news
Mamed Khalidow chce wrócić do walki o godność- wydał sensacyjne oświadczenie
Mamed Khalidow ujawnił zaskakujące fakty swojego zatrzymania!
Mamed Khalidow jako 17-latek przyjechał do Polski. Czeczen od zawsze interesował się sztukami walki, w 2004 roku zdobył tytuł międzynarodowego mistrza Polski w mieszanych sztukach walki. 3 lata później związał się z KSW, by w 2009 roku zostać mistrzem tej organizacji w wadze półciężkiej. W grudniu 2018 ogłosił, że kończy karierę.
HOT NEWS- Jacek Rozenek walczy o zdrowie na rehabilitacji- mamy zdjęcia!
Jednak wydarzenia sprzed kilku tygodni wszystko zmieniły. 11 czerwca sportowiec został zatrzymany przez Biuro Operacji Antyterrorystycznych w sprawie paserstwa luksusowych samochodów- postawiono mu aż 11 zarzutów. Teraz sam Khalidow postanowił skomentować sprawę i wyjawił zaskakujące okoliczności:
Jakiś czas temu próbowano pozbawić mnie dumy i godności, która jest dla mnie tak ważna, opierając argumenty na podstawie pomówień skompromitowanego byłego policjanta i oszusta zaślepionego chęcią zemsty o niejasnych korzeniach, który podstępnie wykorzystał moje zaufanie, a kiedy został podejrzany o liczne przestępstwa postanowił moim kosztem poprawić swoją sytuację
Tym samym ogłosił, że powróci do walk!
To dla was walczyłem przez lata. To dla was zostawiałem każdego dnia na sali wszystko co miałem – całego siebie. Mogę wam obiecać jedno: mocniejszy niż kiedykolwiek, wybudzony przez odgłosy broni we własnym domu, groźniejszy niż kiedykolwiek. Oczerniony i osądzony wrócę pewniejszy niż kiedykolwiek. Bo właśnie ta sytuacja pokazała mi ostatecznie, że niechętne jednostki zalewa fala lojalnych fanów wpierających mnie przez lata, a za kilkoma pojedynczymi gwizdami stoją setki tysięcy tych, którzy wołali i wołają na trybunach moje imię. To wasze głosy niosły mnie ostatnie 15 lat. To dla was powrócę tam gdzie moje miejsce – do klatki … klatki MMA
Cieszycie się z jego decyzji?
ZOBACZ RÓWNIEŻ- Joanna Moro spodziewa się 3 dziecka! Będzie dziewczynka?
news
Nocny dramat w domu Minge – ratownicy interweniowali w środku nocy. Co się stało?
Oskar Minge, syn znanej projektantki Ewy Minge, opublikował dramatyczny wpis w mediach społecznościowych. W nagłej sytuacji zdrowotnej potrzebował natychmiastowej pomocy medycznej, ale napotkał na szokującą obojętność dyspozytora. Dowiedz się więcej o tym, co dokładnie się wydarzyło!
Oskar Minge opublikował na swoim Instagramie dramatyczny wpis, w którym szczegółowo opisał sytuację, w której pilnie potrzebował pomocy medycznej. Jak podkreślił, ekipa ratunkowa dotarła na miejsce szybko i profesjonalnie, zapewniając mu najwyższą jakość opieki, a lekarze na SOR ocenili jego stan i udzielili niezbędnej pomocy. Problem pojawił się jednak na etapie kontaktu z dyspozytorem numeru alarmowego, który w jego ocenie zbagatelizował zagrożenie życia, wykazując się brakiem empatii i opryskliwością.
Oskar w emocjonalnym wpisie przyznał:
Wczoraj mieliśmy sytuację mocno awaryjną… Chłopaki z ekipy ratunkowej karetki – absolutna profeska. Lekarze i opieka na miejscu w szpitalu na 6 z plusem. Ale czy ktoś jest mi w stanie wytłumaczyć znieczulicę która panuje pod numerem alarmowym? Dyskusje domorosłego specjalisty od wszystkiego, opryskliwość i bagatelizowanie zagrożenia życia, wręcz wyśmiewanie – powinno być karane – czytamy na Instagramie.
