news
„Kamienie na szaniec” – wywiady z głównymi bohaterami filmu

Pozostając w temacie „Kamieni na szaniec” zapraszamy do przeczytania wywiadów z Tomaszem Ziętkiem, Marcelem Sabatem, Kamilem Szeptyckim i Arturem Żmijewskim.
Tomasz Ziętek – Rudy
Jak się przygotowywałeś do odegrania scen tortur? Wyglądało to bardzo realistycznie!
Na początku była to przede wszystkim kwestia pracy kaskaderskiej, gdzie zaznajamialiśmy się z możliwymi torturami, jakie mógł przejść Rudy, bo nie ma tego do końca udokumentowanego. Najpierw było przygotowanie kaskaderskie, a już na samym planie moje propozycje. Sam ból jest sprawą indywidualną i nie ma możliwości stworzenia tego, w jaki sposób cierpiał Rudy, więc musiałem to testować na sobie. Konsultowałem też wszystko z lekarzem, który był na planie. Pytałem go o to, jak zachowałby Rudy się np. po upadku ze schodów.
Jaka atmosfera panowała na planie podczas kręcenia tych ujęć?
Myślę , że udało się stworzyć na planie taką atmosferę, która pozwoliła nam na efektywną pracę. Duża zasługa należy też do Ewy Drobiec, która zajęła się charakteryzacją. My możemy różne rzeczy zagrać, ale ważne jest uwiarygodnienie poprzez charakteryzację.
Czy odgrywanie tak trudnych scen, odbija się w jakikolwiek sposób na psychice?
Myślę, że tak. Chociażby ze względu na ten indywidualizm odgrywanych scen. Nie mogłem się opierać na czyichś reakcjach, musiałem sam na sobie je testować. Starałem się zrozumieć i rozróżnić ból pod różnymi postaciami. Fakt, że dochodzi do takich urazów zewnętrznych… Nie, ja nawet nie chcę wracać do tego rodzaju wspomnień, bo przyznam, że zostawiło to we mnie jakieś nieprzyjemne uczucie. Myślałem, że uda się przez to łatwo przebrnąć, a jednak tak łatwo nie było.
A jak wspominasz współpracę ze swoimi kolegami z planu?
Znaliśmy się wcześniej z chłopakami z egzaminów. Nie byliśmy kumplami, dopiero na planie się zakolegowaliśmy. Myślę, że nasza znajomość gdzieś tam później zaprocentowała. Umożliwiła nam zbudowanie takich, a nie innych relacji. Nie wszystko zostało pokazane w filmie, ale były świetne kreacje drugoplanowe całej drużyny, które niestety z powodu ograniczonego czasu filmu zostały wyeliminowane. Myślę, że wszyscy mieli fantastyczne zaplecze. Trudno nam też było się zapamiętać – imię i nazwisko aktora, imię i nazwisko postaci, do tego pseudonim postaci. Dla ułatwienia posługiwaliśmy się filmowymi pseudonimami (śmiech). Na pierwszej próbie kaskaderskiej, na której się poznaliśmy, jeden z naszych instruktorów zaproponował grę w futbol amerykański i to też bardzo zaprocentowało na planie.
Jak Ci się oglądało samego siebie po raz pierwszy na dużym ekranie?
Ciężko ogląda mi się sceny, w którym występuję (śmiech.) Nie przepadam za swoim wizerunkiem (śmiech).
Marcel Sabat – Zośka
Czujesz presję w związku z tym, że zadebiutowałeś główną rolą w filmie „Kamienie na szaniec”?
Jest to dla mnie ogromna odpowiedzialność, ale mam nadzieje, że ten debiut pomoże mi w karierze aktorskiej. Mam też nadzieję, że dzięki temu filmowi, będę miał kolejne wyzwania zawodowe. Teraz skupiam się na tym, żeby dobrze poprowadzić swoją karierę.
Jak się przygotowywałeś do swej roli?
Przygotowywałem się czytając książki, oglądając filmy. Na przygotowania składały się też nasze spotkania, długie rozmowy, wymienianie się nowymi informacjami, czy poglądami na ten temat. Cały czas się tym żyło. To był okres poszukiwań tych postaci.
Czy po powrocie z planu, do domu, dalej siedziałeś w swojej roli, czy potrafiłeś powrócić do siebie?
Mi w tym zawodzie bardzo zależy na tym, żeby oddzielać od niego życie prywatne. Zawsze staram się oddzielać od siebie te dwie płaszczyzny.
Co było dla Ciebie najtrudniejsze do zagrania?
