showbiz
Majka Jeżowska: Czuję, że przede mną jeszcze wiele dobrych rzeczy

Ponadczasowa artystka, której piosenki znają i umieją zanucić, zarówno dzieci, jak i dorośli. Nie potrafi przejść obojętnie wobec cierpienia dzieci i zwierząt. Jej życie nie zawsze było tak kolorowe jak sukienki, w których występowała na scenie. Choć niedawno zakończyła swój wieloletni związek, nie zamyka się na nowe uczucie.
Szykuje się Pani do wydania kolejnej płyty, która ma być inna niż wszystkie dotychczasowe. Dlaczego?
Praca nad płytą, którą nagrałam w ubiegłym roku i która wciąż czeka na wydanie, była dla mnie swego rodzaju terapią. To już nie tajemnica, że właśnie wtedy rozstałam się ze swoim wieloletnim partnerem Darkiem. Bardzo chciałam zrobić coś innego i coś dla siebie, udowodnić, że mogę wyjść poza ramy mojego tzw. śpiewania familijnego i razem z moją przyjaciółką Joanną Gajewską wpadłyśmy na pomysł, by nagrać piosenki filmowe z orkiestrą symfoniczną Polskiego Radia.
Co zatem znajdzie się na tej płycie?
Nie mogę zdradzić wszystkich tytułów, które znajdą się na krążku „Filmowa Majka Symfonicznie”, ale zapewniam, że będą tam utwory z amerykańskich filmów. Chciałabym ten materiał promować koncertami w filharmoniach, na które również mogłyby przychodzić całe rodziny. Nagrałam także w duecie z Andrzejem Piasecznym utwór z filmu „Piękna i Bestia”. Piosenki, choć są bardzo różne, razem tworzą świetną całość koncertową.
Czy to prawda, że w związku z innym niż dotychczas stylem muzycznym, zapisała się Pani na lekcje śpiewu?
Poczułam potrzebę popracowania nad swoim głosem, przede wszystkim po to, by go wzmocnić. Śpiewanie musicalowe trochę różni się od śpiewania popowego, do którego byłam przyzwyczajona. Nad głosem trzeba cały czas pracować, dlatego zgłosiłam się na kilka lekcji do młodego zdolnego muzyka, który pokazał mi kilka technik, abym mogła rozciągać i wyrównywać głos. Fakt, że ktoś z nami pracuje jest mobilizujący. Sama też mogłam ćwiczyć, ale nie miałam motywacji, a jak już się umówiłam na lekcje, to musiałam się zebrać.
Jaką była Pani uczennicą?
W szkole podstawowej byłam pilną i bardzo dobrą uczennicą. W liceum trochę się opuściłam w nauce, ale nie dlatego, że byłam leniwa. Rozwijałam wówczas swoje pasje związane z muzyką. Dużo czasu spędzałam w szkole muzycznej, do tego dochodziły występy z zespołem, wyjazdy na przeglądy piosenki, czy festiwale. Mimo wszystko zawsze starałam się mieć świadectwo z czerwonym paskiem. Najgorszy był rok maturalny. Zdarzyła mi się na półrocze dwója z matematyki. Zawsze byłam kiepska z matmy, a na dodatek opuściłam wiele lekcji. Zamiast brać udział w zajęciach, byłam z nich zwalniana przez znajomego moich rodziców, który był wicedyrektorem. Na początku roku spotkał mnie na korytarzu i zaproponował, żebym wybrała sobie przedmiot, na który nie chcę chodzić, abym w tym czasie mogła siedzieć w pokoju nauczycielskim i przepisywać podział godzin. Jak po dwóch miesiącach tych „prac społecznych” zaczęłam się pojawiać na zajęciach, to nie wiedziałam, co się dzieje. Potem jednak wzięłam się za siebie i na świadectwie była już czwórka.
Pamięta Pani coś jeszcze z tej matematyki?
Niewiele. Za to byłam bardzo dobra z języka polskiego, historii, czy chemii. Matematyka, poza umiejętnością liczenia pieniędzy, raczej na co dzień mi się nie przydaje (śmiech). Wszelkiego rodzaju zadania po prostu mnie denerwowały.
Niedawno w Radomiu odbył się XI Festiwal Piosenek Majki Jeżowskiej, gdzie dzieci i młodzież wykonują wyłącznie Pani utwory. Przyzna Pani, że niewielu artystów spotkało takie wyróżnienie, by za życia mieć tego typu święto, czy jak kto woli przegląd własnej twórczości?
