Śledź nas

news

„Kamienie na szaniec” – wywiady z bohaterkami filmu, Magdaleną Koleśnik i Sandrą Staniszewską

Opublikowano

w dniu

„Kamieni na szaniec” ciąg dalszy! :) Tym razem zapraszamy do przeczytania wywiadów, z tą drugą – żeńską połówką filmu, czyli Magdaleną Koleśnik (Monią) oraz Sandrą Staniszewską (Halą).

Magdalena Koleśnik – Monia

kamienie-na-szaniec-key-NEW-teaser-NET-MONIA-713x1024

Wcieliłaś się w „Kamieniach na szaniec” w postać Moni…

Zgadza się. Ten film opiera się jednak bardziej na chłopakach, niż na kobietach. Jest o ich męskim szaro-szeregowym świecie. Wydaje mi się , że w tym prawdziwym świecie, kobiety jednak odgrywały bardzo ważną rolę. Nie czuję się pominięta, nie czuję mniejszej roli z racji tego, że nie jestem główną osią wydarzeń. Zawsze miałam poczucie, że Monia jest bardzo potrzebna Rudemu, że przynosi mu słońce. Tak jak za oknem są wybuchy, umierają ludzie, tak Monia jest taką oazą. Faktem jest, że Monia to dziewczyna – wulkan, ale Rudemu jest przy niej dobrze.

Czyli Twoja postać jest po to, aby wspierać Rudego?

Tak myślę. Można walczyć zbrojnie , można walczyć też wspierając drugą osobę – to bardzo waleczne zadanie.

Jak się przygotowywałaś do tej roli? Chyba jako jedyna miałaś najmniej dokumentów i materiałów na temat swojej bohaterki…

Tak, rzeczywiście nie ma za wiele dokumentów o Marynie, chociaż jak się dobrze poszuka, to można coś znaleźć. Monia wydawała mi się niezwykle ciekawa, elektryzująca. Była akurat brunetką, ale myślę, że kolor włosów jest tutaj najmniej istotny. Z racji, że nie było tak dużo tych materiałów, mogłam puścić wodze fantazji. Moja postać była świetnie napisana w scenariuszu, więc wystarczyło tylko dodać coś od siebie i ją ożywić.

Pokazałaś na ekranie bardzo wiele emocji – płacz, cierpienie… Zastanawiam się, czy był moment, w którym nie grałaś, lecz były prawdziwe łzy i prawdziwy ból?

Miałam trochę czasu, od momentu, kiedy dowiedziałam się, że mam do zagrania Monię, żeby zrobić research, zdobyć informacje, przetrawić to. Ja tak buduję rolę, że filtruję materiał, a później filtruję wszystko przez siebie. Nie jestem w stanie tego zakłamać, bo ja to będę wykonywać. Te emocje zawsze są prawdziwe. Produkuje się w głowie okoliczności, posługuje się wyobraźnią. Wtedy człowiek na prawdę jest w stanie przenieść się w tamte realia. Do tego scenografia, charakteryzacja, to jak Rudy był zrobiony, a był totalnie zmasakrowany, to wszystko działało na wyobraźnię i wystarczyło tylko z tego skorzystać. Płakałam, krzyczałam, bo to się naturalnie pojawiało. Ta postać się we mnie zakorzeniła.

Ale miłość była już udawana…

Ja tę miłość akurat udawałam, ale np. wiele czerpałam z życia prywatnego. Jestem szczęściarą, że dotknęłam miłości, więc oczami wyobraźni może widziałam troszeczkę co innego (śmiech).

Jak dostałaś tę rolę?

Kończę teraz Krakowską Szkołę Teatralną, jestem na roku dyplomowym i zaczynam chodzić na castingi. Na ten zostałam zaproszona przez panią Małgosię Adamską, która robiła casting i dostałam tę rolę. Miałam do zagrania te ekstremalne sceny – z Halą i Zośką, kiedy go szantażowałam, że musi odbić Rudego. Miałam też scenę z pistoletem, kiedy zdecydowałam, że to ja zabiję tych wszystkich, którzy go katowali. Więc na dzień dobry były to rzeczy ekstremalne. Ale stawka była wysoka, a ja wierzę w to, że kiedy człowiek czuje, że to jest dla niego praca, to zadanie, to daje z siebie wszystko. Ja czułam, że ona czeka na mnie, więc warto było walczyć. To nie był tylko krzyk i darcie łacha (śmiech) Było też wiele przyjemnych emocji.

Jak Ci się podoba efekt końcowy „Kamieni…”?

