Śledź nas

news

„Stresuję się bardziej niż uczestnicy! Bolał mnie brzuch podczas każdego odcinka!” – wywiad z Marią Sadowską

Opublikowano

w dniu

Scenarzystka, reżyser, piosenkarka, a także matka – od dwóch lat biologiczna, a od roku przyszywana, związana z uczestnikami programu The Voice of Poland, w którym jest jurorką. Jak sama mówi traktuje swoich podopiecznych jak własne dzieci, a ich występami przejmuje się niemal jak swoimi własnymi.

O wyjątkowo silnym przywiązaniu do uczestników, bezinteresownej pomocy, o korzyściach jakie wynikają z bycia jurorem w popularnym programie talent show porozmawiałyśmy w pierwszej części wywiadu z Marią Sadowską!

Czy  przed finałem Voice of Poland miałaś parcie na to, aby wygrał twój podopieczny? Rywalizowałaś z innymi jurorami?

Mała rywalizacja między nami zaczyna się na ostatnim etapie, kiedy każdy z nas zostaje z jednym zawodnikiem bo zależy nam na tym, żeby ci najlepsi osiągnęli szczyt. Wcześniej –szczególnie na Bitwach, gdzie jest największa i najbardziej bolesna dla wszystkich selekcja nie było takiej sytuacji. Mamy też tzw. kradzieże, które służą temu, żeby nie odrzucać bardzo dobrych solistów.

A bitwy?

Specyfika Bitew jest taka, że musimy zestawiać ze sobą najlepszych z najlepszymi. Muszą to być ludzie o podobnych szansach. Byłoby to niesprawiedliwe, gdyby ktoś, kto jest równie dobry odpadł, dlatego mamy też kradzieże. Staramy się robić tak, żeby jak najwięcej dobrych ludzi przeszło dalej i żeby nikogo nie przegapić. Niestety życie jest bezlitosne i zarówno w programie, jak i w życiu trzeba mieć nie tylko talent, ale też odrobinę szczęścia.

Miałaś kiedyś wyrzuty sumienia, że kogoś odrzuciłaś?

Powiem szczerze, że nigdy nie żałowałam swoich decyzji. Każda z nich ma dwie strony medalu i wydaje mi się, że każdego, kogo wybrałam zasługiwał na to, choć może nie dla wszystkich widzów wydawało się to oczywiste. Ja się nie kieruję tylko tym, co widzimy w telewizji i tylko, że tak brzydko powiem – jednym wykonem. Biorę pod uwagę całość, czyli to jak się z kimś pracuje i jakim jest człowiekiem. Jeśli czuję, że ktoś nie ma dobrej energii, lub sprawia problemy wynikające z niekoniecznie dobrych cech charakteru, to ani ja, ani nikt inny pracujący przy programie, nie będzie chciał z nim współpracować. Live’y to jest ogromny stres, więc musi to być też osoba odporna psychicznie, jest to jedno z moich kryteriów.

Na co jeszcze zwracasz uwagę oceniając uczestników?

Ważne jest dla mnie to, co ktoś robi poza programem. The Voice ma jedną wadę – prócz ostatniego odcinka, uczestnicy śpiewają wyłącznie covery. Jest to dla mnie szalenie ważne, co ktoś robi na co dzień. Covery to są świetnie napisane piosenki, w których często łatwo jest dobrze zabrzmieć. O wiele trudniej jest stworzyć swój własny repertuar, w którym się zabrzmi równie dobrze. Ja swoje decyzje często też podejmuję pod kątem tego, czy ktoś przyszedł do programu z jakimś planem oraz czy jest gotowy, żeby ten program mu pomógł. Jeśli ktoś przychodzi tylko po to, żeby sobie pośpiewać i nie ma na siebie pomysłu, to nawet jeżeli lepiej zaśpiewa od kogoś, kto ma swoje kompozycje, to ja zawsze wybiorę tego, kto ma już plan i pomysł na siebie. Taka osoba jest bardziej świadoma.

Tęsknisz za uczestnikami poprzedniej edycji?

Bez wątpienia. Jest cała masa osób, za którymi tęsknię.

W ogóle nie traktujesz uczestników jak juror…

Absolutnie nie jak juror. Uważam, że miano trenera bardzo zobowiązuje. My nie jesteśmy jurorami – nie mówimy „tak” lub „nie”. Staramy się nie oceniać ludzi bardzo surowo, bo zależy nam na tym, żeby nie podcinać nikomu skrzydeł. Nawet jeśli coś się nie udało, coś nie wyszło, ktoś nie przeszedł przesłuchań w ciemno, chcemy żeby się nie poddawał, żeby wyciągnął z tej sytuacji jakąś naukę dla siebie. Czujemy, że takie podejście jest bardzo ważne dla tych wszystkich, którzy do nas przychodzą.

unnamed-1

Czy konsultujesz z pozostałymi jurorami, kto może odpaść w następnym odcinku, albo kto ma szansę na finał?

