Śledź nas

news

„Stresuję się bardziej niż uczestnicy! Bolał mnie brzuch podczas każdego odcinka!” – wywiad z Marią Sadowską

Opublikowano

w dniu

Scenarzystka, reżyser, piosenkarka, a także matka – od dwóch lat biologiczna, a od roku przyszywana, związana z uczestnikami programu The Voice of Poland, w którym jest jurorką. Jak sama mówi traktuje swoich podopiecznych jak własne dzieci, a ich występami przejmuje się niemal jak swoimi własnymi.

O wyjątkowo silnym przywiązaniu do uczestników, bezinteresownej pomocy, o korzyściach jakie wynikają z bycia jurorem w popularnym programie talent show porozmawiałyśmy w pierwszej części wywiadu z Marią Sadowską!

Czy  przed finałem Voice of Poland miałaś parcie na to, aby wygrał twój podopieczny? Rywalizowałaś z innymi jurorami?

Mała rywalizacja między nami zaczyna się na ostatnim etapie, kiedy każdy z nas zostaje z jednym zawodnikiem bo zależy nam na tym, żeby ci najlepsi osiągnęli szczyt. Wcześniej –szczególnie na Bitwach, gdzie jest największa i najbardziej bolesna dla wszystkich selekcja nie było takiej sytuacji. Mamy też tzw. kradzieże, które służą temu, żeby nie odrzucać bardzo dobrych solistów.

A bitwy?

Specyfika Bitew jest taka, że musimy zestawiać ze sobą najlepszych z najlepszymi. Muszą to być ludzie o podobnych szansach. Byłoby to niesprawiedliwe, gdyby ktoś, kto jest równie dobry odpadł, dlatego mamy też kradzieże. Staramy się robić tak, żeby jak najwięcej dobrych ludzi przeszło dalej i żeby nikogo nie przegapić. Niestety życie jest bezlitosne i zarówno w programie, jak i w życiu trzeba mieć nie tylko talent, ale też odrobinę szczęścia.

Miałaś kiedyś wyrzuty sumienia, że kogoś odrzuciłaś?

Powiem szczerze, że nigdy nie żałowałam swoich decyzji. Każda z nich ma dwie strony medalu i wydaje mi się, że każdego, kogo wybrałam zasługiwał na to, choć może nie dla wszystkich widzów wydawało się to oczywiste. Ja się nie kieruję tylko tym, co widzimy w telewizji i tylko, że tak brzydko powiem – jednym wykonem. Biorę pod uwagę całość, czyli to jak się z kimś pracuje i jakim jest człowiekiem. Jeśli czuję, że ktoś nie ma dobrej energii, lub sprawia problemy wynikające z niekoniecznie dobrych cech charakteru, to ani ja, ani nikt inny pracujący przy programie, nie będzie chciał z nim współpracować. Live’y to jest ogromny stres, więc musi to być też osoba odporna psychicznie, jest to jedno z moich kryteriów.

Na co jeszcze zwracasz uwagę oceniając uczestników?

Ważne jest dla mnie to, co ktoś robi poza programem. The Voice ma jedną wadę – prócz ostatniego odcinka, uczestnicy śpiewają wyłącznie covery. Jest to dla mnie szalenie ważne, co ktoś robi na co dzień. Covery to są świetnie napisane piosenki, w których często łatwo jest dobrze zabrzmieć. O wiele trudniej jest stworzyć swój własny repertuar, w którym się zabrzmi równie dobrze. Ja swoje decyzje często też podejmuję pod kątem tego, czy ktoś przyszedł do programu z jakimś planem oraz czy jest gotowy, żeby ten program mu pomógł. Jeśli ktoś przychodzi tylko po to, żeby sobie pośpiewać i nie ma na siebie pomysłu, to nawet jeżeli lepiej zaśpiewa od kogoś, kto ma swoje kompozycje, to ja zawsze wybiorę tego, kto ma już plan i pomysł na siebie. Taka osoba jest bardziej świadoma.

Tęsknisz za uczestnikami poprzedniej edycji?

Bez wątpienia. Jest cała masa osób, za którymi tęsknię.

W ogóle nie traktujesz uczestników jak juror…

Absolutnie nie jak juror. Uważam, że miano trenera bardzo zobowiązuje. My nie jesteśmy jurorami – nie mówimy „tak” lub „nie”. Staramy się nie oceniać ludzi bardzo surowo, bo zależy nam na tym, żeby nie podcinać nikomu skrzydeł. Nawet jeśli coś się nie udało, coś nie wyszło, ktoś nie przeszedł przesłuchań w ciemno, chcemy żeby się nie poddawał, żeby wyciągnął z tej sytuacji jakąś naukę dla siebie. Czujemy, że takie podejście jest bardzo ważne dla tych wszystkich, którzy do nas przychodzą.

unnamed-1

Czy konsultujesz z pozostałymi jurorami, kto może odpaść w następnym odcinku, albo kto ma szansę na finał?