Syn projektantki podkreślił, że to nie była jego pierwsza dramatyczna sytuacja z systemem ratunkowym. W przeszłości również znalazł się w krytycznym stanie zdrowia, kiedy niemal otarł się o śmierć z powodu braku szybkiej reakcji ze strony służb.
Nie tak wcale dawno identyczna sytuacja spotkała mnie w Poznaniu. Kwalifikowałem się do szybkiej operacji. Na SOR ledwo dojechałem sam, a operujący mnie profesor powiedział wprost „pół godziny później i by Pana nie było” – dodał syn projektantki.
To pokazuje, że problem, na który wskazał Oskar, nie jest jednorazowy i może dotyczyć wielu osób w Polsce. Pomimo trudności związanych z postawą dyspozytora, Oskar zaznaczył, że doświadczenie ratowników i personelu medycznego było wzorowe.
Tak, gdybym nie miał możliwości dostać się na SOR, to teraz bym tego nie pisał. Tym razem na szczęście karetka została wysłana, choć to jak traktuje się osobę potrzebującą pomocy, to że się ją wyśmiewa, udziela się idiotycznych i sarkastycznych uwag i pseudo porad. Szpital Zielona Góra i ekipa ratownicza. Dziękuję! Operator numeru ratunkowego? C… Ci w dziąsło. Nie pozdrawiam – zakończył swój wpis.
POLECAMY: Mandaryna opowiedziała o walce z cukrzycą. Nagle głos zabrała ekspertka – padły ważne słowa
Obserwatorzy reaguję na wpis Oskara Minge
Wpis wywołał lawinę komentarzy od internautów, którzy również mieli do czynienia z bezdusznością dyspozytorów numeru alarmowego. Wiele osób opowiadało o sytuacjach, w których ich bliscy lub oni sami byli lekceważeni w krytycznych momentach, a nawet narażeni na poważne niebezpieczeństwo. Przykłady te pokazują, że problem jest systemowy i wymaga natychmiastowej uwagi władz.
Jedna z obserwatorek przyznała:
Mnie też spotkała taka sytuacja i dotyczyła bliskiej mi rodziny. Życzę dużo zdrowia – czytamy.
Inny komentujący przyznał:
Mam dokładnie takie same doświadczenia odnośnie dyspozytorni 112 (chamy) i ratowników do rany przyłóż. Prawie zemdlałam za kierownicą na autostradzie A4, zdołałam zjechać na parking dla tirów, a pani z dyspozytorni do mnie z mordą, że ona nie wie gdzie ma karetkę wysłać – napisał obserwator.
Sytuacja podkreśla również problem funkcjonowania służb ratunkowych w Polsce i potrzebę większej empatii oraz profesjonalizmu ze strony dyspozytorów. Internauci podkreślają, że brak odpowiedniego podejścia w krytycznych momentach może kosztować ludzkie życie.
Choć Oskar Minge przeszedł przez dramatyczne chwile, wpis pokazał też siłę profesjonalistów – ekipy ratunkowej i personelu medycznego. Jednocześnie przestrzega przed lekceważeniem zgłoszeń i przypomina, że empatia i odpowiedzialność to obowiązek każdej osoby obsługującej numer alarmowy.
ZOBACZ RÓWNIEŻ: Dlaczego syn Cichopek nie pojawił się na ślubie? Prawda okazała się znacznie bardziej zaskakująca
Mieliście kiedyś podobną sytuację? Dajcie znać w komentarzu pod artykułem oraz na Instagramie, Facebooku i TikToku!




Autor: Szymon Jedynak
lifestyle
Artysta zespołu eLove napisał piosenkę o swojej chorobie. Ważny przekaz w słowach i teledysku!
Zespół eLove, znany z takich numerów jak: „Zabiorę to, co chcę”, „Masz prawo tu być”, „Pies i Kot”, „Nie ma hajsu” czy „Raz, dwa, trzy” idzie jak burza! Grupa przyjaciół i zarazem zdolnych artystów, zaledwie miesiąc od premiery poprzedniego teledysku wydała kolejny. Nowość nosi tytuł „Spadam” i ma bardzo osobisty charakter, szczególnie dla Jacka Sadowskiego – basisty i kompozytora.