Oczywiście. Każdy ma też swoich faworytów. Na odcinkach live’owych niewiele mamy do zrobienia, bo to ludzie głosują i od razu widać, kto podczas bitew zdobył serce publiczności. My spekulujemy, chociaż wiemy jak może być… Rok temu w przypadku Mateusza, ciężko było obstawić. To była bardzo zacięta walka z Ernestem i nikt do końca nie miał pewności kto zwycięży. W tej edycji było podobnie. Juan Carlos Cano był faworytem i wcale mnie to nie dziwi. Ma niepowtarzalną charyzmę.

Czy z edycji na edycję poziom jest coraz wyższy?

Myślę, że nie można generalizować. To jest sprawa indywidualna. Ten program tworzą uczestnicy. Tak jak różni są ludzie, jak różne mają głosy, osobowości, tak różne są te edycje.

Jak wygląda wybór piosenki do odcinka na żywo? Czy utwory są z góry narzucone przez producentów?

Po to jesteśmy trenerami, żeby świadomie wybierać piosenki. Nie są one absolutnie podsuwane przez producentów.

Padło to pytanie, ponieważ często się słyszy, że uczestnicy talent show po zakończeniu programu, narzekają, że wszystko było im z góry narzucone.

Na tym polega różnica pomiędzy „The Voice” a innymi programami. Po to jesteśmy trenerami, żeby im pomóc wybrać najlepszą dla nich opcję. Często jest tak, że ktoś mówi, że w życiu tego nie zaśpiewa, że się nie nadaje, po czym się decyduje i okazuje się, że nie wiedział, że potrafi coś takiego zaśpiewać. Miałam taką sytuację z Michałem Rudasiem – nie był niezadowolony, bo był bardzo pokorny, ale po bitewnej piosence z Juanem, przyszedł do mnie i powiedział, że nie sądził, że ma w sobie takiego diabła rockowego (śmiech). Z kolei Monika Pilarczyk, kojarzona głównie z rockiem zaśpiewała „Na językach” Kayah i okazało się, że dużo lepiej śpiewa soul i ma w nim lepsze wypracowanie, niż w muzyce rockowej.

Czyli sami podejmujecie decyzję, jaki utwór uczestnik zaśpiewa na kolejnym live?

TVP pozostawia nam trenerom bardzo duże pole do popisu.

Towarzyszy ci stres na live’ach?

Straszny! Ja się chyba bardziej stresuję niż uczestnicy (śmiech). Brzuch mnie bolał podczas każdego odcinka. Bardzo przeżywam występy swoich podopiecznych – niemalże jak swoje. Mateusz się ze mnie śmiał, że ja się bardziej denerwuję niż on. Nie wyobrażam sobie żeby podchodzić do tego na chłodno. Trzeba iść na całość, albo nie robić tego wcale.

Co wniósł do Twojego życia The Voice Of Poland?

Na pewno dał mi dużo energii, z kolei wszyscy uczestnicy pozwolili mi odkryć w sobie powołanie pedagogiczne (śmiech).  Nie sądziłam, że będę potrafiła przekazywać ludziom swą wiedzę i doświadczenie, myślałam, że może będę bardziej zamknięta. Muzyka jednak powoduje, że wszystkie emocje się potęgują. To jest diaboliczna mieszanka.

Z tego co mówisz, bardzo się zżywasz ze swoimi podopiecznymi.

Tak. Kocham wszystkich swoich podopiecznych, traktuję ich jak swoje dzieci (śmiech).

Czy The Voice Of Poland pomógł jakoś Twojej muzyce?

The Voice dał mi szansę pokazania siebie szerszej publiczności, ponieważ konsekwentnie od wielu lat robię muzykę niekomercyjną i jestem w pewnej niszy. Cieszy mnie, że był to jeden z powodów zaproszenia mnie do tego programu, żeby pokazać młodym ludziom, że wcale nie trzeba być gwiazdą pierwszych stron gazet i nie trzeba mieć piosenek na pierwszych miejscach list przebojów, żeby być muzykiem i odnosić sukcesy. Moja droga była trochę pod górę. Już jako dziecko mogłam iść na skróty i robić karierę popowej gwiazdy, ale nigdy tego nie chciałam i płacę za to do dzisiaj swoją cenę. Kiedy dochodzę do takiego punktu, w którym właśnie jestem, to satysfakcja jest ogromna. Powtarzam też ciągle swoim uczestnikom, że sukces musi być wypracowany. Musi być czymś, w co się wkłada wiele konsekwencji, a nawet kilka lat życia. Jak coś się dzieje szybko, to jest niepewne. Ja wierzę w ciężką pracę i dążenie do celu. Jak się naprawdę czegoś chce i  wyznacza się jakiś cel, to można ten cel osiągnąć. Bardzo się cieszę, że dzięki The Voice mogę propagować mój styl muzyki, który jest w Polsce traktowany trochę po macoszemu…

Można chyba jednak zauważyć, że bardzo się też rozwija i powoli się to zaczyna zmieniać.