Ja na to patrzę trochę jak na laboratorium. Porównuje swoje marzenie, swoje wyobrażenie z tym, co udało mi się uzyskać. Nie jestem obiektywna i nie potrafię powiedzieć, czy mi się podoba czy nie. Patrzę na to bardzo analitycznie, jestem za bardzo emocjonalna. Ciągle myślałam, że tutaj mogłam więcej, a tutaj mniej. Nigdy nie może być mowy o takim pełnym zadowoleniu z siebie na ekranie, ale polubiłam Monię i od momentu, kiedy mnie zafascynowała czytając scenariusz, nadal ją lubię. Zostałyśmy kumpelami (śmiech)

Myślisz, że młodzież byłaby w stanie zachować się dziś równie bohatersko, jak bohaterowie „Kamieni…”?

Ciężko mi stwierdzić, czy tak czy nie. Ja się urodziłam w ’90 roku, w wolnej Polsce. Nigdy na własnej skórze nie przeżyłam ekstremalnych, wojennych wydarzeń. Ciężko mi powiedzieć co by było. Chcę wierzyć, że zachowalibyśmy się godnie. Wychowujemy się w cieplarnianych warunkach, nie wiem czy nie byłoby tak, że mielibyśmy dwie lewe ręce. A może byśmy się zebrali, byli solidarni, udałoby się nam odzyskać wolność? Mam nadzieję, że się nie dowiemy, czy byśmy podołali czy nie. To, co się dzieje u sąsiadów jest dla mnie totalną abstrakcją i egzotyką. Dopóki nie zapuka to do naszych drzwi, to zawsze będziemy to wypierać. Wojna jest przerażająca…

Jakie są Twoje obecne plany?

Grałam epizod sanitariuszki Klary w „Mieście 44”, która będzie miała swoją premierę w sierpniu. Oprócz tego robię teraz dyplomy – jestem w trakcie przygotowania „Murzynów”, także zapraszam na mój dyplom do Krakowa. Oprócz tego gram akrobatkę, wnuczkę dyrektora cyrku, w teatrze Ateneum w Warszawie.
Sandra Staniszewska – Hala

kamienie-na-szaniec-key-NEW-teaser-NET-HALA-1-713x1024

Postać Hali, w którą się wcieliłaś była Twoim debiutem. Jak Ci się oglądało siebie po raz pierwszy na wielkim ekranie?

Teraz już dobrze, ale jeszcze przed premierą trochę się stresowałam. Teraz już czuję, że zrobiliśmy z chłopakami kawał dobrej roboty, że mamy świetną pamiątkę.. To jest film młodych ludzi, czyli tak naprawdę nasz film. I to jest super, że nawet jeśli się zadebiutuje jakimś małym epizodem, albo rolą drugoplanową, to jest to jakaś nasza wspólna, fajna praca, która pozostanie Polakom w pamięci na bardzo długo i pozostawi jakiś materiał wychowawczy.

Jak Ci się podoba efekt końcowy?

Ciężko jest mi go ocenić, bo pierwszy raz go oglądałam i bardzo emocjonalnie do tego podeszłam, ale mogę powiedzieć, że ten film trafia do bardzo różnego grona odbiorców. Podczas emisji miałam przyjemność siedzieć pomiędzy 70-letnią kobietą, a 14-letnią dziewczynką. Wszystkie trzy wyszłyśmy zapłakane z kina i bardzo przeżywałyśmy wszystkie sceny podczas seansu. Często podobnie reagowałyśmy, więc cieszę się, bo od tego zależy, czy dzieło artystyczne ma sens. Trafia ten film do odbiorcy i ewidentnie do każdego pokolenia, więc jestem z tego bardzo zadowolona.

Jak się przygotowywałaś do swojej roli? Była ona bardzo emocjonalna…

Hala cały czas gdzieś walczyła… Dla mnie najważniejszym punktem było to, żeby nie wystraszyć Zośki. Gdybym była kobietą, która była bardzo emocjonalna, bardzo kochliwa, bardzo zaborcza, to on by się ze mną w życiu nie zadał. Ja byłam na poziomie chłopaków, kiedy byłam twarda, pozwalałam mu chodzić na te akcje, kiedy go wspierałam i towarzyszyłam mu podczas zadań, to wtedy był blisko. Na tym mi zależało, żeby dopuścić do jakiejś kwestii przyjaźni, rozmowy z drugim człowiekiem, na poziomie kumpla, a nie kochanki bądź nieświadomej dziewczyny. To była bardzo świadoma kobieta, lojalna, wyrozumiała, wspierająca i niezwykle wrażliwa.

Czy były takie momenty, kiedy te Twoje emocje były prawdziwe, niekoniecznie zagrane?