To dla mnie wielkie wyróżnienie i ogromna radość, kiedy tyle zdolnych dzieci chce śpiewać moje piosenki. Wielu z nich obserwuję potem w programach telewizyjnych i naprawdę moje serce się raduje, kiedy osiągają sukcesy i wydają płyty. Cieszę się, że M.D.K. w Radomiu wymyślił festiwal „Rytm i melodia”, gdzie dzieci śpiewają piosenki adekwatne do ich wieku, a nie repertuar dla dorosłych. Nie pozostało mi nic innego niż zgodzić się na to przedsięwzięcie i wspieranie go, co roku własną osobą. Tu nie ma takich sytuacji jak w popularnych talent show, że dziesięcioletnie dziewczynki, które nic jeszcze nie przeżyły śpiewają o nieszczęśliwej miłości, albo o rozpaczy. Na moim festiwalu każdy wykonuje piosenki, z którymi może się utożsamiać. Dodam też, że czuję się matką wszystkich dzieci, które nagrodziłam i dzięki temu mogą piąć się wyżej. Obserwuję ich postępy w rozwoju muzycznym.
Jest Pani ulubienicą dzieci i wiem, że Pani je również uwielbia. Nie żałuje Pani czasem, że ma tylko jednego syna?
Nigdy nie odczułam braku drugiego, czy kolejnego dziecka, bo przez całe życie niemal codziennie otaczana jestem gromadą dzieci. Poza tym, kiedy urodziłam Wojtka byłam bardzo młoda. Musiałam i chciałam pracować. Gdyby nie pomoc moich rodziców, nie wiem, czy dałabym sobie radę z jego wychowaniem. Niewiele wiedziałam wtedy o dorosłym życiu. Były inne czasy, nie było jednorazowych pieluch i innych rzeczy ułatwiających dzisiejszym matkom życie. Decyzja o drugim dziecku była dla mnie wtedy przerażająca. Odkładałam ją na później, bo ciągle miałam wiele propozycji zawodowych, aż w końcu w ogóle przestałam o tym myśleć. W najlepszym czasie grałam ponad trzysta koncertów rocznie. Jedyne, o czym wtedy marzyłam, to odpoczynek.
Chciałaby Pani już być babcią?
Chciałabym być fajną, aktywną babcią, ale chyba na razie nie zanosi się na to. Czekam cierpliwie na dobrą wiadomość. Mam nadzieję, że kiedyś taka przyjdzie, a teraz cieszę się moimi koncertowymi dziećmi i trzema przedszkolami w Polsce, których jestem patronką.
Podobno szykuje Pani jakąś niespodziankę do Opola.
W tym roku w Opolu zostanie odsłonięta moja gwiazda. Z tej okazji, 4 czerwca dam krótki koncert na Rynku opolskim, tuż przed ceremonią odsłonięcia gwiazdy, a 5 czerwca, w koncercie przebojów Polskiego Radia wystąpię z zespołem Wieko, złożonym z fantastycznych znanych muzyków, w piosence Marka Grechuty obok Andrzeja Sikorowskiego i Wandy Kwietniewskiej. To będzie na pewno wzruszający moment, bo na Festiwalu w Opolu nie było mnie już 9 lat!
Niedawno udzieliła Pani bardzo szczerego wywiadu dla dwutygodnika „Viva”, w którym wspomina Pani, że po pobiciu przez pierwszego męża znalazła się Pani w szpitalu i to był znak, że trzeba zakończyć ten związek.
Wszystkie moje wywiady są szczere. Uważam, że jeśli nie mówi się prawdy, to rozmowa nie ma sensu… To prawda, wspomniałam o tym przykrym zdarzeniu sprzed lat. To są stare dzieje, ale wspomnienia wracają przy okazji pytań o przeszłość. Nie chcę do tego wracać. Po co ktoś ma mi zarzucać, że nie mam ciekawszych rzeczy do opowiadania? Mąż uderzył mnie tylko raz i to był koniec wszystkiego. Nie toleruję przemocy. Dziwię się kobietom, które pozwalają się nad sobą znęcać całymi latami, ale z drugiej strony, wiem, że trzeba być naprawdę silną i zdeterminowaną kobietą, żeby odejść. Decyzja jest tym bardziej trudna, jeśli w takim toksycznym związku są dzieci. Jeśli coś dzieje się nie tak, jak powinno, to trzeba to przerwać i zacząć układać sobie życie na nowo. Ja tak zrobiłam. Dziś wiem, że to był dobry wybór. Zaraz potem wyjechałam do USA. Tyle pozytywnych rzeczy się później wydarzyło, że nie żyłam nigdy przeszłością. Mimo wszystko zawsze byłam optymistką. Z każdej sytuacji jest wyjście. Zawsze mamy wybór.