Najważniejsze dla mnie było, żeby wiarygodnie i z rozwagą pokazać sceny emocjonalne. Wydaje mi się, że istnieje minimalna granica między w złym tego słowa znaczeniu – patosem, a czymś, co może wzruszyć. Szczególną uwagę, zwracał nam też na to Robert Gliński.
W jakich rolach czujesz się najlepiej?
Nie ma to dla mnie znaczenia. Jestem aktorem i muszę dostawać różne role i walczyć o różne role, żeby też ten zawód sprawiał mi przyjemność. Jeżeli będę grać jedno i to samo, to wtedy ten zawód nie będzie miał sensu (śmiech).
Z tego co widziałam, większość produkcji, w jakich się pojawiłeś była o tematyce wojennej.
Tak, ale jeśli nawiązujesz do „Persistence” to pamiętaj, że to była etiuda wojenna. Ja tam zagrałem naprawdę tylko epizod. Później wystąpiłem w serialu „1920 wojna i miłość” i w zasadzie od tego się zaczęło. Może to dlatego, że dużo osób mi mówi, że mam przedwojenną urodę (śmiech) Ale nie zwracam na to szczególnie uwagi.
Jak Ci się podoba efekt końcowy „Kamieni…”?
Uważam, że jest to przekonywująca historia, działająca emocjonalnie na widza, która mam nadzieję, zostanie zapamiętana na długo.
Kamil Szeptycki – Alek
Po obejrzeniu „Kamieni…” mam poczucie, że Twojej postaci było tam zdecydowanie za mało!
Nie ty jedna masz takie poczucie (śmiech). Tych scen początkowo było sporo i naprawdę było w czym wybierać, ale niestety nie na wszystko mamy wpływ. Troszkę jest mi przykro. Alek został pokazany jako chłopak zdeterminowany i gotowy do działania , ale miał też całą paletę innych kolorów swojej osobowości. Może innym razem uda się to pokazać. Z drugiej strony myślę, że mamy tam taki kolaż postaci, że nie żałujemy tego Alka aż tak bardzo, bo jego cechy ewidentnie są ukazane w innych postaciach. Ja byłem odtwórcą tej roli i nie mam takiego poczucia niedosytu, bo te wszystkie jego bardzo osobiste cechy są zawarte w tym filmie. Nie ma co rozpaczać! (śmiech).
Ta rola to Twój wielki debiut!
Tak, tak to był mój debiut (śmiech) Ja to traktuję bardzo warsztatowo. Po raz pierwszy zetknąłem się z kamerą i to w takim wydaniu. Do tego Paweł Edelman! Myślę sobie: „Ooo! Z grubej rury zaczęliśmy to wszystko” (śmiech) To jest niesamowite doświadczenie. Widzę ile jeszcze trzeba się nauczyć, widzę, że trzeba cały czas szukać, nie odpuszczać sobie. To była dla mnie niesamowita przygoda, coś przepięknego, tym bardziej, że całość nagraliśmy w czasie wakacji, więc to były najlepsze wakacje jakie mógłbym sobie wymarzyć!
Jak dostałeś tę rolę?
Z castingu (śmiech) Ja byłem wzięty z zupełnie innego castingu, do zupełnie innego filmu. Już teraz nie pamiętam, co to było takiego… Pamiętam, że dostałem telefon ja i 19 innych osób ode mnie ze szkoły. Pojechaliśmy do Warszawy i na pierwszym castingu zagraliśmy scenki z moim kolegą, z którym nigdy się nie spotkałem na scenie, więc postanowiliśmy, że tutaj chociaż razem zagramy. No i musieliśmy powtórzyć swoją scenę – to było dziwne (śmiech) Nasze kochane kobiety , organizatorki castingu, nie wytrzymały napięcia i troszkę się wzruszyły… To było dla nas niesamowite.
Jaką scenę mieliście do zagrania?
Umieranie Rudego.
Jak się przygotowywałeś do tej roli? Słyszałam, że Robert Gliński zabrał Was na cmentarz, gdzie się bardzo wzruszyłeś…
Postać Alka, w którą się wcieliłem bardzo fajnie we mnie rosła. Przygotowywałem się do niej, opierając się głównie na dokumentach i przekazach, dziki którym mogłem zobaczyć charakter tego człowieka. Nie posągu, lecz prawdziwego człowieka. To było bardzo ciekawe przeżycie, dlatego że im więcej wiedziałem, im bardziej się poruszałem w temacie, tym bardziej mnie to dotyczyło. Doszedłem w końcu do takiego momentu, że nie byłem w stanie przerzucić kolejnych stron listów Basi do siostry Alka po jego śmierci. Zrozumiałem wtedy, że chyba w końcu jestem na dobrym tropie tego wszystkiego. Ważny był też dla mnie moment, kiedy pojechaliśmy z reżyserem i chłopakami na Powązki 1 sierpnia. To był dla mnie taki próg, który w końcu przeskoczyłem.
