Śledź nas

news

Odważne zwierzenia Pauliny Młynarskiej – dziennikarka wydała książkę, w której zdradziła wiele sekretów… nie tylko swoich!

Opublikowano

w dniu

Czterdzieści pięć lat, jedno dziecko, cztery śluby, dwie emigracje, dwadzieścia pięć przeprowadzek. Dziennikarka, felietonistka i feministka Paulina Młynarska, dla przyjaciół Lola, podsumowuje swoje doświadczenia w książce “Poradnik na błędach”. – Wreszcie czuję się dobrze we własnym życiu. Rozliczyłam się z błędami i… jestem gotowa popełniać nowe! – mówi w Twoim STYLU.

Do tej pory książki pisałaś w duetach, a teraz sama, bo…

Wiesz, gdyby ktoś mnie 20 lat temu zapytał, co najbardziej chciałabym w życiu robić, odpowiedziałabym: mieszkać w Kościelisku i pisać książki. Ale od razu bym siebie skarciła: gdzie tam! Ja? Pisać? Długo nie czułam się na siłach.

Ale przecież wyrastałaś w takim domu! Tata Wojciech Młynarski, mistrz słowa, mama Adrianna Godlewska, aktorka. Od dziecka byłaś uczona sztuki narracji. Uśmiałam się, czytając, jak ciebie, wówczas czterolatkę, która opowiadała coś powoli i się zacukała, poganiali: puentuj wreszcie!

Ale pamiętaj też, że latami wypominano, że nie mam matury ani studiów. Uznałam jednak, że teraz już mogę podpisać coś tylko swoim nazwiskiem.

Co takiego się stało?

Po prostu od jakiegoś czasu czuję się dobrze w swoim życiu. Zadziałały trzy rzeczy. Mam za sobą udaną, wreszcie doprowadzoną do końca terapię. Po drugie, na lepsze zmieniło mnie macierzyństwo. Po trzecie medytacja, poświęcam więcej uwagi życiu duchowemu.

Czekaj, po kolei. Co znaczy mieć skończoną terapię?

Wielu ludzi już po kilku sesjach ma wrażenie, że wszystkiego się dowiedzieli. Uważają, że terapia zakończona, bo wcześniej byli w ciemnym pokoju i obijali się o ściany, a teraz mają zapalone światło i widzą. Ja też tak miewałam. Ale tym razem nie tylko pozapalałam światła, ale także posprzątałam, umyłam szyby, wyniosłam śmieci.

To metafora, a tak konkretnie?

Przychodzi moment, że – jak mówią górale na Podhalu – “cas brać się do zycia”. Nie rozpamiętujesz starych błędów. Mało tego, czujesz się gotowa popełnić nowe. Dla mnie najważniejsze okazało się chyba to, że odkryłam, jak odróżnić chorobliwe “rozdawanie siebie”, do którego miałam skłonność, od bezinteresownego dzielenia się z ludźmi. Wiem, że mogę się angażować np. w obronę praw kobiet, ale już nie w opiekę nad osobą uzależnioną. Taka wiedza umacnia.

To teraz “punkt macierzyństwo”. Twoja córka – owoc młodzieńczej miłości – ma dziś 22 lata, z czego od 21 i pół wychowujesz ją sama. Bez litości dla siebie mówisz, że wcześniej byłaś durna, chwiejna, maniakalno-depresyja i leniwa, a Ala nauczyła cię trzymać pion. Aż tak?

Zostałam matką przedwcześnie i bez planu. To Ala tak naprawdę była i jest moją nauczycielką życia. Właściwie dorastałyśmy razem. Dzięki niej nauczyłam się myśleć, a nie tylko reagować, kierując się impulsami. Chociaż nieraz fundowałam jej turbulencje związane z moim życiem osobistym. W Warszawie, w Paryżu, w Kościelisku…

To ma związek z wprowadzonym przez ciebie żartobliwym określeniem “matka składana”?

W latach 70. gdzieś na Helu rodzice kupili wietnamską matę plażową, na której był napis z błędem: “matka składana”. Uśmialiśmy się, ale słowo weszło do domowego języka. A ja potem wymyśliłam sobie, że jestem właśnie taką matką składaną.

Czyli?

–  Mata albo stolik plażowy to są takie rzeczy, które – mimo że dość chwiejne i prowizoryczne – dobrze pełnią swoją funkcję. A w międzyczasie możne je złożyć i odstawić. Ja, gdy tylko mogłam, “składałam” swoje macierzyństwo i odstawiałam w kąt. Inaczej bym zwariowała. Byłam młodą dziewczyną, która chciała szaleć, romansować, pracować. Nie rezygnowałam z uciech, dlatego często zabierałam Alę ze sobą. A ona była nauczona, że wszędzie trzeba zachowywać się na tyle miło, żeby dalej chcieli nas zapraszać. Od dziecka jest dyplomatką, z każdym umie się dogadać. A ja dzięki temu, że byłam matką składaną, a nie umęczoną matką Polką, swoją młodość wycisnęłam do ostatniej kropli, zjadłam każdy okruszek i wylizałam talerz.