Jak na Panią patrzę to widzę pełną energii uśmiechniętą kobietę, która mogłaby innym służyć za przykład. Pani też tak siebie odbiera?
Jest mi dobrze z samą sobą. Czuję, że przede mną jeszcze wiele dobrych rzeczy. Teraz jest taki trend, że kobiety po pięćdziesiątce biorą sprawy w swoje ręce i przeżywają kolejną młodość. Wierzę, że niedługo spotka mnie jeszcze coś dobrego. Zakończyłam pewien etap w swoim życiu. Mam jednak mnóstwo planów, zarówno zawodowych, jak i prywatnych, m.in. koncerty, nowe projekty i podróże. Lata mijają, ale nie mam poczucia, że coś się dla mnie kończy. Mało tego, z każdym dniem mam coraz większy apetyt na życie.
A tę świetną figurę, czemu Pani zawdzięcza?
Staram się dbać o swoją kondycję, odwiedzam siłownię, chodzę na spacery z kijami, pilnuję, żeby nie objadać się na wieczór i ograniczam słodycze, a od pięciu lat nie jej mięsa. W mojej diecie znajdują się natomiast ryby i owoce morza.
Jaki był Pani dom rodzinny?
Wychowywałam się w bardzo szczęśliwym, pełnym miłości i szacunku domu. Tata, lekarz stomatolog dużo pracował i udzielał się społecznie a mama zajmowała się domem i dziećmi. Zawsze mieliśmy wszystko wyprane i wyprasowane, a na stole nigdy nie brakowało pysznego obiadu. Kiedy tato wracał z pracy, okazywał mamie czułość, mówił, że jest piękna. Mając taki przykład w domu, zawsze szukałam partnera, przy którym mogłabym czuć się jak prawdziwa kobieta.
Proszę mi powiedzieć, na własnym przykładzie, jak gwiazdy są traktowane w Polsce, np. przez organizatorów imprez, na których występują?
W tej kwestii nie mogę narzekać. Zazwyczaj jest sympatycznie i kulturalnie, ale ja też nie zachowuję się jak super gwiazda. Moja praca jest pracą usługową. Organizatorzy wynajmują mnie, by publiczność miło spędziła czas. Nie wyobrażam sobie, żebym mogła obrazić moich odbiorców, czy kłócić się z organizatorem, jeśli wszystko się zgadza z umową. Od tego jest menager. Czasem zdarzało się, że jakieś sprawy techniczne nie były dopilnowane, np. oświetlenie, słabsze nagłośnienie, zamiast garderoby był namiot, a w nim mokra trawa. Zanim doszłam na scenę miałam mokre buty i sukienkę, ale zawsze wystąpiłam. Gdybym była sfochowaną gwiazdą, to wsiadłabym w samochód i odjechała, ale nie mogłam tego zrobić czekającym pod sceną dzieciom, które przyszły posłuchać Majki.
Czy zdarzyło się Pani stracić głos w czasie występu?
Takie zdarzenie miałam wile lat temu, podczas występu w jednym z klubów w Chicago. Byłam przeziębiona. Nagle w trakcie śpiewania piosenki zaniemówiłam. Otwierałam usta, ale przestał wydobywać się z nich głos. To była impreza charytatywna. Wśród publiczności znajdował się Krzysztof Krawczyk, który natychmiast zareagował. Wskoczył na scenę i dokończył za mnie ten utwór. Nie pamiętam już dokładnie, co to była za piosenka, ale przyznaję, przeżyłam wtedy chwilę grozy. Laryngolog stwierdził infekcję strun głosowych. Po kilku latach straciłam głos w nieco innej sytuacji, kiedy mój syn namówił mnie na jazdę rollercoasterem w Disneylandzie. Krzyczałam w niebogłosy ze strachu!
W ramach podsumowania naszej rozmowy, zapytam, czy jest Pani szczęśliwą kobietą?
Szczęście jest trochę przereklamowane. Do jego pełni zawsze nam czegoś brakuje. Doceniam jednak wszystko, co mam. Szczęściem jest pracować w zawodzie, który się kocha, mieć zdrowego i fantastycznego syna, który również rozwija swoje pasje. Mogę liczyć także na swoich wspaniałych przyjaciół. Kocham zwierzęta, więc wiele radości sprawia mi zajmowanie się moimi dwoma kotami.
Po rozstaniu z Dariuszem została Pani singielką, jednak podobno nie zamyka się Pani na nową miłość.
