Śledź nas

showbiz

Sonia Szklanowska i niewidzialna choroba – wstrząsające wyznanie Pana Lektora z „Hotelu Paradise”, które łamie serca

Opublikowano

w dniu

Uśmiechała się na zdjęciach, śpiewała, współprowadziła programy, pojawiała się na eventach. Z pozoru nic nie zwiastowało tragedii. Nagła śmierć Soni Szklanowskiej, gwiazdy „Hotelu Paradise” i mediów społecznościowych, poruszyła całą Polskę. Ale największe poruszenie budzi to, co usłyszeliśmy dopiero po jej odejściu. Dowiedz się więcej!

Kiedy media obiegła informacja o śmierci Soni Szklanowskiej, wielu nie dowierzało. W końcu jeszcze kilka dni wcześniej publikowała w sieci relacje z życia codziennego m.in. zdjęcia z wakacyjnego wyjazdu Na TikToku tańczyła, śmiała się, zachęcała do śledzenia jej nowego projektu muzycznego. Zmarła w wieku zaledwie 25 lat, zostawiając po sobie nie tylko złamane serca bliskich i fanów, ale również pytania, na które trudno znaleźć odpowiedź.

Szklanowska dała się poznać szerszej publiczności jako jedna z uczestniczek drugiej edycji „Hotelu Paradise”. Jej autentyczność, radość życia i bezpośredniość sprawiły, że błyskawicznie zdobyła sympatię widzów. Po zakończeniu reality show nie zniknęła z mediów – wręcz przeciwnie. Zaczęła rozwijać karierę muzyczną, nagrywała piosenki i występowała w programach rozrywkowych. Słynny utwór „Oto raj” stał się jednym z najbardziej rozpoznawalnych motywów programu. Wszystko wskazywało na to, że przed nią otwiera się świat.

Wraz z aktorem Rafałem Cieszyńskim prowadziła podróżniczy program „Jedziemy na wakacje”, w którym ich luźny styl i poczucie humoru przyciągały coraz więcej widzów. Sonia nie zatrzymywała się ani na chwilę – jeździła na eventy, działała na TikToku, rozbudowywała społeczność na Instagramie. Nic nie wskazywało, że za tym błyskiem fleszy kryje się coś znacznie mroczniejszego.

Wieść o śmierci Soni Szklanowskiej wstrząsnęła internetem. Jej profile na Instagramie i TikToku w mgnieniu oka zamieniły się w wirtualne miejsce żałoby. Fani, znajomi i osobistości ze świata mediów publikowali poruszające wpisy, wspomnienia i wyrazy współczucia. Pisano o niej jako o osobie niezwykle wrażliwej, uśmiechniętej, pełnej życia.

POLECAMY: Playback zamiast emocji? Maffashion nie gryzła się w język po koncercie Tyli na Openerze

Pan Lektor z “Hotelu Paradise” przerywa milczenie!

Bartosz Łabęcki, lektor z programu „Hotel Paradise”, znał Sonię Szklanowską nie tylko z planu, ale również prywatnie. Po jej śmierci zdecydował się zabrać głos w rozmowie z „Światem Gwiazd”. Wspominał nie tylko wspólne projekty i spotkania na branżowych wydarzeniach, ale przede wszystkim jej wyjątkową wrażliwość. Wątek rozpoczął od momentu, w którym dotarła do niego ta wstrząsająca wiadomość – przyznał, że przyjął ją bardzo źle.

Bardzo źle, dlatego że myśmy z Sonią się znali. Te nasze drogi zawodowe one się jeszcze po programie się przecinały, dlatego, że ja robiłem dla Soni jeszcze dwa teledyski. Spotykaliśmy się na warszawskich, ściankowych imprezach – mówił.

Szczególnie poruszające były jego słowa dotyczące osobowości Soni Szklanowskiej. Bartosz Łabęcki nie ukrywał, że mimo medialnego szumu wokół jej osoby, na co dzień była wyjątkowo wrażliwa i krucha.

