, nie udzielając żadnych komentarzy.
Choć wielu spodziewało się, że tego dnia zapadnie wyrok, tak się nie stało. Sąd odroczył rozprawę, a ich sprawa wciąż pozostawała bez finału. Dopiero teraz, po wielu miesiącach ciszy, wiadomo już, jak zakończyła się historia jednej z najgłośniejszych par ostatnich lat. Jak donosi Super Express, rozwód został oficjalnie orzeczony. Decydujący okazał się argument dotyczący dobra ich córek – to właśnie troska o dzieci sprawiła, że obie strony zrezygnowały z dalszej batalii.
Sąd przyznał naprzemienną opiekę nad dziećmi. Zarówno Agnieszka, jak i Maciej będą dzielić obowiązki rodzicielskie i wspólnie podejmować decyzje dotyczące wychowania córek.
Najwięcej emocji wzbudziła jednak sprawa majątku. Wielu fanów sądziło, że to Agnieszka Kaczorowska wyjdzie z tego sporu zwycięsko. Tymczasem sąd zadecydował inaczej – rodzinny dom pozostał przy Macieju Peli, który przez ostatni rok samodzielnie spłacał kredyt.
Dziś oboje starają się ułożyć życie na nowo, z dala od medialnego zgiełku. Agnieszka Kaczorowska skupia się na pracy artystycznej i projektach scenicznych, natomiast Maciej Pela konsekwentnie unika publicznych komentarzy na temat życia prywatnego. Nie wiadomo, czy tancerz jest obecnie w związku – od dłuższego czasu nie pojawia się z żadną partnerką publicznie. Ich historia pozostaje przykładem, jak medialny związek może przerodzić się w publiczny dramat, ale też pokazuje, że nawet po burzy można próbować zacząć od nowa – z godnością i spokojem.
ZOBACZ RÓWNIEŻ: Jaka będzie pogoda na święta? Czeka nas pogodowy zwrot, jakiego nikt się nie spodziewał
Śledzicie medialne losy Kaczorowskiej i Peli? Dajcie znać w komentarzu pod artykułem oraz na Instagramie, Facebooku i TikToku!


Autor: Szymon Jedynak
news
Jaka będzie pogoda na święta? Czeka nas pogodowy zwrot, jakiego nikt się nie spodziewał
Od lat Polacy narzekają, że Boże Narodzenie coraz rzadziej wygląda jak z kartki świątecznej. Zamiast białego puchu – deszcz, błoto i szare niebo. Tym razem jednak prognozy są wyjątkowo obiecujące. Czy w końcu doczekamy się prawdziwie bajecznych, białych świąt? Dowiedz się więcej i poznaj wstępne prognozy!
Jeszcze kilkanaście lat temu grudzień w Polsce był gwarancją śniegu, a święta Bożego Narodzenia miały prawdziwie zimowy klimat. Dzieci lepiły bałwany, dorośli narzekali na odśnieżanie, a w powietrzu unosił się zapach mrozu i gorącego barszczu. Dziś coraz częściej zamiast śniegu widzimy deszcz, a Wigilia przypomina raczej późną jesień niż początek zimy.
Od kilku sezonów meteorolodzy powtarzają to samo – klimat się ociepla, a białe święta w Polsce stają się rzadkością. Statystyki nie kłamią. W większości regionów kraju ostatni raz Boże Narodzenie z prawdziwego zdarzenia mieliśmy kilka lat temu. Z roku na rok coraz częściej zamiast śniegu pojawia się błoto, wilgoć i chłodny deszcz.
Jednak w tym roku sytuacja może się odwrócić. Synoptycy zapowiadają, że tegoroczne święta Bożego Narodzenia mogą być wyjątkowe. Z pierwszych długoterminowych prognoz wynika, że już od 22 grudnia temperatury zaczną gwałtownie spadać, a termometry w wielu miejscach pokażą około 0°C.
Co więcej, modele pogodowe wskazują, że od Wigilii aż do 27 grudnia może regularnie sypać śnieg. Nie będą to intensywne zamiecie, ale wystarczające, by przykryć kraj białym puchem. Jeśli prognozy się sprawdzą, czeka nas pierwszy od lat świąteczny krajobraz jak z filmu.
POLECAMY: Sławek Uniatowski nareszcie pokazał syna. Wiktor zachwyca urodą jak tata?