Mam wrażenie, że pisząc, bardzo się odsłaniasz. Bez oporu opowiadasz o terapii, o trudnym dzieciństwie, mężach, współuzależnieniu, depresji, traumach. Nawet o długoletniej walce z trądzikiem.

– Nie wiem, czy aż tak bardzo się odsłoniłam. Sprawy intymne pozostały intymne. Myślę raczej, że pisząc tę książkę, byłam uczciwa. A dobór tematów był intuicyjny. Ich wspólnym mianownikiem jest niezależność. Ona była i jest dla mnie bardzo ważna. Także ta finansowa.

Opowiadasz, że momentami klepałaś biedę. Trudno uwierzyć. Zwłaszcza gdy zaznaczasz, że wywodzisz się z zamożnego domu

– Ale wyszłam z tego domu, mając 16 lat, i nigdy nie chciałam prosić rodziców o pomoc. Zwłaszcza że zwiałam do Paryża – z planem zrobienia kariery filmowej – wbrew ich woli. U nas w rodzinie zresztą nie było takiego zwyczaju, żeby rodzice “przepieszczali” dzieci finansowo. Chociaż owszem, kiedy było już naprawdę ciężko – akurat Ala szła wtedy do pierwszej klasy – tata dał mi w prezencie dom. Puciówkę w Kościelisku, w której mieszkam dziś. Ale już utrzymać się musiałam – i chciałam – zawsze sama.

Dużo uwagi poświęcasz kobietom, które finansowo wiszą na mężczyznach. Dla mnie zaskakujące, bo nie znam takich osób.

Bo mieszkasz w Warszawie i masz znajome, które pracują. Ale wystarczy wyjechać w Polskę… Spotkałam wiele kobiet, które muszą się uśmiechać do męża o stówę. Jedna mówiła mi, że jej karierą jest małżeństwo: pracuje za wygodny dom, dobre auto, luksusowe wakacje i że nie poradziłaby sobie sama. A mąż? Ona nie wie nawet, czy go kocha, czy wykorzystuje. Uważam, że to, by kobieta miała własne pieniądze, jest cholernie ważne.

Dla mnie najsmutniejsze zdania książki to: “neurotyczny świat twórców, w którym wyrosłam, przerażał mnie. Mam problem z odbiorem sztuki, za dużo wiem o życiu artystów, żeby się nią cieszyć”.

To prawda. Za dużo widziałam, słyszałam o ciemnej stronie osób, które występują w kinie, telewizji. Mam świadomość, ile ta “sztuka” ich kosztuje i ich rodziny. Trudno wymagać od bogów z Olimpu, żeby podcierali tyłki maluchom. W takich rodzinach jak moja sprawowanie opieki nad małoletnimi dziećmi nie należało do priorytetów. Mnie wychowywała nasza niania Hela, była moją zakazaną miłością, po cichu marzyłam, żeby być jej córką.

Skoro o dzieciństwie – w książce umieszczasz dwie bajki. Po co?

Bo odkryłam tam postaci, które są mi bardzo bliskie. I nie chodzi o Kopciuszka czy Śnieżkę, pasywną królewnę, która leży w szklanej trumnie i czeka na pocałunek. Wiesz, miałam fioła na punkcie Królowej Śniegu w pięknym przekładzie Iwaszkiewicza. Babcia czytała mi ją w kółko. Ale dopiero niedawno uświadomiłam sobie, że najbardziej podoba mi się w tej bajce nie Gerda, ale Mała Rozbójniczka. Niebezpieczna, ale wielkoduszna i szczera. Na pewno nie wyrośnie na lalę, która czeka na mydłkowatego księciunia. To ja! Też jestem dzikuską i trochę odludkiem.

A druga bohaterka – Kudła?

Postać z pięknej staropolskiej bajki. Leniwa dziewczyna, której się nic nie chce. Ani zadbać o porządek w chacie, ani – jak sama nazwa wskazuje – o fryzurę. Ale jest sprytna, dowcipna i z fantazją.

Jak ty?