Na miłość nigdy nie można się zamykać. Ona znajduje nas w najmniej oczekiwanych momentach życia, ale ważne, żeby będąc w związku wzajemnie się motywować. Jeśli ludzie zaczynają żyć osobno, to związek zaczyna być martwy. Nie ma nic na zawsze. Jestem teraz sama, ale nie samotna. Korzystam z życia i nie muszę się nikomu z niczego tłumaczyć. Ekscytuję się tym, co jeszcze może się w moim życiu wydarzyć. Mam rodzinę i przyjaciół. Nie narzekam na brak pracy. Jestem otoczona życzliwymi ludźmi. W żaden sposób nie doskwiera mi brak mężczyzny w domu. Moje dwa kocury obdarzają mnie taką czułością, jakiej żaden facet mi nie da (uśmiech). Kiedy wracam z trasy koncertowej, czekają na mnie przy drzwiach, patrzą prosto w oczy, a kiedy odpoczywam tulą się do mnie i zasypiają. Jeśli ktoś narzeka na samotność i nie ma kota, albo psa, to nie wie, co traci.(śmiech). Zwierzęta kochają bezwarunkowo i naprawdę swoim przywiązaniem dziesięciokrotnie potrafią oddać to, co od nas dostają.
Rozmawiała Martyna Rokita dla “Twojego Imperium”
Fot. screeny z facebooka/materiały prasowe
showbiz
Malwina Wędzikowska w poruszającym apelu – prosi o pilną pomoc: “Będę bardzo zobowiązana”

Malwina Wędzikowska, znana z programów telewizyjnych i aktywna w mediach społecznościowych, przeżywa prawdziwy dramat. Wypoczynek w mazowieckiej miejscowości zakończył się tragedią – zaginął jej ukochany kot Andrzej. Gwiazda nie czekała ani chwili i natychmiast zaapelowała do fanów o pomoc. Dowiedz się więcej!
Malwina Wędzikowska od lat funkcjonuje w show-biznesie jako charyzmatyczna prezenterka, stylistka i prowadząca telewizyjnych hitów. Publiczność ceni ją za bezpośredniość, estetykę i odwagę w wyrażaniu siebie. Teraz jednak jej relacje w social mediach nabrały zupełnie innego charakteru – są pełne lęku, emocji i niepokoju.
Jeszcze dzień wcześniej gwiazda dzieliła się na Instagramie pięknymi widokami z Broku – urokliwej miejscowości w powiecie ostrowskim. Słońce, cisza, zieleń i relaksujący klimat mazowieckiej wsi. Wśród zdjęć i filmików znalazły się też te z Andrzejem – jej ukochanym kotem, który wyraźnie czuł się tam doskonale.
Niestety, sielanka szybko zamieniła się w koszmar. Kot nagle zniknął. Wędzikowska nie miała żadnych wątpliwości, że musi działać natychmiast. Korzystając z zasięgów, natychmiast zamieściła dramatyczny apel na Instagramie. Zdjęcia, lokalizacja domku i prośba do obserwatorów – wszystko po to, by odnaleźć zwierzaka.
Kochani! Wczoraj wieczorem zaginął w okolicy Broku mój najdroższy Andrzej. Jeżeli macie kogoś w okolicy, kogo możecie zapytać, będę bardzo zobowiązana – napisała wyraźnie poruszona Malwina Wędzikowska.
Do relacji dołączyła zdjęcie futrzaka oraz zaznaczyła miejsce, gdzie go widziano po raz ostatni. Zaginiony Andrzej nie jest zwykłym kotem. Wędzikowska wielokrotnie pokazywała go na swoim profilu – był częścią jej codziennego życia. Występował w relacjach, towarzyszył jej w pracy, a nawet w podróżach. Nic dziwnego, że jego zniknięcie wywołało u niej ogromny stres i mobilizację do natychmiastowego działania.
POLECAMY: Filip Chajzer w rozpaczy BŁAGA o pomoc. Zaginął jego ukochany pies – ruszyły poszukiwania
Malwina prosi o pomoc, nie o wyrazy współczucia!
Malwina Wędzikowska w swoim poruszającym apelu podkreśliła również, jak ważne jest dla niej działanie, a nie puste słowa. Zwróciła się do swoich obserwatorów z prośbą, aby ci, którzy decydują się do niej napisać w sprawie zaginionego kota, skupiali się wyłącznie na konkretach. Prosiła, aby nie wysyłać jej wiadomości z samymi wyrazami współczucia czy pocieszeniem, bo – jak sama zaznaczyła – w tej chwili to najmniej istotne.