Ja mam takie wrażenie, że ona miała absolutnie wielu fanów i kilku jakichś takich hejterów, którzy nie dawali jej spokoju. Co przy jej osobowości [..] Ona była bardzo delikatnym kwiatuszkiem, bardzo łatwo było ją skrzywdzić. Ona bardzo wszystko przeżywała. To gdzieś tam w niej narastało. Nie chce tutaj za dużo mówić, ale w takich przypadkach zawsze choroba ma ogromne znaczenie, a to jest taka choroba, której nie widać, której nawet najbliżsi przyjaciele nie są w stanie zdiagnozować i nie są w stanie przewidzieć, że ona jest tak poważna – kontynuował.

Dla wielu depresja pozostaje chorobą niewidzialną – zwłaszcza gdy dotyka kogoś, kto na zewnątrz wydaje się spełniony, uśmiechnięty i doskonale zorganizowany. Taka właśnie była Sonia Szklanowska. Jak podkreśla Bartosz Łabęcki, który znał ją prywatnie, nawet ci, którzy byli blisko, nie dostrzegli żadnych niepokojących sygnałów.

Sonia zawsze się uśmiechała, zawsze była serdeczna i profesjonalna. Zawsze na czas zawsze zorganizowana, umalowana, uczesana, wyglądająca, jak milion dolarów. Tak naprawdę ta jej choroba pewnie objawiała się, kiedy zamykały się za nią drzwi jej mieszkania i była sama, albo była sama w hotelu. Pewnie wtedy to wszystko się wydarzało, te czarne myśli. Natomiast to, że się stało jak się stało i to, że ona zdecydowała się na ostateczny krok, to było szokiem dla wszystkich – powiedział.

Ostatnie pożegnanie Soni Szklanowskiej było momentem pełnym emocji, który trudno ująć w słowa. Bartosz Łabęcki wspomina tę chwilę z wyraźnym smutkiem i zadumą, podkreślając, że był to dla niego wyjątkowo trudny moment.

Byłem na pogrzebie Soni razem z Klaudią El Dursi, byliśmy tam razem. To było bardzo, bardzo smutne przeżycie – wspomniał.

Później Bartosz Łabęcki podzielił się jeszcze kilkoma osobistymi wspomnieniami z czasu, gdy współpracował z Sonią Szklanowską. Opowiadał o ich wspólnych projektach na planie, a także o chwilach spędzonych poza kamerami.

Sonia była osobą, która cały czas żartowała, która była iskierką w naszej ekipie. To była roześmiana, cudowna dziewczyna – wspominał.

Śmierć Soni Szklanowskiej powinna być sygnałem ostrzegawczym – nie tylko dla branży medialnej, ale dla każdego z nas. Czasem nawet najpiękniejszy uśmiech jest tylko maską. W świecie filtrów, perfekcyjnych zdjęć i publicznej presji wiele osób cierpi w samotności. A kiedy odchodzą – wszyscy pytamy „dlaczego?”.

ZOBACZ RÓWNIEŻ: Marcin Rogacewicz i Agnieszka Kaczorowska rozgrzeją parkiet do czerwoności? „Taniec z Gwiazdami” na granicy skandalu

Bartosz Łabęcki (fot. screen Instagram Przeambitni.pl)
Sonia Szklanowska (fot. screen Instagram Sonia Szklanowska)
Sonia Szklanowska (fot. screen Instagram Sonia Szklanowska)
Sonia Szklanowska (fot. screen Instagram Sonia Szklanowska)
Sonia Szklanowska (fot. screen Instagram Sonia Szklanowska)

Autor: SJ

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

news

WonerS i legendy FC Barcelona odwiedzili Przylądek Nadziei – nie zabrakło wielkich emocji

Opublikowano

w dniu

przez

WonerS i legendy FC Barcelona odwiedzili Przylądek Nadziei! Nie zabrakło wielkich emocji!

WonerS, znany z takich hitów jak „Baby“, „Obiekt zainteresowania”, „Perfekcyjna” czy jeszcze gorącego duetu z Malubą, pt. „Daj mi serce” gra koncert za koncertem. Znalazł jednak czas, żeby spotkać się z chorymi dziećmi. Młody artysta wraz z legendarnymi członkami FC Barcelona odwiedzili Przylądek Nadziei we Wrocławiu.