Oczywiście. Każdy ma też swoich faworytów. Na odcinkach live’owych niewiele mamy do zrobienia, bo to ludzie głosują i od razu widać, kto podczas bitew zdobył serce publiczności. My spekulujemy, chociaż wiemy jak może być… Rok temu w przypadku Mateusza, ciężko było obstawić. To była bardzo zacięta walka z Ernestem i nikt do końca nie miał pewności kto zwycięży. W tej edycji było podobnie. Juan Carlos Cano był faworytem i wcale mnie to nie dziwi. Ma niepowtarzalną charyzmę.

Czy z edycji na edycję poziom jest coraz wyższy?

Myślę, że nie można generalizować. To jest sprawa indywidualna. Ten program tworzą uczestnicy. Tak jak różni są ludzie, jak różne mają głosy, osobowości, tak różne są te edycje.

Jak wygląda wybór piosenki do odcinka na żywo? Czy utwory są z góry narzucone przez producentów?

Po to jesteśmy trenerami, żeby świadomie wybierać piosenki. Nie są one absolutnie podsuwane przez producentów.

Padło to pytanie, ponieważ często się słyszy, że uczestnicy talent show po zakończeniu programu, narzekają, że wszystko było im z góry narzucone.

Na tym polega różnica pomiędzy „The Voice” a innymi programami. Po to jesteśmy trenerami, żeby im pomóc wybrać najlepszą dla nich opcję. Często jest tak, że ktoś mówi, że w życiu tego nie zaśpiewa, że się nie nadaje, po czym się decyduje i okazuje się, że nie wiedział, że potrafi coś takiego zaśpiewać. Miałam taką sytuację z Michałem Rudasiem – nie był niezadowolony, bo był bardzo pokorny, ale po bitewnej piosence z Juanem, przyszedł do mnie i powiedział, że nie sądził, że ma w sobie takiego diabła rockowego (śmiech). Z kolei Monika Pilarczyk, kojarzona głównie z rockiem zaśpiewała „Na językach” Kayah i okazało się, że dużo lepiej śpiewa soul i ma w nim lepsze wypracowanie, niż w muzyce rockowej.

Czyli sami podejmujecie decyzję, jaki utwór uczestnik zaśpiewa na kolejnym live?

TVP pozostawia nam trenerom bardzo duże pole do popisu.

Towarzyszy ci stres na live’ach?

Straszny! Ja się chyba bardziej stresuję niż uczestnicy (śmiech). Brzuch mnie bolał podczas każdego odcinka. Bardzo przeżywam występy swoich podopiecznych – niemalże jak swoje. Mateusz się ze mnie śmiał, że ja się bardziej denerwuję niż on. Nie wyobrażam sobie żeby podchodzić do tego na chłodno. Trzeba iść na całość, albo nie robić tego wcale.

Co wniósł do Twojego życia The Voice Of Poland?

Na pewno dał mi dużo energii, z kolei wszyscy uczestnicy pozwolili mi odkryć w sobie powołanie pedagogiczne (śmiech).  Nie sądziłam, że będę potrafiła przekazywać ludziom swą wiedzę i doświadczenie, myślałam, że może będę bardziej zamknięta. Muzyka jednak powoduje, że wszystkie emocje się potęgują. To jest diaboliczna mieszanka.

Z tego co mówisz, bardzo się zżywasz ze swoimi podopiecznymi.

Tak. Kocham wszystkich swoich podopiecznych, traktuję ich jak swoje dzieci (śmiech).

Czy The Voice Of Poland pomógł jakoś Twojej muzyce?

The Voice dał mi szansę pokazania siebie szerszej publiczności, ponieważ konsekwentnie od wielu lat robię muzykę niekomercyjną i jestem w pewnej niszy. Cieszy mnie, że był to jeden z powodów zaproszenia mnie do tego programu, żeby pokazać młodym ludziom, że wcale nie trzeba być gwiazdą pierwszych stron gazet i nie trzeba mieć piosenek na pierwszych miejscach list przebojów, żeby być muzykiem i odnosić sukcesy. Moja droga była trochę pod górę. Już jako dziecko mogłam iść na skróty i robić karierę popowej gwiazdy, ale nigdy tego nie chciałam i płacę za to do dzisiaj swoją cenę. Kiedy dochodzę do takiego punktu, w którym właśnie jestem, to satysfakcja jest ogromna. Powtarzam też ciągle swoim uczestnikom, że sukces musi być wypracowany. Musi być czymś, w co się wkłada wiele konsekwencji, a nawet kilka lat życia. Jak coś się dzieje szybko, to jest niepewne. Ja wierzę w ciężką pracę i dążenie do celu. Jak się naprawdę czegoś chce i  wyznacza się jakiś cel, to można ten cel osiągnąć. Bardzo się cieszę, że dzięki The Voice mogę propagować mój styl muzyki, który jest w Polsce traktowany trochę po macoszemu…

Można chyba jednak zauważyć, że bardzo się też rozwija i powoli się to zaczyna zmieniać.