Czy były takie sceny, które sprawiały Ci szczególną trudność?
Ja w ogóle miałem problemy na samym początku (śmiech) To ciekawe, bo to jest bardzo „Alkowe” (śmiech) Miałem problemy z koncentracją, z tym, że tutaj muszę zrobić dwa i pół kroku, tutaj muszę spojrzeć w tym i w tamtym momencie, muszę być pokazany w kółku, plus do tego przeprowadzenie tematu… To był dla mnie bardzo duży wysiłek. Musiałem dużo pracy wykonać, żeby cały czas być w temacie i żeby na bieżąco wykorzystywać uwagi Pawła Edelmana. Dużo się dzięki temu nauczyłem. Dla mnie osobiście, moment mojego postrzału w czasie powrotu spod Arsenału był też trudny… To był mój ostatni dzień zdjęciowy. Miałem poczucie, że to jest moje ostatnie ujęcie w tym filmie i bardzo mnie to dotknęło. Wiedziałem, że w momencie kiedy wyrzucam granat, będę postrzelony i to jest koniec tej przygody… I początek pewnie jakiejś innej…
Wzruszyłeś się widząc śmierć Twej postaci na ekranie?
Nie. Myślę, że ta postać nie miała za zadanie wzruszyć. To była szybka akcja. Mnie to może poruszyło, lecz na płaszczyźnie bardzo prywatnej.
Liczysz się z tym, że teraz zetkniesz się z popularnością?
Ja w ogóle o tym nie myślę (śmiech) Jest mi to zupełnie obce. Nigdy nie myślałem takimi kategoriami. Nie potrafię sobie tego wyobrazić! Myślę, że jest mi to szalenie dalekie i nie jest to żaden rodzaj kokieterii (śmiech) Jeśli jednak przyjdzie taki dzień, to będę się musiał w tym odnaleźć!
Jak Ci się podoba efekt końcowy „Kamieni…”?
Uważam, że to jest dobry film. Nie potrafię sobie akurat zarzucić braku obiektywizmu. Takie jest moje zdanie. Nie będę jednak nikomu narzucał swojej opinii . Zapraszam do kin. Naprawdę warto!
Artur Żmijewski – Stanisław Bytnar, ojciec Rudego
Ostatnio widzę Pana często w roli „ojców”!
Czy to coś dziwnego? (śmiech). Chyba jestem w takim wieku, że już po prostu pozostało mi grywać ojców (śmiech)
Teraz wcielił się Pan w rolę ojca „Rudego”
Ja już niejednokrotnie grałem ojców (śmiech). Jestem już w tym pokoleniu, które grywa ojców. Nie mam z tym większych problemów (śmiech). Tutaj była inna tematyka, ponieważ był temat wojny, który zresztą jest nam gdzieś tam już dobrze znany. Każdy coś na ten temat wiedział, jeden mniej, drugi więcej. Ja miałem w swoim życiu moment, kiedy bardzo się tym interesowałem . „Kamienie na szaniec” również czytałem i to kilka razy. Zastanawiało mnie bardzo w jaki sposób zostanie to wszystko ujęte w scenariuszu. Przeczytałem scenariusz, a później już tylko realizowałem to, co reżyser mi wytyczył na planie, wykorzystując przy tym wyobraźnię, którą miałem na temat tej postaci.
Pan jest również ojcem w życiu prywatnym. Czy przygotowując się do swej roli, próbował Pan sobie wyobrazić, jak Pan zachowałby się będąc w takiej sytuacji, jak bohater, w którego Pan się wcielił?
Tak, jestem ojcem i to nawet trzykrotnym! Jednak nie chciałbym, żeby taka sytuacja, jaka spotkała mojego bohatera, spotkała kogokolwiek, dlatego wolałem sobie tego nawet nie wyobrażać. Nie miałem na pewno w głowie swoich synów i swojej córki.
Jak się Panu pracowało z młodymi, debiutującymi aktorami?
Fantastycznie! To są bardzo fajni, młodzi, otwarci ludzie, którzy pomimo swojego młodego wieku, mają bardzo wiele rzeczy „naumianych”, że tak powiem. Na prawdę sporo umieją, do tego potrafią słuchać i wyciągać wnioski, więc myślę, że to jest bardzo dobry prognostyk na przyszłość.
Jak się Panu podoba efekt końcowy filmu?