Magia futbolu opanowała wrocławski Przylądek Nadziei! WonerS odwiedził Przylądek Nadziei, razem z piłkarzami FC Barcelony. Gwiazdy footballu znalazły się w Polsce z okazji meczu legend Barcelona – Lech Poznań, na którym to wydarzeniu wokalista zagrał koncert z okazji Dni Bojanowa.

POLECAMY: Malwina Wędzikowska obnaża prawdę o udziale w popularnym programie i relacji z mamą: „Wygrała moja głupota”

To było spotkanie pełne emocji, pozytywnej energii i serdeczności! Mali pacjenci Przylądka Nadziei mieli wyjątkowych gości – byłych piłkarzy FC Barcelony zrzeszonych w Agrupació Barça Jugadors. Legendarni zawodnicy, którzy niegdyś grali na Camp Nou i w hiszpańskiej La Liga, podzielili się z dziećmi nie tylko swoimi umiejętnościami, ale przede wszystkim sercem. Były piłkarskie sztuczki, wspólne zdjęcia, dużo śmiechu, a nawet szybki konkurs rzutów karnych! Każdy, kto miał ochotę, mógł także wymienić z piłkarzami kilka podań. Goście podpisywali koszulki, piłki i torby, zostawiając dzieciom nie tylko pamiątki, ale też mnóstwo pozytywnej energii na kolejne dni leczenia. A ci, którzy nie mogli zejść na spotkanie, zostali odwiedzeni na oddziałach, ponieważ dla tych sportowców każdy młody kibic jest ważny.

Po spotkaniu drużyna piłkarska oraz WonerS wyruszyli do Bojanowa, gdzie o 19.00 rozpoczęli charytatywny mecz z Lech Poznań Old Boys. Dochód z wydarzenia, w tym z licytacji koszulek, zostanie przeznaczony na pomoc podopiecznym fundacji Na Ratunek Dzieciom z Chorobą Nowotworową.

ZOBACZ RÓWNIEŻ: Polsat szaleje i odsłania kolejną gwiazdę “Tańca z Gwiazdami”! Katarzyna Zillmann zmienia świat sportu na taniec

WonerS

WonerS

WonerS

Fot. archiwum prywatne.

Kontynuuj czytanie

showbiz

TikToker „Buniek” oblany na maturze! Szokujące wyniki gwiazdy internetu – eksperci alarmują do maturzystów

Opublikowano

w dniu

przez

Dziś tysiące maturzystów odebrało wyniki egzaminów, które trzymały ich w napięciu przez cały maj i czerwiec. Nie wszyscy jednak mieli powody do radości – w sieci głośno o młodym influencerze, który niestety nie zdał. Dowiedz się więcej!

Dziś rano tysiące maturzystów w całej Polsce z niecierpliwością sprawdzało wyniki jednego z najważniejszych egzaminów w ich życiu – matury. Egzaminy pisemne, które odbyły się w maju, obejmowały trzy obowiązkowe przedmioty na poziomie podstawowym: język polski, matematykę oraz język obcy nowożytny. Do tego dochodziły egzaminy ustne z polskiego i języka obcego, a także dodatkowy przedmiot rozszerzony, jak geografia, historia czy biologia. Wyniki były dostępne online już od godziny 8:30, co spowodowało prawdziwy wysyp emocjonujących wpisów, filmów i reakcji w mediach społecznościowych.

Jednym z najgłośniejszych dziś tematów stał się wynik matury popularnego TikTokera znanego jako Buniek. Mimo że zdobył całkiem dobre oceny z kilku przedmiotów, nie udało mu się zaliczyć egzaminu z języka angielskiego na poziomie podstawowym – zdobył tam tylko 20%, co oznacza automatyczną dyskwalifikację całej matury. Dodatkowo matematykę napisał na zaledwie 24%, co tylko pogłębia problem. Ta sytuacja zszokowała nie tylko jego fanów, ale i użytkowników internetu, którzy śledzą losy młodych ludzi na platformach społecznościowych.