Słowo “Kudła” ze mną zostało. Także dlatego, że jest synonimem domowego rozmemłania. Zwłaszcza kiedy dużo piszę i orientuję się, że już wieczór, a ja tkwię przed komputerem w szlafroku, ze skołtunionymi włosami. Gdy w takich chwilach pojawia się w drzwiach moja przyjaciółka Becia, rzuca: “O, Kudła w pełnej krasie! Pracujesz?”.

Ale ty wołasz: “Kudły wszystkich krajów, łączcie się. Macie prawo być leniwe, potargane, siwe, grube i obwisłe. Miłość księcia was nie stworzy, a jej brak nie unicestwi”. Nie bez kozery mówisz o sobie “feministyczny zakapior”.

To jest coś, co przywiozłam z Francji razem ze szpilkami i przepisem na świetny winegret. Kiedy tam mieszkałam jako nastolatka, zaraziłam się tą “francuską” chorobą i nie chcę się z niej leczyć. Więcej, ja chcę nią zarażać. Dlatego zawsze chętnie angażuję się w manify. Czuję, że w trudnych sprawach trzeba pomagać kobietom, zwłaszcza biednym. Najeździłam się jako reporterka po wioskach w Małopolsce, napatrzyłam na prawdziwe dramaty. W Mieście Kobiet też przerabialiśmy niełatwe sytuacje. Bogate i znane panie z telewizji zawsze sobie poradzą. A biedna kobieta z trójką dzieci i pensją minimalną? Uważam, że obowiązkiem nas, właśnie tych pań z TV, jest reprezentowanie kobiet mniej uprzywilejowanych i walka o ich prawa.

Wracając do pogodniejszych tematów: wyszła na jaw historia, jak nie zostałaś “żoną dla Australijczyka”. Taki ognisty romans, a na Pudlu nic nie było.

Bo mówię o tym pierwszy raz. Simona poznałam parę lat temu w Grecji. Wspaniały człowiek, pracuje w parku narodowym. Ja go nazywam “erudytą przyrody”, bo umie rozpoznać każdą roślinkę, każde zwierzę. Piękny romans, który będę wspominać do końca życia. Próbowaliśmy być razem na odległość, przez ponad dwa lata spotykaliśmy się w połowie drogi, czyli w Azji. Ale te 15 tysięcy kilometrów okazało się przeszkodą nie do pokonania. Każde z nas jest tak wrośnięte w swoje życie prywatne i zawodowe, że nie sposób tego pogodzić z byciem razem.

À propos facetów: uśmiałam się, kiedy wspominasz, jak młody chłopak próbował cię uwodzić pytając, czy podobał ci się Alchemik Paulo… Koleho(!!!).

Przeciwstawiam się mitowi, że młody kochanek odmładza kobietę. Wiem też na pewno, że nie chciałabym znów mieć 20 czy 30 lat. Zwłaszcza że dziś wyglądam i czuję się lepiej niż kiedyś.

Zaskoczyłaś mnie odważnymi “wyznaniami anonimowej celebrytki”, która żyje w terrorze wyglądu, a i tak co chwilę zalicza – o zgrozo! – tak zwaną modową wpadkę.

Kiedy jestem w Warszawie, żyję w kołowrocie makijażu i demakijażu. Paznokcie, fryzura, sukienki wybierane na wizję przez stylistki… Ale poza nagraniami odpuszczam. Miałam jednak taki okres w życiu, kiedy wygląd był dla mnie bardzo ważny. Na jakiś czas poddałam się nawet dyktaturze ścianki. Uważałam, że muszę chodzić na imprezy i pozować, żeby promować program, który prowadziłam. I wiesz co? Okazało się, że to nie ma znaczenia. Mało tego, na zdjęciach sprzed kilku lat ta cała zbroja – umalowana twarz, zrobiona fryzura, szpilki, sukienki – przykrywa wielki smutek i rozkład życia osobistego.

Nigdy nie pokazać słabości?

Tak byłam nauczona. Wiesz, że ja ze wszystkich związków wychodziłam z walizką w ręku, dzieckiem za rękę, czerwoną szminką na ustach i potrząsając grzywą? Miało być z godnością. I było.

Przepraszasz byłych mężów: “mieliście swoje za uszami, ale to ja nie mogłam z Wami wytrzymać”. Dziś już masz do tego dystans. To widać w humorystycznych komentarzach, np. że po rozstaniu nabywałaś “zestaw Syzyf” do nowego, wynajmowanego mieszkania.

Czyli zestaw krzeseł, po które jechałam do Ikei. Te wściekle różowe krzesła, które żadną miarą nie dawały się złożyć, były alegorią mojego losu. Co podokręcałam, to się rozwaliło. Dlatego nazwałam je: “zestaw Syzyf”.