Wszystko było prawdziwe. Jak weszłam w rolę Hali, nie miałam problemu, jeśli chodzi o kwestię prawdy. Bardzo łatwo było to sobie wyobrazić, przez to, że tworzyliśmy wspólnie klimat tego filmu. Na planie była odpowiednia muzyka, scenografia i reżyser, który bardzo fajnie się odnosił do tamtych czasów i jeżeli chodzi o kwestię prawdy, to nie czuliśmy żadnych zakłamań. Były trudne emocje do wydobycia…

Bardzo to widać, że są prawdziwe…

My tego nie odgrywaliśmy. Te emocje się działy. Miałam scenę, kiedy mój chłopak chciał popełnić samobójstwo. Weszłam do łazienki, gdzie siedział z pistoletem… Jeżeli spotyka Cię coś takiego naprawdę, to jest to niezwykle emocjonalny moment w życiu. Nie jesteś w stanie sobie tych emocji wyobrazić. One po prostu się wydarzały, tam nie było nic reżyserowane. Nie było tak, że reżyser mówił, że tam mam płakać. Nie – po prostu miałam reagować, tak jak Hala by zareagowała w tym momencie…

Jaka jest rola kobiet w tym filmie?

Bardzo duża. W książce jest skupiona na chłopakach. Jeżeli by popatrzeć szerzej, mówi się o „Powstańcach”, a nie „Powstankach”. To jest kojarzone z rodzajem męskim, co jest interesujące, bo kobiety miały bardzo duży udział w Powstaniu. To one przekazują tę historię dalej, to one tak naprawdę w tym momencie, we wszystkich wspomnieniach opowiadają tę historię. Cudowne jest to, że żadna nie przedstawia siebie w roli bohaterki, tylko swoją koleżankę. To jest bardzo interesujące że one były na tyle skromne, na tyle szczęśliwe, że przeżyły, na tyle wspierały się na wzajemnie, że niosą tę historię. Pomagały organizować chłopakom akcje, przekazywały informacje, dbały o ich mundury, przyszywały im guziki, gotowały im obiady. Kamuflowały tajne akcje swym wyglądem. W momencie przygotowywania się do filmu, znalazłyśmy z Magdą (filmową Monią), bardzo dużo inspiracji, kim były te kobiety. Film niestety trwa ile trwa, a reżyser zrobił ten film o mężczyznach, a kobiety były po to, by ich wspierać, były przy nich cały czas.

Jak Ci się współpracowało z całą ekipą?

Bardzo dobrze, bardzo się zżyliśmy na planie. Jesteśmy w podobnym wieku, przyjaźnimy się. Mówimy do siebie pseudonimami z filmu, więc to też gdzieś zapadło w naszych sercach. Z reżyserem i operatorem też była świetna atmosfera, to samo z całą ekipą techniczną. Na prawdę, nie było ani jednej sytuacji, z której mogłabym być dzisiaj niezadowolona albo mogłabym mieć o coś żal. Wszystko było bardzo profesjonalne.

W okresie kręcenia filmu, nie raz musiałaś z planu jechać prosto na uczelnię i na odwrót. Jak Ci się udawało „wyjść” z tej roli?

Siedziała ta postać cały czas w mojej głowie… Gorzej było z moim ciałem, musiałam je później rozedrgać. Często przed jakąś sceną krzyczałam, albo prowadziłam monologi wewnętrzne, żeby uruchomić ciało na zasadzie jakiejś kwestii niebezpieczeństwa, czy krótkiego spięcia.

Teraz już chyba wyszłaś z roli Hali?

Wczoraj się to we mnie obudziło, bo obejrzałam film i mi się wszystko przypomniało. Ukłuło mnie to jeszcze i myślę, że dziś też będę jeszcze „nosić Halę ze sobą”. Ta Hala będzie jeszcze ze mną, ale na pewno to nie jestem ja, więc czas też ponownie wrócić do Sandry, która jest zupełnie inna od mojej bohaterki. Ale bardzo się cieszę, że miałam przyjemność zapoznania się z taką postacią i zaprzyjaźnienia się z nią wewnętrznie.

news

Paulina Krupińska ZAATAKOWANA na drodze! Ta sytuacja wyprowadziła ją z równowagi

Opublikowano

w dniu

przez

Paulina Krupińska-Karpiel, ulubienica polskiego show-biznesu i jedna z najbardziej rozpoznawalnych twarzy stacji TVN, tym razem nie pojawiła się na ekranie w roli uśmiechniętej prezenterki, ale jako kobieta, która doświadczyła na własnej skórze chamstwa i agresji na warszawskich ulicach. Jej emocjonalna relacja obnaża problem, o którym mówi się za mało – brak kultury wśród kierowców, szczególnie w sytuacjach, kiedy wszyscy powinni wykazać się zwykłą ludzką życzliwością. Dowiedz się więcej, co się stało!

Paulina Krupińska-Karpiel od lat uważana jest za jedną z najbardziej eleganckich i lubianych gwiazd w polskich mediach. Tytuł Miss Polonia zdobyty w 2012 roku otworzył jej drzwi do wielkiej kariery – nie tylko na scenie, ale też w telewizji. Z czasem zaczęła być kojarzona nie tylko z urodą, ale także z ogromną charyzmą i naturalnością, która przyciąga widzów przed ekrany.