Na swoim profilu Buniek podzielił się szczerym podsumowaniem swoich wyników:

Angielski mam 20%, ale angielski ustny mam 60%. Polski pisemny 35%, a ustny 40% i matematyka 24%, ale geografia rozszerzona 37%. Szkoda, że to ona nie jest obowiązkowa zamiast angielskiego – relacjonował.

Jego wypowiedź pokazuje, że mimo problemów z jednym obowiązkowym przedmiotem, radził sobie nieźle z innymi egzaminami, co jednak nie wystarczyło do zdania matury. Nie ukrywał też, że do egzaminów podszedł bez większego przygotowania.

Ja do tej matury w ogóle się nie uczyłem, bo miałem jej nie pisać, ale zapisałem się, bo stwierdziłem, co mi szkoda spróbować i najwyżej się poprawi. Za rok poprawię sobie jeszcze raz – powiedział.

Ta szczerość odbiła się szerokim echem w mediach, pokazując inną stronę egzaminacyjnego stresu i podejścia młodych ludzi do matury. Choć dla wielu ten dzień był pełen radości i dumy z osiągniętych wyników, historia TikTokera przypomina, że nie wszystkim udało się spełnić oczekiwania. Wielu maturzystów mierzyło się z rozczarowaniem i poczuciem porażki, które w mediach społecznościowych nabrały niespotykanego rozgłosu.

POLECAMY: Malwina Wędzikowska obnaża prawdę o udziale w popularnym programie i relacji z mamą: „Wygrała moja głupota”

Matura to nie koniec świata! Eksperci alarmują

Warto jednak przypomnieć, że matura, choć ważna, nie jest wyrocznią. Wyniki egzaminu nie definiują wartości człowieka ani jego przyszłych sukcesów. Wiele znanych osób, które odniosły w życiu spektakularne sukcesy, nie miało idealnych wyników maturalnych. To dopiero początek drogi, a nie jej kres.

Eksperci zwracają też uwagę na to, jak duży stres i presja wiążą się z tym egzaminem. Matura potrafi zburzyć pewność siebie, zwłaszcza gdy nie idzie zgodnie z oczekiwaniami. Dlatego ważne jest, aby młodzi ludzie wiedzieli, że błędy i niepowodzenia nie przekreślają całej przyszłości, a zawsze jest szansa na poprawę i zmianę.

Tegoroczna matura pokazała również, jak bardzo świat młodzieży przeniknięty jest mediami społecznościowymi. Platformy takie jak TikTok, Instagram czy Facebook stały się miejscem wymiany emocji, wsparcia, ale i krytyki. Publiczne dzielenie się wynikami stało się częścią nowej rzeczywistości edukacyjnej i społecznej młodych ludzi.

W sytuacjach takich jak ta, gdy ktoś z dużym gronem fanów – jak Buniek – pokazuje swoje niepowodzenie, otwiera się przestrzeń do rozmów o prawdziwych emocjach i wyzwaniach stojących przed maturzystami. To ważne, by nie bagatelizować tych doświadczeń, ale także pokazywać, że to tylko jeden z etapów życiowej drogi.

Podsumowując, dzisiejsze wyniki matur to prawdziwa mieszanka radości i rozczarowania, zwycięstw i porażek. Każdy maturzysta mierzy się z nimi na swój sposób, a historia Buniaka jest tego najlepszym dowodem. Nie zapominajmy jednak, że matura to nie koniec świata, a jedynie kolejny krok, dla niektórych trudny, dla innych zwyczajny.

ZOBACZ RÓWNIEŻ: Polsat szaleje i odsłania kolejną gwiazdę “Tańca z Gwiazdami”! Katarzyna Zillmann zmienia świat sportu na taniec

Jak wspominacie swoje egzaminy maturalne? Dzielcie się śmiało swoimi wspomnieniami!