Piszesz: mój bilans to czterdzieści pięć lat, jedno dziecko, cztery śluby, dwadzieścia pięć przeprowadzek, dwie emigracje i trzy kariery. Myślisz, że to już daje ci mandat, żeby udzielać rad?

Myślę raczej, że mamy prawo błądzić, mylić się, źle wybierać. Nie musimy być idealne. Przeżyłam ileś pouczających historii. I po prostu mam nadzieję, że komuś dodadzą otuchy. I może trochę rozbawią.

Źródło: Twój Styl/ www.styl.pl/ Joanna Nojszewska/Fot. screen z facebooka

news

 Koreańska filozofia pielęgnacji w polskiej odsłonie 

Opublikowano

w dniu

przez

 Koreańska pielęgnacja to nie tylko moda. To codzienny rytuał, filozofia troski o skórę i uważne podejście do własnych potrzeb. Wieloetapowe oczyszczanie, intensywne nawilżanie i skupienie na ochronie skóry to elementy, które zyskały miliony zwolenniczek na całym świecie. Jednak, aby czerpać z tej filozofii to, co najlepsze, nie trzeba sięgać po koreańskie formuły. Coraz więcej kobiet odkrywa, że równie skuteczny i świadomy rytuał można zbudować na bazie polskich produktów – naturalnych, lokalnych i innowacyjnych. Polskie marki, takie jak SENSUM MARE, udowadniają, że koreańska pielęgnacja może mieć nie tylko azjatyckie, ale też polskie – a nawet morskie oblicze. 

Jak stworzyć swoją własną rutynę w zgodzie z koreańską filozofią? To proste! 

Choć koreańska rutyna bywa wieloetapowa (czasami jest to nawet 10 kroków!), coraz więcej osób traktuje ją elastycznie, bardziej jako sprawdzony zestaw do budowania świadomej pielęgnacji – również za pomocą polskich kosmetyków! Dlatego należy tworzyć przemyślane schematy pielęgnacyjne, które skupiają w swoich składach mnóstwo naturalnych i cennych dla skóry składników. 

Podpowiadamy, jak stworzyć pielęgnacyjną rutynę w koreańskim stylu z produktami SENSUM MARE: 

  1. Demakijaż – Hydrofilowy olejek ALGOPURE, który rozpuszcza makijaż i zanieczyszczenia. 
  2. Oczyszczanie – Mikroprebiotyczna pianka ALGOPURE, wspierająca równowagę mikroflory skóry. (Produkt posiada Certyfikat Safe Microbiome, potwierdzający bezpieczeństwo dla naturalnej flory bakteryjnej skóry. 
  3. Tonizacja – Tonik ALGOTONIC, który koi i przywraca odpowiednie pH skóry. 
  4. Złuszczanie (2–3 razy w tygodniu) – Mikrozłuszczająca esencja ALGOPRO z kwasami PHA i AHA. 
  5. Nawilżenie – Esencja nawilżająco-odbudowująca ALGOPRO, wspierająca regenerację. 
  6. Serum – Serum rewitalizujące ALGOLIGHT, bogate w kwas hialuronowy, wodę z lodowca norweskiego i niacynamid. 
  7. Krem – Krem ALGOLIGHT, który zamyka pielęgnację i wspiera barierę ochronną. 
  8. Ochrona UV – Lekka emulsja ALGODROPS z SPF 50, która chroni przed promieniowaniem UVA/UVB. 

Każda pielęgnacja, również ta koreańska powinna być przede wszystkim dostosowana do indywidualnych potrzeb skóry, pory roku czy stylu życia. Kluczowe są tu etapy takie jak dokładne oczyszczanie, tonizacja, nawilżanie, a także ochrona skóry przed czynnikami zewnętrznymi. Najważniejsze jednak pozostaje podejście: konsekwencja, lekkie formuły i troska o mikrobiom skóry – komentuje Ewelina Socha, kosmetolog SENSUM MARE. 

Clean k-beauty 

Zarówno na rynku koreańskim, jak i polskim obserwuje się dziś odejście od przesyconych składów na rzecz prostszych, bardziej funkcjonalnych receptur. Trend „clean k-beauty” podkreśla znaczenie krótkich, transparentnych INCI, wysokiej jakości składników aktywnych oraz dbałości o środowisko – od etapu formulacji po opakowania. W Polsce ten kierunek znajduje odzwierciedlenie m.in. w rosnącej popularności kosmetyków certyfikowanych pod kątem wsparcia mikrobiomu skóry. 

Cenimy to, co w koreańskiej pielęgnacji najcenniejsze – codzienne rytuały, dbałość o nawilżenie i świadome podejście do skóry. Kosmetyki SENSUM MARE pozwalają stworzyć własną, spójną rutynę w tym stylu, bazując na aktywnych składnikach i skutecznych formułach. To pielęgnacja, która daje przyjemność, efekty i równowagę każdego dnia – dodają właściciele marki, Maciej Tęsiorowski oraz Łukasz Kołodziejek. 