Zgadzam się, bardzo się rozwija i myślę, że zmienia to całe pokolenie młodych ludzi, które chce iść w moje ślady i robić muzykę funkową, jazzową, soulową, r’n’b i nie chce iść na łatwiznę. Od bardzo wielu lat Polską rządzi rock. Przepraszam, że to powiem ale muzyka rockowa jest dla mnie nudna… Trudno jest w niej wymyślić coś nowego. Polska nie jest przyzwyczajona do tych bujających rytmów, ale widzę, że powoli coś zmienia się na lepsze. Na przykład przebój „My Słowianie” – bit, który się buja, jest zaśpiewany w sposób bardzo nowoczesny i stał się ogromnym hitem w kraju gdzie zawsze wszystko było „umpa umpa”. Bardzo mnie to cieszy. Wierzę, że to jest jakiś rodzaj nici, którą tutaj tworzymy i że przyniesie to rezultaty za parę lat. Tak naprawdę ja już je dostrzegam, zwłaszcza w młodych ludziach, którzy przychodzą do programu.

Nie masz czasem dosyć tego programu? Poświęcasz mu bardzo dużo czasu i energii.

The Voice wprowadził w moje życie wiele pozytywów. Mimo, że jest czasochłonny daje mi mnóstwo energii. Fakt, że mam o wiele mniej czasu dla siebie, rodziny czy na kolejne autorskie projekty, zwłaszcza te filmowe. Program wyczerpuje też emocjonalnie – bez dwóch zdań. Męczące momentami jest też to, że nie mogę spokojnie wyjść do sklepu bez zakładania ciemnych okularów. Ale to tak naprawdę drobiazgi w porównaniu z tym, co dostaję od uczestników, z którymi mam wielką przyjemność pracować w programie.

Naprawdę bez okularów ani rusz?

Tak, chociaż ja już tego doświadczałam nie raz. Teraz jest to nasilone ponieważ co tydzień jestem gościem w domach ludzi. Jestem na billboardach, tracę swoją anonimowość, którą bardzo lubię w mieście i na ulicy. Na co dzień chodzę w dresie i bez makijażu.

Czy oznacza to, że możesz nie pojawić się w kolejnej edycji?

Nie chcę mówić tak lub nie. Zastanawiam się nad tym… Mam dużo swoich planów artystycznych i póki co nie mam siły i czasu na ich realizację. Jesienią czeka mnie również druga część trasy „Jazz na ulicach Live Tour”, podczas której muszę dać z siebie 200% a to wymaga wielu przygotowań i dobrej kondycji.  Dostaję też mnóstwo listów od fanów, żebym została… Wiem, że liczy na mnie sporo osób, być może ich nie zawiodę. Zobaczymy co czas pokaże.

unnamed-2

Niektórzy potrafią być jurorami nawet przez kilka lat z rzędu.

Dla mnie to jest tylko pewien etap w życiu. Nie chciałabym przez kolejne 10 lat być jurorem, tak jak niektórzy koledzy utknęli na tych jurorskich fotelach. Ja strasznie nie lubię szuflad i bardzo ich unikam.

Pytanie czy już się tak powoli nie stało…

Dla takiego szerokiego społeczeństwa, które nie sięga po ambitniejszą muzykę, na pewno trochę tak. Natomiast cieszę się, kiedy doświadczam na koncertach, czy zwyczajnie po wiadomościach, jakie dostaje od fanów, że osoby które nie słuchały wcześniej moich płyt, dzięki programowi, sięgają po moją muzykę i nie boją się otwarcie mówić o tym, że dzięki mnie poznali nowe rejony, że moja muzyka jest dla nich odkryciem. Co więcej, spotykam później tych ludzi na koncertach i mam świadomość, że są ze mną  i czekają na nowe nagrania.

Udział w talent show, to chyba obecnie najkrótsza droga do zrobienia muzycznej kariery…

Uważam, że to wcale nie jest krótka droga. Jedynie dla zwycięzcy.

Wielu muzyków grających muzykę undergroundową, albo inna niż popową, uważa, że udział w takim programie to brzydko mówiąc – „zeszmacenie się”.