Buniek (fot. screen TikTok @buniosb)
Buniek (fot. screen TikTok @buniosb)
Buniek (fot. screen TikTok @buniosb)
Buniek (fot. screen TikTok @buniosb)

Autor: SJ

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kontynuuj czytanie

showbiz

Malwina Wędzikowska obnaża prawdę o udziale w popularnym programie i relacji z mamą: „Wygrała moja głupota”

Opublikowano

w dniu

przez

Zaczynała za kulisami show-biznesu jako stylistka, dziś sama jest gwiazdą TVN-u. Malwina Wędzikowska w odważnej rozmowie z Aleksandrą Kwaśniewską opowiada o kulisach swojej medialnej drogi: braku gwarancji, castingach, stresie matki i własnej naiwności. Zobacz cały artykuł!

Choć dziś widzowie kojarzą ją jako charyzmatyczną prowadzącą programu „The Traitors. Zdrajcy”, Malwina Wędzikowska zaczynała w show-biznesie jako stylistka i kostiumografka. Przez lata odpowiadała za wizerunek gwiazd w takich formatach jak „Taniec z gwiazdami”, tworząc kostiumy i stylizacje, które oglądała cała Polska. Jednak po latach w tej roli, poczuła wypalenie.

Jednym z jej najbardziej osobistych projektów był udział w programie „Rzeczy, których nie nauczyła mnie matka” na antenie TTV. Wędzikowska zrezygnowała z filtrów, make-upu i wyreżyserowanych scen. Kamery pokazały ją i jej mamę w codziennych, prawdziwych sytuacjach – czasem zabawnych, czasem trudnych. Dla osoby, która przez lata dbała o to, jak prezentują się inni, była to nie lada próba. Jednak jak sama podkreśla – miało to duży cel.

W podcaście Aleksandry Kwaśniewskiej „Droga do siebie” Wędzikowska przyznała, że udział w tym formacie był ryzykiem, ale świadomym.

Ja czułam, że ta propozycja zrobienia programu z mamą to jest coś, gdzie będą się przyglądać też inne pary oczu i że warto to zrobić. Nikt mi niczego nie obiecywał, nie było takiej obietnicy. Wydaje mi się, żeby wejść po tym schodku to trzeba zaryzykować – wspominała.

To właśnie ten brak gwarancji i czysta intuicja popchnęły ją do decyzji, która okazała się przełomem. Co zaskakujące, Wędzikowska przyznała, że nie obejrzała pierwowzoru, czyli programu „Rzeczy, których nie nauczył mnie ojciec”, gdzie występowali Robert Motyka i jego tata.

I tu wygrała moja głupota. Słowa, które kiedyś moja szefowa Lidka [czyt. Kazen] powiedziała: „nie oglądaj tego co masz robić” […] Ja nie obejrzałam tego pierwszego sezonu, ja go włączyłam, zobaczyłam, że dwaj Motykowie rozmawiają, przybijają gwoździem coś do ściany i mówię „dobra to ja też coś takiego zrobię – opowiadała z rozbrajającą szczerością

Udział w formacie wymagał ogromnej otwartości nie tylko od niej, ale też od jej mamy, która jak się okazało przeżywała ten projekt znacznie bardziej emocjonalnie.

POLECAMY: Beata Kozidrak potwierdza wielki powrót. Fani przecierają oczy, widząc miejsce pierwszego koncertu

Mama Malwiny Wędzikowskiej nie była przekonana do udziału w programie?

Moja mama była w ogromnym stresie, bo to jednak były warunki nie telewizyjne, bez make-upu, bez fryzury, takie odarte z tego blichtru. Ja mówię: „Mamo ja czuję, że my to powinnyśmy zrobić, spróbujmy, to będzie fajna przygoda”. Potem się okazało, że to „hi hi ha ha” to nie jest ten program, że to już nie jest to TTV, które ja znałam – mówiła.

Choć projekt nie należał do łatwych, Wędzikowska nie żałuje. Wręcz przeciwnie – dziś uważa, że był potrzebny. To właśnie ta autentyczność sprawiła, że projekt zyskał szacunek nie tylko widzów, ale też branży.