__________________________________________________________________________________ 

SENSUM MARE to polska marka stworzona z potrzeby połączenia nauki, natury i kobiecego piękna w jego najbardziej autentycznej, skutecznej i luksusowej formie. Formuły opierają się na składnikach aktywnych pochodzenia naturalnego o udowodnionym działaniu. Naukowa precyzja spotyka się z estetyką codziennych rytuałów zamieniając pielęgnację we wspaniałe doświadczenie. 

Kontynuuj czytanie

news

Śmiertelna awantura pod sklepem monopolowym – młody mężczyzna zginął po ataku nożem! Kim jest sprawca tragedii?

Opublikowano

w dniu

przez

Cisza nocna została przerwana przez dramatyczne wydarzenia, które zakończyły się śmiercią młodego mężczyzny. Przed jednym ze sklepów doszło do brutalnej konfrontacji. Poznaj szczegóły dramatycznych wydarzeń!

W nocy z soboty na niedzielę doszło do tragicznego zdarzenia przed sklepem monopolowym przy ul. Wyszyńskiego w Policach, niedaleko Szczecina. W wyniku awantury młody mężczyzna został ugodzony nożem i zmarł w szpitalu. Sprawca zbiegł z miejsca zdarzenia i pozostaje poszukiwany przez policję.

Jak potwierdziła rzeczniczka prasowa Prokuratury Okręgowej w Szczecinie, Julia Szozda, incydent miał miejsce na tle sprzeczki, której okoliczności są nadal ustalane.

Doszło do zajścia z użyciem noża; pokrzywdzony młody mężczyzna zmarł w szpitalu – mówiła.

Jednocześnie dodała, że trwa śledztwo mające na celu wyjaśnienie wszystkich szczegółów tragedii. Policja i prokuratura na razie nie udzielają informacji, czy udało się zidentyfikować sprawcę ataku, ani czy został on zatrzymany. Według nieoficjalnych doniesień, które pojawiły się m.in. na portalach społecznościowych, mężczyzna odpowiedzialny za ugodzenie nożem uciekł z miejsca zdarzenia. Funkcjonariusze intensywnie pracują nad jego ujęciem.

W toku śledztwa policja przesłuchuje świadków, a także zabezpiecza monitoring z okolicznych budynków i ulic, licząc na zdobycie materiału dowodowego, który pozwoli wytypować i zatrzymać podejrzanego. Sytuacja jest poważna, ponieważ poszukiwany sprawca stanowi zagrożenie dla mieszkańców okolicy.

POLECAMY: Brytyjski „Taniec z Gwiazdami” w centrum medialnej burzy. Biały proszek i szemrane kulisy – BBC milczy, a skandal rośnie

Radny miasta zabrał głos w sprawie napaści!

Lokalny serwis „Głos Miasta” wskazuje, że okolica sklepu monopolowego to miejsce, gdzie w ostatnim czasie notowano liczne awantury i incydenty z udziałem agresywnych osób. Problem z nasilającą się przemocą jest dobrze znany mieszkańcom, którzy coraz częściej zgłaszają niepokój dotyczący bezpieczeństwa na osiedlu.

W reakcji na rosnące zagrożenie, policki radny Waldemar Bubiłek wystąpił do odpowiednich organów o wycofanie koncesji dla sklepu monopolowego, argumentując, że obecność tego typu punktu handlowego sprzyja eskalacji niebezpiecznych sytuacji.

Pisząc interpelację i prosząc o rozważnie odebrania koncesji sklepowi, myślałem o bezpieczeństwie mieszkańców. O tym, by mogli tu o każdej porze przechodzić bezpiecznie, bez obaw. Tak czarnego scenariusza chyba nikt nie przewidywał, a dziś niedaleko sklepu zginął młody człowiek – czytamy na stronie Głos Miasta Police.

Tragedia z Polic stała się punktem zapalnym dyskusji o potrzebie poprawy bezpieczeństwa w rejonie, gdzie jak się okazuje częste są konflikty, które niejednokrotnie przeradzają się w poważne awantury z udziałem noży i innych niebezpiecznych narzędzi.

Ta dramatyczna historia przypomina o rosnącym problemie agresji i przemocy, który dotyka zarówno małe miejscowości, jak i większe miasta, gdzie niestety często dochodzi do różnego rodzaju awantur i zakłócania spokoju mieszkańców. To wyraźny sygnał, że potrzebne są skuteczne działania prewencyjne, które pomogą zapobiec kolejnym tragediom i przywrócić poczucie bezpieczeństwa w lokalnych społecznościach.