Czy faktycznie będzie śnieg na święta?
Synoptycy podkreślają jednak, że wciąż mamy przed sobą ponad sześć tygodni do świąt, a pogoda w tym czasie może się jeszcze zmienić. Mimo to trend wydaje się wyjątkowo obiecujący. Front chłodny znad Skandynawii ma przynieść zimowe powietrze i utrzymać je nad Polską przez kilka dni.
Dla wielu Polaków to doskonała wiadomość. W końcu trudno o większy klimat niż choinka, zapach pierników i śnieg za oknem. Wielu z nas tęskni za czasami, gdy Wigilia była naprawdę zimowa, a pierwszy dzień świąt zaczynał się od spaceru wśród skrzypiącego pod butami śniegu.
Eksperci dodają jednak, że choć prognozy są obiecujące, zimowa aura może pojawić się nierównomiernie. Największe szanse na śnieg mają regiony południowe i wschodnie, zwłaszcza Małopolska, Podkarpacie, Ziemia Świętokrzyska i Lubelszczyzna. Na północy i w centrum Polski opady mogą być bardziej zmienne, ale nawet tam możliwe są przelotne śnieżyce.
Warto też dodać, że oprócz śniegu święta mają być chłodne, choć bez ekstremalnych mrozów. W ciągu dnia temperatura ma się utrzymywać w granicach od –4 do +2 stopni Celsjusza, natomiast nocami spadać nawet do –10 stopni. To oznacza, że jeśli prognozy się sprawdzą, biały puch utrzyma się na dłużej i nie stopnieje zbyt szybko, tworząc prawdziwie zimowy, świąteczny klimat.
Dla kierowców i drogowców zapowiadana pogoda oznacza jedno — czas najwyższy na wymianę opon na zimowe i przygotowanie aut do niższych temperatur. Choć biały puch i świąteczna aura cieszą, to warunki na drogach mogą być zdradliwe. Eksperci przypominają, że już przy temperaturze poniżej 7 stopni Celsjusza opony letnie tracą swoje właściwości, co znacząco wydłuża drogę hamowania. Lepiej więc nie czekać na pierwszy śnieg — w tym roku może pojawić się tuż przed Wigilią.
Czy tym razem los się do nas uśmiechnie i wreszcie doczekamy się prawdziwej zimy w Boże Narodzenie? Czas pokaże. Jedno jest pewne – tegoroczne święta zapowiadają się wyjątkowo klimatycznie.
ZOBACZ RÓWNIEŻ: Daniel Martyniuk nie odpuszcza po aferze w samolocie. Jego słowa mrożą krew w żyłach
Marzycie o śnieżnych świętach w tym roku? Dajcie znać w komentarzu pod artykułem oraz na Instagramie, Facebooku i TikToku!


Autor: Szymon Jedynak
Dodaj komentarz
news
Sławek Uniatowski nareszcie pokazał syna. Wiktor zachwyca urodą jak tata?
Sławomir Uniatowski od lat budzi zainteresowanie nie tylko swoim talentem muzycznym, ale też dyskretnym życiem prywatnym. Choć rzadko dzieli się szczegółami ze swojego życia rodzinnego, ostatnio zrobił coś, co wywołało prawdziwą sensację w sieci. Dowiedz się więcej!
Sławomir Uniatowski zdobył szeroką rozpoznawalność dzięki udziałowi w trzeciej edycji programu „Idol” w 2003 roku. Choć nie udało mu się dojść wtedy do finału, dwa lata później powrócił do show i zajął drugie miejsce, co otworzyło przed nim drzwi do świata polskiego show-biznesu. Już wtedy pokazał, że posiada niezwykły talent muzyczny i charyzmę, która przyciąga uwagę widzów.
W 2005 roku Uniatowski nagrał utwór z legendarną Marylą Rodowicz, a jego piosenka „Kocham cię” zdobyła dodatkową popularność dzięki filmowi „Ja wam pokażę”. Już w tym momencie było jasne, że młody artysta ma szansę na trwałą karierę w przemyśle muzycznym, a jego interpretacje piosenek szybko trafiały do serc fanów.
Artysta próbował swoich sił także w aktorstwie. Od 2019 do 2021 roku mogliśmy oglądać go w popularnym serialu „M jak miłość”. Choć współpraca z Telewizją Polską zakończyła się, udział w serialu przyniósł Sławomirowi Uniatowskiemu jeszcze większą popularność i sympatię widzów, którzy doceniali zarówno jego talent aktorski, jak i muzyczny.