Zgadzam się, bardzo się rozwija i myślę, że zmienia to całe pokolenie młodych ludzi, które chce iść w moje ślady i robić muzykę funkową, jazzową, soulową, r’n’b i nie chce iść na łatwiznę. Od bardzo wielu lat Polską rządzi rock. Przepraszam, że to powiem ale muzyka rockowa jest dla mnie nudna… Trudno jest w niej wymyślić coś nowego. Polska nie jest przyzwyczajona do tych bujających rytmów, ale widzę, że powoli coś zmienia się na lepsze. Na przykład przebój „My Słowianie” – bit, który się buja, jest zaśpiewany w sposób bardzo nowoczesny i stał się ogromnym hitem w kraju gdzie zawsze wszystko było „umpa umpa”. Bardzo mnie to cieszy. Wierzę, że to jest jakiś rodzaj nici, którą tutaj tworzymy i że przyniesie to rezultaty za parę lat. Tak naprawdę ja już je dostrzegam, zwłaszcza w młodych ludziach, którzy przychodzą do programu.

Nie masz czasem dosyć tego programu? Poświęcasz mu bardzo dużo czasu i energii.

The Voice wprowadził w moje życie wiele pozytywów. Mimo, że jest czasochłonny daje mi mnóstwo energii. Fakt, że mam o wiele mniej czasu dla siebie, rodziny czy na kolejne autorskie projekty, zwłaszcza te filmowe. Program wyczerpuje też emocjonalnie – bez dwóch zdań. Męczące momentami jest też to, że nie mogę spokojnie wyjść do sklepu bez zakładania ciemnych okularów. Ale to tak naprawdę drobiazgi w porównaniu z tym, co dostaję od uczestników, z którymi mam wielką przyjemność pracować w programie.

Naprawdę bez okularów ani rusz?

Tak, chociaż ja już tego doświadczałam nie raz. Teraz jest to nasilone ponieważ co tydzień jestem gościem w domach ludzi. Jestem na billboardach, tracę swoją anonimowość, którą bardzo lubię w mieście i na ulicy. Na co dzień chodzę w dresie i bez makijażu.

Czy oznacza to, że możesz nie pojawić się w kolejnej edycji?

Nie chcę mówić tak lub nie. Zastanawiam się nad tym… Mam dużo swoich planów artystycznych i póki co nie mam siły i czasu na ich realizację. Jesienią czeka mnie również druga część trasy „Jazz na ulicach Live Tour”, podczas której muszę dać z siebie 200% a to wymaga wielu przygotowań i dobrej kondycji.  Dostaję też mnóstwo listów od fanów, żebym została… Wiem, że liczy na mnie sporo osób, być może ich nie zawiodę. Zobaczymy co czas pokaże.

unnamed-2

Niektórzy potrafią być jurorami nawet przez kilka lat z rzędu.

Dla mnie to jest tylko pewien etap w życiu. Nie chciałabym przez kolejne 10 lat być jurorem, tak jak niektórzy koledzy utknęli na tych jurorskich fotelach. Ja strasznie nie lubię szuflad i bardzo ich unikam.

Pytanie czy już się tak powoli nie stało…

Dla takiego szerokiego społeczeństwa, które nie sięga po ambitniejszą muzykę, na pewno trochę tak. Natomiast cieszę się, kiedy doświadczam na koncertach, czy zwyczajnie po wiadomościach, jakie dostaje od fanów, że osoby które nie słuchały wcześniej moich płyt, dzięki programowi, sięgają po moją muzykę i nie boją się otwarcie mówić o tym, że dzięki mnie poznali nowe rejony, że moja muzyka jest dla nich odkryciem. Co więcej, spotykam później tych ludzi na koncertach i mam świadomość, że są ze mną  i czekają na nowe nagrania.

Udział w talent show, to chyba obecnie najkrótsza droga do zrobienia muzycznej kariery…

Uważam, że to wcale nie jest krótka droga. Jedynie dla zwycięzcy.

Wielu muzyków grających muzykę undergroundową, albo inna niż popową, uważa, że udział w takim programie to brzydko mówiąc – „zeszmacenie się”.

Bardzo nie lubię mówienia w ten sposób. Nie wiem co w tym złego, że idziesz do talent show i grasz swoją muzykę. Nawet jeśli to jest cover, to jest to twoje wykonanie i pokazanie siebie. Zeszmacenie się byłoby gdyby ktoś kazał Ci iść i śpiewać disco polo, czy pokazywać się w jakikolwiek sposób, który niezgodny jest z Twoim światopoglądem. Moja mama, która również jest muzykiem nauczyła mnie, że każdą publiczność trzeba szanować. Najważniejsze żebyś była z siebie zadowolona i dbała o to by mieć dobry poziom artystyczny. Wszędzie można wystąpić – nawet na jarmarku i przekonać  ludzi do swojej muzyki. Ja obserwuję zupełnie coś innego – mnóstwo ludzi i to bardzo poważnych muzyków, jak i moich bardzo poważnych kolegów reżyserów, ogląda takie programy. Nie podoba mi się  ta hipokryzja. To jest dobra rozrywka na wysokim poziomie i nie ma w tym nic złego. Nie uważam, że robienie dobrej muzyki w programie, który ogląda kilka milionów ludzi w tym kraju jest jakimkolwiek rodzajem zeszmacenia się.