Po sukcesie w konkursie piękności Krupińska reprezentowała Polskę na prestiżowym Miss Universe, gdzie dała się poznać jako ambasadorka urody i klasy. Jej świeżość oraz wdzięk sprawiły, że producenci telewizyjni szybko zwrócili na nią uwagę. W kolejnych latach oglądaliśmy ją w takich formatach jak „Dance Dance Dance” czy emocjonująca „Azja Express”. To właśnie tam pokazała, że nie boi się wyzwań i potrafi walczyć o swoje.

Wielkim krokiem w jej zawodowym życiu okazało się przejęcie roli prowadzącej program „Klinika urody” w TVN Style. Był to dopiero początek – dziś Krupińska jest jedną z głównych twarzy „Dzień Dobry TVN”, a jej duet z Damianem Michałowskim uchodzi za jeden z najlepszych w historii tego śniadaniowego show. Widzowie cenią ich za lekkość, autentyczność i wyjątkową chemię na antenie.

POLECAMY: Maja Bohosiewicz ROZLICZA jurorów „Tańca z Gwiazdami” – ten komentarz zabolał ją najbardziej

Paulina Krupińska-Karpiel ZWYWANA na drodze!

Niestety, nawet osoby znane i lubiane muszą mierzyć się z codziennymi problemami, które dotykają każdego z nas. Paulina Krupińska-Karpiel udowodniła, że nawet gwiazda telewizji śniadaniowej nie jest chroniona przed nieprzyjemnymi sytuacjami w miejskiej dżungli. Ostatnio podzieliła się historią, która przydarzyła jej się podczas zwykłej jazdy samochodem po Warszawie i która z pewnością wstrząsnęła jej obserwatorami w sieci.

Załamuje mnie to, że jesteśmy dla siebie tak nieżyczliwi. No, naprawdę, wystarczyłoby być tylko człowiekiem – zaczęła.

Prezenterka w emocjach tłumaczyła, że każdego dnia pokonuje odcinek drogi, na którym prowadzone są remonty kanalizacji. Z ruchu został wyłączony jeden pas, a jazda odbywa się wahadłowo, przy pomocy sygnalizacji świetlnej. Problem w tym, że jak zauważyła – światła są ustawione w taki sposób, że kierowcy zwyczajnie nie mają szansy pokonać odcinka w czasie.

Przejeżdżam pewnym odcinkiem drogi przynajmniej dwa razy dziennie. Na tej drodze jest robiona kanalizacja, więc część drogi jest wyłączona z ruchu – jest tylko jeden pas. Tam są wertepy i dziury, trzeba jechać bardzo ostrożnie, żeby sobie auta nie uszkodzić. I jest ustawiona sygnalizacja świetlna, żeby ten ruch wahadłowy sprawnie działał. Niestety, jest ona ustawiona źle, bo nigdy auta, które startują na zielonym świetle, nie wyrabiają się, żeby ten odcinek drogi przejechać w czasie. Po drugiej stronie już się wtedy zapala zielone światło i trzeba przepuścić po prostu auta, bo nie jesteśmy się w stanie zmieścić się tutaj na jednym wąskim pasie ruchu – tłumaczyła.

Paulina Krupińska opowiedziała, że mimo iż sama zachowała się życzliwie i przepuściła kilkanaście aut, które nadjechały z naprzeciwka, to spotkała się z niewytłumaczalną agresją. Właśnie to – brak wzajemnego szacunku – najbardziej wyprowadziło ją z równowagi.

Jak się domyślacie, przepuściłam auta, przynajmniej z dziesięć aut z naprzeciwka, które jechały i wyjechałam na ten odcinek drogi i wyjechałam na ten odcinek drogi z lekkim opóźnieniem, więc zabrakło mi dosłownie 20 metrów, żeby z niego zjechać. Po drugiej stronie zapaliło się również zielone światło, ale już te osoby nie postanowiły poczekać i wyjechały naprzeciw mnie. Zaczęły trąbić! – relacjonowała.

Najbardziej dotkliwy okazał się incydent z jedną z kobiet, która zamiast wykazać się empatią – zaczęła wulgarnie reagować na sytuację.

Pewna kobieta zaczęła się pukać w głowę, mówi: “Ty, idiotko, gdzie jedziesz?” Ja kulturalnie odsuwam szybę i mówię: “Proszę pani, wystarczy być tylko miłym, ja przepuściłam wszystkie auta, które zjechały, żeby wystartować. To dlaczego wy nie możecie poczekać?” – powiedziała.

Ta sytuacja nie była dla niej tylko zwykłym incydentem drogowym. Paulina Krupińska potraktowała ją jako symbol tego, jak bardzo w codziennym życiu brakuje nam życzliwości.

Rozumiecie? […] I tak wszyscy skończymy w tym samym miejscu. Czas ucieka, wieczność czeka. Gdzie wy się tak ludzie spieszycie? – zakończyła załamana.