Nieprzypadkowo premiera teledysku do piosenki „Spadam” odbyła się 14 listopada, czyli w Światowy Dzień Cukrzycy. Jacek Sadowski, lider zespołu eLove przyznaje, że sam od 44 lat zmaga się z tą podstępną chorobą. Za sprawą utworu artysta solidaryzuje się z innymi chorymi – tymi, którzy walczą z cukrzycą od lat i tymi, którzy właśnie usłyszeli diagnozę. Chce dodać otuchy, szczególnie młodym ludziom, którzy w pierwszym momencie mogą odnosić wrażenie, że ich świat się zawalił. Przyznaje, że w jego życiu nie brakowało trudnych momentów w związku z chorobą, jednak, kiedy nauczył się z nią funkcjonować, jego życie nie odbiega zbytnio od tego, jakie prowadzą ludzie zdrowi. – Piosenkę „Spadam” dedykuję wszystkim chorym na cukrzycę. W związku z dniem osób chorych na cukrzycę przypadającym 14 listopada, tę datę wybraliśmy na premierę teledysku. Sam od 44 lat choruję na cukrzycę typu pierwszego – insulinozależną. Poczułem się zmotywowany, żeby powiedzieć, szczególnie młodym ludziom, że choć życie z cukrzycą bywa uciążliwe, to nie jest to wyrok. Z cukrzycą można żyć i funkcjonować, realizować swoje plany i marzenia, uprawiać sport, czego ja i wielu innych chorych jest przykładem – mówi nam Jacek Sadowski.
POLECAMY: eLove: Emocje i muzyka, która łączy pokolenia!
Muzyk dzieli się swoimi doświadczeniami w tej dziedzinie i podkreśla, że cukrzyca nie musi być wyrokiem ani przekreślać normalnego życia ani marzeń czy planów na przyszłość: – Kiedy młody człowiek dowiaduje się, że ma cukrzycę, w pierwszym momencie wydaje mu się, że posypało mu się całe życie, często ma wrażenie, że „spada” w otchłań. Na szczęście współczesna medycyna oferuje nowoczesne rozwiązania takie jak pompa insulinowa powiązana z ciągłym monitoringiem glikemii wsparta algorytmami, która razem stanowi System Hybrydowej Zamkniętej Pętli, zwanej potocznie Sztuczną Trzustką. Ta nowoczesna technologia w połączeniu z edukacją i wsparciem najbliższego otoczenia jest podstawą do realizacji życiowych planów. Piosenka „Spadam” nawiązuje do momentu, kiedy człowiek po raz pierwszy słyszy diagnozę, ale jednocześnie wzywa do akceptacji tego stanu i bycia sobą – wyjaśnia Jacek Sadowski. Przyznaje, że nieodłącznym elementem każdego dnia jest dieta. Nie stanowi ona jednak dla niego większego problemu. – Jedyna rzecz, której nigdy nie zaniedbałem to jest zdrowe odżywianie. Tak naprawdę to po prostu zdrowa dieta. Oczywiście czasem zgrzeszę i pozwolę sobie na coś, czego nie powinienem i nie koniecznie chodzi o jedzenie, ale potrafię szybko sam się zdyscyplinować, więc nie było sytuacji, kiedy była potrzebna większa ingerencja medyczna. Różne doświadczenia sprawiły, że nauczyłem się doceniać życie i cieszyć tym, co jest – zdradza Jacek. W utworze jego głosem jest zdolna Krista Dutchak. Charyzmatyczna wokalistka doskonale zinterpretowała myśli kolegi z zespołu, nadając piosence jeszcze bardziej wyjątkowego charakteru. Sami posłuchajcie i zobaczcie!
Tu link do klipu. Klip wskoczy ok. 19.00 14 listopada. Podepnij proszę
ZOBACZ RÓWNIEŻ: Zespół eLove podbija sieć hitem „Nie ma hajsu”! Poznajcie bliżej ambitnych artystów
Kim są członkowie zespołu eLove?