Słyszy się, że muzycy narzekają, że muszą grać np. utwór popowy, kiedy to sami komponują rock/soul itp…

W The Voice jest etap, gdzie można zagrać swój utwór.  To samo Must Be The Music – tam było mnóstwo zespołów bardzo undergroundowych. Bardzo wiele uczestników tego typu programów wcale nie będzie robiło muzyki komercyjnej. Większość z nich traktuje przyjście tutaj, jako rodzaj lekcji. Granie coverów jest świetną nauką. Jak chcesz grać na fortepianie, to musisz grać gamy. Później musisz pograć Bacha, żeby móc potem zagrać Chopina i wszystkie inne rzeczy. Ja też grałam covery z zespołem – w knajpach, do kotleta. Nie uważam, że to było dla mnie jakąkolwiek ujmą, wręcz przeciwnie – wiele mnie to nauczyło i było świetną lekcją pokory. Śpiewanie coverów absolutnie nie przeszkadza w tym, aby pozostać sobą i nadal być alternatywnym wykonawcą. Tutaj uczymy się warsztatu, to jest show biznes w pigułce. Jeśli chcemy być wykonawcą, funkcjonować w Polsce jako wokalista, to niejednokrotnie w zależności od okoliczności będziemy śpiewać covery. To jest też umiejętność, by przerobić czyiś utwór na swoją piosenkę i pokazać swoją interpretację. Podejście do utworów już skomponowanych i zrobienie ich na swój sposób jest poważną formą twórczości.

Wróćmy jeszcze do twojej pomocy uczestnikom. Zawsze myślałyśmy, że po zakończeniu talent show, każdy idzie w swoją stronę. Jurorzy chyba rzadko pomagają dalej swoim podopiecznym.

Może mało się o tym mówi… Marek Piekarczyk również zaprasza swoich uczestników na swoje koncerty. Ja mam do tego dość specyficzne podejście, przyszłam do tego programu z myślą, że jeśli zaangażuję się w pomoc swoim uczestnikom to zrobię to w pełni. Również po programie. Po zakończeniu poprzedniej edycji, zaprosiłam do współpracy Beatę Orbik i Gosię Janek. Dziewczyny wystąpiły ze mną podczas poprzedniej trasy „Dzień Kobiet” śpiewając w chórku. Nagrały również część chórków na płytę „Jazz na ulicach”. Beata pojechała z nami również w trasę „Jazz na ulicach Live Tour” i świetnie sobie radzi. Pomagam jej również w pracy nad autorską płytą. Staram się w tej chwili o kontrakty dla kilku innych uczestników ale to jest proces, który jeszcze trochę potrwa. Już teraz pracuję również z Martą Dryll z ostatniej edycji. Wraz z całym moim zespołem współpracowników, naprawdę bardzo się staramy. Wie o tym, każdy kto jest w mojej programowej drużynie. Ale to zależy nie tylko od nas. Zaznaczam swoim uczestnikom, że mają ze mną kontakt i w każdej chwili mogą zadzwonić do mojego managera, poprosić nas o pomoc, poradzić się. Jeśli nie dzwonią i się nie odzywają, poszli w swoją stronę to inna sprawa… Jest nawet kilka takich osób, do których mam mały żal, że się nie odzywają, nie mówią co robią. Oni dostają swoją szansę. Ci którzy są mądrzy, skorzystają z niej. Jeśli idą samodzielnie w swoim kierunku, to ich wybór.

news

 Koreańska filozofia pielęgnacji w polskiej odsłonie 

Opublikowano

w dniu

przez

 Koreańska pielęgnacja to nie tylko moda. To codzienny rytuał, filozofia troski o skórę i uważne podejście do własnych potrzeb. Wieloetapowe oczyszczanie, intensywne nawilżanie i skupienie na ochronie skóry to elementy, które zyskały miliony zwolenniczek na całym świecie. Jednak, aby czerpać z tej filozofii to, co najlepsze, nie trzeba sięgać po koreańskie formuły. Coraz więcej kobiet odkrywa, że równie skuteczny i świadomy rytuał można zbudować na bazie polskich produktów – naturalnych, lokalnych i innowacyjnych. Polskie marki, takie jak SENSUM MARE, udowadniają, że koreańska pielęgnacja może mieć nie tylko azjatyckie, ale też polskie – a nawet morskie oblicze. 

Jak stworzyć swoją własną rutynę w zgodzie z koreańską filozofią? To proste! 

Choć koreańska rutyna bywa wieloetapowa (czasami jest to nawet 10 kroków!), coraz więcej osób traktuje ją elastycznie, bardziej jako sprawdzony zestaw do budowania świadomej pielęgnacji – również za pomocą polskich kosmetyków! Dlatego należy tworzyć przemyślane schematy pielęgnacyjne, które skupiają w swoich składach mnóstwo naturalnych i cennych dla skóry składników. 