Historia prezenterki pokazała, że nawet w pozornie błahych sytuacjach możemy wybrać – agresję albo empatię. A wybór ten mówi o nas zdecydowanie więcej, niż się wydaje.

ZOBACZ RÓWNIEŻ: Dominika Serowska ODCINA SIĘ od Marcina Hakiela? Mocne słowa prosto z dżungli

Co uważacie o takim zachowaniu kierowców na drodze? Dajcie znać w komentarzu pod artykułem oraz na Instagramie, Facebooku i TikToku!

Paulina Krupińska-Karpiel (fot. screen Instagram Paulina Krupińska-Karpiel) – 29.09.2025r
Paulina Krupińska-Karpiel (fot. screen Instagram Paulina Krupińska-Karpiel) – 29.09.2025r
Paulina Krupińska-Karpiel (fot. screen Instagram Paulina Krupińska-Karpiel) – 29.09.2025r
Paulina Krupińska-Karpiel (fot. screen Instagram Paulina Krupińska-Karpiel) – 29.09.2025r
Paulina Krupińska-Karpiel (fot. screen Instagram Paulina Krupińska-Karpiel) – 29.09.2025r
Paulina Krupińska-Karpiel (fot. screen Instagram Paulina Krupińska-Karpiel) – 29.09.2025r
Paulina Krupińska-Karpiel (fot. screen Instagram Paulina Krupińska-Karpiel)
Paulina Krupińska-Karpiel (fot. screen Instagram Paulina Krupińska-Karpiel)
Paulina Krupińska-Karpiel (fot. screen Instagram Paulina Krupińska-Karpiel)
Paulina Krupińska-Karpiel (fot. screen Instagram Paulina Krupińska-Karpiel)

Autor: Szymon Jedynak

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kontynuuj czytanie

news

Kaczorowska i Rogacewicz ujawniają, czy pocałunek w był wyreżyserowany! To wtedy podjęli tę decyzję

Opublikowano

w dniu

przez

Od pierwszego odcinka „Tańca z Gwiazdami” ich nazwiska nie schodzą z nagłówków. Agnieszka Kaczorowska i Marcin Rogacewicz już w premierowym epizodzie potwierdzili, że łączy ich coś więcej niż taniec, a namiętny pocałunek wywołał lawinę komentarzy. Teraz w podcaście „WojewódzkiKędzierski” zdradzili kulisy swojego związku i udziału w programie. Dowiedz się więcej i sprawdź, kiedy zaczęli planować swój udział w tanecznym show!

Od samego początku było jasne, że duet Kaczorowska–Rogacewicz nie przejdzie obojętnie przez jubileuszową edycję „Tańca z Gwiazdami”. Już w premierowym odcinku na oczach milionów widzów nie tylko zatańczyli wspólny układ, ale także wyznali, że łączy ich coś więcej niż taniec. Widzowie dosłownie zamarli przed telewizorami, kiedy zakończyli występ namiętnym pocałunkiem – sceną, która natychmiast stała się viralem i przeszła do historii programu.

Plotki o romansie tej dwójki krążyły w mediach na długo przed pierwszym odcinkiem. Niektórzy fani dopatrywali się chemii między nimi jeszcze podczas prób, inni nie wierzyli w pogłoski i sądzili, że to tylko medialny szum. Jednak gdy Agnieszka Kaczorowska i Marcin Rogacewicz pojawili się razem na parkiecie, nie było już wątpliwości – ich relacja to nie fikcja, a uczucie, które eksplodowało w najmniej spodziewanym momencie.

Choć widzowie byli zachwyceni, nie zabrakło także krytyki. W sieci natychmiast pojawiły się komentarze sugerujące, że tak spektakularny gest nie mógł być przypadkowy i że został dokładnie zaplanowany, by przyciągnąć większą uwagę mediów. Niektórzy internauci zarzucali im brak autentyczności, twierdząc, że to jedynie „show dla kamer”. Sama para odpowiadała jednak na te spekulacje wprost i konsekwentnie – podkreślali, że od początku chcieli być sobą i nie udawać kogoś innego. W ich przekonaniu szczerość zawsze wygra z przygotowanym scenariuszem, a emocje, które pokazali, były prawdziwe i wynikały z ich uczuć, a nie z planu produkcji.

POLECAMY: Natalia Janoszek dała o sobie znać! To dlatego ominęła wielki jubileusz „Tańca z Gwiazdami”

Czy pocałunek to był pomysł produkcji Polsatu? Od kiedy Kaczorowska i Rogacewicz planowali udział w “TzG”?

Gdy emocje po tanecznych występach opadły, Kaczorowska i Rogacewicz zdecydowali się opowiedzieć swoją wersję wydarzeń w podcaście „WojewódzkiKędzierski”. To tam Kuba Wojewódzki i Piotr Kędzierski bez ogródek zapytali ich o kulisy pamiętnego pocałunku, który do dziś elektryzuje publiczność. Rozmowa od razu weszła na gorący temat – czy wszystko, co widzieli widzowie, było prawdziwe, czy może zaplanowane z góry przez produkcję programu.