Grupę eLove tworzą wykształceni muzycy, dla których scena jest drugim domem. Członkowie zespołu pochodzą z Trójmiasta i Kociewia, ale ich muzyka z każdym nowym utworem niesie się coraz bardziej po świecie. Zespół eLove tworzą utalentowani artyści: Krista Dutchak, Jacek Sadowski i Jacek Hoduń. W pracy cechują się profesjonalizmem, ale nie opuszcza ich poczucie humoru. Dali się poznać za sprawą hitów: „Zabiorę to co chcę”, Masz prawo tu być”, „Gofr czy Ciastko”, „Pies i Kot”, Nie ma hajsu”, czy „Raz, dwa, trzy”. Nie spoczywają na laurach i intensywnie pracują nad kolejnymi numerami. Są też aktywni w mediach społecznościowych, szczególnie na TikToku i YouTube. Ich piosenki dostępne są również w popularnych serwisach streamingowych.




Tekst SM
news
To koniec programu „Rolnik szuka żony”? TVP podjęła decyzję – widzowie będą zaskoczeni
Od 2014 roku „Rolnik szuka żony” przyciąga miliony widzów przed telewizory i nie przestaje wzbudzać emocji. W programie narodziły się prawdziwe związki, śluby i dzieci, a uczestnicy stali się gwiazdami mediów społecznościowych. Dowiedz się więcej o fenomenie formatu i sprawdź, czy powstanie kolejny sezon!
„Rolnik szuka żony” od lat pozostaje jednym z najważniejszych punktów w ramówce TVP. Format zadebiutował w 2014 roku i szybko zdobył ogromną popularność dzięki połączeniu prostoty, autentyczności i emocji. Program pokazuje codzienne życie samotnych rolników, ich wyzwania, marzenia i poszukiwanie miłości. To właśnie te prawdziwe, niescenariuszowe historie sprawiają, że widzowie czują więź z uczestnikami, śledząc ich losy z odcinka na odcinek. Nie bez powodu produkcja gromadzi przed telewizorami ponad dwa miliony widzów w każdym sezonie, a fani wracają do kolejnych odsłon programu, ciekawi, czy bohaterom uda się znaleźć prawdziwe szczęście.
Jednym z największych atutów formatu jest to, że „Rolnik szuka żony” tworzy prawdziwe historie miłosne. W trakcie kilku lat w programie narodziło się wiele związków, które przetrwały po zakończeniu emisji. Niektóre z par pobrały się, inne doczekały się dzieci, a niektóre nadal wspólnie prowadzą życie na wsi lub w miastach. To właśnie te autentyczne zakończenia odróżniają „Rolnika” od innych produkcji reality show, w których często przeważa efektowna dramaturgia nad prawdziwymi emocjami. Widzowie obserwując zmagania rolników, angażują się emocjonalnie i mocno identyfikują z uczestnikami, co czyni program tak trwałym sukcesem.
Format jest wyjątkowy także dzięki swojej przewidywalności i stabilności. W świecie telewizji, w którym nowe reality show pojawiają się i znikają w tempie błyskawicy, „Rolnik szuka żony” zachowuje spójną formułę od lat. Każdy sezon zaczyna się od castingów i wyboru kandydatów, po czym rolnicy prowadzą swoje rozmowy, spotykają się z potencjalnymi partnerami i uczestniczą w serii wyjazdów i randek. Takie uporządkowanie sprawia, że widzowie mogą łatwo śledzić losy bohaterów, a sama narracja pozostaje przystępna i angażująca.
Nieodłącznym elementem sukcesu programu jest postać prowadzącej – Marty Manowskiej. Jej ciepło, empatia i naturalność sprawiły, że stała się ona twarzą programu, a widzowie pokochali ją nie tylko za profesjonalizm, ale również za autentyczne podejście do uczestników. Mimo zmian politycznych w TVP w ubiegłym roku pozycja Manowskiej nie została zachwiana. Wciąż prowadzi ona „Rolnika”, „Sanatorium miłości” i „The Voice Senior”, co czyni ją niekwestionowaną gwiazdą stacji i jedną z najbardziej rozpoznawalnych postaci telewizji publicznej.