Proszę o wiadomości z konkretami. Nie zapychajcie skrzynki wyrazami współczucia. Dziękuję – napisała na InstaStory.
Liczy się każda realna informacja, każda wskazówka, każdy trop, który może przybliżyć ją do odnalezienia Andrzeja. W emocjonalnym tonie dała jasno do zrozumienia, że nie potrzebuje teraz wsparcia słownego – potrzebuje działań i zaangażowania tych, którzy mogą jej realnie pomóc.
ZOBACZ RÓWNIEŻ: To oni dołączą jesienią do odświeżonego “Halo tu Polsat”? Padły konkretne nazwiska



Autor: SJ
showbiz
Filip Chajzer w rozpaczy BŁAGA o pomoc. Zaginął jego ukochany pies – ruszyły poszukiwania

Filip Chajzer od kilku lat żyje zupełnie inaczej – porzucił show-biznes, odciął się od mediów i zaczął od zera w zupełnie nowej branży. Ale właśnie teraz, kiedy wszystko wydawało się iść w dobrą stronę, wydarzyło się coś, co kompletnie go załamało. Dowiedz się więcej!
Jeszcze kilka lat temu Filip Chajzer był jednym z najjaśniejszych punktów porannej telewizji. Jego obecność w „Dzień Dobry TVN” gwarantowała energię, dowcip i momenty, które potrafiły rozgrzać widzów do czerwoności. Z sukcesem prowadził też inne formaty, takie jak „Hipnoza” czy „Mali Giganci”, a udział w „Ameryka Express” u boku ojca – Zygmunta Chajzera – był medialnym strzałem w dziesiątkę.
Kiedy niespodziewanie rozstał się ze stacją, nikt nie spodziewał się, że zniknie z ekranów na tak długo. W przeciwieństwie do innych gwiazd, które próbują ratować swoją karierę influencerstwem, Chajzer postanowił zupełnie odmienić swoje życie. Otworzył sieć foodtrucków pod nazwą „Kreuzberg”, nawiązującą do słynnej berlińskiej dzielnicy.
Nie była to jedynie marketingowa zagrywka z jego nazwiskiem w tle. Filip Chajzer od początku podchodził do swojej gastronomicznej przygody na serio. Sam obsługiwał klientów w foodtruckach, smażył burgery, rozmawiał z ludźmi i regularnie dokumentował codzienne życie „na kółkach” w social mediach. Z czasem jego projekt zaczął zdobywać coraz większy rozgłos. Wtedy postanowił pójść o krok dalej. Zamiast wybrać oczywisty kierunek – Warszawę czy Kraków – postawił na Kielce i to tam otworzył pierwszy stacjonarny lokal marki Kreuzberg. Dla wielu był to zaskakujący wybór, ale dla niego to była świadoma decyzja. Widać było, że Filip nie goni już za telewizyjnym blichtrem, tylko realizuje marzenia, które od dawna w sobie nosił – spokojniejsze życie, własny biznes i prawdziwy kontakt z ludźmi.
POLECAMY: To oni dołączą jesienią do odświeżonego “Halo tu Polsat”? Padły konkretne nazwiska
Zaginął pies Filipa Chajzera – dziennikarz błaga o pomoc!
W spokojniejszym etapie swojego życia, jeszcze zanim na dobre odciął się od mediów, w 2022 roku w życiu Filipa Chajzera pojawił się ktoś wyjątkowy – pies Rollo, przedstawiciel rasy Lagotto Romagnolo. Od początku było jasne, że to nie był przypadkowy wybór. Filip przedstawił go widzom „Dzień Dobry TVN” jako „pół psa, pół owcy”, nie kryjąc dumy i emocji:
Pół pies/pół owca czyli Rollo Chajzer. Mamy się od wczoraj. Nie odstępuje mnie na krok. Umie już chodzić przy nodze bez smyczy, siadać, nie wchodzić do łóżka i… prowadzić Dzień Dobry TVN Pies to było moje życiowe marzenie, które bardzo długo było niemożliwe do zrealizowania. I w końcu jest. Świadoma decyzja po długich miesiącach rozważań – pisał wówczas Chajzer.
Od tamtej pory Rollo był stałym elementem jego codzienności i internetowych relacji. Towarzyszył mu w podróżach, w pracy i w zwykłych chwilach życia. Dla Chajzera ten pies był nie tylko spełnieniem marzenia, ale też symbolem nowego etapu – stabilizacji i spokoju.