Dzisiaj uważam, że to było bardzo potrzebne. Nie tylko nam, ale innym osobom, gdzie ten temat gloryfikowanie relacji matki i córki jest jednym z bardziej stereotypowych aspektów. Dopiero dzisiaj się o tym rozmawia, obnaża się i rozwarstwia tę relację – tłumaczyła.

Po sukcesie formatu na TTV, droga do głównej anteny TVN wydawała się naturalna, ale Wędzikowska musiała jeszcze przejść przez długi i wyczerpujący casting do „The Traitors. Zdrajcy”.

Byłam bardzo wystraszona, ale bardzo chciałam to zrobić. Casting trwał wiele miesięcy i brano różne nazwiska pod uwagę i to takie nazwiska, które są w TVN-ie, takich których już nie ma. Takie, które są w teatrze, na Instagramie, duże nazwiska, o wiele większe od mojego – zaskoczyła.

To właśnie ta pokora i świadomość własnej drogi sprawiają, że dziś Malwina Wędzikowska cieszy się uznaniem zarówno widzów, jak i kolegów z branży. Zrealizowano już dwa sezony „The Traitors”, a trzeci sezon programu ma wejść na antenę TVN wiosną 2026 roku. Castingi dobiegają końca, a zdjęcia ruszą jeszcze przed końcem roku.

Kariera Wędzikowskiej to nie przykład błyskotliwego debiutu, lecz wytrwałości i odwagi w podejmowaniu trudnych decyzji. Zdecydowała się obnażyć życie rodzinne, zaryzykować w świecie dużych formatów i przebić się mimo konkurencji większych nazwisk. Świadomie zrezygnowała z ciepłej, stabilnej posady w „Tańcu z Gwiazdami”, gdzie przez lata pracowała jako stylistka i projektantka kostiumów, czując, że przyszedł czas na nowe wyzwania. To, co osiągnęła, to efekt pracy, nie znajomości czy ustawionych scenariuszy. I właśnie to najbardziej imponuje jej fanom – prawdziwość.

Dziś Malwina Wędzikowska ma status jednej z najciekawszych osobowości TVN. Zaczęła od kostiumów, przeszła przez osobiste reality show, by dziś prowadzić duży, międzynarodowy format. I jak sama mówi – wszystko zaczęło się od jednej decyzji: by nie czekać na obietnice, tylko zaryzykować i działać. To z pewnością opowieść o tym, że warto iść swoją drogą.

ZOBACZ RÓWNIEŻ: Polsat szaleje i odsłania kolejną gwiazdę “Tańca z Gwiazdami”! Katarzyna Zillmann zmienia świat sportu na taniec

Za co najbardziej cenicie Malwinę Wędzikowską? Dajcie znać na naszych social-mediach!

Malwina Wędzikowska (fot. zdjęcie prasowe TVN Warner Bros Discovery)
Malwina Wędzikowska (fot. screen YouTube BizuteriaYES)
Malwina Wędzikowska (fot. screen YouTube BizuteriaYES)
Malwina Wędzikowska (fot. screen YouTube BizuteriaYES)
Malwina Wędzikowska (fot. zdjęcie prasowe TVN Warner Bros Discovery)

Autor: SJ

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kontynuuj czytanie

news

Beata Kozidrak potwierdza wielki powrót. Fani przecierają oczy, widząc miejsce pierwszego koncertu

Opublikowano

w dniu

przez

Po wielu miesiącach milczenia i niepokojących wieści o stanie zdrowia, Beata Kozidrak przerwała ciszę. Artystka ogłosiła swój wielki powrót i od razu wywołała euforię wśród fanów. Co się z nią działo i dlaczego teraz wraca? Dowiedz się więcej!

Przez ostatnie miesiące wielu fanów zadawało sobie pytanie: „Co dzieje się z Beatą Kozidrak?”. Artystka niespodziewanie zniknęła z mediów i sceny, a informacje, które do tej pory się pojawiały, były lakoniczne i niepokojące. W oficjalnym oświadczeniu z początku roku przyznała, że „musi na jakiś czas zrezygnować z aktywności zawodowych i skupić się na tym, co najważniejsze”. Nie doprecyzowała jednak, czy chodzi o problemy zdrowotne, wypalenie zawodowe, czy może inne, prywatne kwestie. Cisza, jaka zapadła po tym komunikacie, tylko podgrzewała spekulacje.