Moje zdanie na temat tego filmu jest jak najlepsze. Uważam, że to jest bardzo fajny film, który ma szanse trafić do bardzo młodych ludzi. Jestem też ciekaw, co powie mój syn po obejrzeniu tego filmu. Ale myślę, że trafi do niego, jak znam jego gusta.
Myśli Pan, że w dzisiejszych czasach, młodzież potrafiłaby się tak bohatersko zachować?
Ja bym wolał w taki sposób nie teoretyzować. Wolałbym, żeby żadna młodzież nie musiała stawać przed takim dylematem, brać broni do ręki i strzelać do kogokolwiek. Wolałbym, żebyśmy umieli się dogadywać na zupełnie innym poziomie, a nie przy pomocy agresji.
Pytam głównie przez to, co dzieje się u naszych wschodnich sąsiadów
Myślę, że odpowiedź w tym kontekście też nie może być inna. Z jednej strony, nie może być tak, żeby ktoś sobie wymyślił, że zajmie część suwerennego państwa, które jest jego sąsiadem, a z drugiej strony Ci młodzi ludzie, nie powinni mieć takiego imperatywu, by stawać do wojny z kimkolwiek.
news
Polsat królem kabaretu! „Młodzi i Moralni” wracają z politycznym absurdem – kiedy i gdzie oglądać?

Polsat jako jedyna stacja w Polsce serwuje widzom prawdziwą ucztę kabaretową – od wakacyjnych festiwali po jesienne formaty w ramówce. W środy bawi „K2. Jedziemy po bandzie”, a w soboty – „Kabaret na Żywo. Młodzi i Moralni. Nad mętną rzeką”. Już jutro czeka nas kolejna dawka politycznej satyry i absurdalnego humoru. Dowiedz się więcej, co szykują twórcy najnowszego odcinka i zobacz przedpremierowe fragmenty!
Polsat od lat stawia na kabaret i rozrywkę, pokazując, że ten gatunek wciąż ma ogromną siłę przyciągania. Format „K2. Jedziemy po bandzie” w środowe wieczory oraz sobotnie „Kabaret na Żywo. Młodzi i Moralni. Nad mętną rzeką” gwarantują widzom stałą porcję inteligentnego humoru. Programy te stały się prawdziwym fenomenem, który przyciąga zarówno fanów klasycznego kabaretu, jak i młodszą widownię spragnioną świeżych, kontrowersyjnych żartów.
W sobotę, 20 września, o godzinie 19:55 stacja pokaże drugi odcinek „Kabaretu na Żywo. Młodzi i Moralni. Nad mętną rzeką”. Twórcy przygotowali nowe skecze, które łączą absurdalny humor z satyrą na współczesną politykę. Widzowie mogą spodziewać się nie tylko inteligentnych żartów, ale również momentów, które sprawią, że trudno będzie powstrzymać salwy śmiechu.
W najnowszym odcinku nie zabraknie kultowego już skeczu „Prezydent”. W nim były prezydent Duda błąka się po remontowanym Pałacu, mierząc się z twardymi rządami swojego następcy, prezydenta Nawrockiego. To połączenie absurdalnej sytuacji z politycznym komentarzem sprawia, że każdy widz znajdzie tu coś dla siebie – zarówno sympatyk polityki, jak i fan czystego kabaretu.
POLECAMY: Karolina Gilon zapowiada nowy projekt i wyprowadzkę: “Zapinajcie pasy, bo będzie naprawdę grubo”
Czego widzowie mogą się spodziewać w nowym odcinku
Kolejny skecz, „Prezes”, pokazuje polityczne gierki w niezwykle groteskowy sposób. Rozmowy przeplatają się z domowym akcentem – w tym przypadku pierogami Marty, co dodaje scenkom ciepła i humoru sytuacyjnego. Twórcy udowadniają, że kabaret może być jednocześnie inteligentny i przystępny, trafiając do szerokiego grona odbiorców.
Nie zabraknie również ulubionego „Bufetu”, gdzie posłowie w stanie wskazującym przedstawiają absurdalne tłumaczenia Krzyśka. Z kolei w „Murek Dron” budowlańcy i cieć popadają w panikę, myśląc, że nastolatkowie są szpiegami, podczas gdy w rzeczywistości chodziło tylko o film promocyjny gminy.
„Sala Plenarna” to prawdziwa wisienka na torcie – widzowie zobaczą kłótnie posłów, bezradnego marszałka i… jednogłośne głosowanie w sprawie alkoholu w sejmie. Skecz pokazuje absurd sytuacji politycznych, które w codziennym życiu wydają się poważne, ale w kabarecie nabierają komicznego wymiaru. W programie pojawi się też zagadkowo brzmiący skecz pt. „Koko Dżambo”.