Teraz wszystko się zmieniło. Rollo zaginął, a dla Filipa to prawdziwa katastrofa. Pies ostatni raz widziany był w okolicach Konstancina. Mimo intensywnych poszukiwań, nie udało się go odnaleźć. Chajzer apeluje w mediach społecznościowych i błaga o pomoc.
Jeśli widziałeś mojego kochana psa, proszę, napisz – apeluje Chajzer.
Dla wielu fanów to również emocjonalny cios. Widzowie pamiętają, jak wielką radość sprawiło Filipowi pojawienie się psa i jak często o nim wspominał. Rollo nie był jedynie tłem – był prawdziwym towarzyszem życia, który zyskał status bohatera w jego rzeczywistości.
Czy ta historia zakończy się szczęśliwie? Tego nie wiadomo. Jedno jest pewne – Filip Chajzer nie ustanie w poszukiwaniach, a wsparcie fanów z pewnością daje mu nadzieję. Dla niego to nie tylko zaginiony pies – to członek rodziny, którego nie zamierza porzucić w potrzebie.
ZOBACZ RÓWNIEŻ: Maciej Mindak nie żyje: szokujące okoliczności tragicznego wypadku wyszły na jaw







Autor: SJ
Dodaj komentarz
showbiz
To oni dołączą jesienią do odświeżonego “Halo tu Polsat”? Padły konkretne nazwiska

Program „Halo tu Polsat” chwilowo zniknął z anteny, ale za kulisami aż wrze. Fani podejrzewali czwarty duet prowadzących już od miesięcy. Teraz wyszły na jaw nowe fakty, które mogą wywrócić poranny układ sił w telewizji. Dowiedz się, kto ma dołączyć do ekipy!
„Halo tu Polsat” wystartował z impetem latem 2024 roku, wypełniając ogromną lukę w ramówce stacji, która do tej pory nie miała swojego porannego pasma. To był wyraźny sygnał dla konkurencji – Polsat nie zamierza stać z boku, tylko rzuca rękawicę takim gigantom jak „Dzień Dobry TVN” i „Pytanie na śniadanie”. Program emitowany był w weekendy o 8:00 rano i choć nie nadawano go codziennie, od początku przyciągał wierną widownię.
Twórcy postawili na sprawdzone, lubiane twarze. Widzowie mogli zobaczyć Krzysztofa Ibisza w parze z Pauliną Sykut-Języną, Macieja Rocka z Agnieszką Hyży, a także głośno komentowany duet – Katarzynę Cichopek i Macieja Kurzajewskiego, którzy kilka miesięcy wcześniej opuścili szeregi TVP. Każda z tych par wnosiła do programu nieco inny styl i ton, co pozwalało „Halo tu Polsat” przyciągać zróżnicowaną publiczność. Mimo to za kulisami mówiło się, że ten skład wciąż nie jest kompletny.
Pojawiały się głosy, że brakuje jeszcze jednego duetu prowadzących, głównie dlatego, że obecne gwiazdy mają też inne zobowiązania w stacji. Ibisz na stałe związany jest z „Awanturą o kasę”, a razem z Sykut-Języną prowadzi niedzielne wydania „Tańca z Gwiazdami”. Hyży i Rock są zaangażowani w „Twoja Twarz Brzmi Znajomo”, które wymaga intensywnych przygotowań i nagrań. W tym kontekście pojawienie się czwartego duetu wydawało się wręcz koniecznością – chodziło nie tylko o świeżość, ale też o logistykę.
Po 1 czerwca 2025 roku „Halo tu Polsat” niespodziewanie zniknęło z ramówki. Stacja ogłosiła letnią przerwę w emisji, co zaskoczyło wielu widzów, przyzwyczajonych do codziennych poranków z ulubionymi gospodarzami. Decyzja budziła pytania, zwłaszcza że konkurencyjne formaty pozostały na antenie. „Pytanie na śniadanie” nadal nadawane jest codziennie, bez żadnej wakacyjnej przerwy, a TVN – choć zrezygnował z codziennych odcinków – postawił na weekendowe wydania specjalne „Dzień dobry wakacje”. Regularne „Dzień Dobry TVN” wróci dopiero 18 sierpnia.
W miniony czwartek odbyła się konferencja ramówkowa Polsatu. Wiele osób spodziewało się, że w końcu padną nazwiska nowych prowadzących. Ku zaskoczeniu wszystkich, żadne konkretne informacje nie padły. Jednak Edward Miszczak, dyrektor programowy stacji zasugerował w wywiadzie z naszym reporterem portalu PrzeAmbitni.pl, że niespodzianka jest przygotowana na „najbliższe dni”, a ogłoszenie nowego duetu nie miało pojawić się na samej konferencji, żeby – jak to ujął – „nie zginęło w przekazie”.