ZOBACZ RÓWNIEŻ: TYLKO U NAS: Rusin i Węglarczyk to dopiero początek! Małgorzata Rozenek-Majdan ponownie poprowadzi “Dzień dobry TVN”?

Autor: SJ

Kontynuuj czytanie

news

TYLKO U NAS: Rusin i Węglarczyk to dopiero początek! Małgorzata Rozenek-Majdan ponownie poprowadzi “Dzień dobry TVN”?

Opublikowano

w dniu

przez

TVN szykuje wielkie świętowanie z okazji 20-lecia „Dzień dobry TVN”. Na antenę wrócą nie tylko Kinga Rusin i Bartosz Węglarczyk – jak ustalił nasz portal PrzeAmbitni.pl, to dopiero początek powrotów dobrze znanych twarzy. Szykuje się prawdziwa parada prowadzących, których widzowie pamiętają sprzed lat. Poznaj szczegóły tylko u nas!

W niedzielny poranek, 3 sierpnia, wszystko stało się jasne – TVN przygotowuje dla widzów prawdziwą gratkę z okazji jubileuszu „Dzień Dobry TVN”. Podczas specjalnego wydania „Dzień Dobry Wakacje” zaprezentowano materiał wideo, który natychmiast wywołał ogromne emocje wśród fanów programu. W nagraniu ogłoszono, że po latach na ekranie ponownie pojawią się Kinga Rusin i Bartosz Węglarczyk – jedna z najbardziej kultowych par prowadzących w historii śniadaniówki.

To właśnie oni przed laty tworzyli duet, który przez wielu uznawany był za złoty standard porannej telewizji. Ich charyzma, naturalność i szczery język uczyniły z nich ikony stacji. Choć ich drogi z TVN rozeszły się lata temu, zapowiedziany powrót w jubileuszowym wydaniu wywołał falę ekscytacji. W komentarzach pod nagraniem nie brakowało entuzjazmu:

Tęskniliśmy za tym prowadzącym; Jak się cieszę, uwielbiam tę parę; Mogliby wrócić na stałe – pisali internauci w niedzielny poranek.

Jednak, jak dowiedział się nasz portal PrzeAmbitni.pl, to nie koniec niespodzianek. Jako pierwsi dotarliśmy do nieoficjalnych informacji, które – jak słyszymy – mają się wkrótce potwierdzić. Okazuje się, że powrót Rusin i Węglarczyka to dopiero początek większego planu. Jubileuszowe wydania „Dzień Dobry TVN”, przygotowywane z okazji 20-lecia programu, mają być prawdziwą paradą wspomnień i znanych twarzy.

Według naszych źródeł, jedną z osób, które mają ponownie pojawić się w studio śniadaniówki, jest Małgorzata Rozenek-Majdan. Przypomnijmy, że do redakcji „Dzień Dobry TVN” dołączyła w sierpniu 2022 roku, ale już w czerwcu 2023 roku stacja zakończyła z nią współpracę przy śniadaniówce. W tym samym czasie pożegnano również Annę Kalczyńską, Agnieszkę Woźniak-Starak, Filipa Chajzera, Gosię Ohme i Andrzeja Sołtysika.

Warto podkreślić, że Małgorzata Rozenek-Majdan od zawsze marzyła o pracy w „Dzień Dobry TVN” i otwarcie mówiła o swoim pragnieniu dołączenia do tego formatu. W sierpniu 2022 roku do śniadaniówki dołączyła wraz z Krzysztofem Skórzyńskim jako nowa para prowadzących. Przez niemal rok wspólnie prowadzili program, jednak w czerwcu 2023 roku doszło do dużej roszady w zespole. W jej efekcie to właśnie Krzysztof Skórzyński pozostał w redakcji i od tego czasu współprowadzi „Dzień Dobry TVN” razem z Ewą Drzyzgą.

Choć Małgorzata Rozenek-Majdan nie wróci na stałe do porannego pasma, to według naszych informacji ma pojawić się w jednym z jubileuszowych wydań programu. Jej powrót będzie miał symboliczny charakter, podobnie jak w przypadku Kingi Rusin i Bartosza Węglarczyka.

POLECAMY: TYLKO U NAS: Małgorzata Heretyk zdradza prawdę o powrocie serialu „19+” do TVN – widzowie będą zachwyceni?