Na pytanie o to, czy gest był reżyserowany, Marcin Rogacewicz odpowiedział szczerze:

Nic mi nie przeleciało przez głowę innego niż to, co się wydarzyło. Ale to, żebyśmy sobie uświadomili […] Widziałem tylko tę czerwoną lampkę na kamerze i uświadomiłem sobie, że parę milionów ludzi na to patrzy. To był taki moment, w którym po prostu wydarzyło się to, co się wydarzyło – powiedział aktor.

Z kolei Agnieszka Kaczorowska podkreśliła, że telewizja była świadoma ich relacji i nie zamierzali niczego udawać. Jak przyznała:

Telewizja wiedziała. Produkcja wie o tym wszystkim, co się u nas dzieje i na pewno rozmawiali z nami w kontekście całej edycji i całego programu, czy chcemy się ukrywać, czy chcemy raczej być szczerzy i prawdziwi. Mówiliśmy, że chcemy być sobą, chcemy być po prostu tacy, jacy jesteśmy – tłumaczyła.

Wojewódzki i Kędzierski drążyli temat, pytając, czy nie rozważali zatajenia swojego uczucia na czas emisji programu. Na to pytanie Rogacewicz zareagował stanowczo:

To byłoby kłamstwo. Myślę, że prawda się zawsze obroni – powiedział.

W trakcie rozmowy z Kubą i Piotrem para zdradziła, że ich decyzja o wejściu do „Tańca z Gwiazdami” wcale nie była spontaniczna. Już kilka miesięcy wcześniej, a dokładnie na początku roku, długo dyskutowali, czy wspólny udział w tak medialnym projekcie to dobry pomysł. Doskonale zdawali sobie sprawę, że narażą się na plotki i komentarze, ale szybko uznali, że lepiej pokazać się takimi, jacy naprawdę są, niż tworzyć sztuczny wizerunek na potrzeby programu.

Na zakończenie rozmowy Rogacewicz wyznał, że dla niego udział w „Tańcu z Gwiazdami” od początku miał jeden cel:

Miałem takie marzenie, że jeżeli wezmę udział w tym programie, to weźmiemy go razem z Agnieszką. Wiecie, bo ja nie tańczę. Nigdy nie tańczyłem. Nie potrafiłem tańczyć jeszcze trzy tygodnie temu. Uczę się tego wszystkiego od zera – wspomniał.

Choć od ich pierwszego występu w „Tańcu z Gwiazdami” minęło już kilka tygodni, Agnieszka Kaczorowska i Marcin Rogacewicz wciąż pozostają w centrum uwagi. Ich szczerość i naturalność jednych zachwyca, innych drażni, ale bez wątpienia nie pozostawia nikogo obojętnym. Wszystko wskazuje na to, że jeszcze nieraz będą budzić emocje – zarówno na parkiecie, jak i poza nim.

ZOBACZ RÓWNIEŻ: Marcin Rogacewicz wyciągnął pierścionek podczas tańca z Agnieszką Kaczorowską – to przedsmak zaręczyn?

Kibicujecie Kaczorowskiej i Rogacewiczowi w “Tańcu z Gwiazdami”? Dajcie znać w komentarzu pod artykułem oraz na Instagramie, Facebooku i TikToku!

Marcin Rogacewicz i Agnieszka Kaczorowska (fot. Paweł Wrzecion/AKPA)
Marcin Rogacewicz i Agnieszka Kaczorowska (fot. Paweł Wrzecion/AKPA)
Marcin Rogacewicz i Agnieszka Kaczorowska (fot. Paweł Wrzecion/AKPA)
Marcin Rogacewicz i Agnieszka Kaczorowska (fot. Paweł Wrzecion/AKPA)
Marcin Rogacewicz i Agnieszka Kaczorowska (fot. Paweł Wrzecion/AKPA)
Marcin Rogacewicz i Agnieszka Kaczorowska (fot. Paweł Wrzecion/AKPA)
Agnieszka Kaczorowska i Marcin Rogacewicz (fot. Piętka Mieszko/AKPA)
Agnieszka Kaczorowska i Marcin Rogacewicz (fot. Piętka Mieszko/AKPA)
Agnieszka Kaczorowska i Marcin Rogacewicz (fot. Piętka Mieszko/AKPA)
Marcin Rogacewicz i Agnieszka Kaczorowska (fot. Paweł Wrzecion/AKPA)

Autor: SJ

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kontynuuj czytanie

news

Natalia Janoszek dała o sobie znać! To dlatego ominęła wielki jubileusz „Tańca z Gwiazdami”

Opublikowano

w dniu

przez

Wczoraj „Taniec z Gwiazdami” świętował 20-lecie swojego istnienia, a w sieci pojawił się wzruszający wpis Natalii Janoszek, która nie mogła pojawić się na jubileuszu z powodu obowiązków w Indiach. Aktorka i tancerka podzieliła się wspomnieniami z programem i zamieściła archiwalne zdjęcia, przypominając fanom swoje niezapomniane występy. Dowiedz się, jak wyglądała jej droga w show-biznesie i co tak naprawdę znaczył dla niej „Taniec z Gwiazdami”!