Bardzo nie lubię mówienia w ten sposób. Nie wiem co w tym złego, że idziesz do talent show i grasz swoją muzykę. Nawet jeśli to jest cover, to jest to twoje wykonanie i pokazanie siebie. Zeszmacenie się byłoby gdyby ktoś kazał Ci iść i śpiewać disco polo, czy pokazywać się w jakikolwiek sposób, który niezgodny jest z Twoim światopoglądem. Moja mama, która również jest muzykiem nauczyła mnie, że każdą publiczność trzeba szanować. Najważniejsze żebyś była z siebie zadowolona i dbała o to by mieć dobry poziom artystyczny. Wszędzie można wystąpić – nawet na jarmarku i przekonać  ludzi do swojej muzyki. Ja obserwuję zupełnie coś innego – mnóstwo ludzi i to bardzo poważnych muzyków, jak i moich bardzo poważnych kolegów reżyserów, ogląda takie programy. Nie podoba mi się  ta hipokryzja. To jest dobra rozrywka na wysokim poziomie i nie ma w tym nic złego. Nie uważam, że robienie dobrej muzyki w programie, który ogląda kilka milionów ludzi w tym kraju jest jakimkolwiek rodzajem zeszmacenia się.

Słyszy się, że muzycy narzekają, że muszą grać np. utwór popowy, kiedy to sami komponują rock/soul itp…

W The Voice jest etap, gdzie można zagrać swój utwór.  To samo Must Be The Music – tam było mnóstwo zespołów bardzo undergroundowych. Bardzo wiele uczestników tego typu programów wcale nie będzie robiło muzyki komercyjnej. Większość z nich traktuje przyjście tutaj, jako rodzaj lekcji. Granie coverów jest świetną nauką. Jak chcesz grać na fortepianie, to musisz grać gamy. Później musisz pograć Bacha, żeby móc potem zagrać Chopina i wszystkie inne rzeczy. Ja też grałam covery z zespołem – w knajpach, do kotleta. Nie uważam, że to było dla mnie jakąkolwiek ujmą, wręcz przeciwnie – wiele mnie to nauczyło i było świetną lekcją pokory. Śpiewanie coverów absolutnie nie przeszkadza w tym, aby pozostać sobą i nadal być alternatywnym wykonawcą. Tutaj uczymy się warsztatu, to jest show biznes w pigułce. Jeśli chcemy być wykonawcą, funkcjonować w Polsce jako wokalista, to niejednokrotnie w zależności od okoliczności będziemy śpiewać covery. To jest też umiejętność, by przerobić czyiś utwór na swoją piosenkę i pokazać swoją interpretację. Podejście do utworów już skomponowanych i zrobienie ich na swój sposób jest poważną formą twórczości.

Wróćmy jeszcze do twojej pomocy uczestnikom. Zawsze myślałyśmy, że po zakończeniu talent show, każdy idzie w swoją stronę. Jurorzy chyba rzadko pomagają dalej swoim podopiecznym.

Może mało się o tym mówi… Marek Piekarczyk również zaprasza swoich uczestników na swoje koncerty. Ja mam do tego dość specyficzne podejście, przyszłam do tego programu z myślą, że jeśli zaangażuję się w pomoc swoim uczestnikom to zrobię to w pełni. Również po programie. Po zakończeniu poprzedniej edycji, zaprosiłam do współpracy Beatę Orbik i Gosię Janek. Dziewczyny wystąpiły ze mną podczas poprzedniej trasy „Dzień Kobiet” śpiewając w chórku. Nagrały również część chórków na płytę „Jazz na ulicach”. Beata pojechała z nami również w trasę „Jazz na ulicach Live Tour” i świetnie sobie radzi. Pomagam jej również w pracy nad autorską płytą. Staram się w tej chwili o kontrakty dla kilku innych uczestników ale to jest proces, który jeszcze trochę potrwa. Już teraz pracuję również z Martą Dryll z ostatniej edycji. Wraz z całym moim zespołem współpracowników, naprawdę bardzo się staramy. Wie o tym, każdy kto jest w mojej programowej drużynie. Ale to zależy nie tylko od nas. Zaznaczam swoim uczestnikom, że mają ze mną kontakt i w każdej chwili mogą zadzwonić do mojego managera, poprosić nas o pomoc, poradzić się. Jeśli nie dzwonią i się nie odzywają, poszli w swoją stronę to inna sprawa… Jest nawet kilka takich osób, do których mam mały żal, że się nie odzywają, nie mówią co robią. Oni dostają swoją szansę. Ci którzy są mądrzy, skorzystają z niej. Jeśli idą samodzielnie w swoim kierunku, to ich wybór.

news

WonerS i Kordian spotkali się w studiu nagrań. Ten duet wstrząśnie polską sceną muzyczną!

Opublikowano

w dniu

przez

Takiego duetu chyba nikt się nie spodziewał! WonerS, który znany jest z kawałków w stylu nowoczesnego popu spotkał się w studiu nagrań z Kordianem – artystą słynącym z piosenek góralskich, a także określanych mianem folk polo. Jak udało nam się dowiedzieć ambitny nastolatek i jeden z najsłynniejszych górali połączyli siły i szykują prawdziwą muzyczną petardę.