POLECAMY: Margaret niespodziewanie ujawnia mroczne kulisy swojej kariery: „Demony przejmowały moją głową”
Czy “Rolnik szuka żony” powróci za rok?
Po okresie spekulacji TVP oficjalnie potwierdziło, że program zostaje w ramówce i ogłoszono rozpoczęcie castingów do kolejnego sezonu. Decyzja ta jednoznacznie pokazuje, że stacja nadal widzi w formacie ogromną wartość – zarówno wizerunkową, jak i finansową. Informacja o nowych castingach oznacza również kontynuację sprawdzonej formuły, którą pokochali widzowie. Uczestnicy kolejnego sezonu będą mogli liczyć na taką samą uwagę mediów i publiczności, jak ich poprzednicy, a widzowie ponownie zobaczą autentyczne historie pełne emocji i wzruszeń.
W ciągu kolejnych lat program wypracował także realny wpływ społeczny – przyciągnął uwagę młodszych widzów do życia na wsi, problemów rolników i wartości rodzinnych. Widzowie nie tylko śledzą historie miłosne, ale także poznają codzienne wyzwania związane z prowadzeniem gospodarstwa. To edukacyjny wymiar formatu, który w subtelny sposób łączy rozrywkę z rzeczywistością życia w Polsce poza miastami.
Nie można również zapominać o społeczności internetowej, która od lat aktywnie komentuje losy uczestników. Media społecznościowe pozwoliły fanom śledzić dalsze losy rolników po zakończeniu emisji, a niektórzy bohaterowie stali się influencerami, prowadząc profile pełne porad, rodzinnych zdjęć czy relacji z życia codziennego. To z kolei wzmocniło zasięgi programu i utrwaliło jego pozycję w świadomości widzów.
Program pokazał też, że reality show może być autentyczne i jednocześnie emocjonujące bez sztucznych dramatów. W przeciwieństwie do innych produkcji, tutaj nie chodzi o konflikty czy kontrowersje, lecz o prawdziwe uczucia, wybory serca i relacje międzyludzkie. Dzięki temu „Rolnik szuka żony” zdobył lojalną widownię, która wraca sezon po sezonie, ceniąc szczerość uczestników i naturalny rytm programu.
Nowy sezon „Rolnika” już we wrześniu 2026 roku, a fani programu mogą spodziewać się kolejnych wzruszeń, radości i niezapomnianych momentów. Stała obecność Marty Manowskiej sprawia, że niemal przez cały rok możemy ją oglądać na antenie TVP – w styczniu powróci w „The Voice Senior” u boku Łukasza Nowickiego, a w marcu startuje kolejna seria „Sanatorium Miłości”.
ZOBACZ RÓWNIEŻ: Piotr Musiałkowski z „TzG” po raz pierwszy opowiada o swoim długoletnim związku z partnerem
Jesteście stałymi widzami programu “Rolnik szuka żony”? Dajcie znać w komentarzu pod artykułem oraz na Instagramie, Facebooku i TikToku!





Autor: Szymon Jedynak
Dodaj komentarz
news
Czy drogie etui naprawdę są lepsze? Porównanie popularnych marek
Wybór nowego smartfona, jak iPhone 17 Pro czy Galaxy S25, to dopiero początek wydatków. Zaraz potem stajemy przed dylematem zakupu odpowiedniego zabezpieczenia. Półki sklepowe uginają się pod ciężarem akcesoriów w bardzo różnych cenach. Zastanawiamy się, dlaczego jedne pokrowce kosztują ułamek wartości innych. Spróbujmy przeanalizować, czy wyższa cena faktycznie przekłada się na lepszą jakość ochrony.
Co kryje się za wysoką ceną etui premium?
Wysoka cena produktów marek premium, takich jak oryginalne etui Apple czy Samsung Capella, nie bierze się znikąd. Płacimy przede wszystkim za zaawansowane badania i rozwój danego produktu. Producenci telefonów projektują te akcesoria, gwarantując idealne dopasowanie do każdego milimetra urządzenia. Materiały, takie jak wysokiej jakości poliwęglan czy termoplastyczny poliuretan (TPU), są starannie selekcjonowane. Oferują one znacznie lepszą absorpcję wstrząsów oraz odporność na uszkodzenia. Do tego dochodzą technologie, jak pełna integracja z systemem MagSafe, zapewniająca mocne przyleganie ładowarek. Kupując droższy produkt, inwestujemy w spokój ducha i pewność, że etui nie zawiedzie.