Kariera Rozenek-Majdan w stacji TVN

Co ciekawe, mimo zniknięcia z porannego pasma, Małgorzata Rozenek-Majdan nie pożegnała się całkowicie ze stacją TVN. Od tamtego czasu regularnie pojawia się na antenie. Rok temu prowadziła program „Pokonaj mnie, jeśli potrafisz”, w którym rywalizowała z gwiazdami show-biznesu w różnych wymagających konkurencjach. Już tej jesieni zadebiutuje jako prowadząca nowy format „Bez kompleksów”, który będzie emitowany równolegle na antenach TVN i TVN7.

Nowy program ma być zupełnie innym niż dotychczasowe produkcje o urodzie. „Bez kompleksów” to seria, w której uczestniczki przejdą kompleksowe, dogłębne metamorfozy – nie tylko fizyczne, ale także psychiczne. Przemiany obejmą chirurgię plastyczną, stomatologię estetyczną, stylizację oraz coaching emocjonalny. Cały proces będzie rejestrowany od pierwszego spotkania aż po wielki finał, towarzyszyć mu będą emocje, traumy, łzy i walka o akceptację samej siebie.

W produkcji wezmą udział m.in. dr Marek Szczyt oraz dr Michał Nawrocki, co gwarantuje najwyższy poziom profesjonalnej opieki medycznej. To nie będzie program o szybkim make-overze – to format o walce z kompleksami, społeczną presją i potrzebą bycia widzianym.

Wrześniowe obchody 20-lecia „Dzień Dobry TVN” zapowiadają się na prawdziwe święto nie tylko dla fanów programu, ale i całej stacji. Powroty ulubionych prowadzących, symboliczne nagrania i wyjątkowe wydania mogą przyciągnąć nie tylko dawnych widzów, ale i tych, którzy śniadaniówki nie oglądali od lat.

Choć jak wynika z naszych informacji nie są to powroty na stałe, to i tak wywołują ogromny entuzjazm. Dla wielu widzów „Dzień Dobry TVN” to nie tylko program, lecz także ważna część porannego rytuału.

ZOBACZ RÓWNIEŻ: Kinga Rusin i Bartosz Węglarczyk wracają do „Dzień dobry TVN”! Sprawdź, kiedy znów pojawią się na ekranie

Kto według Was powinien jeszcze na chwilę wrócić do „Dzień dobry TVN”? Dajcie znać w komentarzach pod artykułem i na naszych social media: Facebooku, Instagramie i TikToku!

Małgorzata Rozenek-Majdan (fot. screen YouTube TVN.pl)
Małgorzata Rozenek-Majdan (fot. screen YouTube TVN.pl)
Małgorzata Rozenek-Majdan (fot. screen YouTube TVN.pl)
Małgorzata Rozenek-Majdan i Krzysztof Skórzyński (fot. screen YouTube TVN.pl)
Małgorzata Rozenek-Majdan (fot. screen YouTube TVN.pl)
Małgorzta Rozenek-Majdan (fot. screen Instagram Małgorzata Rozenek-Majdan)

Autor: SJ

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kontynuuj czytanie

news

Małgorzata Tomaszewska łapie oddech nad Bałtykiem u boku ukochanego. Tak wyglądają jej letnie chwile z dala od reflektorów

Opublikowano

w dniu

przez

Choć na co dzień jest osobą publiczną, latem Małgorzata Tomaszewska zamienia studyjne światło na słońce i piasek. Spędza wakacje nad polskim morzem w towarzystwie najbliższych, celebrując proste przyjemności i spokój. Gdzie dokładnie wypoczywa i jak wyglądają jej chwile offline? Dowiedz się więcej.

Po wielu latach pracy w Telewizji Polskiej, gdzie prowadziła między innymi „The Voice of Poland”, „Dance Dance Dance” i popularne „Pytanie na śniadanie”, Małgorzata Tomaszewska zmieniła barwy i rozpoczęła w tym roku nowy etap zawodowy w TVN. Jej obecność w formacie „Dzień Dobry TVN” przyjęto z zainteresowaniem, a ona sama świetnie odnalazła się w nowej roli reporterki terenowej oraz dziennikarki relacjonującej wydarzenia ze świata show-biznesu. Tomaszewska z łatwością odnalazła się w dynamicznym rytmie redakcji, co tylko potwierdza jej medialną wszechstronność.

Po intensywnym sezonie pracy i licznych zawodowych wyzwaniach, Małgorzata Tomaszewska pozwoliła sobie na wakacyjny reset. Dziennikarka spędza ostatnie dni nad polskim morzem, odpoczywając w Kołobrzegu z rodziną – partnerem oraz dwójką dzieci. W swoich mediach społecznościowych nie ukrywa radości z chwil spędzanych z bliskimi.

Wypoczywam. Jest pięknie, ściskam Was – napisała trzy dni temu, dołączając zdjęcie z nadmorskiego spaceru.