W sieci pojawiło się wspólne zdjęcie Kordiana i WonerSa, sugerujące, że góral z Nowego Sącza, który wylansował takie hity jak „Dziewczyna z gór”, „Z Tobą być”, „Ja nie jestem milionerem” oraz „Lubię Wracać” i młody Wrocławianin, znany z przebojów: „Szalony weekend”, „Perfekcyjna” czy „Skacz” nawiązali współpracę. – „Podziałane. Efekty już niebawem, ale czegoś takiego się nie spodziewacie” – czytamy pod zdjęciem na Facebooku. Pod fotką rozgorzała dyskusja, do której włączyli się zainteresowani. – „Będzie piknie ze hej! Dziękuję Panowie za świetną współpracę” – skomentował sam Kordian. Projekt niebawem ujrzy światło dzienne i z pewnością wiele osób pozytywnie zaskoczy. – To będzie coś zupełnie innego niż dotąd. Szczegóły trzymamy jeszcze w tajemnicy. Warto jednak czekać na efekt końcowy – zdradza nam menadżer WonerSa.

POLECAMY: Latynoski ogień w polskiej muzyce: WonerS i Liván w duecie „TY/TÚ”

Kim jest WonerS?

WonerS to popularny wokalista młodego pokolenia, który gra koncert za koncertem. Obecnie promuje swój debiutancki album, zatytułowany „MELOPOP”, który ukazał się w kwietniu. Jak sam twierdzi, scena to jego żywioł: – Muzyka to moja pasja, a koncerty dają mi mnóstwo pozytywnej energii, którą również staram się wysyłać do moich fanów. Mimo że ma dopiero 16 lat, już teraz może pochwalić się takimi hitami jak „Atlanta”, „Szalony weekend”, „Milion monet”, „Beby”. Ma na swoim koncie, m.in. duet z Malubą, z którą nagrał numer „Daj Mi Serce” czy z Livánem – „Ty/Tú”. W jego zespole na gitarze gra sam Tomasz Lubert, założyciel Virgin. Produkcje WonerSa osiągają kilkusettysięczne, a nawet milionowe wyświetlenia w serwisie YouTube. Szymon Woner, bo tak brzmi jego prawdziwe imię i nazwisko, jest także aktywny w mediach społecznościowych, gdzie dzieli się swoimi muzycznymi planami i kulisami pracy nad nowymi projektami. Można go znaleźć na Instagramie jako @woners_official, gdzie regularnie publikuje zapowiedzi nowych utworów i relacje z koncertów.

ZOBACZ TAKŻE: Sarsa ujawnia dramatyczną prawdę o swojej chorobie: “Jestem po dwóch operacjach”

Czym zasłynął Kordian?

Kordian, czyli Wacław Cieślik mieszka w Żeleźnikowej Wielkiej koło Nowego Sącza. Od ponad dziesięciu lat śpiewa tzw. góralskie folk polo. Jego największy hit „Dziewczyna z gór” osiągnął ponad 101 milionów wyświetleń na TouTubie. Dzięki piosence zyskał miano góralskiego króla disco i wierne rzesze fanów, a zwłaszcza fanek. Artysta ma wiele talentów i doskonale sprawdza się również w balladach. W wolnych chwilach rzeźbi, maluje obrazy, a kilka lat temu znalazł czas na zbudowanie własnej karczmy! Karczma wokalisty położona jest na „Ranczu u Wacka” malowniczej wsi Żeleźnikowa Wielka, ok. 5 km od Nowego Sącza. Kordian najczęściej tworzy rzeźby oparte na motywach religijnych.

Fot. Facebook
Tekst SM

Kontynuuj czytanie

news

Oddech pełen natury – jak polskie środki czystości Q-WATER X-POWER zmieniają codzienny lifestyle

Opublikowano

w dniu

przez

W świecie show-biznesu świadome wybory to coś więcej niż trend – to styl życia. Gwiazdy coraz częściej podkreślają, że chcą otaczać się naturalnymi rozwiązaniami, które nie tylko ułatwiają codzienność, ale także chronią zdrowie i planetę. To właśnie w ten nurt idealnie wpisuje się polska marka Q-WATER X-POWER, producent ekologicznych i innowacyjnych środków czystości, które powstają na bazie wysoko oczyszczonej wody o podwyższonym pH.

Siła natury w codziennym rytuale

Każdy z nas ma swoje drobne rytuały – poranna kawa, chwila medytacji czy domowe spa. Dlaczego więc sprzątanie nie miałoby stać się częścią tego świadomego stylu życia? Produkty Q-WATER X-POWER powstały właśnie z myślą o tym, by codzienna pielęgnacja domu była czymś więcej niż tylko obowiązkiem. To swoisty „oddech pełen natury” – czystość bez toksycznych oparów, drażniących detergentów i sztucznej chemii.