Jesienią 2022 roku Natalia Janoszek zadebiutowała w „Tańcu z Gwiazdami” u boku Rafała Maseraka, zdobywając czwarte miejsce i podbijając serca widzów swoim talentem, charyzmą i wszechstronnością. Polsat kreował ją wtedy jako postać wielowymiarową – aktorkę, producentkę, modelkę, piosenkarkę, tancerkę, aktywistkę ekologiczną oraz gwiazdę bollywoodzkich produkcji. Każdy jej występ był promowany jako spektakularne wydarzenie, a media podkreślały jej „międzynarodową klasę” i nieustanną gotowość do podejmowania nowych wyzwań.

Sezon później, wiosną 2023 roku, Janoszek ponownie pokazała swoje umiejętności w polskim show-biznesie, tym razem w programie „Twoja Twarz Brzmi Znajomo”, gdzie również dotarła do finału, zajmując czwarte miejsce. Jesienią tego samego roku uczestniczyła w reality show „Królowa Przetrwania” na TVN7, a w lecie bieżącego roku wzięła udział w indyjskim „Bigg Boss”, lokalnym odpowiedniku „Big Brothera”. Każdy z tych kroków potwierdzał, że Natalia konsekwentnie buduje swoją karierę w wielu obszarach, choć nie obyło się bez medialnych kontrowersji.

W maju 2023 roku wokół jej kariery wybuchła prawdziwa burza medialna. Krzysztof Stanowski, dziennikarz i youtuber, opublikował materiał krytyczny na Kanale Sportowym, w którym sugerował, że osiągnięcia Janoszek w Indiach są przerysowane lub zmyślone, a jej popularność w Polsce wynika z niekompetencji mediów i reporterskiego „wywindowania” jej osoby. Materiał wywołał ogromną dyskusję w sieci i zrodził pytania o rzetelność polskich mediów w kreowaniu gwiazd.

W odpowiedzi na zarzuty Natalia Janoszek zapowiedziała pozew o ochronę dóbr osobistych przeciwko Stanowskiemu. Sąd w czerwcu 2023 roku wydał decyzję o zabezpieczeniu powództwa, zakazując publikacji materiałów podważających jej osiągnięcia. Choć wydawało się, że sprawa ucichnie, Stanowski opublikował w lipcu 2023 niemal trzygodzinny reportaż, podtrzymując swoje zarzuty i przedstawiając zgromadzone materiały dziennikarskie, co dodatkowo podgrzało medialną atmosferę.

W listopadzie 2024 roku Sąd Apelacyjny uchylił wcześniejsze zabezpieczenie, co dziennikarz nazwał „pyrrusowym zwycięstwem”, opłacając karę w wysokości 20 000 zł.

POLECAMY: Marcin Rogacewicz wyciągnął pierścionek podczas tańca z Agnieszką Kaczorowską – to przedsmak zaręczyn?

Natalia Janoszek wspomina udział w “Tańcu z Gwiazdami”

Pomimo medialnych zawirowań i zawodowych obowiązków w Indiach, Natalia Janoszek nie zapomniała o swoich korzeniach w polskim show-biznesie. Wczoraj, z okazji jubileuszu 20-lecia „Tańca z Gwiazdami”, opublikowała wzruszający wpis na Instagramie, w którym przypomniała fanom swoje niezapomniane chwile na parkiecie. W poście podkreśliła, że program był dla niej spełnieniem dziecięcych marzeń i nadal pozostaje jej ulubionym wśród wszystkich produkcji, w których uczestniczyła.

“Taniec z Gwiazdami” świętował wczoraj swoje 20-lecie na którym niestety ze względu na trwający w Indiach program nie mogłam się pojawić. To nadal mój nr.1 wśród programów w których wzięłam udział i spełnienie dziecięcych marzeń dzięki Polsat! Patrząc na te zdjęcia trochę łezka się w oku kręci.. Sto lat Taniec z Gwiazdami! – napisała celebrytka.

Historia Natalii Janoszek pokazuje, że polski show-biznes to mieszanka spektaklu, presji mediów i osobistych wyborów. Z jednej strony odnosi sukcesy w programach rozrywkowych, zdobywa sympatię publiczności i osiąga kolejne cele, z drugiej strony – musi stawić czoła kontrowersjom, oskarżeniom i publicznej krytyce. Jej post z okazji jubileuszu „Tańca z Gwiazdami” jest dowodem, że pomimo wszystko pozostaje wierna swoim pasjom i wspomnieniom.