Podpowiadamy, jak stworzyć pielęgnacyjną rutynę w koreańskim stylu z produktami SENSUM MARE: 

  1. Demakijaż – Hydrofilowy olejek ALGOPURE, który rozpuszcza makijaż i zanieczyszczenia. 
  2. Oczyszczanie – Mikroprebiotyczna pianka ALGOPURE, wspierająca równowagę mikroflory skóry. (Produkt posiada Certyfikat Safe Microbiome, potwierdzający bezpieczeństwo dla naturalnej flory bakteryjnej skóry. 
  3. Tonizacja – Tonik ALGOTONIC, który koi i przywraca odpowiednie pH skóry. 
  4. Złuszczanie (2–3 razy w tygodniu) – Mikrozłuszczająca esencja ALGOPRO z kwasami PHA i AHA. 
  5. Nawilżenie – Esencja nawilżająco-odbudowująca ALGOPRO, wspierająca regenerację. 
  6. Serum – Serum rewitalizujące ALGOLIGHT, bogate w kwas hialuronowy, wodę z lodowca norweskiego i niacynamid. 
  7. Krem – Krem ALGOLIGHT, który zamyka pielęgnację i wspiera barierę ochronną. 
  8. Ochrona UV – Lekka emulsja ALGODROPS z SPF 50, która chroni przed promieniowaniem UVA/UVB. 

Każda pielęgnacja, również ta koreańska powinna być przede wszystkim dostosowana do indywidualnych potrzeb skóry, pory roku czy stylu życia. Kluczowe są tu etapy takie jak dokładne oczyszczanie, tonizacja, nawilżanie, a także ochrona skóry przed czynnikami zewnętrznymi. Najważniejsze jednak pozostaje podejście: konsekwencja, lekkie formuły i troska o mikrobiom skóry – komentuje Ewelina Socha, kosmetolog SENSUM MARE. 

Clean k-beauty 

Zarówno na rynku koreańskim, jak i polskim obserwuje się dziś odejście od przesyconych składów na rzecz prostszych, bardziej funkcjonalnych receptur. Trend „clean k-beauty” podkreśla znaczenie krótkich, transparentnych INCI, wysokiej jakości składników aktywnych oraz dbałości o środowisko – od etapu formulacji po opakowania. W Polsce ten kierunek znajduje odzwierciedlenie m.in. w rosnącej popularności kosmetyków certyfikowanych pod kątem wsparcia mikrobiomu skóry. 

Cenimy to, co w koreańskiej pielęgnacji najcenniejsze – codzienne rytuały, dbałość o nawilżenie i świadome podejście do skóry. Kosmetyki SENSUM MARE pozwalają stworzyć własną, spójną rutynę w tym stylu, bazując na aktywnych składnikach i skutecznych formułach. To pielęgnacja, która daje przyjemność, efekty i równowagę każdego dnia – dodają właściciele marki, Maciej Tęsiorowski oraz Łukasz Kołodziejek. 

__________________________________________________________________________________ 

SENSUM MARE to polska marka stworzona z potrzeby połączenia nauki, natury i kobiecego piękna w jego najbardziej autentycznej, skutecznej i luksusowej formie. Formuły opierają się na składnikach aktywnych pochodzenia naturalnego o udowodnionym działaniu. Naukowa precyzja spotyka się z estetyką codziennych rytuałów zamieniając pielęgnację we wspaniałe doświadczenie. 

Kontynuuj czytanie

news

Śmiertelna awantura pod sklepem monopolowym – młody mężczyzna zginął po ataku nożem! Kim jest sprawca tragedii?

Opublikowano

w dniu

przez

Cisza nocna została przerwana przez dramatyczne wydarzenia, które zakończyły się śmiercią młodego mężczyzny. Przed jednym ze sklepów doszło do brutalnej konfrontacji. Poznaj szczegóły dramatycznych wydarzeń!

W nocy z soboty na niedzielę doszło do tragicznego zdarzenia przed sklepem monopolowym przy ul. Wyszyńskiego w Policach, niedaleko Szczecina. W wyniku awantury młody mężczyzna został ugodzony nożem i zmarł w szpitalu. Sprawca zbiegł z miejsca zdarzenia i pozostaje poszukiwany przez policję.

Jak potwierdziła rzeczniczka prasowa Prokuratury Okręgowej w Szczecinie, Julia Szozda, incydent miał miejsce na tle sprzeczki, której okoliczności są nadal ustalane.

Doszło do zajścia z użyciem noża; pokrzywdzony młody mężczyzna zmarł w szpitalu – mówiła.

Jednocześnie dodała, że trwa śledztwo mające na celu wyjaśnienie wszystkich szczegółów tragedii. Policja i prokuratura na razie nie udzielają informacji, czy udało się zidentyfikować sprawcę ataku, ani czy został on zatrzymany. Według nieoficjalnych doniesień, które pojawiły się m.in. na portalach społecznościowych, mężczyzna odpowiedzialny za ugodzenie nożem uciekł z miejsca zdarzenia. Funkcjonariusze intensywnie pracują nad jego ujęciem.

W toku śledztwa policja przesłuchuje świadków, a także zabezpiecza monitoring z okolicznych budynków i ulic, licząc na zdobycie materiału dowodowego, który pozwoli wytypować i zatrzymać podejrzanego. Sytuacja jest poważna, ponieważ poszukiwany sprawca stanowi zagrożenie dla mieszkańców okolicy.

POLECAMY: Brytyjski „Taniec z Gwiazdami” w centrum medialnej burzy. Biały proszek i szemrane kulisy – BBC milczy, a skandal rośnie

Radny miasta zabrał głos w sprawie napaści!