Jeden płyn, wiele możliwości – hit dla minimalistów

Najbardziej rozpoznawalnym produktem marki jest płyn uniwersalny – prawdziwy must-have dla każdego, kto ceni minimalizm i funkcjonalność. Jeden produkt do wielu powierzchni, w pełni bezpieczny nawet dla alergików i dzieci. Co więcej, posiada atest PZH, dzięki czemu można nim czyścić powierzchnie mające kontakt z żywnością, jak lodówki, blaty czy piekarniki. To idealne rozwiązanie dla wszystkich, którzy marzą o domu wolnym od niepotrzebnych chemikaliów.

Stylowy dom bez kompromisów

  • Płyn do szyb – bez alkoholu, bezpieczny nawet dla zwierząt. Rozpuszcza trudne zabrudzenia i nie zostawia smug.
  • Płyn do podłóg – bez barwników, hipoalergiczny, idealny dla alergików i osób z astmą.
  • Płyn do fug – bezwonny, skuteczny, a przy tym w pełni bezpieczny.
  • Płyn do łazienki – usuwa kamień i osady, nie podrażnia, pachnie delikatnymi cytrusami.
  • Neutralizator zapachu – działa na legowiska, kuwety czy transportery dla zwierząt. Nie maskuje, a faktycznie usuwa nieprzyjemne zapachy.

Dzięki nim przestrzeń, w której żyjemy, staje się bardziej harmonijna i przyjazna – zarówno dla dorosłych, dzieci, jak i zwierzaków.

Samochód jak z czerwonego dywanu

Q-WATER X-POWER zadbało także o fanów motoryzacji. Seria środków do pielęgnacji auta sprawia, że samochód zawsze wygląda jak świeżo po profesjonalnym detailingu. Wielozadaniowy APC usuwa nawet najtrudniejsze zabrudzenia z tapicerki i karoserii, a wosk z właściwościami hydrofobowymi nadaje lakierowi blask i chroni go przed słońcem i zarysowaniami. To rozwiązania, które doceni każdy, kto lubi błyszczeć – nie tylko na salonach.

Polska marka, światowa jakość

To, co wyróżnia Q-WATER X-POWER, to fakt, że wszystkie produkty są tworzone w Polsce i testowane przez niezależne laboratoria. Marka od czterech lat rozwija swoją innowacyjną formułę, zdobywając zaufanie zarówno specjalistów, jak i klientów, którzy chcą żyć zdrowiej i bardziej świadomie.

Q-WATER X-POWER to coś więcej niż środki czystości. To wybór stylu życia, w którym liczy się świeżość, bezpieczeństwo i troska o planetę. A czysty dom to przecież najlepsze tło – zarówno dla codziennych chwil z bliskimi, jak i dla życia w blasku reflektorów.

Kontynuuj czytanie

news

Nie uwierzysz, jak wygląda Michał Szpak bez koszulki. Co artysta robi za granicą?

Opublikowano

w dniu

przez

Michał Szpak od lat elektryzuje polską scenę muzyczną swoim wyrazistym stylem i kontrowersyjnym wizerunkiem. Teraz artysta podzielił się z fanami kadrem z życia prywatnego, który rozpalił sieć. Co kryje się za tajemniczym zdjęciem? Dowiedz się więcej!

Michał Szpak od lat uchodzi za jednego z najbardziej charakterystycznych i ekspresyjnych artystów polskiej sceny muzycznej. Jego styl sceniczny, pewność siebie i niezwykła charyzma zawsze robią ogromne wrażenie – zarówno na fanach, jak i na krytykach. Karierę rozpoczął w programie “X Factor”, a każdy kolejny krok w jego karierze przyciągał uwagę mediów i publiczności. Występy, stylizacje i niepowtarzalny sposób bycia sprawiły, że artysta szybko zyskał status gwiazdy, której twórczość wywołuje emocje i czasem kontrowersje.

Przełomowym momentem w jego karierze był występ w 2016 roku na Eurowizji z utworem “Color of Your Life”. Dzięki niemu Michał Szpak zdobył wysokie miejsce w konkursie i rozkochał w sobie publiczność nie tylko w Polsce, ale i na świecie. Już wtedy jego wizerunek uchodził za kontrowersyjny – od wyrazistych stylizacji po charakterystyczną ekspresję sceniczną. Artysta pokazał, że potrafi być totalny w każdym aspekcie swojej kariery, a jego odwaga w budowaniu wizerunku zyskała mu zarówno fanów, jak i krytyków.

Od lat Michał Szpak pełni także rolę trenera w “The Voice of Poland”, gdzie z pasją szuka i wspiera młodych, początkujących wokalistów. Z jego opieki wyfrunęli m.in. Marta Gałuszewska, Natalia Zastępa czy Krystian Ochman, którzy dziś odnoszą sukcesy na scenie muzycznej. Obecność Szpaka w programie nie tylko podnosi jego prestiż, ale także daje widzom szansę obserwowania, jak artysta dzieli się doświadczeniem i wskazówkami scenicznymi z kolejnym pokoleniem talentów.