Nie chcieliśmy pokazywać kolejnej pary, bo to by zginęło w tym przekazie [czyt. na konferencji ramówkowej]. Te informacje mamy przygotowane za kilka chwil jako niespodziankę – zapowiedział tajemniczo.
POLECAMY: Hanna Zborowska-Neves rozmawiała z Maciejem Mindakiem tuż przed jego śmiercią: “Nie mogę w to uwierzyć”
Kto dołączy do ekipy “Halo tu Polsat”?
Jak donosi Party.pl, to właśnie Tomasz Wolny, były gospodarz „Pytania na śniadanie”, ma zostać nowym prowadzącym porannego pasma Polsatu. Po zwolnieniu z TVP w styczniu 2024 roku jego nazwisko wielokrotnie pojawiało się w medialnych spekulacjach na temat powrotu do telewizji. Wiosenny występ w „Tańcu z Gwiazdami” oraz prowadzenie jednego z dużych koncertów Polsatu były wyraźnym sygnałem, że jego obecność na antenie to nie przypadek.
Zaskoczeniem może być jego nowa partnerka. Choć wielu sądziło, że będzie to Marcelina Zawadzka, z którą prowadził kiedyś „Pytanie na śniadanie”, portal Party.pl donosi coś zupełnie innego. Zamiast byłej Miss Polonia, u boku Wolnego ma się pojawić Ola Filipek, dziennikarka radiowa z RMF FM – jedna z uczestniczek ostatniej edycji „Tańca z Gwiazdami”, która podbiła serce widzów Telewizji Polsat.
Ola Filipek szybko zyskała sympatię widzów jako pewna siebie, błyskotliwa i charyzmatyczna prezenterka. Jej udział w „Tańcu z Gwiazdami” zebrał wiele pozytywnych recenzji, a kiedy w maju 2025 roku stanęła na scenie „Polsat Hit Festiwalu” jako współprowadząca, stało się jasne, że Polsat widzi w niej potencjał na dłużej.
Edward Miszczak zapowiedział, że będzie czwarta para prowadzących ”Halo tu Polsat”. Nam udało się dowiedzieć, że będą to najprawdopodobniej Tomasz Wolny oraz… Ola Filipek. Wolny od lat cieszy się sympatią widzów, a ”Taniec z Gwiazdami” tylko to potwierdził. Co do Filipek – to ”świeża krew” i stacja wiążę z nią również spore nadzieje – w końcu w tanecznym show również poradziła sobie doskonale – powiedziała serwisowi Party.pl osoba związana z “Halo tu Polsat”.
Stacja nie potwierdziła jeszcze tych informacji oficjalnie. Jednak wszystko wskazuje na to, że ogłoszenie padnie lada moment – prawdopodobnie na kilka dni przed wielkim powrotem „Halo tu Polsat”, zaplanowanym na 29 sierpnia 2025 roku.
ZOBACZ RÓWNIEŻ: Kinga Rusin PRZERWAŁA MILCZENIE i niespodziewanie zwróciła się do obecnych prowadzących „Dzień dobry TVN” – czy to koniec ich ery?
Jak Wam się podoba pomysł na nową parę prowadzących? Czekamy na Wasze odpowiedzi pod artykułem oraz na naszych social mediach: Facebooku, Instagramie i TikToku!


Autor: SJ
Dodaj komentarz
showbiz
Maciej Mindak nie żyje: szokujące okoliczności tragicznego wypadku wyszły na jaw

Śmierć Macieja Mindaka wstrząsnęła fanami i środowiskiem telewizyjnym, którzy pamiętają go z programów TVN Style i HGTV. Przez długi czas brakowało szczegółów dotyczących okoliczności jego odejścia. Teraz redakcja portalu „Fakt” ujawnia nowe informacje na temat tragicznych wydarzeń, które rozegrały się w nocy 22 lipca. Dowiedz się więcej!
Maciej Mindak, znany m.in. z programów „House Hunters – Poszukiwacze domów” i „Mieszkanie na miarę”, zmarł w wieku zaledwie 38 lat. Był nie tylko telewizyjną osobowością, ale też cenionym agentem nieruchomości. Jego śmierć była ogromnym zaskoczeniem – zarówno dla współpracowników, jak i dla tysięcy widzów.