Wpis Janoszek to nie tylko emocjonalna podróż w przeszłość, ale też symboliczne pokazanie, że programy takie jak „Taniec z Gwiazdami” odgrywają w polskiej telewizji ogromną rolę w kształtowaniu gwiazd i ich kariery. Nawet po latach, mimo medialnych zawirowań, wspomnienia i relacje z parkietu pozostają dla uczestników źródłem dumy, wzruszeń i inspiracji do kolejnych projektów – zarówno na scenie, jak i w życiu prywatnym.

ZOBACZ RÓWNIEŻ: Widzowie zadecydowali – wyniki głosowania w „Tańcu z Gwiazdami” zupełnie inne niż oceny jury

Pamiętacie Natalię Janoszek z “Tańca z Gwiazdami”? Dajcie znać w komentarzu pod artykułem oraz na Instagramie, Facebooku i TikToku!

Natalia Janoszek (fot. screen YouTube TVN.pl)
Natalia Janoszek (fot. screen YouTube Telewizja TVT)
Natalia Janoszek i Rafał Maserak (fot. screen Instagram Natalia Janoszek)

Autor: SJ

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kontynuuj czytanie

news

Skolim ma tego samego ochroniarza co Lewandowski i Szczęsny! Na „Roztańczonym Narodowym” nie odstępował go nawet na krok!

Opublikowano

w dniu

przez

Skolim, okrzyknięty mianem króla latino, nie tylko podbija sceny muzyczne w Polsce i Europie, ale także otacza się profesjonalizmem najwyższej klasy. Bezpieczeństwo artysty na jego najważniejszych koncertach powierzono jednemu z najbardziej doświadczonych i zaufanych ludzi w branży ochroniarskiej – Jackowi „Marchewie” Marczewskiemu. To właśnie on od lat dba również o spokój i nietykalność takich gwiazd sportu jak Robert Lewandowski czy Wojciech Szczęsny.

Jacek Marczewski, znany w środowisku jako „Marchewa”, od lat współpracuje z elitą sportu i show-biznesu. Jego obecność przy najważniejszych postaciach polskiej sceny piłkarskiej i muzycznej nie jest przypadkowa. To specjalista, który łączy doświadczenie, najnowocześniejsze techniki i zaufanie swoich klientów. Jest najlepszym fachowcem w swojej dziedzinie. W miniony weekend ochraniał Skolima na „Roztańczonym Narodowym”. Agencja koncertowa Amber Music & Sports Management, która odpowiada za organizację i logistykę wydarzeń Skolima, w jednym z wpisów na Instagramie podkreśliła rangę tej współpracy: „To właśnie ten Człowiek odpowiada za bezpieczeństwo SKOLIMA. Jacek MARCHEWA Marczewski @jmarchewa ochroniarz Roberta Lewandowskiego czy Wojtka Szczęsnego odpowiada za bezpieczeństwo Króla Latino. Jacek, prywatnie nasz Przyjaciel, to najwyższej klasy fachowiec. Dzięki najnowocześniejszym technikom nawet jak Marchewy nie ma koło Skolima, nasz Artysta jest pod stałym nadzorem. Wielokrotne ćwiczenia udowadniały nam, jaki jest czas reakcji ludzi będących zawsze blisko nas. To są najwyższej klasy profesjonaliści, dzięki którym czujemy się bezpieczni. Jacku, to zaszczyt być pod Twoją, Waszą ochroną” – czytamy na profilu agencji.

Bezpieczeństwo przede wszystkim

Skolim, którego popularność rośnie w błyskawicznym tempie, gromadzi tłumy fanów na koncertach. Przy takich wydarzeniach jak „Roztańczony Narodowy” zapewnienie odpowiedniego poziomu ochrony staje się kluczowe. Obecność osoby o renomie Marczewskiego sprawia, że artysta może w pełni skupić się na występach i kontakcie z publicznością.

POLECAMY: Tede, Skolim i Stachursky stworzyli przebój lata i hymn Roztańczonego Narodowego 2025. Musicie to zobaczyć!

Co więcej, Amber Music & Sports Management zapewnia, że nawet gdy „Marchewa” fizycznie nie towarzyszy artyście na scenie, Skolim pozostaje pod stałym monitoringiem i ochroną dzięki zastosowaniu zaawansowanych technologii i systemów bezpieczeństwa.

Fakt, że Skolim – obok największych gwiazd sportu – korzysta z usług tak renomowanego ochroniarza, podkreśla jego status w świecie muzyki rozrywkowej. To nie tylko dowód profesjonalizmu, ale także sygnał, że gwiazdor na poważnie traktuje zarówno swoją karierę, jak i bezpieczeństwo swoje oraz swoich fanów.

Fot. Facebook
Tekst: SM

Kontynuuj czytanie

HITY

Copyright © 2019 Przeambitni.pl. Stworzona z miłością