Już jutro, 20 września, o 19:55 widzowie Polsatu mogą spodziewać się prawdziwego kabaretowego rollercoastera. Od skeczu „Prezydent”, przez „Sala Plenarna”, aż po „Premier” – program gwarantuje dawkę humoru, absurdu i politycznej satyry na najwyższym poziomie. Kabaret na żywo powraca, a Młodzi i Moralni udowadniają, że inteligentny żart wciąż potrafi rozbawić i zmusić do refleksji jednocześnie.
ZOBACZ RÓWNIEŻ: Doda chce obowiązkowej służby wojskowej, ale stawia kilka warunków! To dobry pomysł?
Lubicie oglądać kabarety w Polsacie? Dajcie znać w komentarzu pod artykułem oraz na Instagramie, Facebooku i TikToku!













Autor: SJ
news
Czy Polska wystąpi na Eurowizji 2026? Jest stanowisko TVP i komentarz ministry kultury

70. Konkurs Piosenki Eurowizji wzbudza emocje jak nigdy dotąd. Tym razem spór nie dotyczy muzyki, lecz polityki i decyzji organizatorów, które podzieliły europejskich nadawców. Dowiedz się, jak ministra kultury i Doda reagują na kontrowersje wokół udziału Izraela!
Eurowizja 2026 odbędzie się w maju w wiedeńskiej hali Wiener Stadthalle, ale już teraz konkurs budzi ogromne kontrowersje. W centrum sporu znajduje się udział Izraela, którego obecności nie akceptują nadawcy z takich krajów jak Hiszpania, Słowenia, Holandia czy Irlandia. Islandzka telewizja zdecydowała się wstrzymać promocję Eurowizji, oczekując na oficjalną decyzję Europejskiej Unii Nadawców (EBU). Sprawa szybko nabiera międzynarodowego wymiaru, a publiczność coraz częściej komentuje decyzje organizatorów w mediach społecznościowych, wskazując na potencjalną niesprawiedliwość wobec innych państw.
Również Polska nie pozostaje obojętna wobec narastających kontrowersji. TVP wydała oficjalne oświadczenie, w którym podkreślono, że trwają rozmowy z EBU i organizatorami konkursu.
Telewizja Polska z uwagą śledzi dyskusję wokół kształtu przyszłorocznej Eurowizji. Jako członek Europejskiej Unii Nadawców pozostajemy w dialogu z organizatorami i będziemy respektować wszelkie decyzje EBU, ufając, że będą one odzwierciedlać podstawowe wartości Eurowizji, takie jak jedność, różnorodność, tolerancję – czytamy w oświadczeniu na łamach portalu Pudelek.
Do sprawy odniosła się również Marta Cienkowska, ministra kultury, która podczas rozmowy z TOK FM wskazała, że Eurowizja powinna unikać wszelkich powiązań politycznych.
Bardzo bym chciała, żeby Eurowizja i udział Polski nie był wydarzeniem politycznym. Powiem swoje osobiste zdanie: uważam, że nie powinniśmy brać udziału w Eurowizji, jeśli będzie w niej Izrael – powiedziała.
POLECAMY: Daria Ładocha padła ofiarą oszustów, teraz ostrzega fanów przed fałszywymi reklamami
Doda zabrała głos w sprawie udziału Polski na Eurowizji
Kilka tygodni wcześniej swoje stanowisko przedstawiła także Doda, która nie kryła emocji wobec obecnej sytuacji.
Kochani, pewnie zauważyliście, jeżeli interesujecie się Eurowizją, że właśnie, dzieje się! Kilka państw ogłosiło, że zrezygnuje z Eurowizji, jeżeli Izrael zostanie odsunięty bez podstaw prawnych. Zaznaczam, że Rosja ponieważ zaatakowała Ukrainę została usunięta z Eurowizji już jakiś czas temu, natomiast Izrael z takiego samego powodu nie został, ale jak wiemy jest głównym sponsorem Eurowizji – mówiła wówczas.
Według Dody sytuacja finansowa Izraela w kontekście konkursu wpływa na podejmowane decyzje i tworzy rażące różnice w traktowaniu państw. Artystka przypomniała, że decyzja o usunięciu Rosji z Eurowizji została podjęta niemal natychmiast po rozpoczęciu wojny, podczas gdy Izrael, pomimo trwającego konfliktu, pozostaje w grze.