Kiedy już wydawało się, że Beata Kozidrak na dłużej wycofa się z życia publicznego, na jej Instagramie pojawił się wpis, który wywołał poruszenie w całej branży muzycznej i wśród jej fanów:

W sierpniu, po dłuższej nieobecności wracam na scenę. Kolejny przystanek: STARACHOWICE! Już nie mogę się doczekać spotkania z Wami! Sprawdzajcie moją stronę – kalendarz koncertów szybko się zapełnia. Do zobaczenia pod sceną! – napisała z entuzjazmem, który udzielił się jej fanom.

Internauci momentalnie zasypali profil artystki falą pozytywnych komentarzy. Wśród tysięcy reakcji przeważały emocje:

Czekałam na to całe lato!; Bez Ciebie polska scena nie była taka sama!; Będzie ogień; Zdrowia i siły, Beatko; W końcu – pisali internauci.

To tylko niektóre spośród wielu setek wpisów, które pokazują, jak mocno publiczność związała się z tą ikoną polskiej muzyki. Kozidrak znów dała fanom nadzieję i konkretną datę powrotu.

POLECAMY: Polsat szaleje i odsłania kolejną gwiazdę “Tańca z Gwiazdami”! Katarzyna Zillmann zmienia świat sportu na taniec

Gdzie odbędzie się pierwszy koncert Kozidrak?

30 sierpnia Starachowice w województwie świętokrzyskim, gdzie odbędzie się pierwszy koncert po przerwie, mogą wydawać się zaskakującym wyborem. Jednak to nie pierwszy raz, kiedy Beata Kozidrak decyduje się zacząć coś dużego w miejscu, które nie jest Warszawą czy Krakowem. Artystka wielokrotnie podkreślała, że ceni sobie kontakt z „prawdziwą publicznością”, niezależnie od wielkości miasta. Tego wieczoru Starachowice mogą spodziewać się tłumów i potężnej dawki emocji.

Kozidrak to nie tylko wokalistka – to zjawisko. Jej głos rozpozna każdy, kto choć raz usłyszał „Co mi Panie dasz” albo „Białą armię”. Przez lata stworzyła markę, której nie sposób podrobić – z niepowtarzalnym stylem, sceniczną energią i tekstami, które trafiają w punkt. Jej przerwa wywołała emocjonalną pustkę, dla wielu lato bez koncertów Beaty było niepełne. Nic więc dziwnego, że teraz nastroje są euforyczne.

Wpis na Instagramie to coś więcej niż ogłoszenie koncertu – to symboliczny powrót do życia i pasji. Co więcej, Kozidrak zapowiedziała, że kalendarz koncertów szybko się zapełnia. To oznacza, że po Starachowicach ruszy zapewne w pełną trasę koncertową. Można się spodziewać, że bilety na te wydarzenia rozejdą się błyskawicznie – tak jak to bywało w latach największej popularności.

Jeszcze kilka miesięcy temu fani obawiali się, że Kozidrak zniknie na dobre. Dziś wiadomo, że to był tylko przystanek, a teraz wraca silniejsza i bardziej zdeterminowana niż kiedykolwiek. Ten koncert w Starachowicach to początek czegoś większego.

ZOBACZ RÓWNIEŻ: Polsat płaci widzom programu „Milionerzy”! Ile zarobisz, siedząc na widowni? Oto co musisz wiedzieć

Cieszycie się z powrotu Beaty Kozidrak na scenę? Dajcie znać w komentarzu na dole artykułu!

Beata Kozidrak (fot. screen YouTube Polsat)
Beata Kozidrak (fot. screen YouTube Polsat)
Beata Kozidrak (fot. screen YouTube Polsat)

Autor: SJ

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kontynuuj czytanie

HITY

Copyright © 2019 Przeambitni.pl. Stworzona z miłością