Lokalny serwis „Głos Miasta” wskazuje, że okolica sklepu monopolowego to miejsce, gdzie w ostatnim czasie notowano liczne awantury i incydenty z udziałem agresywnych osób. Problem z nasilającą się przemocą jest dobrze znany mieszkańcom, którzy coraz częściej zgłaszają niepokój dotyczący bezpieczeństwa na osiedlu.

W reakcji na rosnące zagrożenie, policki radny Waldemar Bubiłek wystąpił do odpowiednich organów o wycofanie koncesji dla sklepu monopolowego, argumentując, że obecność tego typu punktu handlowego sprzyja eskalacji niebezpiecznych sytuacji.

Pisząc interpelację i prosząc o rozważnie odebrania koncesji sklepowi, myślałem o bezpieczeństwie mieszkańców. O tym, by mogli tu o każdej porze przechodzić bezpiecznie, bez obaw. Tak czarnego scenariusza chyba nikt nie przewidywał, a dziś niedaleko sklepu zginął młody człowiek – czytamy na stronie Głos Miasta Police.

Tragedia z Polic stała się punktem zapalnym dyskusji o potrzebie poprawy bezpieczeństwa w rejonie, gdzie jak się okazuje częste są konflikty, które niejednokrotnie przeradzają się w poważne awantury z udziałem noży i innych niebezpiecznych narzędzi.

Ta dramatyczna historia przypomina o rosnącym problemie agresji i przemocy, który dotyka zarówno małe miejscowości, jak i większe miasta, gdzie niestety często dochodzi do różnego rodzaju awantur i zakłócania spokoju mieszkańców. To wyraźny sygnał, że potrzebne są skuteczne działania prewencyjne, które pomogą zapobiec kolejnym tragediom i przywrócić poczucie bezpieczeństwa w lokalnych społecznościach.

ZOBACZ RÓWNIEŻ: TYLKO U NAS: Rusin i Węglarczyk to dopiero początek! Małgorzata Rozenek-Majdan ponownie poprowadzi “Dzień dobry TVN”?

Autor: SJ

Kontynuuj czytanie

news

TYLKO U NAS: Rusin i Węglarczyk to dopiero początek! Małgorzata Rozenek-Majdan ponownie poprowadzi “Dzień dobry TVN”?

Opublikowano

w dniu

przez

TVN szykuje wielkie świętowanie z okazji 20-lecia „Dzień dobry TVN”. Na antenę wrócą nie tylko Kinga Rusin i Bartosz Węglarczyk – jak ustalił nasz portal PrzeAmbitni.pl, to dopiero początek powrotów dobrze znanych twarzy. Szykuje się prawdziwa parada prowadzących, których widzowie pamiętają sprzed lat. Poznaj szczegóły tylko u nas!

W niedzielny poranek, 3 sierpnia, wszystko stało się jasne – TVN przygotowuje dla widzów prawdziwą gratkę z okazji jubileuszu „Dzień Dobry TVN”. Podczas specjalnego wydania „Dzień Dobry Wakacje” zaprezentowano materiał wideo, który natychmiast wywołał ogromne emocje wśród fanów programu. W nagraniu ogłoszono, że po latach na ekranie ponownie pojawią się Kinga Rusin i Bartosz Węglarczyk – jedna z najbardziej kultowych par prowadzących w historii śniadaniówki.

To właśnie oni przed laty tworzyli duet, który przez wielu uznawany był za złoty standard porannej telewizji. Ich charyzma, naturalność i szczery język uczyniły z nich ikony stacji. Choć ich drogi z TVN rozeszły się lata temu, zapowiedziany powrót w jubileuszowym wydaniu wywołał falę ekscytacji. W komentarzach pod nagraniem nie brakowało entuzjazmu:

Tęskniliśmy za tym prowadzącym; Jak się cieszę, uwielbiam tę parę; Mogliby wrócić na stałe – pisali internauci w niedzielny poranek.

Jednak, jak dowiedział się nasz portal PrzeAmbitni.pl, to nie koniec niespodzianek. Jako pierwsi dotarliśmy do nieoficjalnych informacji, które – jak słyszymy – mają się wkrótce potwierdzić. Okazuje się, że powrót Rusin i Węglarczyka to dopiero początek większego planu. Jubileuszowe wydania „Dzień Dobry TVN”, przygotowywane z okazji 20-lecia programu, mają być prawdziwą paradą wspomnień i znanych twarzy.

Według naszych źródeł, jedną z osób, które mają ponownie pojawić się w studio śniadaniówki, jest Małgorzata Rozenek-Majdan. Przypomnijmy, że do redakcji „Dzień Dobry TVN” dołączyła w sierpniu 2022 roku, ale już w czerwcu 2023 roku stacja zakończyła z nią współpracę przy śniadaniówce. W tym samym czasie pożegnano również Annę Kalczyńską, Agnieszkę Woźniak-Starak, Filipa Chajzera, Gosię Ohme i Andrzeja Sołtysika.