Na szczęście są jeszcze państwa, które postanowiły wycofać się z Eurowizji na czas, aż organizatorzy dojdą po rozum do głowy, że wszystkich trzeba traktować tak samo, bez względu na to czy są sponsorami czy nie, bo mogą utracić sponsora, ale mogą też utracić połowę państw – stwierdziła.
Doda wyraźnie zaznaczyła, że Eurowizja powinna przede wszystkim łączyć, a nie dzielić uczestników i publiczność.
Konkurs ma ludzi zrzeszać, solidaryzować, ma przypominać jak ważne są dobre emocje, wzbudzające w ludziach dobro i pokój – mówiła.
Wokalistka jasno opowiedziała się za wycofaniem Polski i innych państw z konkursu, jeśli EBU nie podejmie jednolitych decyzji wobec wszystkich uczestników.
Uważam, że Polska powinna zrezygnować i reszta państw również – powiedziała stanowczo.
Słowa Dody stawiają wyzwanie zarówno dla EBU, jak i dla Telewizji Polskiej, która wciąż prowadzi rozmowy w sprawie udziału naszego kraju w Eurowizji. Decyzja TVP może przesądzić o tym, czy Polska pójdzie śladem artystki i wycofa swoją reprezentację, czy też postanowi wziąć udział w konkursie pomimo kontrowersji. To pierwszy tak poważny moment od lat, w którym polityka i finanse tak mocno wkraczają w organizację Eurowizji.
Eurowizja 2026 może zapisać się w historii jako jedna z najbardziej kontrowersyjnych edycji. Reakcje państw, nadawców i gwiazd pokazują, że kwestie finansowe i polityczne coraz mocniej wpływają na przebieg konkursu. Fani wstrzymują oddech, czekając na decyzje EBU i TVP, a głosy takich osób jak Doda jasno pokazują, że spór wykracza poza media – realnie kształtuje decyzje organizatorów. Teraz kluczowe pytanie brzmi: czy Eurowizja nadal będzie symbolem jedności i pokoju, czy stanie się areną politycznych kompromisów i finansowych interesów?
ZOBACZ RÓWNIEŻ: Kuba Szmajkowski zakończył spekulacje i oficjalnie potwierdził związek z chłopakiem
Czy Polska powinna wycofać się z Eurowizji? Dajcie znać w komentarzu pod artykułem oraz na Instagramie, Facebooku i TikToku!


Autor: SJ
Dodaj komentarz
news
Daria Ładocha padła ofiarą oszustów, teraz ostrzega fanów przed fałszywymi reklamami

Daria Ładocha, znana z programów „Dzień dobry TVN” i „Azja Express”, od lat zdobywa sympatię widzów swoim profesjonalizmem i pasją do gotowania. Oprócz telewizji aktywnie działa w mediach społecznościowych, dzieląc się zarówno kulinarnymi poradami, jak i fragmentami życia prywatnego, co sprawia, że fani czują bliską więź z celebrytką. Niedawno Ładocha padła jednak ofiarą oszustwa w sieci, kiedy ktoś bezprawnie wykorzystał jej wizerunek w fałszywych reklamach. Dowiedz się więcej już teraz!
Daria Ładocha zdobyła szeroką sympatię widzów przede wszystkim dzięki swojemu udziałowi w programie „Dzień dobry TVN”. To tam regularnie gotuje, dzieli się sprawdzonymi przepisami i pokazuje swoje kulinarne pasje. Jej naturalność i uśmiech sprawiają, że widzowie czują się jak w kuchni u przyjaciółki, co zdecydowanie wyróżnia ją wśród innych celebrytów.
Jednak kariera Ładochy nie ogranicza się do śniadaniowej telewizji. Wspólnie z córkami prowadziła program „Patenciary” w Food Network, który pokazał, że potrafi tworzyć treści skierowane do młodszych odbiorców i łączyć rodzinne relacje z kreatywnością w kuchni.
Równolegle Ładocha odważyła się wystąpić w reality show „Agent Gwiazdy”, gdzie pokazała nie tylko swoje zdolności adaptacyjne, ale i odporność psychiczną. Program wymagał od uczestników stawiania czoła trudnym sytuacjom i emocjonalnym wyzwaniom, co pozwoliło jej zyskać zupełnie nowe spojrzenie widzów na jej osobowość – nie tylko jako gospodyni ekranowej, ale jako osoby potrafiącej radzić sobie w ekstremalnych warunkach.
Największą popularność i rozpoznawalność przyniosły jej programy „Ameryka Express” i „Azja Express”. To właśnie tam Daria Ładocha pokazała, że łączenie profesjonalizmu z naturalnym wdziękiem przyciąga szeroką publiczność.