POLECAMY: Izabella Krzan pokazała swojego ukochanego. Tak wygląda partner prowadzącej „Afryka Express”

Michał Szpak rozpalił fanów zdjęciem bez koszulki

Na razie Michał Szpak odpoczywa od nagrań do “The Voice” i spędza czas w bardziej prywatny sposób, dzieląc się z fanami zdjęciami, które natychmiast wywołują fale komplementów. Ostatnio opublikował ujęcie, na którym pozuje bez koszulki, w długich, falowanych włosach i delikatnym zarostem. W tle widać bujną, zieloną roślinność, liście palm i tropikalne drzewa, a nad nim wiszą dekoracyjne lampki, co daje wrażenie letniego, spokojnego klimatu, mimo że w Polsce trwa jesień.

Według ustaleń, zdjęcie mogło pochodzić z planu teledysku do jego nowego singla “Alive”. Michał Szpak przebywa obecnie w Stanach Zjednoczonych, w legendarnych studiach Nashville, gdzie nagrywa materiał, który jak sam przyznaje – ma być jego najbardziej osobistym projektem. Kadry zza kulis, które podpisał słowem „Alive”, wzbudziły ogromne zainteresowanie fanów i wywołały spekulacje, czy będzie to tytuł jego nowego singla.

Pod postem natychmiast pojawiła się fala komentarzy pełnych zachwytu i komplementów:

Całkiem nieźle wyglądasz opalony, wypoczęty, wyspany; Diva nigdy nie śpi; Generalnie to polecam po powrocie zajrzeć do sklepu po ciepłe ciuszki bo mroźno tu u nas się robi; Twoje oczy są pełne ciepła; Głos anioła – pisali obserwatorzy.

Zdjęcie oraz podpis „Alive” wprowadziły też sporą dawkę tajemnicy. Fani zastanawiają się, kiedy pojawi się nowa muzyka Michała Szpaka, a sam artysta na razie nie zdradza szczegółów. To jedynie potęguje oczekiwanie na kolejny etap jego kariery, w którym możliwe jest połączenie jego charakterystycznego stylu z nowymi, osobistymi doświadczeniami muzycznymi.

Choć szczegóły dotyczące premiery nowego materiału pozostają tajemnicą, jedno jest pewne – Michał Szpak nie zwalnia tempa i konsekwentnie buduje swój wizerunek zarówno w Polsce, jak i za granicą. Zdjęcia zza kulis nagrań, pełne tropikalnej zieleni i nastrojowego światła, pokazują artystę w zupełnie innym, bardziej intymnym wydaniu, które już teraz zdobywa serca fanów.

Mimo że czas poświęcony prywatnym kadrom i pracy nad nowym projektem daje mu chwilę wytchnienia, Michał Szpak pozostaje aktywny w roli trenera w “The Voice of Poland”. Widzowie mogą oglądać go w tej roli w soboty o 20:30 w TVP2, gdzie niezmiennie imponuje profesjonalizmem i sceniczną pewnością siebie.

ZOBACZ RÓWNIEŻ: Klaudia El Dursi w zupełnie nowej odsłonie – tak naprawdę wyglądają jej włosy

W której roli wolicie Izę Krzan – w “Dzień dobry TVN” czy w “Afryka Express”? Dajcie znać w komentarzu pod artykułem oraz na Instagramie, Facebooku i TikToku!

Michał Szpak (fot. screen Instagram Michał Szpak)
Michał Szpak (fot. screen Instagram Michał Szpak)
Michał Szpak (fot. screen Instagram Michał Szpak)
Michał Szpak (fot. screen Instagram Michał Szpak)

Autor: Szymon Jedynak

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kontynuuj czytanie

news

Izabella Krzan pokazała swojego ukochanego. Tak wygląda partner prowadzącej „Afryka Express”

Opublikowano

w dniu

przez

Choć Izabella Krzan jest jedną z najaktywniejszych gwiazd w mediach społecznościowych, jej życie prywatne pozostaje strzeżoną sferą. Ostatnio prezenterka po raz kolejny pokazała fanom subtelny fragment codzienności z ukochanym, przypominając, że nawet w show-biznesie można zachować prywatność. Dowiedz się, kim jest i jak wygląda partner gwiazdy TVN!

Iza Krzan przez ostatnie lata była jedną z najaktywniejszych i najbardziej rozpoznawalnych gwiazd Telewizji Polskiej. Szybko przebojem weszła do pierwszej ligi prezenterów, prowadząc „Pytanie na śniadanie” u boku Tomasza Kammela, współtworząc kultowe „Koło Fortuny” z Norbim, a także będąc twarzą największych wydarzeń stacji, w tym sylwestrowych koncertów. To właśnie na niej często skupiała się uwaga widzów, a jej profesjonalizm i charyzma sprawiały, że była jedną z najbardziej docenianych twarzy TVP.