Choć tragedia miała miejsce 23 lipca, informacja o niej została ujawniona publicznie dopiero dziś – 4 sierpnia. Rodzina przekazała jedynie, że „odszedł nagle”, pozostawiając po sobie pustkę i ból.
Z ogromnym smutkiem informujemy, że odszedł nagle Maciej Mindak – ukochany Syn, Brat, Tata, Przyjaciel, wulkan pozytywnej energii, Człowiek o wielkim sercu i umyśle. Pozostawił po sobie nieopisaną pustkę i tęsknotę – czytamy.
Kilka godzin temu redakcja „Faktu” ujawniła szczegóły dramatycznych okoliczności śmierci Macieja Mindaka. Z ustaleń portalu wynika, że do tragicznego wypadku doszło w nocy z 22 na 23 lipca w Wołominie, na skrzyżowaniu ulic Legionów i Lipińskiej.
Mindak miał kierować motocyklem marki Suzuki, kiedy jak wynika z nieoficjalnych informacji – nie ustąpił pierwszeństwa przejazdu kierowcy samochodu marki BMW, który poruszał się prawidłowo. W wyniku zderzenia, 38-latek odniósł bardzo poważne obrażenia.
Na miejsce błyskawicznie wezwano służby ratunkowe. Mindak został przetransportowany do szpitala, gdzie lekarze walczyli o jego życie. Niestety mimo intensywnych działań – zmarł na skutek odniesionych obrażeń.
POLECAMY: Hanna Zborowska-Neves rozmawiała z Maciejem Mindakiem tuż przed jego śmiercią: “Nie mogę w to uwierzyć”
Fani i gwiazdy nie mogą uwierzyć w tę tragedię!
Jego odejście wywołało ogromny żal w środowisku telewizyjnym. Krzysztof Miruć, z którym Mindak współpracował na planach telewizyjnych, napisał krótko i wstrząsająco:
BRAK SŁÓW. GIGANTYCZNY SMUTEK. SPOCZYWAJ W SPOKOJU – czytamy.
Wzruszające słowa opublikowały również Maja Popielarska („O matko! Maćku! Gdzie jesteś?”) oraz Dorota Szelągowska, która napisała: „Maciuś… 💔 Ogromne wyrazy współczucia dla Rodziny i Najbliższych.”
Jak poinformowano, pogrzeb Macieja Mindaka odbędzie się 8 sierpnia o godz. 14:30 w sali ceremonialnej Cmentarza Komunalnego Południowego w Antoninowie. Fani i przyjaciele będą mogli pożegnać go osobiście.
Mindak przez lata zdobywał serca widzów dzięki swojej charyzmie, uśmiechowi i autentyczności. Programy z jego udziałem cieszyły się popularnością, ale to jego ludzka strona – pełna empatii i pozytywnej energii – sprawiała, że zyskał tak szerokie grono sympatyków.
ZOBACZ RÓWNIEŻ: Kinga Rusin PRZERWAŁA MILCZENIE i niespodziewanie zwróciła się do obecnych prowadzących „Dzień dobry TVN” – czy to koniec ich ery?



Autor: SJ
Dodaj komentarz
-
showbiz4 dni temu
Margaret zastąpi Lanberry w nowej edycji „The Voice of Poland” – kto jeszcze zasiądzie w fotelu trenera?
-
showbiz4 dni temu
Ewa Wachowicz nie wytrzymała! Publicznie zwróciła się do Karoliny Gilon po jej wyrzuceniu z Polsatu
-
news5 dni temu
TYLKO U NAS: Agnieszka Kotońska wystąpi w kolejnej edycji “Afryka Express”? Gwiazda TTV ujawnia swoje plany
-
showbiz3 dni temu
Maja Bohosiewicz WYGRYZIE Karolinę Gilon z „Love Island”? Te słowa nie pozostawiają złudzeń
-
showbiz4 dni temu
Karolina Gilon wyrzucona z Polsatu po macierzyńskim? Mocna odpowiedź gwiazdy na słowa Edwarda Miszczaka
-
showbiz4 dni temu
Kinga Rusin WRACA do “Dzień dobry TVN” – wiemy, kiedy pierwszy dyżur po pięcioletniej przerwie
-
showbiz3 dni temu
Jesienna ramówka TVN: Krzan w Afryce, Stramowski w szpitalu, Wojciechowska w podróży, Gessler w kuchni
-
news4 dni temu
Jesienna ramówka Telewizji Polsat: Gąsowski randkuje, Herbuś śpiewa, Steczkowska ocenia, Karolak tańczy, Romanowska remontuje – zobacz relację i galerię zdjęć
Dodaj komentarz