POLECAMY: Kuba Szmajkowski zakończył spekulacje i oficjalnie potwierdził związek z chłopakiem
Daria Ładocha padła ofiarą oszustów!
Oprócz działalności telewizyjnej, Daria Ładocha jest aktywną influencerką. Na swoich profilach społecznościowych dzieli się nie tylko kulinarnymi poradami, ale także fragmentami życia prywatnego. Dzięki temu fani mają wrażenie bliskiej relacji z celebrytką, co zwiększa jej autentyczność i sprawia, że staje się wzorem do naśladowania dla wielu osób.
W ostatniej relacji na Instagramie Daria Ładocha zaniepokoiła swoich fanów, ujawniając, że ktoś bezprawnie wykorzystał jej wizerunek w sieci. Celebrytka pokazała dwie reklamy, które sugerowały, że rzekomo przetestowała nową aplikację. Ładocha wyraźnie podkreśliła, że grafiki są fałszywe i że nie miała żadnego związku z tymi materiałami.
To nie jest moja reklama. Ktoś bezprawnie wykorzystał moje zdjęcie – napisała.
Daria Ładocha zwróciła się również do swoich obserwatorów z prośbą o pomoc w reagowaniu na podobne przypadki.
Jeśli to zobaczycie, to zgłaszajcie jako oszustwo – dodała.
Ten incydent pokazuje, że życie gwiazdy to nie tylko błysk fleszy i pochwały, ale także konieczność radzenia sobie z zagrożeniami w cyfrowym świecie, gdzie wizerunek celebrytów może być wykorzystywany bez ich zgody. Daria Ładocha stała się przykładem tego, jak łatwo prywatne zdjęcia i materiały mogą trafić w niepowołane ręce i zostać wykorzystane do wprowadzania fanów w błąd. Tego rodzaju sytuacje niosą za sobą nie tylko utratę kontroli nad własnym wizerunkiem, ale także ryzyko naruszenia reputacji i zaufania społecznego.
Celebryci, nawet ci o stabilnej i lubianej pozycji w mediach, muszą więc stale monitorować treści pojawiające się w sieci i reagować na nie w sposób szybki i zdecydowany. Brak reakcji może prowadzić do eskalacji problemu, powielania fałszywych informacji i w efekcie szkody wizerunkowej. To pokazuje, że bycie osobą publiczną wiąże się nie tylko z przywilejami, ale też z odpowiedzialnością i stałym stresem związanym z bezpieczeństwem cyfrowym.
ZOBACZ RÓWNIEŻ: Marcin Prokop porzuci Dorotę Wellman? Widzowie zobaczą go u boku innej gwiazdy w “Dzień dobry TVN”
Korzystaliście z przepisów Darii Ładochy? Dajcie znać w komentarzu pod artykułem oraz na Instagramie, Facebooku i TikToku!






Autor: SJ
Dodaj komentarz
news
Dramat w parku rozrywki! Młody mężczyzna zginął na rollercoasterze – jak doszło do tej tragedii?

Nowy park rozrywki na Florydzie miał być symbolem zabawy i wielkich emocji. Tymczasem doszło tam do dramatycznego wypadku, który skończył się śmiercią mężczyzny. Sprawa budzi ogromne kontrowersje i rodzi więcej pytań niż odpowiedzi. Dowiedz się więcej, co dokładnie wydarzyło się w miejscu zabawy i beztroski!
Świat parku Epic Universe w Orlando na Florydzie miał olśniewać odwiedzających i oferować atrakcje na niespotykaną dotąd skalę. Jednak radość z otwarcia kompleksu szybko przyćmiła tragedia, która wydarzyła się na jednej z głównych atrakcji.
Nie żyje 32-letni Kevin Rodriguez Xavala, który wziął udział w przejażdżce rollercoasterem „Stardust Racers”. Mężczyzna został znaleziony nieprzytomny w wagoniku, a później lekarz sądowy poinformował, że przyczyną śmierci były liczne obrażenia spowodowane uderzeniami tępym narzędziem.
Biuro szeryfa hrabstwa Orange wyjaśniło, że funkcjonariusze otrzymali wezwanie do parku i zastali ofiarę na kolejce. Rodriguez Xavala został natychmiast przewieziony do szpitala, lecz tam stwierdzono zgon.
Park w specjalnym komunikacie poinformował, że atrakcja „Stardust Racers” została natychmiast zamknięta.
Jesteśmy zdruzgotani tym tragicznym wydarzeniem i składamy najszczersze kondolencje bliskim zmarłego” – przekazał w oświadczeniu rzecznik parku rozgrywki.