Warto podkreślić, że Małgorzata Rozenek-Majdan od zawsze marzyła o pracy w „Dzień Dobry TVN” i otwarcie mówiła o swoim pragnieniu dołączenia do tego formatu. W sierpniu 2022 roku do śniadaniówki dołączyła wraz z Krzysztofem Skórzyńskim jako nowa para prowadzących. Przez niemal rok wspólnie prowadzili program, jednak w czerwcu 2023 roku doszło do dużej roszady w zespole. W jej efekcie to właśnie Krzysztof Skórzyński pozostał w redakcji i od tego czasu współprowadzi „Dzień Dobry TVN” razem z Ewą Drzyzgą.

Choć Małgorzata Rozenek-Majdan nie wróci na stałe do porannego pasma, to według naszych informacji ma pojawić się w jednym z jubileuszowych wydań programu. Jej powrót będzie miał symboliczny charakter, podobnie jak w przypadku Kingi Rusin i Bartosza Węglarczyka.

POLECAMY: TYLKO U NAS: Małgorzata Heretyk zdradza prawdę o powrocie serialu „19+” do TVN – widzowie będą zachwyceni?

Kariera Rozenek-Majdan w stacji TVN

Co ciekawe, mimo zniknięcia z porannego pasma, Małgorzata Rozenek-Majdan nie pożegnała się całkowicie ze stacją TVN. Od tamtego czasu regularnie pojawia się na antenie. Rok temu prowadziła program „Pokonaj mnie, jeśli potrafisz”, w którym rywalizowała z gwiazdami show-biznesu w różnych wymagających konkurencjach. Już tej jesieni zadebiutuje jako prowadząca nowy format „Bez kompleksów”, który będzie emitowany równolegle na antenach TVN i TVN7.

Nowy program ma być zupełnie innym niż dotychczasowe produkcje o urodzie. „Bez kompleksów” to seria, w której uczestniczki przejdą kompleksowe, dogłębne metamorfozy – nie tylko fizyczne, ale także psychiczne. Przemiany obejmą chirurgię plastyczną, stomatologię estetyczną, stylizację oraz coaching emocjonalny. Cały proces będzie rejestrowany od pierwszego spotkania aż po wielki finał, towarzyszyć mu będą emocje, traumy, łzy i walka o akceptację samej siebie.

W produkcji wezmą udział m.in. dr Marek Szczyt oraz dr Michał Nawrocki, co gwarantuje najwyższy poziom profesjonalnej opieki medycznej. To nie będzie program o szybkim make-overze – to format o walce z kompleksami, społeczną presją i potrzebą bycia widzianym.

Wrześniowe obchody 20-lecia „Dzień Dobry TVN” zapowiadają się na prawdziwe święto nie tylko dla fanów programu, ale i całej stacji. Powroty ulubionych prowadzących, symboliczne nagrania i wyjątkowe wydania mogą przyciągnąć nie tylko dawnych widzów, ale i tych, którzy śniadaniówki nie oglądali od lat.

Choć jak wynika z naszych informacji nie są to powroty na stałe, to i tak wywołują ogromny entuzjazm. Dla wielu widzów „Dzień Dobry TVN” to nie tylko program, lecz także ważna część porannego rytuału.

ZOBACZ RÓWNIEŻ: Kinga Rusin i Bartosz Węglarczyk wracają do „Dzień dobry TVN”! Sprawdź, kiedy znów pojawią się na ekranie

Kto według Was powinien jeszcze na chwilę wrócić do „Dzień dobry TVN”? Dajcie znać w komentarzach pod artykułem i na naszych social media: Facebooku, Instagramie i TikToku!

Małgorzata Rozenek-Majdan (fot. screen YouTube TVN.pl)
Małgorzata Rozenek-Majdan (fot. screen YouTube TVN.pl)
Małgorzata Rozenek-Majdan (fot. screen YouTube TVN.pl)
Małgorzata Rozenek-Majdan i Krzysztof Skórzyński (fot. screen YouTube TVN.pl)
Małgorzata Rozenek-Majdan (fot. screen YouTube TVN.pl)
Małgorzta Rozenek-Majdan (fot. screen Instagram Małgorzata Rozenek-Majdan)

Autor: SJ

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kontynuuj czytanie

news

Małgorzata Tomaszewska łapie oddech nad Bałtykiem u boku ukochanego. Tak wyglądają jej letnie chwile z dala od reflektorów

Opublikowano

w dniu

przez

Choć na co dzień jest osobą publiczną, latem Małgorzata Tomaszewska zamienia studyjne światło na słońce i piasek. Spędza wakacje nad polskim morzem w towarzystwie najbliższych, celebrując proste przyjemności i spokój. Gdzie dokładnie wypoczywa i jak wyglądają jej chwile offline? Dowiedz się więcej.

Po wielu latach pracy w Telewizji Polskiej, gdzie prowadziła między innymi „The Voice of Poland”, „Dance Dance Dance” i popularne „Pytanie na śniadanie”, Małgorzata Tomaszewska zmieniła barwy i rozpoczęła w tym roku nowy etap zawodowy w TVN. Jej obecność w formacie „Dzień Dobry TVN” przyjęto z zainteresowaniem, a ona sama świetnie odnalazła się w nowej roli reporterki terenowej oraz dziennikarki relacjonującej wydarzenia ze świata show-biznesu. Tomaszewska z łatwością odnalazła się w dynamicznym rytmie redakcji, co tylko potwierdza jej medialną wszechstronność.