Zmiana władzy w TVP na początku 2024 roku okazała się jednak brutalna dla wielu dotychczasowych prowadzących. W jednej chwili z anteny zniknęli najwięksi, a wśród nich również Iza Krzan, co wywołało szerokie komentarze zarówno w mediach, jak i wśród fanów. Wielu nie mogło uwierzyć, że osoba o takiej popularności została odsunięta bez podania wyjaśnień. Dla Krzan była to trudna chwila, ale jednocześnie moment, który otworzył przed nią nowe możliwości i pozwolił spojrzeć na karierę z innej perspektywy.

Wtedy pojawił się niespodziewany zwrot akcji – propozycja współpracy z Krzysztofem Stanowskim i jego projektem Kanał Zero. Choć prowadzenie porannego pasma w formule YouTube diametralnie różniło się od klasycznej telewizji, Iza Krzan świetnie sobie poradziła, wykorzystując swoje doświadczenie i naturalną charyzmę. Jej obecność w Internecie została przyjęta bardzo pozytywnie, co pokazało, że potrafi odnaleźć się w zupełnie nowych formatach i przyciągnąć uwagę widzów również w przestrzeni online.

Po sukcesie w Kanał Zero Iza Krzan rozpoczęła współpracę z TVN-em, wracając na duży ekran jako reporterka „Dzień dobry TVN”. Jej doświadczenie i profesjonalizm szybko zostały docenione, a kolejnym krokiem w jej telewizyjnej karierze było objęcie roli prowadzącej programu „Afryka Express” – kontynuacji popularnego formatu „Azja Express”. Wybór Krzan na tę pozycję pokazał, że stacja ma wobec niej duże oczekiwania i stawia na jej rozwój w ramówce.

Kulminacyjnym punktem ostatnich miesięcy była także rola Izy Krzan jako prowadzącej „Top Of The Top Sopot Festival” w sierpniu, co było wyraźnym potwierdzeniem jej statusu jednej z najważniejszych twarzy TVN.

POLECAMY: Klaudia El Dursi w zupełnie nowej odsłonie – tak naprawdę wyglądają jej włosy

Kim jest partner Izy Krzan?

Izabella Krzan od lat wiąże swoje życie z show-biznesem i chętnie dzieli się kulisami codzienności w mediach społecznościowych. Mimo to bardzo dba o prywatność swojego życia rodzinnego. Od lat jest w związku z Dominikiem Kowalskim, projektantem mebli, którego rzadko można zobaczyć na zdjęciach czy wydarzeniach medialnych. Para stara się chronić intymność swojego związku i wybiera publiczne pokazywanie siebie z umiarem.

Dominik Kowalski unika blasku fleszy i nie interesuje się światem show-biznesu.

Dominik nie lubi być w mediach. Nigdy go to nie interesowało, nie chciał chodzić na ścianki. Świat show-biznesu jest dla niego czymś, co po prostu istnieje i to akceptuje, ale nie jako fanatyk, bardziej obserwator […] Ja go nie pokazuję, bo szanuję jego prywatność, ale czasem wstawiam jakieś wspólne zdjęcie, szczególnie kiedy przychodzi jakaś rocznica – wyjaśniła niegdyś w rozmowie z serwisem Pudelek.

Ostatnio Izabella Krzan po raz kolejny podzieliła się prywatnym ujęciem ukochanego. W czwartkowy wieczór opublikowała jego zwykłe zdjęcie z domowego kąta na swojej relacji w mediach społecznościowych. Gest ten pokazuje, że choć para na co dzień unika mediów, potrafi w subtelny sposób dzielić się swoim życiem z fanami.

ZOBACZ RÓWNIEŻ: Maja Bohosiewicz kusi pensją, o jakiej marzy każdy? Sprawdź, na czym dokładnie polega ta oferta pracy

W której roli wolicie Izę Krzan – w “Dzień dobry TVN” czy w “Afryka Express”? Dajcie znać w komentarzu pod artykułem oraz na Instagramie, Facebooku i TikToku!

Izabella Krzan (fot. screen Instagram Izabella Krzan)
Izabella Krzan (fot. screen Instagram Story Izabella Krzan) – 23 października 2025
Dominik Kowalski (fot. screen Instagram Story Izabella Krzan) – 23 października 2025
Izabella Krzan (fot. screen Instagram Izabella Krzan)
Iza Krzan, Tomasz Kammel (fot. screen Instagram Tomasz Kammel)
Iza Krzan (fot. zdjęcie prasowe TVN Warner Bros Discovery)
Iza Krzan (fot. zdjęcie prasowe TVN Warner Bros Discovery)

Autor: Szymon Jedynak

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kontynuuj czytanie

HITY

Copyright © 2019 Przeambitni.pl. Stworzona z miłością