Wakacje Tomaszewskiej to nie tylko relaks, ale też pełne zaangażowanie w rolę mamy. Jej starszy syn Enzo, urodzony w 2017 roku, towarzyszy jej w każdej plażowej przygodzie. Z kolei najmłodsza córeczka Laura, która przyszła na świat wiosną 2024 roku, to oczko w głowie zarówno Małgorzaty, jak i jej partnera. Para wyraźnie cieszy się wspólnym czasem, a Tomaszewska chętnie dzieli się migawkami z ich codzienności w sieci – oczywiście z zachowaniem prywatności. Zdjęcia, na których pojawia się z ukochanym, są celowo rozmazane lub ujęte z dystansu, co sugeruje, że dziennikarka chroni tożsamość partnera i stawia granice między życiem medialnym a osobistym.

Chociaż Tomaszewska nie zdradza zbyt wiele o swoim partnerze, widać, że tworzą zgraną i ciepłą rodzinę. Ich wspólne chwile na plaży, drobne gesty i uśmiechy pokazują, że dziennikarka jest w życiowym miejscu, które daje jej spokój i poczucie bezpieczeństwa. Po niełatwych doświadczeniach z przeszłości, dziś może wreszcie cieszyć się stabilizacją – i wcale nie musi tego krzyczeć z pierwszych stron gazet.

POLECAMY: Maja Bohosiewicz WYGRYZIE Karolinę Gilon z „Love Island”? Te słowa nie pozostawiają złudzeń

Kariera Małgorzaty Tomaszewskiej nabiera tempa!

Mimo wakacyjnej atmosfery, Tomaszewska nie zrezygnowała całkowicie z zawodowych obowiązków. W ramach wakacyjnego cyklu „Projekt Plaża” w TVN, występuje u boku Oliviera Janiaka, odwiedzając nadmorskie miejscowości i relacjonując to, czym żyją turyści i lokalne społeczności. Ich współpraca spotkała się z ciepłym odbiorem widzów – lekka forma, serdeczne podejście do rozmówców i promienna energia duetu to coś, czego letnia ramówka zdecydowanie potrzebowała.

Co ciekawe, coraz częściej w komentarzach internautów i widzów TVN pojawiają się głosy, że Małgorzata Tomaszewska świetnie sprawdziłaby się w roli jednej z głównych prowadzących „Dzień Dobry TVN”. Jej naturalność, obycie z kamerą, urok osobisty i doświadczenie zdobyte przy śniadaniówce w TVP sprawiają, że wiele osób z chęcią widziałoby ją w porannym paśmie w jeszcze większej roli. Choć stacja oficjalnie nie komentuje takich planów, jedno jest pewne – Tomaszewska ma dziś spore poparcie fanów, którzy nie tylko doceniają jej profesjonalizm, ale też cenią za spokój, klasę i szczerość. Czy TVN zdecyduje się na ten krok? Czas pokaże, ale sympatia widzów to atut, którego nie da się zignorować.

Kołobrzeg, Sopot czy Gdańsk to nie tylko ulubione miejsca urlopowe Polaków, ale i coraz częściej kierunki wybierane przez gwiazdy. Także Tomaszewska udowadnia, że nie trzeba uciekać na Malediwy, żeby naładować baterie i poczuć wakacyjny klimat. Bliskość natury, morska bryza i czas z bliskimi – tego właśnie dziś najbardziej potrzebuje.

ZOBACZ RÓWNIEŻ: TYLKO U NAS: Edward Miszczak zdradza kulisy transferu Huberta Urbańskiego do Polsatu z “Milionerami”: SPIERAŁ się o warunki!?

Małgorzata Tomaszewska (fot. screen Instagram Story Małgorzata Tomaszewska)
Małgorzata Tomaszewska (fot. screen Instagram Story Małgorzata Tomaszewska)
Małgorzata Tomaszewska (fot. screen Instagram Story Małgorzata Tomaszewska)
Małgorzata Tomaszewska (fot. screen Instagram Story Małgorzata Tomaszewska)
Małgorzata Tomaszewska (fot. screen Instagram Story Małgorzata Tomaszewska)
Małgorzata Tomaszewska (fot. screen Instagram Małgorzata Tomaszewska)
Małgorzata Tomaszewska (fot. screen Instagram Małgorzata Tomaszewska)
Małgorzata Tomaszewska (fot. screen Instagram Małgorzata Tomaszewska)
Małgorzata Tomaszewska (fot. screen Instagram Małgorzata Tomaszewska)

Autor: SJ

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kontynuuj czytanie

HITY

Copyright © 2019 Przeambitni.pl. Stworzona z miłością