Na koncie Uniatowskiego znajduje się wiele utworów, które zyskały ogromne uznanie publiczności. Wśród nich znajduje się filmowy hit – interpretacja utworu „Szukaj mnie”, którą wykonał wraz z Anną Rusowicz. Fani doceniają również jego wykonania piosenek Zbigniewa Wodeckiego, w których wielu odnajduje własne emocje i doświadczenia.
POLECAMY: Daniel Martyniuk nie odpuszcza po aferze w samolocie. Jego słowa mrożą krew w żyłach
Sławek Uniatowski pokazał swojego syna!
Mimo rosnącej popularności, Sławomir Uniatowski zawsze cenił sobie prywatność. Choć aktywny w mediach społecznościowych, gdzie zgromadził blisko 150 tysięcy obserwujących, rzadko dzieli się tam osobistymi szczegółami swojego życia. Kiedy jednak postanawia pokazać coś prywatnego, wywołuje natychmiastowe zainteresowanie fanów i mediów.
Ostatnio Uniatowski zrobił coś, czego nikt się nie spodziewał – opublikował w sieci zdjęcie jednego z dwóch swoich synów. Chodzi o Wiktora, który jest już nastolatkiem i ma 16 lat. Poza Wiktorem, Sławomir Uniatowski jest ojcem jeszcze jednego syna. Choć artysta nie ujawnia jego twarzy w mediach, fani mogą jedynie spekulować, że rośnie kolejny przystojniak, który być może kiedyś zrobi karierę w show-biznesie. Ta dyskrecja tylko potęguje zainteresowanie prywatnym życiem muzyka.
Pokazywanie rodziny w mediach społecznościowych dla Uniatowskiego jest zawsze przemyślane. Każdy post wzbudza emocje, a szczególnie te dotyczące jego dzieci, które od lat były strzeżone przed wzrokiem publiczności.
Choć Sławomir Uniatowski nadal pozostaje człowiekiem, który chroni swoje życie prywatne, ostatnie pokazanie syna pokazuje, że czasem warto dzielić się wyjątkowymi momentami z fanami. Pokazanie Wiktora nie tylko wzbudziło ogromne emocje, ale również przypomniało wszystkim, że artysta jest nie tylko muzykiem i aktorem, ale przede wszystkim ojcem, którego życie rodzinne jest dla niego niezwykle ważne.
ZOBACZ RÓWNIEŻ: Katarzyna Zillmann nie wytrzymała po odpadnięciu z „TzG”. Dopiero teraz opowiedziała, co naprawdę się działo
Słuchacie utworów Sławka Uniatowskiego? Dajcie znać w komentarzu pod artykułem oraz na Instagramie, Facebooku i TikToku!





Autor: Szymon Jedynak
Dodaj komentarz
-
showbiz4 dni temu„Taniec z Gwiazdami”: Dwie pary odpadły przez wielkim finałem – sprawdź, kto opuścił program w półfinale
-
showbiz2 dni temuRafał Maserak komentuje przyszłość Kaczorowskiej w „Tańcu z Gwiazdami” – te słowa zaskakują
-
showbiz2 dni temuKatarzyna Zillmann nie wytrzymała po odpadnięciu z „TzG”. Dopiero teraz opowiedziała, co naprawdę się działo
-
news1 dzień temuWojna Kaczorowskiej i Peli w sądzie dobiegła końca. Nikt nie spodziewał się takiego finału
-
news4 dni temuWiktoria Gorodecka i Kamil Kuroczko w FINALE “Tańca z Gwiazdami”! ŁZY wzruszenia podczas wywiadu
-
news4 dni temuMASAKRA! Robert Biedroń wpłynął na JURY? Tomasz Karolak i Katarzyna Zillmann ODPADLI z “Tańca z Gwiazdami”
-
news4 dni temuŻona Tomasza Jakubiaka nie mogła powstrzymać łez na wizji. Zdradziła, jakie ma plany na przyszłość
-
showbiz3 dni temuCzy Agnieszka Kaczorowska i Marcin Rogacewicz pojawią się w finale „Tańca z Gwiazdami”? Wypłynęły szczegóły

Dodaj komentarz