POLECAMY: Marcin Prokop porzuci Dorotę Wellman? Widzowie zobaczą go u boku innej gwiazdy w “Dzień dobry TVN”
Jak doszło do tej tragedii?
Eksperci z branży nie kryją zdziwienia. Dennis Speigel, dyrektor International Theme Park Services, podkreślił w rozmowie z CNN, że wyniki sekcji zwłok „są szokujące i wywołują więcej pytań niż odpowiedzi”. . Speigel zastanawiał się, czy obrażenia dotyczyły głowy, klatki piersiowej, czy mężczyzna siedział prawidłowo i czy ewentualnie sam nie doprowadził do tragedii.
Czy obrażenia dotyczyły głowy czy klatki piersiowej? Czy uderzał się w coś? Czy siedział prawidłowo? Czy to był wypadek spowodowany przez przejażdżkę, czy przez to, że on coś zrobił? – rozmyślał.
Rollercoaster, na którym doszło do dramatu, opisywany był przez park jako „zapierająca dech w piersiach kolejka z dwoma startami, osiągająca niewiarygodne prędkości”. Miał być wizytówką nowego obiektu, tymczasem to właśnie on stał się centrum tragicznych wydarzeń.
Amerykańska stacja CNN przypomniała, że największe parki rozrywki na Florydzie, w tym Disney World czy Universal, są zwolnione z obowiązkowych inspekcji państwowych. Same przeprowadzają kontrole i stosują wewnętrzne protokoły bezpieczeństwa. Muszą jednak zgłaszać władzom każdy przypadek, gdy ktoś ucierpi lub zginie na terenie obiektu.
Parki rozrywki od lat budzą zachwyt i przyciągają miliony turystów, ale niejednokrotnie były też miejscem dramatów. W historii nie brakuje przypadków, gdy rollercoastery czy inne ekstremalne atrakcje kończyły się tragicznie. To właśnie ryzyko związane z ogromnymi prędkościami i skomplikowaną technologią sprawia, że nawet najdrobniejszy błąd może mieć katastrofalne skutki.
Warto przypomnieć, że parki tego typu funkcjonują w niemal każdym zakątku świata i stanowią jedną z najważniejszych gałęzi przemysłu rozrywkowego. Szacuje się, że co roku odwiedza je setki milionów ludzi. W większości przypadków to bezpieczna forma rozrywki, jednak wypadki takie jak ten z Orlando pokazują, że ryzyko nigdy nie znika całkowicie.
Tragedia w Epic Universe każe postawić pytanie, czy obecne przepisy i procedury bezpieczeństwa są wystarczające. Eksperci już teraz apelują, by dokładnie wyjaśnić, jak doszło do śmierci młodego mężczyzny i czy zawiodły zabezpieczenia, czy też przyczyna leży gdzie indziej. Jedno jest pewne – w świecie, który ma kojarzyć się z beztroską i zabawą, wydarzyła się katastrofa, która na długo zapisze się w historii parku.
ZOBACZ RÓWNIEŻ: Robert Stockinger niegdyś katował się treningami – skończyło się u psychologa
Byliście kiedyś w jakimś parku rozrywki? Dajcie znać w komentarzu pod artykułem oraz na Instagramie, Facebooku i TikToku!
Dodaj komentarz
Autor: SJ
-
showbiz5 dni temu
“Taniec z Gwiazdami”: wielki powrót Mołek i Urbańskiego, niskie noty i pierwsza eliminacja. Kto odpadł z programu?
-
showbiz4 dni temu
Pocałunek Kaczorowskiej i Rogacewicza oburzył widzów: “Takiej żenady się nie spodziewałam”
-
news3 dni temu
Gwiazdor „The Voice Kids” pokazał chłopaka? Fani Kuby Szmajkowskiego nie mają wątpliwości
-
showbiz4 dni temu
Tomasz Karolak w ogniu krytyki po występie w „Tańcu z Gwiazdami”! Aktor w końcu zabrał głos
-
news3 dni temu
TYLKO U NAS: To one wezmą udział w “Królowej przetrwania 3”? Wśród nich gwiazda „Królowych życia”
-
showbiz4 dni temu
Katarzyna Cichopek i Maciej Kurzajewski biorą ślub? Znana jest już konkretna data
-
news3 dni temu
Bożena Batycka szczerze o stratach i triumfach! Figura i Kwaśniewska komentują jej historię
-
news4 dni temu
Maciej Dowbor zachorował i alarmuje swoich obserwatorów: „To zło w najczystszej postaci”
Dodaj komentarz