Po intensywnym sezonie pracy i licznych zawodowych wyzwaniach, Małgorzata Tomaszewska pozwoliła sobie na wakacyjny reset. Dziennikarka spędza ostatnie dni nad polskim morzem, odpoczywając w Kołobrzegu z rodziną – partnerem oraz dwójką dzieci. W swoich mediach społecznościowych nie ukrywa radości z chwil spędzanych z bliskimi.

Wypoczywam. Jest pięknie, ściskam Was – napisała trzy dni temu, dołączając zdjęcie z nadmorskiego spaceru.

Wakacje Tomaszewskiej to nie tylko relaks, ale też pełne zaangażowanie w rolę mamy. Jej starszy syn Enzo, urodzony w 2017 roku, towarzyszy jej w każdej plażowej przygodzie. Z kolei najmłodsza córeczka Laura, która przyszła na świat wiosną 2024 roku, to oczko w głowie zarówno Małgorzaty, jak i jej partnera. Para wyraźnie cieszy się wspólnym czasem, a Tomaszewska chętnie dzieli się migawkami z ich codzienności w sieci – oczywiście z zachowaniem prywatności. Zdjęcia, na których pojawia się z ukochanym, są celowo rozmazane lub ujęte z dystansu, co sugeruje, że dziennikarka chroni tożsamość partnera i stawia granice między życiem medialnym a osobistym.

Chociaż Tomaszewska nie zdradza zbyt wiele o swoim partnerze, widać, że tworzą zgraną i ciepłą rodzinę. Ich wspólne chwile na plaży, drobne gesty i uśmiechy pokazują, że dziennikarka jest w życiowym miejscu, które daje jej spokój i poczucie bezpieczeństwa. Po niełatwych doświadczeniach z przeszłości, dziś może wreszcie cieszyć się stabilizacją – i wcale nie musi tego krzyczeć z pierwszych stron gazet.

POLECAMY: Maja Bohosiewicz WYGRYZIE Karolinę Gilon z „Love Island”? Te słowa nie pozostawiają złudzeń

Kariera Małgorzaty Tomaszewskiej nabiera tempa!

Mimo wakacyjnej atmosfery, Tomaszewska nie zrezygnowała całkowicie z zawodowych obowiązków. W ramach wakacyjnego cyklu „Projekt Plaża” w TVN, występuje u boku Oliviera Janiaka, odwiedzając nadmorskie miejscowości i relacjonując to, czym żyją turyści i lokalne społeczności. Ich współpraca spotkała się z ciepłym odbiorem widzów – lekka forma, serdeczne podejście do rozmówców i promienna energia duetu to coś, czego letnia ramówka zdecydowanie potrzebowała.

Co ciekawe, coraz częściej w komentarzach internautów i widzów TVN pojawiają się głosy, że Małgorzata Tomaszewska świetnie sprawdziłaby się w roli jednej z głównych prowadzących „Dzień Dobry TVN”. Jej naturalność, obycie z kamerą, urok osobisty i doświadczenie zdobyte przy śniadaniówce w TVP sprawiają, że wiele osób z chęcią widziałoby ją w porannym paśmie w jeszcze większej roli. Choć stacja oficjalnie nie komentuje takich planów, jedno jest pewne – Tomaszewska ma dziś spore poparcie fanów, którzy nie tylko doceniają jej profesjonalizm, ale też cenią za spokój, klasę i szczerość. Czy TVN zdecyduje się na ten krok? Czas pokaże, ale sympatia widzów to atut, którego nie da się zignorować.

Kołobrzeg, Sopot czy Gdańsk to nie tylko ulubione miejsca urlopowe Polaków, ale i coraz częściej kierunki wybierane przez gwiazdy. Także Tomaszewska udowadnia, że nie trzeba uciekać na Malediwy, żeby naładować baterie i poczuć wakacyjny klimat. Bliskość natury, morska bryza i czas z bliskimi – tego właśnie dziś najbardziej potrzebuje.

ZOBACZ RÓWNIEŻ: TYLKO U NAS: Edward Miszczak zdradza kulisy transferu Huberta Urbańskiego do Polsatu z “Milionerami”: SPIERAŁ się o warunki!?

Małgorzata Tomaszewska (fot. screen Instagram Story Małgorzata Tomaszewska)
Małgorzata Tomaszewska (fot. screen Instagram Story Małgorzata Tomaszewska)
Małgorzata Tomaszewska (fot. screen Instagram Story Małgorzata Tomaszewska)
Małgorzata Tomaszewska (fot. screen Instagram Story Małgorzata Tomaszewska)
Małgorzata Tomaszewska (fot. screen Instagram Story Małgorzata Tomaszewska)
Małgorzata Tomaszewska (fot. screen Instagram Małgorzata Tomaszewska)
Małgorzata Tomaszewska (fot. screen Instagram Małgorzata Tomaszewska)
Małgorzata Tomaszewska (fot. screen Instagram Małgorzata Tomaszewska)
Małgorzata Tomaszewska (fot. screen Instagram Małgorzata Tomaszewska)

Autor: SJ

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kontynuuj czytanie

HITY

Copyright © 2019 Przeambitni.pl. Stworzona z miłością