Czy tańsze zamienniki oferują wystarczającą ochronę?
Rynek jest pełen budżetowych alternatyw, które kuszą niską ceną. Wiele z nich zapewnia podstawową ochronę przed codziennymi zarysowaniami obudowy czy ekranu. Problem pojawia się jednak podczas poważniejszego upadku z większej wysokości. Tańsze materiały mogą nie poradzić sobie z rozproszeniem energii uderzenia tak skutecznie. Warto jednak zauważyć, że istnieją marki ze średniej półki, jak choćby XLINE. Oferują one solidne wykonanie i wsparcie dla MagSystem, stanowiąc złoty środek. Szeroki wybór różnorodnych produktów, w tym sprawdzone etui na telefon, pozwala znaleźć kompromis. Zawsze warto sprawdzić opinie innych użytkowników przed finalnym zakupem tańszego modelu.
Jakie są realne różnice w codziennym użytkowaniu?
Różnice między segmentami cenowymi odczuwamy każdego dnia. Etui premium zazwyczaj znacznie lepiej leży w dłoni, zachowując smukły profil telefonu. Przyciski boczne działają z idealnym “klikiem”, a wycięcia na porty są perfekcyjnie wykonane. Tańsze zamienniki często szybciej tracą walory estetyczne, na przykład przezroczyste modele potrafią żółknąć. Ponadto, siła magnesów w nieoryginalnych akcesoriach MagSafe bywa rozczarowująca. Komfort użytkowania jest więc realnie wyższy w droższych modelach. Wybierając pokrowiec, warto porównać kilka istotnych cech.
Oto aspekty, które realnie odróżniają droższe modele:
- Jakość użytych materiałów (np. poliwęglan premium kontra zwykły plastik).
- Obecność certyfikatów (np. testy upadkowe Military Grade).
- Precyzja wykonania (dopasowanie przycisków i portów).
- Wsparcie dla technologii (gwarantowana siła magnesów MagSafe).
- Odporność na starzenie (brak żółknięcia czy łuszczenia się farby).
Ostateczna decyzja o zakupie zależy od naszych indywidualnych priorytetów. Jeśli posiadamy drogi sprzęt, jak iPhone 17 Pro Max, inwestycja w oryginalne akcesorium wydaje się bardzo rozsądna. Gwarantuje to najlepszą kompatybilność oraz najwyższy poziom zabezpieczenia. Jeżeli jednak szukamy oszczędności, warto celować w sprawdzone marki ze średniej półki, unikając najtańszych produktów. Pamiętajmy, że dobrze dobrany pokrowiec to ochrona naszej inwestycji na długie lata użytkowania.
-
news3 dni temuWojna Kaczorowskiej i Peli w sądzie dobiegła końca. Nikt nie spodziewał się takiego finału
-
showbiz4 dni temuKatarzyna Zillmann nie wytrzymała po odpadnięciu z „TzG”. Dopiero teraz opowiedziała, co naprawdę się działo
-
showbiz4 dni temuRafał Maserak komentuje przyszłość Kaczorowskiej w „Tańcu z Gwiazdami” – te słowa zaskakują
-
showbiz3 dni temuKaczorowska i Rogacewicz wrócą do „Tańca z Gwiazdami”? Nikt nie spodziewał się takiego finału
-
news5 dni temuBartosz Radziejewski wygrał milion w „Milionerach”. Mało kto znałby odpowiedź na to pytanie
-
news4 dni temuW taki sposób Barbara Kurdej-Szatan uczciła Narodowe Święto Niepodległości. Wybuchła lawina komentarzy
-
news5 dni temuVito Bambino ignorował propozycję Sanah. Nagle musiał interweniować Dawid Podsiadło
-
showbiz4 dni temuTak wyglądała Dominika Serowska w młodości. Wyznała również prawdę o swoim biuście

Dodaj komentarz